Pierwsze siewy (z wyjątkiem selera, który lubi dać na siebie czekać, więc można go ewentualnie wysiać teraz) dopiero pod koniec lutego, potem w marcu i ewentualnie jeszcze w kwietniu dla podkiełkowania tylko. Co więc można robić w tej chwili?
Na pewno można już instalować budki dla ptaków. Wiele ptaków, w tym sikorki, miejsce do gniazdowania często wybierają już w lutym. Jeśli więc będzie na nie czekał gotowy, zapraszający domek, to większe szanse, że potem, wiosną, w nim się osiedlą. A jedna sikorka zjada dziennie więcej owadów (w tym mszyc), niż sama waży. To policzcie - rodzice + dwa lęgi do 7 piskląt - ile one zjedzą "robaków"!
Oczywiście trzeba zadbać o bezpieczeństwo domków. Odkąd mamy koty, nie instaluję domków na drzewach. Marszałek P. to akrobata, do każdego się dostanie. Zaczepiam je na ścianach domu, na żelaznych tyczkach, ewentualnie podwieszone pod konarem.
O tym, jaki ptak zagnieździ się w budce decyduje trochę rozmiar otworu - dla szpaków jest największy, mniejszy dla wróbli i malutki dla sikorek. A sikory, zwłaszcza modre, przekorne są. Mając piękne, obszerne budki, gnieżdżą się u mnie uparcie i od lat wewnątrz metalowego słupa odrodzeniowego, który podtrzymuje bramkę. Wlatują otworem na zamek, takim 3 cm na 1,5. Skoro im tak się podoba :))))
Wszystkie ptaki karmią młode owadami, nawet te, które jako dorosłe jedzą coś innego. Wszystkie więc są miłymi gośćmi. Zostawmy więc również sterty gałęzi w zacisznych kątach, niektóre ptaki wiją gniazda nisko przy ziemi.
Pod koniec lutego w niektórych regionach można już przycinać gałęzie jabłoni, grusz i porzeczek. U nas raczej trzeba poczekać do marca.Tu nie ma konkretnej daty, chodzi o ten moment, kiedy duże mrozy już nie grożą, a soki jeszcze nie ruszyły.
Nie jesteśmy zwolennikami dużego cięcia, ale zabiegi kosmetyczne są bardzo potrzebne - wystarczy spojrzeć na jabłonie w opuszczonych sadach. Żądamy od nich owoców, więc dajmy im od czasu do czasu pobyt u kosmetyczki i fryzjera.
Od czego zacząć? Od oczywistości: najpierw usuwamy gałęzie martwe i połamane oraz opanowane przez choroby (zgrubienia raka bakteryjnego). Następnie te, które z konarów bocznych wyrastają pionowo do góry. Pionowo powinien rosnąć tylko pień główny. A potem to już oko artysty musi samo zobaczyć, gdzie są gałązki skrzyżowane, grożące załamaniem lub dziki gąszcz. Lepiej mieć lekką rękę i nie ciąć "na grubym", ale czasem się musi. Zbyt ciężkie konary łatwo się łamią, kalecząc pień. Po zabiegu drzewa mają wyglądać tak, jakby cięcia nie było, naturalnie, a jednocześnie być lżejsze, zrównoważone.
Miejsca ran należy zasmarować maścią ogrodniczą, a w przypadku dużych cięć można po prostu zamalować emulsją.
Teraz kolej na maseczkę piękności. Kupujemy wapno do malowania drzew, mieszamy je z taką samą ilością gliny, czystymi krowimi odchodami i wodą. Zostawiamy na co najmniej 24 godziny. Uzupełniamy wodę i malujemy pnie drzew oraz niskie konary. Wapno chroni je trochę przed larwami owadów, które chcą wspiąć się wyżej, jak też przed promieniami słońca, które na przedwiośniu mogą w ciągu dnia zbytnio rozgrzać pień, który nocą, na mrozie, może pękać. Potem wapno pomalutku wymywane jest do ziemi, gdzie regularnie, powoli ją odkwasza - jabłonie i grusze nie lubią kwasnej gleby. Glina to krzemionka czyli krzem, również potrzebny, a krowie gówienka również mają działanie odkażające i żywią glebę, spływając z deszczem.
