niedziela, 13 października 2013

Grzyby, kompost i szparagi

     Wczoraj ścinałam zeschnięte łodygi szparagów, cięłam je na kawałki i wywiozłam na kompost. Szparagi to cudowne warzywo, które rośnie przez kilkanaście lat, daje plony na początku wiosny, kiedy nawet rzodkiewki inspektowe dopiero pokazują pierwsze liście. A wtedy tak bardzo chce się nowalijek... Wiele osób, które twierdziły, że nie lubią szparagów, po spróbowaniu naszych stało się ich fanami. Sekret? Bardzo prosty - szparagi smaczne są tylko świeżo zebrane. Można je przechowywać 1 dzień (dosłownie: JEDEN) w lodówce, zawinięte w wilgotną ściereczkę. A ile dni mają szparagi w sklepie? W każdym razie takie świeżutkie, prosto z grządki są doskonałe, nawet na surowo.
     Szparagi lubią piaszczystą, lekką ziemię, ale też są dość łakome. Z tym, że zweryfikowałam trochę to stwierdzenie. Fakt, że piaszczysta ziemia przydaje się, kiedy chcemy usypywać kopce do bielenia. Ja swoich szparagów nie bielę, po prostu w sezonie (od kwietnia do czerwca) ścinam nowe pędy, takie trochę "pomalowane" słońcem i zasobniejsze w witaminy, niż bielone. Co drugi dzień, czasem codziennie.
     Hoduje się je bardzo prosto - wystarczy wykopać rów, który wypełniamy kompostem (można też po prostu zrobić "wgłębioną grządkę", na której w pierwszym roku uprawiamy dynie czy ogórki, potem ziemniaki, a w końcu jest gotowa na przyjęcie szparagów). W ten sposób można uprawiać szparagi nawet w ciężkiej, gliniastej czy lessowej ziemi.
     Młode szparagi (ja część wyhodowałam z nasion, ale można dziś znaleźć w necie, albo skontaktować się ze mną)  sadzi się w tej bogatej ziemi w rozstawie co najmniej 1 metra od siebie. Podobną odległość trzeba zachować od innych grządek, bo rozrastają się, zarówno wszerz, jak wzwyż, niemożliwie. Dopóki są młode, można siać czy sadzić między nimi inne warzywa, np. sałatę czy pietruszkę (dobre sąsiedztwo). O sąsiedztwie warzyw porozmawiamy kiedy indziej.
    Na jedną osobę wystarczą w zupełności 2-3 rośliny.. Potem wystarczy je ściółkować czym się da (siano, słoma, wyrwane chwasty, trawa z kosiarki), a będą rosły i rozkrzewiały się w tym samym miejscu przez wiele lat. Czasem można (a nawet trzeba) podrzucić trochę gnoju. I znowu - nie kopać, tylko rozścielić po powierzchni i przykryć innymi resztkami roślin.
      Po zbiorach szparagi dają wysokie do 2 metrów, "pierzaste" łodygi (asparagus znany z bukietów). Ponieważ u nich jest rozdzielność płci, niektóre potem dają czerwone owocki, a inne nie. Kwiaty - maleńkie i zielonkawe - przywabiają pszczoły. W okresie kwitnienia staram omijać je dużym łukiem. Niech się pszczółki pożywią.
     To wszystko, jeśli chodzi o uprawę - łatwa, a korzyść duża.
      Teraz o kompoście. Nawet jeśli mamy wzniesione grządki, to kompost zawsze się przydaje. Jednak mnie odrzucała cała ta robota - sprawdzanie temperatury, przerzucanie itp. Poszłam więc na łatwiznę i zrobiłam kompost dżdżownicowy. Posłużyły mi do tego fundamenty po suszarni tytoniu, taki prostokąt 4 na 2 metry, ocienione drzewami. To ważne, żeby kompost był w cieniu. Najlepsze są do tego leszczyna i dziki bez, ale inne drzewa i krzewy liściaste też są dobre.
      Fundamenty te okalają dość głęboką dziurę, którą wykorzystujemy w następujący sposób: przy jednym z krótszych boków wysypujemy wszelkie odpadki organiczne (zawartość wiadra na kompost z domu, skoszona trawa, wyrwane chwasty (nawet perz), trochę gnoju, nawet trochę papieru czy kartonu). W sumie wszystko, co organiczne, dbając tylko, żeby odpady bogate w węgiel (C), jak słoma, suche siano itp. były zrównoważone odpadami bogatymi w azot, jak gnój, zielona trawa, zielone resztki roślin. Pomału jedna strona dołu zapełnia się, a kiedy jest pełna po brzegi, zaczynamy składać po drugiej stronie.
     Kilkanaście lat temu wpuściłam tam garść dżdżownic kalifornijskich, które się zadomowiły, rozmnożyły i teraz odwalają za nas całą robotę. A na dokładkę nie domagają się ani podwyżek, ani urlopów, o ubezpieczeniu nie mówiąc, hi hi hi.
     Kiedy potrzebujemy kompostu (na ogół wiosną), to zdejmujemy "skórę" czyli wierzchnią warstwę ze starego stosu i przekładamy ją na nowy, zaszczepiając w ten sposób bakterie, grzyby i inne mikroorganizmy. Dżdżownice przechodzą same, jak tylko zwęszą nowe żarło. A pod spodem znajdujemy świetną ziemię kompostową.
      Po ułożeniu sporej warstwy łodyg szparagowych i po przykryciu ich kilkoma taczkami gnoju, w oczekiwaniu na następną warstwę łodyg i resztek, nagle wzięła mnie ochota na skok do lasu.
      Dla mnie las jest jak świątynie, miejsce medytacji i ładowania energii. Wzięłam więc koszyk, wsiadłam do Groszka (dawniej używałam roweru, ale z wiekiem coraz bardziej cenię czas i własne siły oraz mam respekt przed pogodą - wczoraj wyglądało na to, że może padać, a pedałowanie w deszczu brrrr).
     Spędziłam tam niewiele czasu, ot tak z godzinkę, żeby naładować baterie, ale mały koszyk był pełny. Dziś na obiad mieliśmy wytrawne naleśniki z sosem grzybowym z warzywami oraz sałatkę z białej kapusty, pora, marchewki i jabłek. Pycha.
   A teraz obrazek jesiennego lasu, nie mojego autorstwa, ale dobrze oddaje klimat. Rozumiecie, czemu jesienią mam ochotę tam zamieszkać?



