czwartek, 30 stycznia 2014

A to feler - westchnął seler

         Felerem jest wiatr, wiatrzysko, dujawica i jak to tam jeszcze zwał. Nie daje nam spokoju od przeszło 2 tygodni.


Tak to wygląda u nas... Wciska się wszędzie, hula po domu i ziębi o wiele bardziej, niż niewielki w końcu mróz (dziś - 16 stopni). Mamy tylko jeden piec z prawdziwego zdarzenia, jest wydajny ( 3 godziny palenia na 24 grzania), ale nie wystarczy na ogrzanie całego domu w tych warunkach. Dwa inne paleniska to kuchnia kaflowa i skandynawski żeleźniak. Oba dobrze grzeją, ale tylko wtedy, kiedy się w nich pali. Jeśli tylko ogień zgaśnie, to ten p... wiatr wciska się kominem i piecyk zieje mrozem. Dziś zamarzła nam woda w rurach, w miejscu, gdzie odchodzą połączenia na strych. W domu jest 12 stopni i coraz trudniej go ogrzać, nawet przy wszystkich paleniskach działających. Na szczęście powoli temperatura w domu się podnosi, choć opał znika w trybie niepokojącym.
        Sam mróz, nawet większy, nie byłby nam straszny, gdyby nie ten wiatr! A na dodatek temperatura na dworze, zamiast rosnąć - spada. W tej chwili przekroczyła już -17.

        No i z tego powodu nie mogę posiać selera, choć czas już po temu. A nie mogę, bo seler do kiełkowania potrzebuje stałej temperatury około 20 stopni.
        W ogóle to dość duże wymagania ma ten seler, bo po pierwsze - nasion nie należy przykrywać ziemią, tylko ugnieść. Światło potrzebne im jest do kiełkowania. Po drugie spryskiwać trzeba go wodą delikatnie, tak, żeby nie było za dużo (bo gnije) ani za mało (bo obumiera). Po trzecie - ta temperatura dość wysoka, no nie musi być stale 20 stopni, przekonałam się, ale tak średnio to powinno. Mimo to kiełkuje nierówno, taka jego uroda. Na dokładkę trzeba go przepikowywać, bo nasionka są super drobne, a roślina rośnie szybko, kiedy już wykiełkuje.
         Za to jaka satysfakcja, kiedy uda się mieć własne flance!
         Ja robię to tak: sieję w wilgotnej ziemi w niewielkim pojemniku (może być po pieczarkach), ugniatam leciutko nasiona drewnianym klockiem, przykrywam luźno drugim takim pojemnikiem i stawiam przy piecu. Nie na piecu, bo za gorąco, ale obok. Podlewam pryskając delikatnie zraszaczem kilka razy dziennie. I znowu - nie przelać, bo dostanie "czarnej nóżki", używać letniej, odstałej wody, żeby szoku z zimna nie dostał itp.)
       Teraz trzeba cierpliwie czekać, bo jaśnie seler się nie spieszy. Czasem miną nawet 3 tygodnie, zanim wystawi kiełki z ziemi.
       Kiedy nasionka skiełkują, przenoszę je na widne okno w najcieplejszym pomieszczeniu. Potem pozostaje jeszcze przepikowanie. Czasem je robię, czasem nie - zależy to od gęstości wschodów.
      Mimo tych wszystkich komplikacji lubię siać to warzywko, czuję wtedy, że wiosna zbliża się coraz bardziej, choć za oknem zima. No i satysfakcja jest niesamowita, kiedy się uda.
      A jak już ziemia się ogrzeje - seler idzie na wały w towarzystwie pora i kapusty. Można go także posadzić przy pomidorach. Zawsze w bardzo bogatej glebie, bo żarłoczny jest. Za to jak już wyrośnie, to jest wspaniały, aromatyczny i łagodny. Uwielbiam go jeść na surowo, podobnie jak wszystkie własne warzywa.
      Jedna uwaga: jeśli nie macie własnego kompostu zachomikowanego gdzieś do robienia rozsady i musicie kupować, to zwracajcie dobrze uwagę na to, co kupujecie. Ziemia kompostowa, sprzedawana w workach, często jest robiona na bazie miejskich ścieków przy oczyszczalniach, zwłaszcza ta najtańsza. Śmierdzi potem niesamowicie, o zawartości różnych świństw już nie mówiąc.
        A teraz lecę się grzać do innego pomieszczenia, bo komputer stoi w najzimniejszym miejscu!