Pewien znajomy udowadniał mi, że przez korę nie przedostają się żadne minerały ani witaminy, "naukowo" to on ma rację, ale ja swoje wiem - drzewka lubią tę maseczkę piękności, podobnie jak nasze twarze. Czują się wtedy piękne i zadbane, a jak się czują, to są.
Porzeczki - wycinamy stare pędy tak, żeby krzewy trochę rozluźnić. Zostawiamy te 2 letnie, bo one najlepiej owocują. Wycinamy też karłowate i cherlawe. Znowu - trzeba tu wyczucia i oka artysty.
Trzeba tylko dobrze wyczaić odpowiedni moment, w każdym regionie to będzie trochę inaczej. W sumie można to określić tak: kiedy już są roztopy, ale ziemia jest jeszcze zamarznięta. Wtedy można ciąć. Nocą może ( a nawet powinno) wtedy jeszcze trochę mrozić, w dzień być na małym plusie.
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Tak fajnie piszesz o tym cięciu i malowaniu wapnem, że aż zachciało się mi to robić. Tylko, ze za bardzo nie mam gdzie :(
OdpowiedzUsuńOdkąd w moim domu rodzinnym są koty, to ptaszki się niestety wyniosły dalej. Budka lęgowa stoi niestety pusta, bo umiejscowiona jest wysoko na orzechu, ale dla tych paskudow nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby tam wspiąć się. Ale odkąd są koty, to nie ma w ogóle myszy, a zdarzały się od czasu do czasu.
U nas sprawdziło się wieszanie na szczytach domu, wysoko po gładkiej ścianie żaden kot nie wejdzie, jak też na wysokich na 3 metry tyczkach żelaznych. A między tyczkami mam rozciągnięte sznury do suszenia bielizny :)))
UsuńLidka, do mnie wpadnij, wymborek z gówinkim czeko na ryczce!
UsuńU mnie za budkę lęgową robi obora. Już nie mogę się doczekać jaskółek i kopciuszków, gniazd w oborze dosłownie dziesiątki. Potem siedzę i obserwuję młode, jak uczą się latać. Zwłaszcza jaskółki, bo one specjalnie się nie boją i robią to pod nosem, prawie siadając mi na głowie. Nie mówiąc o wróbelkach w rynnach i pod rynnami. To są dopiero gaduły!
Czy żywopłot wiązowy tnie się też pod koniec lutego? Nigdy nie wiem, bo różne są szkoły. Ale postanowiłam trzymać się Twojej.
Wiesz, mam kilka wiązów, ale ich nie tnę. Mąż mówi, że można w marcu (czyli u Was podobnie, jak jabłonie) albo w sierpniu. Duże cięcie teraz, a formujące latem. Ten sam schemat - nie ciąć, jeśli może być jeszcze duży mróz, nie ciąć, jeśli już ruszyły soki, bo drzewo się wykrwawi. Potem, latem, te soki jakoś wolniej krążą.
UsuńTo jest wiąz turkiestański, na żywopłot. Rośnie jak opętany. Jest przepiękny, bardzo gęsty, bardzo zielony, nie imają go się ani robale, ani choroby. W sierpniu nie ścięliśmy porządnie przez zaniedbanie. Ma coś ze 3 metry wysokości i muszę go przyciąć dość radykalnie, niechby poszedł w szerokość, a nie w wysokość. To mogę w marcu? Czy teraz?
OdpowiedzUsuńPoczekaj jeszcze troszkę, tak w drugiej połowie lutego najprędzej, a jeszcze lepiej pod koniec lutego - na początku marca.
UsuńDzięki!
