piątek, 29 listopada 2013

Korzenie

     Mówiłam już o tajemniczym życiu gleby, ale nie wszystko powiedziałam. Umyślnie opuściłam bardzo ważną część tego życia - korzenie wszelakich roślin.
     To, co widzimy na powierzchni i przywykliśmy nazywać rośliną, to tylko jej część. Mniej, niż jej połowa. Reszta rośliny, czyli korzenie, rozwija się i działa w ciszy i ciemności gleby, w ukryciu. Tam tka się skomplikowana siatka korzeni, korzonków i włośników, które rozprzestrzeniają się wszerz, a przede wszystkim w głąb, aż do skał macierzystych i wód podziemnych.
     Jedna jedyna roślina pszenicy potrafi mieć w sumie 200 kilometrów korzeni, a żyto nawet 600 kilometrów. Jeśli natomiast policzymy także włośniki (te mikrowłoski przy końcówce korzeni, które czerpią wodę i sole mineralne), to jedna roślina pszenicy ma ich na przykład ok. 5 000 kilometrów.
     Najwięcej korzeni jest w żyznej warstwie humusu, ale w poszukiwaniu wody niektóre rośliny mogą sięgać bardzo głęboko - drzewa nawet na głębokość ponad 100 metrów.
     Każdy korzeń jest jakby wielkim targowiskiem, gdzie następuje wymiana: korzenie pobierają wodę i sole mineralne, które do stanu rozpuszczalnych doprowadziły mikroorganizmy, ale też dostarczają swoim współpracownikom sok wzbogacony w cukry, wytworzone w liściach, rozluźniają glebę i doprowadzają do niej powietrze i wodę deszczową, która spływa wzdłuż korzeni jak kanalikami.
     Co więcej, roślina za pośrednictwem korzeni może sama modyfikować swój jadłospis! Mniej więcej 20% soku wzbogaconego w cukry w liściach jest odprowadzane do korzeni, gdzie wydziela się w formie malutkich kropelek. Kropelki te przywabiają bakterie, które rozkładają skały i szczątki organiczne na sole mineralne. Bakterie te wydalają te sole, jakby w podziękowaniu za "cukrową" ucztę, ale także są zjadane przez nicienie, ameby i innych "mikrodrapieżców", które tez wydalają sole mineralne. Otóż stwierdzono, że roślina potrafi modyfikować skład tych kropelek soku, przywabiając takie bakterie, które jej są potrzebne. Potrzebuje potasu - więc przywabia bogate w potas, fosforu - w fosfór.
     Stwierdzono też, że rośliny potrafią komunikować się między sobą za pośrednictwem korzeni, a nawet przekazywać sobie nawzajem substancje pokarmowe. Niektórzy uczeni nie wahają się porównywać tę skomplikowaną siatkę, przewodzącą na dodatek słabe impulsy elektryczne, do mózgu. To już pachnie "Awatarem" - prawdopodobnie jednak oni korzystali właśnie z tych nowych odkryć.
     Pod wpływem teorii Darwina długo widziano w przyrodzie tylko walkę o byt i konkurencję, teraz, kiedy w końcu niektórzy zadają sobie trud, aby to zbadać, odkrywają ze zdumieniem współpracę i symbiozę. Na przykład drzewa iglaste, które asymilują i fotosyntezują przez cały rok, wspomagają rosnące w pobliżu drzewa liściaste wtedy, kiedy te nie mają liści, czyli głównie na przedwiośniu. Wysyłają im "paczki żywnościowe", kurczę blade. A drzewa liściaste odwdzięczają im się latem, kiedy ich masa liści jest większa i bardziej wydajna, niż drzew iglastych. Innym taki przykładem jest symbioza między grzybnią a korzeniami - drzewo znowu dostarcza grzybowi słodkiego soczku, natomiast grzyb zwiększa powierzchnię chłonną jego korzeni nawet o 1/3 i na dokładkę chroni go przed atakami złośliwych grzybów. Borowik ochroniarz?
      W końcu po śmierci rośliny cała ta masa korzeni na ogół zostaje w ziemi, wzbogacając ją w materię organiczną, a wydrążone przez nie kanaliki są prawdziwymi autostradami dla drobnoustrojów. Nie mówiąc już o tym, że wydzielane za życia rośliny dwutlenek węgla i kwasy powodują rozpad skał do pożądanych glin.
       Idąc po łące czy w lesie nie zdajemy sobie na ogół sprawy, że pod naszymi stopami, w ciszy i ciemności, toczy się intensywne życie, nawiązują się sojusze i wypowiadane są wojny. Ba, może nawet przekazywane wiadomości o naszym zbliżaniu się?