36 komentarzy:

  1. Czy pietruszka też ma takie duże wymagania ? Bo ja się zastanawiam ,dlaczego dysproporcja w cenie marchewki ,a selera i pietruszka jest taka duża . Jaśli chodzi o seler to chyba juz wiem .
    To co sie dzieje na zdjęciu bardzo nieciekawie wygląda , współczuję i życzę ,żeby wiatrzysko wlazło już w końcu do mysiej dziury .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pietruszkę wysiewa się wprost do gruntu. Również kapryśnie wschodzi i dość powoli rośnie, wymaga dobrej ziemi. Korzenie często są niewielkie (ale przecież do zupy się nadają świetnie). Można śmiało ją siać w ogrodzie, jeśli mamy dość dobrą, lekką, bogatą ziemię. Wymaga tyle miejsca, co marchewka, a plon jest na ogół 3-4 razy mniejszy. To by tłumaczyło cenę.

      Usuń
  2. Dobrze, że mi powiedziałaś, że już czas na selera. Mam zamiar pierwszy raz sama spróbować. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz koniecznie, czy wyszło. Trzeba mieć dużo cierpliwości, żeby doczekać się kiełków selera - ciepłe miejsce to grunt!

      Usuń
  3. O rany Jagódko Kochana, wiosna zapachniało! U mnie dziś na obiad - zupa pietruszkowa;)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też zimnica i dujawica, chociaż za oknem tylko (!) minus dziesięć. Rano przed paleniem jest w domu plus osiem a przy najwiekszym paleniu plus piętnaście. Ubieramy sie na cebulkę i wciąz popijamy cos gorącego. Z opałem juz krucho. Oby to jakos przetrwać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety, współczuję. Czy nie można czegoś zrobić, żeby było Wam cieplej? U nas już znośnie, grzejemy cały czas. Może możesz zainstalować taką zwykłą "kozę" na dodatek? Tania jest, a instalacja prosta i szybka - wiem, bo robiliśmy to kiedyś u mojej Babci, gdzie też było mocno zimno. A ona grzała się nie tylko drewnem, ale też węglem w tej "kozie" - dopóki się paliło, było super ciepło.

      Usuń
    2. Tak! Właśnie myslimy teraz o kozie!Koniecznie musimy cos zrobic bo nam mróż na ganku od wewnątrz siada. Nie wiadomo czemu takie cos zbudowali. Mur cienki i przepuszcza zimno jak papier!

      Usuń
    3. Pewnie na przyszłość trzeba będzie zaizolować. Duży wydatek, ale powoli zwraca się na opale (przy podstawowej izolacji połowa, a nawet jedna trzecia poprzedniego zużycia). U nas to nie bardzo ma sens i nie bardzo jest możliwe, ale chyba też coś będziemy działać. Natomiast mur izoluje się dość łatwo i szybko, no i nie trzeba bać się, że pod tynkiem zgnije, jak drewno.

      Usuń
    4. Oj tak, potwierdzam, koza jest świetna. Nagrzewa błyskawicznie niewielkim kosztem.

      Usuń
  5. Dziewczynki, to już niedługo! Dzień jest dłuższy o godzinę i 9 minut! Ponad GODZINĘ! No i Jagoda sieje seler, a to ani chybi wczesną wiosnę oznacza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie piszę, że nie sieję, bo za zimno.... Ale niedługo będę!

      Usuń
  6. Jagódko u mnie właśnie zaczęło tak wiać, masakra !!! Już mam zaspy pól metrowe na drodze dojazdowej :/, ale mrozu właściwe nie ma bo tylko - 2 C. Co do pana selera, to ja dopiero pod koniec lutego go wysiewam, jeśli w ogóle zaprzątam sobie nim głowe, b nie przepadam za tym warzywem.
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz, jakie warzywka lubisz, to pogadamy tez o nich :)

      Usuń
  7. Widzisz teraz, dlaczego mi żal tej kupy gnoju, którą będę musiała zostawić na wyspie!... Ekologiczny kompost...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy teren zostaje Wasz, czy sprzedajecie? Jeśli Wasz, to kompost pomalutku się zrobi, a możecie go przywozić workami w czasie wizyt sukcesywnych u rodziny :)

      Usuń
  8. u mnie też zimnica, przez ten wiatr dom mi się tak wychłodził, że w większe mrozy było cieplej:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, wiatr gorszy niż mróz! U nas daje już od dawna i jest coraz gorzej. Nic to, wytrzymamy. Aby do wiosny.