OdpowiedzUsuńZ cięciem to ja poczekam jeszcze tak do połowy lutego. Potem sekator w dłoń i "ruszam do boju" ( ślubny się śmieje że gdyby się dało to i las bym poprzycinała ). Na razie doszła paczuszka z nasionkami więc planuję co i gdzie wysiać, ale wcześniej trzeba zakupić znaczną ilość siatki leśnej bo sarenki bardzo lubią kwiaty fasoli, dziki ogólnie poprawiaja orkę wykonaną przez ślubnego. Tak więc zapowiada się pracowicie, ale ja lubię to grzebanie w ziemi.
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta Twoje porady. Pozdrawiam Ula
Podoba mi sie podejście: jak się czują, tak są. Co tam logika, u mnie tez to działa! Będziemy malować drzewka :)
OdpowiedzUsuńMy też czujemy się komfortowo, jak sobie zrobimy maseczkę na twarz :) Ta paćka do malowania na mokro ma nieciekawy, bury kolor, ale po wyschnięciu jest rozbielona brzoskwinia. Robimy ją w ogromnym pojemniku, potem czerpię wiadrem i maluję. Nieraz mam ochotę farbek podorzucać - do każdego wiadra innej. Są takie spożywcze barwniki nieszkodliwe. Wyobrażasz sobie taki sadek: jedna jabłonka seledynowa, druga błękitna, trzecia brzoskwiniowa, czwarta różowa... Pastelowy sad.
UsuńW tamtym roku przycięliśmy jedno drzewo. Myślę, że trochę za mocno. Prawie wszystkie gałęzie odrosły pionowo i nie wiem co z nimi teraz zrobić... Przycięliśmy tylko jedno, bo była taka dziwna i długa zima i martwiliśmy się, że przemarznie. Zostało nam jeszcze dużo starych drzew do przycięcia i będziemy robić to w tym roku. Dwa lata temu posadziliśmy też koło dwudziestu krzaków malin i porzeczek. Prawie przez ten czas nie urosły. Wciąż są malutkie. Nie wiem co z nimi robić. Może masz jakieś rady na to? Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńCo do przyciętego drzewa - dużą część tych "wilków" trzeba usunąć, zostawić tylko niektóre, te na zewnątrz. Inne, które wrastają wewnątrz korony - obciąć. Stare drzewa, to tak, jak starzy ludzie - trzeba je przycinać łagodnie i delikatnie, po troszeczku. Świeżo posadzone krzaki przez pierwsze 2-3 lata pracują korzeniami, potem dopiero wystrzelają w ziemię. Co do malin - to zależy, jakie macie, czy odmiany tradycyjne, czy te owocujące na pędach jednorocznych, jak "Polana". U tradycyjnych wycina się pędy dwuletnie i to zaraz na jesieni. One i tak są martwe. "Polanę" jesienią goli się całą tuż przy ziemi. Można jeszcze teraz. W obydwu przypadkach może tak być, że ziemia jest za słaba. Zwłaszcza maliny potrzebują żyznej ziemi. dobrze by było na początku wiosny wyściółkować ziemię wokół tych krzaków, dać im trochę gnoju i przykryć go sianem i słomą, a potem w ciągu lata sukcesywnie dorzucać skoszoną trawę i chwasty. Tak mniej więcej w promieniu metra od krzaka. To powinno pomóc.
UsuńPowinno być : "wystrzelają w górę", nie "wystrzelają w ziemię" :)))
UsuńDomyśliłam się, dziękuję bardzo za rady. Resztę drzew w tym roku postaramy się przyciąć delikatnie. Odmiany malin mamy raczej takie mniej nowoczesne, w sklepie mówili, że na jesień, lub wiosnę przyciąć do połowy, ale przycięłam znacznie mniej, bo one same są malutkie.
UsuńWItam
OdpowiedzUsuńtrafiłam na ten artykuł w poszukiwaniu odpowiedzi na to czy malowanie drzew wapnem nie zagrozi mojemu kotu notorycznie wspinającemu się na jabłonki. Ale widzę że ma Pani kota więc mogę spać spokojnie i potraktować drzewa wapnem bez obaw dla kociego bezpieczeństwa?? :)
Wapno kotu nie zaszkodzi, najwyżej zniechęci go trochę. Trochę...
Usuń