17 komentarzy:

  1. Przekazujesz cenne informacje w tak ciekawej formie, że powinnaś książkę napisać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy...ktoś mi już to zaproponował...ale jakoś tak średnio czuję się na siłach. Na razie wyżywam się na kursach :))))

      Usuń
    2. Ten ktoś, on nie był głupi. Ćwicz na kursach, to Ci pisanie łątwiej pójdzie.:-)

      Usuń
    3. Żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce...

      Usuń
  2. Ale nas edukujesz, robisz to w sposob ciekawy, zrozumialy i latwy do zapamietania. I zgadzam sie, napisz ksiazke, ja ja napewno kupie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje wpisy powinni w podręcznikach biologii i przyrody drukować - naprawdę :) I to już od podstawówki.
    Ja sama dowiaduję się paru nowych rzeczy, mimo, że w swoim czasie ową materię studiowałam. Książka, a nawet komiks dla najmłodszych byłby dobrym pomysłem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marianno, Lidio - mam wrażenie, że co innego jest wiedzieć, a całkiem coś innego odczuć i zrozumieć. Czasem po prostu wystarczy podumać... Bo wiedzy to każdy z nas ma dużo, ale ona tak sobie lata trochę oderwana od wszystkiego.

      Usuń
  4. Fajnie opisane. Dlatego tak ważne jest nasze ekologiczne podejście do życia.Preferowanie ekologicznego rolnictwa. Zdrowotność gleby w systemach ekologicznych wzrasta z upływem czasu.Duże znaczenie mają rośliny motylkowe, które wzbogacają glebę. Wiem to, bo stosujemy w naszym gospodarstwie. Bardzo ciekawy blog. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A rzeczywiście - o motylowych tylko wspomniałam we wpisie o glebie. Dzięki, wiele spraw wydaje się tak oczywistych, że człowiek po prostu o nich zapomina. To jeszcze jeden przykład symbiozy. Zresztą bakterie azotowe żyją nie tylko na motylkowych - na olchach też.

      Usuń
  5. Tera będę się bała po ogrodzie chodzić, a już na pewno nie boso! Bo jeśli jakiś zbłąkany korzeń się pomyli?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Cię pogłaszcze i posłodzi. A chodzić boso bezapelacyjnie trzeba i należy, jestem za, bo to takie fajne uczucie. I zdrowe ponoć. Przy wyrywaniu chwastów za to mam wrażenie, że na mnie się drą....

      Usuń
  6. A jeśli oplącze i porosnę mchem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie szybkie to one nie są, ale hmmm...widok byłby ciekawy. Nota bene: mech nie ma korzeni :)))

      Usuń
  7. E tam, może i nie ma. Ale porasta. A taka winorośl z przylgami - sama nazwa - przylgi - aż mlaszcze! Takie przylgi na piętach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja to się boję, że one mnie obgadują... A kiedy jestem zła, to drzewa też są złe na mnie... dobra, zaraz będziemy tu miały serię z dreszczykiem, ha!

      Usuń
  8. To brzmi jak horror :), w życiu bym nie pomyślała, że tam taka walka :)
    Za każdym Twoim wpisem jestem mądrzejsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirka, właśnie mam wrażenie, że nie walka, tylko mądra współpraca. Myśmy z Haną tylko rozpuściły wyobraźnię w kierunku opowieści z dreszczykiem. Tak naprawdę, to mam wrażenie, że rośliny są przyjazne nam jak kocięta-miziaki :))))

      Usuń