      

20 komentarzy:

  1. Szparagi są świetne, pamiętam je z dzieciństwa, hodowalismy na działce. A kompostowanie przy pomocy dżdżownic wchodzi juz w prawdziwą modę, przynajmniej na zachodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, mają nawet takie fikuśne kompostowniczki z kilku pojemników do małych ogródków. A szparagi, jeśli zechcesz, bedziesz mogła u siebie posadzić. znoszą tutejszy klimat znakomicie.

      Usuń
    2. Szparagi jak najbardziej zechcę!
      Kompostowniczki rozmaite są w sprzedaży, w różnych kształtach i kolorach, i wielkościach, tylko niestety głównie plastikowe. Plastików staram się unikać, z wiadomych powodów! A na zrobienie własnego pojemniczka mam przepis z książki na temat kompostowania z dżdżownicami. Na coś się ta Anglia mi przydała, w Polsce bym tylu świetnych książek nie znalazła jednak. Ostatnio zawiozłam do Polski jakieś 300 kilo...

      Usuń
    3. Suche łodygi szparag zwijam w pęczki i mam wspaniałą rozpałkę do kominka

      Usuń
  2. U nas na wsi też guru ogródkowa wpuszcza dżdżownice;)
    Słuchajcie, ale ja oglądałam dzisiaj te filmiki - cały dzień prawie, bo mi się net wieszał co i rusz, ale jedno teraz wiem:o cholera jasna!!! - te filmiki mnie powaliły, rozwałkowały i teraz już wiem - nigdy ale to nigdy nie będę miała takiego ogródka;)))) Ale co tam - przeżyję;)) Ważne, że mam TAKICH znajomych - OGROMNY SZACUNEK!!! Niskie ukłony, Wasz dom i ogród jest wspaniały;) A Twój mąż jest temperamentny;))) Pozdrów go ode mnie - Salut;)
    No i Luna - brak słów;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie mów nigdy... Za wyrazy uznania dziękuję w każdym razie. A mąż to skrzyżowanie DeFunesa z Colombo, czyli Bombowy Facet, bo łatwo wybucha.

      Usuń
    2. :) Doprawdy ? Maz wyglada na spokojnego niewybuchowego czlowieczka :)

      Usuń
    3. Oooo, wreszcie załadowało mi się kompletne okienko odpowiedzi i mogę zameldować się u Ciebie :)
      Szkoda że z powodu kalekiego neta nie moge obejrzeć Twoich ogrodów. No ale pewnie popadła bym wtedy w kompleksy jak Kretowata. W każdym razie korzystając z możliwości wpisania u Ciebie komentarza, mam pytanie. Wprawdzie nie na temat, bo dotyczace poprzedniego postu o kanapkach i ziemniakach. Podpatrzyłam u Ciebie kanapki, robię je po raz pierwszy w zyciu tej jesieni. Będę sadzić w nich ziemniaki i pomidory. A nawiązując do ziemniaków jestem ciekawa jak radzisz sobie ze stonką.
      U mnie w tym roku było jej tyle, ze znajdowałam ją nawet na chwastach.
      Była zbierana ręcznie, a opryskanie mydłem potasowym dawało jakieś średnie rezultaty, chociaż zdziwiłam się, że wogóle jakieś efekty dawało, bo stonka jest odporna na niemal wszystkie roślinne i ekologiczne środki ochrony.

      Usuń
    4. Zbieram ręcznie i palę... Jedynym skutecznym wyjadaczem stonki są bażanty, a tych u nas nie ma. Zauważyłam, że krzaczki ziemniaków, które wyrosły "na dziko" między innymi warzywami, były o wiele mniej atakowane. Zarówno przez stonkę, jak i przez zarazę. Mam ochotę zrobić w kilku miejscach taki malowniczy bałaganik z różnych roślin wymieszanych. A ziemniaków nie sadź blisko pomidorów, one się nie lubią.

