sobota, 27 czerwca 2015

Bujne życie

      Nawet jeśli eksperyment ze słomianymi grządkami jest taki sobie, to są tylko dwie maleńkie grządeczki w ogólnej bujności życia ogrodowego. Na dokładkę jest nadzieja, że w przyszłym roku będą wyglądać tak, jak ich zeszłoroczna starsza siostra. Pamiętacie maleńkie, liche ziemniaczki z poprzedniego postu? W tym roku to wygląda tak:

          Pogoda jest piękna, niezbyt gorąco, ale też nie zimno. Tyle, że sucho. Podlewałam już ze 3 razy, bo rośliny nie dają rady. Poziom wody w studni i w stawie rekordowo niski. tymczasem ta grzęda słomiana przepięknie utrzymuje wilgoć.
          Najlepiej jednak spisują się klasyczne przekładańce, czyli wały. Oraz to, co nazywam wałami uproszczonymi, czyli miejsca, gdzie przez rok lub dwa składałam rozmaite roślinne resztki (siano, wyrwane chwasty, nać itp.) od czasu do czasu podrzucając trochę kurzeńca lub obornika.
       
  U góry późna kapusta, bób i ziemniaki na wale zrobionym zeszłej jesieni.
A tutaj chrzan i znowu pyry z bobem.
 Cebula, skorzonera i późna marchewka na przechowanie.
 Groszek zielony, buraki, pietruszka, kalarepka i (jakże by inaczej) - zabłąkana pyra.
 Pomidorek. Hmmm, ciekawe jakiego koloru będzie, bo wszystko mi się z nimi pomieszało. Ważne, że rosną i rozwijają się.
 O, ten już ma owocki i to ile! To jest bardzo szczególny pomidor. Mam nadzieję, że może nawet zapoczątkuje nową linię pomidorów odpornych na przymrozki. W każdym razie rośnie oddzielnie i będę z niego zbierać nasiona.
Ostróżki wyrosły na dwa metry i pysznią się kolorami nieba.
Chyba jeszcze nigdy nie było aż tyle kwiatów na nenufarach. Pamiętam taki rok, kiedy pierwsze kwiaty rozwinęły się po połowie lipca, a w tym roku jak zaczęły w maju, to szaleją.

wtorek, 23 czerwca 2015

Słomiane grządki - podsumowanie

        Po dwóch latach prób nadszedł czas, żebym zebrała i podsumowała swoje doświadczenia ze słomianymi grządkami.
        Robiłam ich dwa rodzaje: jedne z warstw luźnej słomy, przełożonych gnojem i drugie z całych kostek, przysypanych gnojem po wierzchu i podlewanych.

        To grządka z całych kostek, z posadzonymi dyniami. Rosną dość słabo, muszę je ratować posypywaniem dolomitem i podlewaniem rozcieńczoną gnojówką.  Moim zdaniem nasze, polskie baloty są zbyt luźne, przy naciśnięciu zachowują się się jak gąbka. Dość dobrze trzymają wilgoć, ale ich struktura jest zbyt luźna, żeby korzenie dobrze się czuły i rozwijały.
        We Francji udaje się to jakoś lepiej, prawdopodobnie dlatego, że ich kostki słomy są mocno zbite i twarde.

              Grządka z warstw gnoju i słomy. Mimo udeptywania pozostaje sprężysta i luźna, podobnie do tej z balotów. Ziemniaki rosnące na niej w zeszłym roku wzeszły późno i rosły powoli dość długo, dopiero w sierpniu zaczęły krzewić się poprawnie. Plon był średni.

         O, takie niewielkie krzaczuszki były w połowie czerwca. Pod spodem dla porównania ziemniaki, te same, posadzone w tym samym czasie na klasycznym wale.

