Nie ma dwóch zdań - zima powoli się kończy! Chińczycy świętowali nowy rok, jutro Gromniczna, u nas nawet wiatr i mróz nieco zelżały i jest fajnie. Ale najważniejszą oznaką są nasiona, które jakieś takie ruchliwe i agresywne się zrobiły, że same ludziom włażą do koszyków, zaczepiają, przejść spokojnie nie dają i więżą nas w sklepach ogrodniczych godzinami. Ani chybi koniec zimy niedługo (oby)!
Nasze dzięcioły tak się przejęły naszymi kłopotami z opałem, że postanowiły nas zaopatrzyć. Targają sosnowe szyszki na jabłonkę przy ganku, tam rozkuwają je pracowicie - stukają cały dzień miarowo, jak w stolarni - a potem zrzucają je dla nas na ziemię, żebyśmy nie musieli daleko szukać. Mąż znowu zebrał ich cały worek, już chyba trzeci raz tej zimy.
A wracając do nasionek. Co roku prawie wypróbowuję jakąś nowość, jakąś inną odmianę, która mnie zaciekawia i wabi. Wiele z nich nie zdaje egzaminu w porównaniu z dobrymi, starymi klasykami i idzie w zapomnienie, ale niektóre zostają. W zeszłym roku śliczny, ozdobny szczaw z czerwonymi ogonkami i żyłkami przegrał smakowo ze szczawiem zbieranym na łące. Są jednak i takie, które wprowadziły się na stałe do naszego ogrodu. O szparagach i buraku liściowym już pisałam.
Prawie co roku wysiewam też trochę karczochów, bo bardzo lubimy ich pąki. Na południu Europy to bylina, u nas muszę je traktować jak pomidory i wysiewać co roku na nowo do doniczek na oknach. Za mało ich jest, żeby się najeść, ale zawsze jakieś urozmaicenie na przekąskę.
Lubię tez miechunkę, czyli rodzynka brazylijskiego. Też to samo - wysiew już w lutym do doniczek. Krzewy rosną niesamowicie, w tym roku były wyższe i szersze ode mnie! Przepadam za ich owockami na surowo, jak i smażonymi w syropie. Dodaję je czasem do mięs, ale na ogół po prostu rozcieńczam wodą i mam smakowity, aromatyczny kompot.
Moją ulubienica jest mała, okrągła marchewka "Pariser Markt", podobna do rzodkiewki. Wczesna, słodka i delikatna, pierwsza z marchewek na naszych talerzach. Okazuje się, że wysiana późno, już w czerwcu-lipcu, także doskonale nadaje się do przechowywania. Lubię tez marchewki kolorowe, zwłaszcza czerwoną, ale coraz trudniej mi je znaleźć.
Innym moim odkryciem jest czarny pomidor "Czarny Książę" - moim zdaniem przepyszny. Też słodki i aromatyczny, zupełnie inny w smaku od standardowych pomidorów. W zeszłym roku przyjaciółka podzieliła się ze mną nasionami różnych ciekawych pomidorów, był między nimi Czarny Krymski i Czarny Syberyjski - też bardzo dobre. Oraz jakiś taki żebrowany i trójkątny, z dużą ilością suchej masy, też świetny. W ogóle pomidory to moja słabość. Co roku mówię sobie, że tym razem będę rozsądna, że tylko tyle krzaczków, ile się zmieści, za to ładnie prowadzonych... A gdzie tam! Nie mogę się oprzeć i co roku mam pomidorową dżunglę, która pieni się i wyłazi z foliaka wszystkimi otworami, a do środka wejść nie można. Ale - o dziwo! - w tej dżungli mam też piękne, smakowite owoce w dużej ilości.
Z dyń najbardziej lubię "Potimarron" dla lekko orzechowego smaku, dlatego, że taki w sam raz, nie za duży i nie za mały, akurat na jeden obfity posiłek, że ładnie rośnie i ładnie wygląda.
Odkąd Agniecha z Gór przysłała mi nasiona fasoli szparagowej pnącej "Blauhilda", też stała się ona moją ulubioną. Nie tylko smaczna, ale też ozdobna.
Lubię też mieszanki sałat, nawet nasza córka dopomina się o nie. Najlepsza (moim zdaniem) jest Mesclum, ale inne też nie do pogardzenia. A że sałaty w sezonie pożeramy codziennie pełne michy, to odsiewam je kilka razy.
Reszta warzyw to same klasyki. Bo na przykład klasyczna czerwona rzodkiewka jest smaczniejsza, niż inne. Staram się za to o różnorodność, np. kabaczki i cukinie różnych kolorów. Z tego powodu mam kłopot, bo zwykle torebka nasion to dla mnie za dużo. Marzę o tym, żebym poznała tu kogoś, z kim można by się wymieniać. Często radzę też sobie w ten sposób, że kupuję gotowe flance. Mam satysfakcję, że lokalne ogrodniczki trochę zarobią, a ja mam wtedy 6 odmian kapusty, a nie tylko jedną.