      Usuń
    5. Lubię Bombowych Facetów bardziej niż takich Cicha Woda;))) Bo lubię szczere i wprost a nie takie, co nie wiadomo, co sobie myśli;) a po polsku on sprecha, czy tylko parlefranse?
      Załadujcie te filmiki za każdą cenę - ja ładowałam cały dzień, bo mi net się biesił co chwila, ale warto... I ta prasa do jabłek - no tym mnie rozwaliłaś po prostu, tłoczenie na zimno to jest to!

      Usuń
    6. Nie jest moją intencją rozwalanie czegokolwiek czy kogokolwiek :) Piotruś niestety, troszeczkę tylko po polsku mówi, jakoś nie może się nauczyć. Wiek już nie ten chyba. Z tym, że on "niczego nie kumaty", kiedy trzeba coś załatwić, natomiast ze znajomymi facetami ze wsi potrafi przez godzinę świńskie kawały opowiadać i jakoś się rozumieją. :) Prasa nie jest idealna, ta śruba pośrodku przeszkadza. Lepsze (ale i dużo droższe) są takie z dwiema śrubami po obu bokach pojemnika.

      Usuń
  3. Dobre sąsiedztwo dla ziemniaków to: kapusta, fasola, bób, kukurydza, nasturcja, esparceta, chrzan, czosnek, len, konopie, pokrzywa.
    Złe sąsiedztwo to: marchew, słonecznik, ogórki, dynia, mak, wiśnie, maliny, pomidory, morele, jabłoń.
    Inne zestawienia są neutralne.

    OdpowiedzUsuń
  4. To dżownice kalifornijskie nie przemarzaja u nas? kiedyś chciałam je wpuścić, bo kompostownik mam od zawsze tylko za wolno ten proces przebiega i mówiono mi ,że to na jeden sezon, a kosztowały niemało.
    Czy naprawdę oferujesz karpy szparagów? uwielbiam, ale nawet w necie nie mogłam znaleźć. A chetnie bym sobie grządkę założyła, jak u Kossaków. W Mari i Magdalenie jest taka scenka jak dziewczynki co rano idą do szparagarni ściąć szparagów na kolację. A Samozwańcowa pisze, że'szparagarnia była wtedy w każdym porządnym domu":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak, żebym miała większe ilości na sprzedaż, ale ponieważ rozsiewają się same, to czasem można kilka takich samosiejek znaleźć i wyprawić do kogoś.
      Dżdżownice kalifornijskie nie przemarzają, o ile mają dostęp do ziemi, kiedy są po prostu w kupie kompostu, a nie w naczyniu. Wtedy zagrzebują się na zimę głęboko pod ziemią, gdzie mróz nie dochodzi i wiosną wypełzają w szyku, gotowe do roboty. Trzeba jednak trochę z nimi uważać, wybierać tylko dojrzały kompost, z którego już sobie poszły na nowe "pastwiska". Ja nieopatrznie wprowadziłam je na grządki, więc teraz wchodzą mi do wnętrza kapusty, czego nasze dżdżownice nie robią. Nic groźnego, ale trzeba zawsze główki porządnie przepatrzeć, zwłaszcza u nasady.

      Usuń
    2. Kupiłam garstkę dżdżownic 12 lat temu, a teraz mam ich miliony!

      Usuń
    3. dzięki za inspirację - karpy można kupić na aledrogo, a kiedyś nie było. Lubią bardziej słoneczną grządkę?
      o dżownicach pomyślę na wiosnę.

      Usuń
    4. To teraz kumam, skąd u mnie dżdżownice w kapuście! Z Kalifornii. Bo też kiedyś nabyliśmy, żeby koński obornik przerabiały na dźdźowniczy. A koni u nas sporo, więc kiedy uszczęśliwiłam Nikolasa pudełkiem z 500 sztukami dżdżownic, to zawył ze złości i obliczył mi, że musimy mieć sztuk milion, bo inaczej nie ma sensu. Na szczęście dżdżownice w tyłku mają jego złości, mnożą się jak wściekłe ( obornik koński dosmaczamy im trawą koszoną z trawnika) i przerabiają. A sąsiedzi tylko od czasu do czasu przychodzą i pytają, czy mogą se robaki na ryby wziąć.

      Usuń
  5. akcja szparagarnia rozpoczęta, szparagi nabyte, grządki po ziemniakach są, obornika mówisz podłożyć. no to sprawdzimy -końskim przerobionympotraktujemy . trzymaj kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Powodzenia! I cierpliwości, bo tak ze 2 lata trzeba poczekać na porządne zbiory.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też słyszałam o tych dżdżownicach- że nie zawsze dają radę przezimować i że nie lubią w kompoścue cytrusów. Zdziwiłem się wtedy, że w ogóle ktoś kompostuje cytrusy. Jak dotąd znałam tylko kompost z " rodzimej" zieleniny

    OdpowiedzUsuń