     Jest jednak pewna dobra rzecz w tych wałach: otóż w drugim roku zaczynają być bardzo żyzne, zwłaszcza jeśli na zimę przysypano je ziemią lub kompostem.   Grządka, na której w zeszłym roku były te słabiutkie ziemniaki, które widzicie na zdjęciu, w tym roku aż bucha urodzajnością i kilka zapomnianych kartofelek dało olbrzymie krzaki.

       Czyli warto budować słomiane grządki, choćby dlatego, że zajmuje to mało czasu i wymaga niewiele wysiłku, natomiast błędem jest robienie ich wiosną i obsadzanie czy obsiewanie w tym samym roku.  Można zrobić je już teraz, korzystając z chwili oddechu w pracach polowych, a obsadzić w przyszłym roku wiosną.
      Aby przyspieszyć kompostowanie dobrze jest przysypać je po wierzchu cienką warstwą ziemi lub kompostu, ewentualnie zieloną, świeżo ściętą trawą ( o ile cała nie poszła na ściółkowanie). Oczywiście koniecznie należy dodawać gnój lub często i obficie zlewać gnojówką - dla zrównoważenia azotu z węglem. Słoma, podobnie jak drewno, w początkowej fazie kompostowania, pochłania azot. Dopiero potem oddaje go do gleby. Obecnie można kupić suszony obornik w sklepach ogrodniczych, jednak to już ostatnia deska ratunku. Nie wiadomo, skąd pochodzi (najczęściej z rzeźni) i czym karmione były zwierzęta. Najlepiej mieć własny, ewentualnie od kogoś, komu ufamy.

     A poza tym w końcu u nas pada! cieszę się, bo susza robiła się już katastrofalna. W minionych dniach kilka razy pokropiło symbolicznie, ale słabiutko, tylko po liściach. A ziemia dalej była sucha. Teraz mam nadzieję, że choć trochę zamoczy korzenie.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Sprawozdanie

    Czuję się dżunglasto! Co roku o tej porze wręcz poraża mnie zielona, rozbuchana bujność, która bierze we władanie nasz ogród. Czuję się w nim jak krasnoludek, wśród ostróżek wyższych ode mnie i krzewów i pnączy. Wysiłki, żeby okiełzać trochę to wszystko wydają się też krasnoludzkie..

       W warzywniku też już pełno nowości. Ze wszystkich rodzajów grządek najlepiej spisują się klasyczne wały. Dwa zrobione w zeszłym roku latem, przy miłej pomocy Kuro Neko i jej chłopaka, a jeden przeze mnie wczesną jesienią.
Wały zrobione zgodnie z zasadą: wykopany rowek zapełniony butwiejącym drewnem, na to warstwami gnój, słoma, liście i inne takie. Następnie przykryte wykopaną ziemią i obsiane zielonym nawozem. Zimę przetrwały pod grubą kołderką z liści i słomy, a wczesną wiosną zostały odkryte. Ziemia nagrzała się na nich szybciutko i można było sadzić. Teraz znowu je ściółkuję, zwłaszcza pod ziemniakami, które wybujały bajecznie i zaczynają już kwitnąć. Także ścieżki są zaściółkowane słomą.



Grządki z kostek słomy spisują się tak sobie, poprawnie, tak na 3+, ale nic więcej. Zrobiłam dwie i posadziłam na nich dynie. Możliwe, że to dlatego, że kostki są bardzo luźne. Albo za mało azotu? Rozrobiłam więc w wodzie trochę owczego nawozu i podlewam dynie taką rozcieńczoną gnojówką. Grządka na zdjęciu jest przytulona do południowo-wschodniej ściany tunelu.
      W tle przepiękny krzew bzu czarnego. wiecie, że te krzewy, przywiezione od mojej Babci nie chciały u nas rosnąć? Za słaba ziemia (była). Ale na to znalazł się sposób - posadziłam go na końcu warzywnika i zaczęłam pod nim składać kompost, czyli głównie wyrwane chwasty. Teraz jest piękny, bujny i cieszy oczy. A ja mam źródło liści na ściółkę, kwiatu i owoców. W tej chwili jego zapach rozchodzi się po całym Nowym Warzywniku (nazwanym tak w przeciwieństwie do Starego Warzywnika, który powstał parę lat wcześniej). Warto posadzić taki krzew w warzywniku, gdzieś, gdzie nie będzie przeszkadzał. Nie tylko kompost w jego cieniu rozkłada się lepiej, niż gdzie indziej, to jeszcze zapach odstrasza ślimaki, podobnie jak liście rozłożone jako ściółka. Poza tym jest rośliną pułapkową dla mszyc, które często na nim widać, ale które mu nie szkodzą.

