Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naturalne środki myjące. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naturalne środki myjące. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 grudnia 2013

Naturalne i tanie mycie i sprzątanie

      Miałam dać taki mądry, refleksyjny wpis, ale atmosfera ogólnego sprzątania i szorowania na Święta jakoś temu nie sprzyja. Dlatego coś stosownego do okoliczności próbuję wysmażyć. Przyznam się, że Utygan mnie zainspirowała, pisząc o myciu włosów sodą.
   
           Ja dość często myję nie tylko włosy, ale całe ciało "błotkiem" czyli sproszkowanymi orzechami piorącymi. Można je kupić pod nazwą "Aritha" w necie. Biorę łyżkę tego proszku, dodaję łyżkę sproszkowanej skórki z cytrusów, zalewam letnią wodą, dodaję trochę octu jabłkowego własnej produkcji i kilka kropel olejku zapachowego. Tak powstaje błotko. Można je używać od razu, ale lepiej, jeśli trochę postoi, np. kiedy mam zamiar umyć się wieczorem, robię je rano. Potem wcieram to we włosy i zostawiam na trochę, w tym czasie dokładnie polerując błotkiem całe ciało. Na koniec wracam do włosów, masując je. Wtedy często pasta zaczyna się delikatnie pienić. Po spłukaniu całe ciało jest cudownie gładkie, oddychające, a włosy piękne i ożywione.
 
        Piorę też często w orzechach, tym razem połamanych na kawałki i zamkniętych w woreczku. Ludzie różnie o nich mówią, ale ja nie widzę różnicy między orzechami, a proszkiem - ubrania są tak samo czyste, a bardziej miękkie, bez chemicznego smrodku. Do pojemnika na płukanie daję też kilka kropel olejku, więc uprane rzeczy pachną przyjemnie. Trzeba tylko pamiętać, że nie można prać nimi w temperaturze wyższej, niż 50 stopni. Inaczej robi się z nich brązowawy wywar, który może zabarwić jasne tkaniny.

       Orzechy, towar bądź co bądź z importu, z powodzeniem można zastąpić ususzonym korzeniem mydlnicy. W wielu wiejskich ogrodach rośnie ona sobie zapomniana i zwalczana - pamiątka z czasów, kiedy wszyscy używali jej powszechnie. A przecież jest tak piękna, kiedy kwitnie! A jak pachnie! Mocno rozrasta się i trudno ją utrzymać w ryzach, dlatego nadaje się najlepiej do "dzikich kątów". Lubi glebę wilgotną, niechętnie rośnie w miejscach suchych. Cała roślina, także kwiaty i łodygi, nie tylko korzenie, zawiera saponiny. Można z niej zrobić wywar czy wyciąg, który z powodzeniem zastępuje płyny do kąpieli, a suszony korzeń używać tak, jak orzechy piorące.

     Następnym produktem samodzielnie otrzymanym jest ocet jabłkowy. Nie będę podawać przepisu, bo jest ich w necie pełno. Można go otrzymać z odpadków - skórek, ogryzków itp, zalewając wodą z odrobiną cukru i drożdży i zostawiając w otwartym naczyniu, przykrytym gazą, do fermentacji. Ja mam ocet w wersji "de luxe" z czystego soku jabłkowego, bo kiedy robię cydr, to zwykle któryś nastaw się nie uda. Dodaję go do wody do sprzątania, używam do mycia okien i kafelków, do prania i płukania, jako dezodorant do psich posłań i kocich kuwet, do płukania włosów. Myje i czyści rewelacyjnie, a przy tym świetnie pachnie.

       Następnym cennym dla mnie środkiem czyszczącym jest popiół drzewny. Moja Babcia mówiła, że najlepszy do otrzymywania ługu jest popiół z olchy. Ja ługu jeszcze nie robiłam, ale z popiołu zmieszanego z octem jabłkowym robię pastę czyszczącą. Właśnie wyszorowałam nią kilka garnków, strasznie "uświnionych" odpryskami tłuszczu, oraz zlew w kuchni. Odkąd kilka lat temu zaczęłam ją stosować, jestem zachwycona jej skutecznością. Nikt mnie już nie namówi na chemiczne mleczka i pasty czyszczące! U mnie wszystko idzie do szamba z rozprowadzaniem, nie mam zamiaru wprowadzać trucizn do mojej ziemi. Bo i po co? Kiedy za darmo mam produkt lepszej jakości, przyjazny dla mojej skóry i dla ogrodu. Usuwa też mydło z kafelków pod prysznicem, dezynfekuje, usuwa nawet ślady pleśni.

          Oprócz orzechów mam wszystko, co potrzeba, u siebie: jabłka na ocet, popiół z drewna, mydlnicę w ogrodzie. Fajnie się z tym czuję, bo wiem, że i my i dom zawsze będziemy czyści i wyszorowani, nawet jakby w sklepach znów mydła zabrakło, hi hi hi!