poniedziałek, 21 października 2013

Nasi mali pomocnicy

        W naszym ogrodzie mamy wielu pomocników, którzy, jeśli im na to pozwolimy, odrabiają za nas dużą część pracy. Bo założenie warzywnika, jeśli nawet w tej chwili komuś wydaje się trudne, wcale aż tak bardzo nas nie zmęczy. Trzeba tylko robić "po porządku":
1. porządnie wykosić trawę i badyle;
2. wyznaczyć grządkę dowolnego kształtu i rozmiaru;
3. zerwać darń dookoła na szerokość ok. 40 cm., ewentualnie porządnie przykryć kartonami i      papierem gazetowym (jeśli nie mamy siły ani możliwości zrywania);
4. ułożyć kopiec tak, jak wcześniej pisałam (albo tak, jak Wam się podoba);
5. obsiać go lub obsadzić warzywami takimi jak: dyniowate ( w tym ogórki) albo ziemniaki albo pomidory - tylko nie razem, bo one nie są dla siebie wzajemnie dobrym sąsiedztwem;
6. jeśli to nie pora na sadzenie warzyw, to obsiać zielonym nawozem (facelia, peluszka, koniczyna perska czy inne) lub przykryć słomą czy sianem;
7. przykryć można, a nawet trzeba także między warzywami oraz na ścieżkach lub kartonach obok.

Dobre zestawy roślin na podniesione grządki w 1 roku:
1. ziemniaki na szczycie wału, a u jego stóp kapusta, bób, fasola, kukurydza, seler, czosnek, groch.
2. dynie lub ogórki, a z nimi kukurydza, fasola, fasolka szparagowa, sałata, kalarepa, słonecznik, rzodkiewka, koper, seler.

      Nasi mali pomocnicy zajmą się dostarczaniem im tego, co do życia potrzebne. W pierwszym roku plony mogą być niewielkie, bo pełnię żyzności taka grządka osiąga w 2-3 roku po założeniu, ale już powinniśmy mieć sporo smacznych warzyw.

    Tutaj też mogą zacząć się problemy z amatorami naszych pysznych warzywek innymi, niż my sami. Z drutowcami i innymi pędrakami pomoże nam walczyć kret, dlatego przebaczmy mu podkopywanie korytarzy. Gorsze są nornice, zresztą większość szkód, które ludzie przypisują kretom, są spowodowane właśnie przez nie. Też kopią korytarze i sypią kopce. U nas dużą pomocą są koty, jeże i węże zaskrońce. Może trochę potrwać, zanim osiedlą się w naszym ogrodzie, dlatego dobrze jest je zachęcić do osiedlenia się u nas. Można na obrzeżu ogrodu stworzyć im apartamenty do zamieszkania: stosy gałęzi, które zostawimy w spokoju, podobne stosy kamieni, kilka krzewów, które posłużą za schronienie także innym sprzymierzeńcom - ptakom.

   Są też inni przeszkadzacze i zjadacze - ślimaki i gąsienice. Na ślimaki świetny jest jeż oraz ropucha. Ropuchy lubią chować się pod kamieniami lub deskami, w wilgotnym kąciku. Jest im również bardzo przydatne oczko wodne, gdzie mogą się rozmnażać. U nas niewiele się o tym mówi, ale za granicą już wiadomo, że nie ma prawdziwego ogrodu permakulturowego bez oczka wodnego. Na ogół jest ono centralnym punktem ogrodu i jego rola jest nieoceniona. Nie tylko służy za miejsce rozmnażania ropuchom, żabom i innym sprzymierzeńcom, ale też odbija promienie słoneczne i nasyca wilgocią atmosferę ogrodu, służy za poidełko dla ptaków - innych naszych sprzymierzeńców oraz cieszy nasze oczy i duszę.

    Ptaki są  naszymi przyjaciółmi, wszystkie karmią pisklęta gąsienicami i mszycami. Poza tym nawożą nam ogród najlepszym "guanem". No i pięknie śpiewają. skoro nasz ogród ma być naszym kawałkiem raju, nie należy zaniedbywać niczego, co cieszy też naszą duszę. Ptaki zwabimy, sadząc krzewy i drzewa - osłonę oraz źródło pokarmu oraz wieszając budki lęgowe (ale tak, aby nie dostały się do nich koty, więc raczej nie na gałęzi drzewa, ale na ścianach budynku lub wysokich żerdziach).

    Innymi naszymi "darmowymi robotnikami" są pożyteczne owady. Biedronki i złotooki zjadają mszyce, dzikie pszczoły zapylają rośliny owocowe, osy i mrówki zjadają gąsienice i wiele innych. Jak zrobić mini-ulik dla dzikich owadów, pokazywałam na filmie.

    Wszyscy ci sprzymierzeńcy człowieka giną masowo od chemii lub z braku schronienia. Oferując im schronienie spełniamy nie tylko dobry uczynek w stosunku do Matki Ziemi, ale też przyczyniamy się do ustalenia równowagi w naszym kawałku raju. My pomagamy im, one nam. A kiedy ta równowaga już się ustali, to żadne szkodniki nie są straszne i w zasadzie nie trzeba prowadzić z nimi walki. Zawsze trochę ich będzie, ale nie zagrożą naszym plonom, a my będziemy mieć o wiele mniej pracy.

    Taki żyjący ogród, kolorowy, śpiewający i mruczący, jest naprawdę rajskim zakątkiem, w którym także ludzie wracają do równowagi i odkrywają radość i spokój. Osiągnięcie tego stanu może trochę potrwać, ale po kilku latach sami się przekonacie....

