Mam wrażenie, że powinnam dokładnie określić mój stosunek do nawożenia. Otóż w zasadzie jestem zdecydowanie przeciwna wszelkiemu nawożeniu. To jest dość brutalna ingerencja w naturalne życie ogrodu, na ogół nie dająca nic dobrego. Mam na myśli nawożenie także środkami naturalnymi, jak gnój, gnojowica, gnojówki czy wszelkie napary.
W zasadzie uznaję je tylko w przypadku roślin w doniczkach, bo one i tak są w środowisku nienaturalnym. Czasem, ale rzadko, trzeba też naprawić błędy (jak posadzenie młodych drzewek w jałowej glebie), ale to są wyjątki.
Zamiast podlewać czy podsypywać, wolę traktować z szacunkiem tę delikatną strukturę, jaką jest gleba i pracować z nią nad poprawieniem jej właściwości. Zamiast przyklejać plasterek, wolę leczyć cały organizm. Stąd moje upodobanie do kompostu, wałów, ściółki - wszystkiego, co sprawia że CAŁY ekosystem staje się lepszy, a nie tylko doraźnie łata dziury.
Mamy glebę zbyt gliniastą? To zamiast nawozów dostarczmy jej piasku, torfu i dużo próchnicy. Mamy glebę zbyt piaszczystą? To dodajmy do niej gliny, węgla drzewnego i dużo, dużo próchnicy. Zamiast walić młotem gnojówek i nawozów - pozwólmy organizmom glebowym i naziemnym robić swoje. Pomóżmy im tylko, zamiast chcieć samemu ręcznie wszystko zmieniać. Jesteśmy za głupi i za mało wiemy, żeby to zrobić dobrze. Na ogół większość z nas nie stara się sama zbudować czy naprawić komputera, a w porównaniu z przyrodą jest on maszyną prymitywną i prościutką.
Natura, PRZYRODA, jest kimś delikatnym i nieskończenie skomplikowanym, więc nie z młotem i łopatą, ale delikatnie, z czułością. Wszystkie żyjące organizmy, naziemne, podziemne i powietrzne, oraz minerał, woda, powietrze, światło, cały Kosmos są ze sobą powiązane miriadami niezwykłych powiązań i współzależności, chcą pracować, dążąc do coraz bujniejszego rozkwitu. Tymczasem my włazimy ze swoimi wielkimi buciorami jak słoń do składu porcelany i uważając, że wiemy lepiej, zrywamy i niszczymy te powiązania.
A może by tak porzucić postawę pana i władcy, co to "lepiej wie", a zacząć być bardziej współpracownikiem i uczniem?
Wynika stąd jeszcze jeden wniosek: należy obserwować uważnie. Nie ma jednej dobrej recepty na wszystko. Każdy ogród jest inny, pogoda jest inna. Trzeba być elastycznym, adaptować się, naśladować naturę.
My, ludzie, lubimy panować i gwałcić, lubimy dominować. Nic dobrego nam to jednak nie dało. Dlatego może teraz kolej na trochę pokory? Bóg czy inne siły umieściły nas we Wszechświecie, który jest jedną wielką szkołą dla nas. Zacznijmy więc się uczyć. Do czego doprowadza społeczeństwo chęć dominowania i posiadania, to doskonale widać - zatrute ziemie, zatruta woda, trujące powietrze, żywność, ubrania. Na szczęście są pewne iskierki światła w tym chaosie. Wróćmy więc i my do Ziemi, jak do kochającej i kochanej Matki i pracujmy razem z nią, uczmy się od niej. Ona naprawdę sama sobie świetnie poradzi, tylko pomóżmy jej, dajmy szansę. Naśladujmy ściółkę leśną, robiąc kompost i ściółkując. Poznajmy naturę sadzonych roślin i ich pochodzenie - jedne są ze stepów, inne z lasów, jedne z gór, inne z moczarów, jedne potrzebują ciepła, inne nie. Wiadomo, że ich wymagania będą różne. Dostosujmy uprawiane rośliny do naszego pola czy ogrodu, do naszego klimatu, a nie odwrotnie. Sadźmy drzewa iglaste i jałowce obok drzew owocowych - one zapewnią im ochronę. Wprowadźmy zwierzęta trawożerne, bo one są konieczne w obiegu materii. Zaprośmy ptaki. A przede wszystkim: obserwujmy i wyciągajmy wnioski.

Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nawożenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nawożenie. Pokaż wszystkie posty
piątek, 28 lutego 2014
wtorek, 18 lutego 2014
Sok dżdżownicowy
Czasem potrzeba nam dobrego, płynnego nawozu do podlewania np. roślin w pojemnikach lub nawet tych w warzywniku, kiedy mamy słabą ziemię. Ważne jest, aby nawóz ten zawierał w miarę możliwości wszystkie potrzebne roślinom elementy i to dobrze zbilansowane. No i żeby był ekologiczny.
Bardzo dobrym nawozem jest ten, wyprodukowany przez dżdżownice kalifornijskie. Można go mieć praktycznie za darmo, wystarczy garść dżdżownic i dwa pojemniki (najlepiej plastykowe), np. dwa wiadra z odzysku.