Na złomowisku znalazłam stare koło od roweru i tak powstało ustrojstwo dla fasoli, która pnie się po nim bardzo zadowolona. Jest praktyczniejsze od tyczek, mniej z nim roboty i nie przewróci się, w przeciwieństwie do tyczkowych wigwamów. Każdy sznurek jest przytwierdzony do ziemi kołeczkiem.
  












   A po prawej groszek na siatce. Na wale pięcioletnim, w towarzystwie buraczków, pietruszki i zjedzonej już rzodkiewki z sałatą. Już ma całkiem duże strąki, za kilka dni zaczną się uczty groszkowe. Będzie zupa-krem z groszku, ulubiona przez wielu moich krewnych i znajomych. Te wielkie liście na pierwszym planie to nie pory, tylko czosnek. Jakaś tradycyjna odmiana, bardzo bujna, którą dostałam od pewnej młodej kuzyneczki. Dzięki!



A to wieczornik damski, mój ulubiony, na brzegu Starego Warzywnika. Jest większy ode mnie, uwierzycie? Taka gigantyczna maciejka, chociaż pachnie nieco inaczej.I o zmroku pachnie przepięknie, słodko i nostalgicznie. Na zdjęciu tego nie widać, ale kwiaty są w różnych odcieniach fioletu i białe. Postaram się zebrać nasiona, będą do rozdania. Za nim szparagi rozwijają swoje pióropusze.



Słońce już zachodzi, a nad ogrodem czuwa aniołek w gęstwinie szałwi, lawendy, róż i hortensji.



środa, 3 czerwca 2015

Jak wykurzyć ślimaki?

        Truskawkowa pełnia na dworze, upał zupełnie już letni. Ogród ruszył z kopyta i jest tak piękny w swojej bujnej zieleni i zapachach kwiatów, że nic, tylko kosztować szczęścia.

        Tymczasem u niektórych słychać płacz i zgrzytanie zębami, bo oto nocą wypełzają ONE - podstępne, nagie i ociekające śluzem i  robią armagedon wśród młodych, obiecujących roślinek. ONE, czyli ślimory.

         U nas na szczęście jest ich niewiele, ale dostaję różne sygnały od zdesperowanych ogrodników.

         Co w tym przypadku robić, jeśli nie chcemy używać chemii? Ano trzeba zakasać rękawy i zadziałać kompleksowo. Ślimaki, jako istoty nagie i śluzowate uwielbiają wilgoć i cień, nie lubią natomiast światła i powietrza. Oraz wszystkiego, co suche i ostre i może je ranić. Mają też naturalnych wrogów. Najwięksi z nich to ropuchy, ale także jeże, kaczki, inne ptaki oraz ślimaki drapieżne (bywają takie, ale w Polsce jest ich niewiele).

       Jeśli mamy więc ogród opanowany przez wrogów z krainy śluzowców, to trzeba przystąpić do zdecydowanych działań krótko- i długodystansowych.