      Usuń
  9. Piszesz Krysiu o korzeniowych ? Sa wspaniale, ja uwielbiam zupe z grzankami! Tutaj- za woda - zupelnie niepopularne, uzywaja wylacznie naciowego, a te zas sa drogie i leza wyschniete w sklepach. Amerkanie sa dziwni, nie zbiora owocow z drzewa wisni, czeresni, ktore rosnie na dzialce, tylko ida do sklepu i kupuja je, bo ladniejsze, wieksze. Morwy sciela sie dywanem na chodnikach,trawnikach- tez ich nie jedza.
    Maria
    ps podpowiedz o kozie bardzo cenna, zaplanuje dla niej miejsce w nowo budowanym domu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, piszę oczywiście o korzeniowym. We Fr. nie znają za to pietruszki korzeniowej, tylko zieloną... Wiesz, koza jest fajna, ale raczej jako dodatek. Zaplanuj chatę odpowiednio zaizolowaną i dobry piec kaflowy (dopóki jest komu je stawiać). Drewno jest świetnym izolatorem, ale problemem są tzw. mosty termiczne, czyli mówiąc po ludzku szczeliny - wokół okien i drzwi, na strychu, między balami. Dlatego dawniejsze domy nie miały strychów użytkowych - jeśli ktoś chciał większy dom, to dostawiał więcej izb, ale strych był nie zamieszkany. Zresztą to temat-rzeka, jak umiano dobrze się zabezpieczyć od zimna. Także te wielkie piece-pieczki temu służyły. Magazynowały ciepło ognia, żeby potem je oddawać godzinami. Natomiast koza stygnie momentalnie. No, chyba że jej rurę obuduje się kaflami i gliną :)

      Usuń
    2. Stygnie szybko, fakt i jako jedyne źródło ciepła odpada, oczywiście. Natomiast jako uzupełnienie jest rewelacyjna, bo pali się łatwo, szybko, byle czym i efektywnie. Np. w takim pomieszczeniu, w którym pracujesz i siedzisz przy kompie, a wiadomo - nie ruszasz się, to i marzniesz.

      Usuń
  10. Projekt domu jest sprzed 15 laty.Zmian nie nanosze, bo procedura zbyt dluga.. dobrze, ze w ogole bedzie, bo WPN rzuca mi klody pod nogi. Chcialabym miec i kuchnie kaflowa, piec chlebowy, a nwet pieczke. Na Suwalszczyznie takie lawy przy piecu byly bardzo popularne, bardzo praktyczne. Ale widocznie nie mozna miec wszystkiego. Koza moze byc dodatkowym, alternaty wnym dogrzewaniem miejsca, gdzie sie siedzi, w sypialni lubie miec chlodniej.
    Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wnętrze - czyli piec zdaje się możesz postawić bez nanoszenia poprawek. Tu się nikt tak bardzo tym nie przejmuje :)))

      Usuń
  11. Widzę kochana, że obie dzisiaj pisałyśmy o sianiu i sadzonkach :) Ja też już się przymierzam do siania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, czytałam i jestem pod wrażeniem. Jak duży masz ogród, żeby zmieścić tyle sadzonek? Pracusiu Ty jeden :))))

      Usuń
  12. Podzielę się praktycznym doświadzczeniem. U mnie wiatr wywiewał z kozy w obłędnym tempie i drzewa szło mnóstwo. Więc- jak już się rozpaliło -zaczęłam otwierać drzwiczki od kozy. I ciepło zamiast w komin zaczęło iść 'na pokój' a i palić się wolniej, więc zużycie drewna mniejsze. Oczywiście wymaga to zachowania bezpieczeństwa, czyli zabezpieczenia podłogi i w zasadzie obecności, ale skoro się i tak siedzi przy piecu...
    Koza - osobiście mam żeliwną polskiej produkcji już 12lat firmy Kornak - jest wynalazkiem znakomitym, zwłaszcza jako wsparcie ogrzewania.Minus - jak wygaśnie i korpus wystygnie -jest zimno, a trwa to 2 godziny. Czyli niestety nad ranem 4-5 jak się w nocy nie dołoży robi się niefajnie. Ale do grzania w dzień, albo w przypadku awarii prądu ( niezbędnego do nowoczenych instalacji grzewczych) -jest super.
    Aha -plusem jest szybkość instalacji, gdyż koza niczego poza jakimś kominem ( jak nie murowany to rura metalowa) nic nie potrzebuje. Tak samo działa mniej efektowny ale nieporównanie tańszy piecyk warsztatowy za ok 180 zet. Takie metalowe cuś ( ale nie za 100 tylko ciut droższe) wyłożone w środku szamotem. Jako rozwiązanie awaryjno-ekspresowe -znakomite. a potem można użyć np. w inspekcie jako doraźne dogrzewanie.
    ps. przymierzam się do sadzonek. pierwsze koty... może nie za płoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naszej nie mogę otwierać drzwiczek, bo dym na dom wali :( Ale ciepło nie ucieka, bo ona taka zmyślna jest, że prawdopodobnie nawet gazy ze spalania też się w niej spalają... Poza tym rura nie idzie prosto do komina, tylko sobie wije się trochę, więc ciepło oddaje. Na noc ładujemy wielkie pniaki i zmniejszamy ciąg. Żarzą się długo i dają trochę ciepła, tyle że przy tym wietrze nie wystarcza!