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Pomidory bardzo lubię, na działce za mego dzieciństwa zawsze mieiśmy klika ich odmian!
OdpowiedzUsuńMoje pomidory: 5 krzaków i JEDEN pomidorek;)
OdpowiedzUsuńMoje pomidory od paru lat systematycznie atakuje zaraza ziemniaczana, nie wiem co sie dzieje :( Jak temu zaradzic ?
OdpowiedzUsuńW tym roku chcialabym posiac fasolnik chinski, ma piekne dlugie bezlykowe straki i pieknie kwitnie. No i z ta miechunka mnie Jagodka zachecilas :)
Opowiem więc o pomidorach w następnym poście, widzę, że może się przydać :)
OdpowiedzUsuńA jak uprawiasz karczochy? Ja dwa razy próbowałam i mi się nie przyjmowały, a mam ochotę ich spróbować. A z pomidorami mam podobnie, co roku mam dżungle w szklarni i chwastom też pozwalam rosnąć, tylko je skracam, żeby za duże nie były. Zresztą jeden z nich jest bardzo smaczny, sam co roku się rozsiewa, nic robić nie muszę - komosa biała, inaczej lebioda. Podobną rośliną jest łoboda, chyba też ją mam (ta sama rodzina szarłatowatych), ale się nie zastanawiałam nad tym dłużej, takie samo zastosowanie mają. Pyszne młode listki do sałatek, można przyrządzać też jak szpinak :)
OdpowiedzUsuńKarczochy lubią ziemię wapienną i nie przepadają za przesadzaniem. Mus to zrobić, bo należy je wysiać w domu w doniczkach, ale przesadzać ostrożnie z bryłą ziemi, ewentualnie użyć doniczek rozkładających się. Ja wysiewam w lutym, wysadzam w maju i czekam.... Jeśli masz jaja gęsie, to są to bardzo dobre ekologiczne doniczki, wystarczy obciąć "czubek", zawartość zużyć, a samą skorupkę potraktować jako doniczkę do wysiewu i potem razem z nią posadzić do ziemi. Masz wtedy dwa w jednym: doniczkę, która się rozkłada, a jednocześnie nawóz wapniowy. Korzenie spokojnie przebiją skorupkę w swoim czasie. Karczoch potrzebuje wody, jak każda roślina, ale nie lubi zalewania i mokrego podłoża. Suche, ciepłe, nawet kamieniste miejsca bardzo mu odpowiadają.
UsuńJaki fajny sposób z tym jajkiem :) Gęsi jeszcze nie mam, ale może kiedyś będą, to na pewno spróbuję w jajku wysiać. A jakieś inne rośliny też tak w jajku można wysiewać?
UsuńMożna też sadzić w kurzych skorupkach, ale tylko do podkiełkowania. Do ogórków są świetne. W ogóle skorupki to dobry nawóz, daję ich trochę na dno doniczek (potłuczone). W zasadzie, jeśli się ma dość skorupek to prawie wszystko można w nich siać, co ma na tyle duże nasiona, żeby je wsadzać pojedyńczo. Tyle, że kurze są malutkie, więc długo w nich nie mogą rosnąć.
UsuńJa jak na razie większość roślin kupowałam z gotowych sadzonek, ale udało mi się też trochę wysiać z nasionek i byłam z nich bardzo dumna, chociaż popełniłam też wiele błędów, np. marchew posiałam za gęsto i mimo przerywania korzenie rosły praktycznie na sobie. Wyrosło mi niewiele dorodnych marchwi, większość była karłowata, powykręcana, ale i tak bardzo smaczna. Mam nadzieję, że w tym roku będzie już znacznie lepiej. Na pewno jako początkująca ogrodniczka (chociaż zawsze miałam zapędy do grzebania w ziemi) będę w tym roku korzystać z Twojego bloga, jak z poradnika.
OdpowiedzUsuńNatalio, miło słyszeć, że ktoś lubi grzebać w ziemi. To niezwykle przyjemne o odstersowujące zajęcie :) Zbyt gęsty siew to najczęstsza "przypadłość" ogrodników. co do marchwi - to sprawdź, czy między nią nie rośnie koper. On na początku sprzyja wschodom marchwi, ale kiedy zawiąże nasiona, zatrzymuje też jej wzrost.
UsuńJa natomiast mam problem że koper mi nie rośnie, ładnie wschodzi a potem żółknie, karłowacieje i znika :( i tak od kilku już lat, chyba ziemia niedobra dla kopru, zbyt gliniasta, a tak lubimy koper...
Usuń