     Acha, dobrze też jest zostawić gdzieś na uboczu łan pokrzyw - wylęgarnię dla wielu pięknych motyli oraz źródło pokrzyw, bardzo przydatnych do ściółkowania, budowania wałów, robienia gnojówki pokrzywowej i jako ziółko do zup, wiosennych szpinaków czy do parzenia na zdrowotne herbatki.


7 komentarzy:

  1. Tak jest, nie należy szukać wrogów a współpracowników!

    OdpowiedzUsuń
  2. W ogrodku moich rodzicow rzadzi ropucha :) Nietykalna jest i traktowana jak swietosc :) Nastepnie jeden zaskroniec, kretow brak no ale za to nornic niezliczone stada. Nie pomaga nic aby sie wyprowadzily :) Kot nie daje rady :) Trza bedzie jakie zebranie zrobic i powiedziec im dosadnie - won stad :) Ale po jakiemu, zeby zrozumialy ? Nornicowego jezyka nie znam .

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim trudnym przypadku masz kilka wyjść: jedno - kilka innych kotów przyhołubić, drugie - zastosować pułapki, są takie specjalne, wtykane do norek, a potem wywieźć nornice w siną dal, trzecie - posiać nostrzyk, on je prawdopodobnie odstrasza. Może ktoś ma jeszcze inne wiadomości z tej dziedziny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Błąd robiłam, nie obsadzając boków grządek, a tam jeszcze tyle miejsca, poprawię sie w przyszłym roku; też mi coś ryje tunele, ale w tym roku przynajmniej nie wyjadło marchewek od spodu, wciągnąwszy nać w dziurę; zaskrońców nie widziałam, są tylko padalce, ropuchy wielkie jak kapeć, ale myślę, że skoro kompostownik założony obok grządek, to i zaskrońce się zwiedzą i przyjdą, przezimować choćby; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie krety i nornice nie ryły w ogródku, ale trawnik przed domem mam jak po bombardowaniu artyleryjskim.
    Macejko wsadza łapę w dziurę krecią aż po pachy, ale raczej nie ma szansy żeby coś w ten sposób złapać.
    Na górce ziołowej za to "coś" wessało korzonki z jednego rządka pietruszki naciowej, ale bez żalu z mojej strony, bo zostały jeszcze dwa. Wysiałam torebkę nasion i tyle mi jej urosło, że nikt tego nie jest w stanie przejeść, chyba że kozy.
    Jeśli te nornice wejda mi jednak do ogródka to trochę będę wkurzona, bo robię te wały i kanapki nadal. Wieś już odpoczywa jesiennie a ja z widłami i taczkami błogosławię podarowane ciepłe jesienne dni, popatruję na to jak ogród nabiera kształtów i mam taki spokój w duszy .
    Widły to moje ulubione narzędzie ogrodnicze, robią za grabie, szpadel i.....widły ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie kotów kilka i polują na wszystko co mniejsze od nich i się rusza. Nie ma już myszy i szczurów, a i na nornice w polu za ogrodzeniem polują. Niestety na żaby, jaszczurki i krety też polują. O ile jaszczurki zjadały ze smakiem, to żaby i krety zostawiały martwe na podwórku. A jak widać, że ziemia na kopcu kreta się porusza, to wtedy można nawet łopatkę podsadzić i kreta wykopać. Wtedy też koty dorywają krety, jak widzą że się ziemia porusza to rozkopują i łatwo wtedy łapią kreta. A najbardziej łowne to są kocice i to takie, które chociaż raz kocięta miały - instynkt wtedy się budzi do przynoszenia jedzenia kociętom. A kocurki wolą czekać jak im któraś kocica jedzonko przyniesie albo ja im dam, to wtedy może zapolują dla zabawy bardziej ;)
    Jeszcze się zapytam Babulinki - jaka jest różnica przy wysiewaniu nasion, jak taki wał szykuje się wiosną? Znaczy te same rośliny można wysiewać co podałaś? Wiadomo, że na wiosnę taki wał będzie trochę mniej "przerobiony". Chyba, że wiosną trochę inaczej się go robi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiosną nasiona najlepiej jest siać, kiedy ziemia osiągnie temperaturę 15 stopni C. Wał szybciej rozmarza i szybciej się nagrzewa, nasiona wysiane szybciej kiełkują. Różnica między wałami zrobionymi jesienią czy wczesną wiosną jest niezbyt wielka, bo zimą większość procesów ustaje. Dlatego w pierwszym roku, obojętnie, czy wał był robiony jesienią, czy wiosną, lepiej jest wysiewać czy wysadzać podane zestawy. Jeśli mamy dużo ziemi kompostowej wymieszanej z ziemią z ogrodu i jeśli wał przykryjemy bardzo grubą jej warstwą, a damy mało gnoju i słomy, to wtedy można siać też i inne warzywa, ale jednak lepiej wtedy po prostu między dwoma wałami założyć normalną grządkę i na niej siać. W takiej "dolince" panuje bardzo korzystny mikroklimat. Warzywa korzeniowe na ogół nie lubią świeżego nawozu, a warstwy różnych traw, badyli czy słomy przeszkadzają im rosnąć w dół. Z kolei wysokie rośliny (słonecznik, kukurydza i inne) posadzone na wale mogą po prostu wykładać się i łamać.

      Usuń