      Usuń
    2. to niedobrze, że dym wali, zwłaszcza jak piszesz, że rura nie jest prosto do komina.może jest cosik przytkany? teraz nie pora na czyszczenie czy kominiarza, ale kominiarz włąśnie nauczył mnie zimowej sztuczki - podeschnięte trochę obierki wrzucić do pieca. czyści komin i zmniejsza ryzyko zapalenia sadzy.
      ps. te refleksje odnośnie 'piecyka warsztatowego' były dla zmarźniętych. domy nieszczelne, a taki piecyk jest niedrogi i instaluje się raz dwa.no i nagrzewa się też prędziutko, zanim piece zadziałają. ale zmarźniętych widać to nie zainteresowało. Ale czytać będe dalej - twoje praktyczne rady warzywnicze są bezcenne. bo dotąd trafiałam albo na działkowców ( a mój warzywnik jest większy od działeczki pracowniczej) albo - uprawy hurtowe też nie dla mnie.

      Usuń
  13. Oświeciłaś mnie tym selerem, witam serdecznie. A ja nie wiedziałam, czemu nie rośnie! Teraz już wiem, temperatura, nie przykrywac, spryskiwać. Co do wietrzysk, zimna i Buki za oknem; u nas podobnie, albo i jeszcze gorzej, tu tradycyjnie białe misie biegają, bo blisko do wschodniej granicy. Co ja robię? Trzy swetry, dobre, ciepłe portki, grubaśne rajstopy, wszyscy w wełnianych skarpetach. I herbatoterapia, muffinkoterapia, ksiażkoterapia, a w kuchni zioła z Lidla, pachną jak wiosna. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Mała Mi daleko, w Dużym, Złym Mieście udaje, że studiuje. Dlatego tylko we dwoje z mężem trzymamy ciepło, Sąsiadko (a tak, ja mieszkam niedaleko, tylko już w strefie nadgranicznej), pomagają Grzałki, czyli psiska i kociska. Dzisiaj już lepiej - ciągle tak samo silnie wieje, ale mróz zelżał. Lubię mróz, nie lubię wiatru. Czemu go nigdy latem nie ma, jak trzeba komary rozgonić? A do selera trzeba też mieć cierpliwość.... Uda Ci się w tym roku, zobaczysz.

      Usuń
  14. Bardzo ciekawy temat, nie wiedzialam ze ten seler taki wybredny jest. A ja z innej beczki, czy ma Pani jakies informacje o suczce z lesniczowki? Jak jej sie tam zyje?
    Pozdrawiam, Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyje się chyba dobrze, bo nie mam wiadomości - zapodziałam numer telefonu, niezdara. Mam adres, może napiszę, jak odmarznę :))). Seler lubi ciepełko i światło, są jeszcze wybredniejsze rośliny, niż on. W sumie, jeśli ktoś nie ma cierpliwości z nim się bawić, to można kupić gotowe flance w ramach wspierania lokalnych babek na rynku :)))

      Usuń
  15. Rady, co do selerów cenne, skorzystam. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Selera zwykle kupuje gotowe sadzonki, a liściastego daje mi Mama, tym razem sama posieję :) Jak starczy parapetów w domu bo to i pomidory i pory i aksamitki i... reszta.

    Co do piecy to polecam poczytać o piecach rakietowych a zwlaszcza te gdzie spaliny ogrzewają wielkie siedziska :) ja niestety nie mam szans na to . Moje piece daleko w piwnicy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam piece rakietowe z autopsji. Mają wiele zalet, największe z nich to taniość i łatwość wykonania, ale mają też wady. Największą z nich jest zadymianie pomieszczenia, w którym się znajdują. Moim zdaniem dobre są w warunkach polowych, ja natomiast wolę piece kaflowe albo nasze, podlaskie "pieczki". Zasada działania jest ta sama, tyle, że trzeba mieć sporo umiejętności, żeby je postawić. Moje są tak wydajne w wykorzystywaniu ciepła, że kiedy w kuchni i w piecu pali się porządnie, to na poziomie strychu (jest tam klapa w kominie) dym jest ledwo ciepły, można w nim spokojnie trzymać rękę. Także wykorzystuje się do nich glinę i granit na podstawę, kumulują więc ciepło i oddają je przez wiele godzin.

      Usuń