Uwaga: dżdżownice, które ryją w ziemi, nie nadają się do tego. Natomiast te, które możemy znaleźć w kupie nawozu lub kompoście - jak najbardziej. Różnią się one od tych "ziemnych" ciemniejsza barwą (są bardziej czerwonawe) oraz na ogół wielkością (są trochę mniejsze, ale to nie jest reguła). Dżdżownice kalifornijskie podążają do góry w poszukiwaniu nowego pokarmu, zostawiając pod sobą ten już "przerobiony", natomiast ziemne wyłażą w nocy na powierzchnię, a potem zagrzebują się głęboko w ziemi.
W jednym pojemniku przebijamy w dnie sporo otworów i napełniamy go jedzonkiem dla dżdżownic, czyli drobnymi resztkami organicznymi (trawa, siano, drobno pocięte obierki, liście). Porządnie zwilżamy to wszystko. Kiedy nadmiar wody wycieknie, wpuszczamy do pojemnika dżdżownice i stawiamy go na tym drugim, całym. Pożywienie powinno być jak najbardziej rozdrobnione, bo nasze robaczki zębów nie mają i dużych kawałków nie pogryzą.
Dżdżownice z radością przystąpią do konsumowania żarełka, zmieniając je na kompost, a sok z tego kompostu będzie ściekał do pojemnika na dole. Ten sok, po rozcieńczeniu, jest doskonałym, zbilansowanym nawozem naturalnym.
Hodowla dżdżownic powinna stać w miejscu zacienionym, przykryta gęstą siatką lub luźną, przepuszczającą powietrze, przykrywą. Trzeba codziennie uzupełniać dawkę pokarmu i zwilżać zawartość wiadra, która stale powinna być wilgotna jak wyżęta szmatka. Nie należy ich trzymać w domu, najlepiej w ogrodzie, koniecznie W CIENIU (np. przy północnej ścianie).
Nie wydziela ona nieprzyjemnego zapachu, poza lekkim odorem pleśni, która jest tam nawet pożądana, bo zmiękcza pokarm.
Ten "sok dżdżownicowy" sprzedawany jest w sklepach pod nazwą "Biohumus" i kosztuje dość drogo. W ciągu jednego sezonu możemy mieć go kilka litrów, na dodatek wiaderko kompostu. Uzywamy go do podlewania, mocno rozcieńczony wodą. Mniej więcej 1:10.
Po zakończonej pracy wypuszczamy dżdżownice do kompostu, gdzie sobie przezimują zakopane w ziemi.
Bardzo dobrym nawozem jest ten, wyprodukowany przez dżdżownice kalifornijskie. Można go mieć praktycznie za darmo, wystarczy garść dżdżownic i dwa pojemniki (najlepiej plastykowe), np. dwa wiadra z odzysku.
Uwaga: dżdżownice, które ryją w ziemi, nie nadają się do tego. Natomiast te, które możemy znaleźć w kupie nawozu lub kompoście - jak najbardziej. Różnią się one od tych "ziemnych" ciemniejsza barwą (są bardziej czerwonawe) oraz na ogół wielkością (są trochę mniejsze, ale to nie jest reguła). Dżdżownice kalifornijskie podążają do góry w poszukiwaniu nowego pokarmu, zostawiając pod sobą ten już "przerobiony", natomiast ziemne wyłażą w nocy na powierzchnię, a potem zagrzebują się głęboko w ziemi.
W jednym pojemniku przebijamy w dnie sporo otworów i napełniamy go jedzonkiem dla dżdżownic, czyli drobnymi resztkami organicznymi (trawa, siano, drobno pocięte obierki, liście). Porządnie zwilżamy to wszystko. Kiedy nadmiar wody wycieknie, wpuszczamy do pojemnika dżdżownice i stawiamy go na tym drugim, całym. Pożywienie powinno być jak najbardziej rozdrobnione, bo nasze robaczki zębów nie mają i dużych kawałków nie pogryzą.
Dżdżownice z radością przystąpią do konsumowania żarełka, zmieniając je na kompost, a sok z tego kompostu będzie ściekał do pojemnika na dole. Ten sok, po rozcieńczeniu, jest doskonałym, zbilansowanym nawozem naturalnym.
Hodowla dżdżownic powinna stać w miejscu zacienionym, przykryta gęstą siatką lub luźną, przepuszczającą powietrze, przykrywą. Trzeba codziennie uzupełniać dawkę pokarmu i zwilżać zawartość wiadra, która stale powinna być wilgotna jak wyżęta szmatka. Nie należy ich trzymać w domu, najlepiej w ogrodzie, koniecznie W CIENIU (np. przy północnej ścianie).
Nie wydziela ona nieprzyjemnego zapachu, poza lekkim odorem pleśni, która jest tam nawet pożądana, bo zmiękcza pokarm.
Ten "sok dżdżownicowy" sprzedawany jest w sklepach pod nazwą "Biohumus" i kosztuje dość drogo. W ciągu jednego sezonu możemy mieć go kilka litrów, na dodatek wiaderko kompostu. Uzywamy go do podlewania, mocno rozcieńczony wodą. Mniej więcej 1:10.
Po zakończonej pracy wypuszczamy dżdżownice do kompostu, gdzie sobie przezimują zakopane w ziemi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)