DZIAŁANIA NATYCHMIASTOWE:

1. Usunąć ściółkę. Tak, ta święta ściółka permakulturowców, zwłaszcza słomiana, jest ostoją ślimaków. Świetnie sprawdza się i jest potrzebna w przypadku suszy, ale może też spowodować plagę ślimaków. ściółkę dajemy na kompost, natomiast na grządkach zostawiamy nagą ziemię, żeby Słońce wypaliło jaja gasteropodów. Ewentualnie możemy potem lekko zaściółkować materiałami, których one nie lubią: liśćmi czarnego bzu, paprociami i wrotyczem.
2.  Wykosić wszystkie wysokie zarośla wokół i w warzywniku, usunąć rozmaite graty i cegły, które mogą być dla nich schronieniem.
3. Zainstalować pułapki piwne oraz rozłożyć w cieniu kilka kawałków zmurszałych desek, pod którymi w ciągu dnia będą się chronić. A my je regularnie będziemy stamtąd zbierać i... najlepiej dawać kaczkom lub kurom. Z dala od warzywnika.
4. Można wokół wrażliwych roślin rozsypywać warstwę popiołu, trocin lub układać kołnierzyki z czegoś suchego i drapiącego, ale te odstraszacze działają tylko wtedy, kiedy są suche. Czyli do pierwszego deszczu.
5. Nie podlewamy wieczorem, nie moczymy gleby. Podlewamy rzadko, ale obficie wczesnym rankiem. Trudno, trzeba od czasu do czasu wstać ze słońcem.
6. Czasem nocą można udać się z latarką na łowy i przyłapać naszych wrogów na gorącym uczynku. Złapać i wynieść dalekoo....

Uwaga: przy spulchnianiu ziemi uważać, żeby nie zranić ukrywających się w niej ropuch - one są naszymi najlepszymi sprzymierzeńcami w walce ze ślimakami.

DZIAŁANIA DŁUGOFALOWE

1. Zaprosić ropuchy do naszego ogrodu - czyli zbudować im oczko wodne, w którym mogą się rozmnażać, i to bliziutko warzywnika. Oraz jakąś stertę kamieni na schronienie.
Ewa Szelburg-Zarembina pisała w swoich wspomnieniach z dzieciństwa, że jej ojciec spacerował zawsze z papierowymi torebkami i jeśli spotkał ropuchę, to przynosił ją do ogrodu.
2. Zrobić schronienie dla jeży w zacisznym kącie ogrodu.
3. Wokół warzywnika utrzymywać pas ochronny wykoszonej krótko trawy,a najlepiej, jeśli to możliwe, otoczyć warzywnik alejką wysypaną żwirem lub wyłożoną betonowymi płytkami. Niezbyt to ekologiczne, ale skuteczne przeciw ślimakom.
4. W okolicy narażonej na ślimaki ściółkować jedynie po zbiorach, natomiast w czasie wegetacji roślin rozkładać najwyżej rośliny, o których pisałam wyżej. Można też ściółkować rozłożonym kompostem.
5. Regularnie wyrywać chwasty.

Wracamy tu do tradycyjnego ogrodnictwa naszych dziadków i pradziadków. Ono najbardziej było dostosowane do warunków, jakie panują w naszych ogrodach.

      W ogrodzie wszystkie żywioły powinny być w równowadze: ziemia, światło, powietrze, wilgoć... Jeśli któryś z nich dominuje, to zwykle oznacza to kłopoty: albo suszę, albo plagę ślimaków, albo jeszcze coś innego. Ogród jest miejscem, które trwa w stanie dynamicznej równowagi. Jeśli zmieniają się warunki, powinien też zmieniać się nasz sposób działania. Jeśli jest sucho - ściółkujemy, jeśli wilgotno - usuwamy ściółkę. Nie ma metod, które działają zawsze i wszędzie jednakowo, niezależnie od gleby, klimatu, pogody... Dlatego ogrodnik powinien "czuć" swoją ziemię i dostosowywać się. Oraz używać często i mocno swojej inteligencji, żeby zaradzić różnym niedoborom, a nie powielać schematy. To wielka sztuka, ale też wspaniałe narzędzie rozwoju.