środa, 21 stycznia 2015

Warzywnik z tendencją rozrostową

       Mój mąż jest czystej wody Paryżaninem, czyli mieszczuchem mieszczuchów i mimo, że skończył szkołę ogrodniczą, bo go to interesowało, to całe życie pracował w ogrodach ozdobnych. Do warzyw nie bardzo miał serce, bo przecież można kupić za bezcen....
      Ja wychowałam się w małym miasteczku, gdzie w ogródkach sadzono trochę kwiatów, ale poza tym warzywa. Oraz drzewka owocowe, krzaki porzeczek i agrestu, maliny. Wszystko to, co pomagało napełnić domowe spiżarnie w chudych czasach. Nawet na działkach w naszym miasteczku, w latach 60 i 70 sadzono głównie ziemniaki, buraki, marchewkę itp. Żadnych altanek, drzewek, krzaków, a nie daj Boże trawników, bo przecież koń z pługiem nie dał by rady zawrócić. No i nie ma co marnować miejsca...
    Ogród w wyobrażeniu Pierra to był więc przepiękny, strzyżony park z klombami ułożonymi malowniczo, liniami widokowymi, zakątkami itp. A w moim - dziki gąszcz owocowo-warzywno-kwiatowy. Jego ogród, to miejsce odpoczynku i przyjemności, mój - to tez przyjemności, ale podniebienia, oraz poczucie bezpieczeństwa i dosytu.
   Zagospodarowując nasze siedlisko trzeba było pójść na kompromis, a i to musiałam dość mocno nalegać (przy pomocy tupania i rzucania talerzami, takie maleńkie środki nacisku), żebym mogla założyć swoje dwa warzywniki, bo "na co takie uwiązanie, kopać ciężko, na wakacje wyjechać nie można, bo wszędzie można kupić ładniejsze warzywa..."
   Pomału wzięłam się więc za edukację nieznośnego mieszczucha. Dobrze, że zimą narzeka na nudę i chętnie czyta, a od kilku lat także ogląda na necie, to, co mu podsuwam. No i wyedukował się do tego stopnia, że teraz sam mnie zachęca, żebym siała więcej własnych warzyw. A nawet zabrał się za poszerzanie warzywnika, przesadzając krzaki i drzewka, które się da przesadzić. I to już chyba trzeci raz. Teraz wie, i nie posiada się z oburzenia, ile chemii i jak mało substancji odżywczych jest w roślinach hodowanych chemicznie. A ja, z diabelskim chichotem, podsuwam mu wciąż nowe artykuły do czytania. A że on o zdrowie bardzo dba, to szybko przyswaja. Może dlatego, w wieku prawie 75 lat (skończy w lutym) potrafi ot, tak sobie, dla rozruszania się, przejechać 50 km na rowerze albo codziennie przejść ok. 6 km szybkim marszem - nazywa to małym spacerkiem.
   Nawet obiecał mi następny tunel foliowy dla tej niesamowitej kolekcji pomidorów, papryk i oberżyn, którą mam zamiar posadzić. A jeszcze przymila się: "A melony i dynie też posadzisz? Tak kocham twoją zupę dyniową..."
   Myślę, że niebagatelną rolę odgrywa w tym też smak własnych warzyw oraz ich bujna okazałość. Ci, którzy próbowali własnych, opitych słońcem warzyw ze zdrowej ziemi, wiedzą coś o tym.
   Także to, że przy stosowaniu metody "przekładańców"jest coraz mniej grządek do przekopywania. Mój w młodości uszkodził sobie kręgosłup i duża ilość kopania rozkłada go dosłownie na łopatki.

     Czyli mój warzywnik puchnie w oczach, mimo, że hodujemy warzywa tylko na własne potrzeby. A grządki kwiatowe? Ciągle są, bo oboje je lubimy, tyle że, cichcem-milczkiem między kwiatami pojawia się coraz więcej ziół aromatycznych. Też są piękne (ach, taki błękit hyzopu!), a przy tym przydają się w kuchni i apteczce.

Hyzop i róże

26 komentarzy:

  1. Zapachniało latem, słońcem, życiem!
    Przekonując swojego Mieszczucha musiałaś wytłuc niemało talerzy. Ale warto było!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej tam, wcale nie tak dużo. Siłę perswazji trzeba mieć w sobie, a to tylko znaki przestankowe hre hre hre. Zawsze gdzieś jest lato.

      Usuń
    2. Takie wzmocnienie od czasu do czasu nie zawadzi.

      Usuń
  2. Moja babcia sama uprawia warzywa i znam smak, który jest nie do porównania do tych ze sklepu ale ile sie trzeba nakopać i chwastów nawyrywac to tez widze. Niełatwe jest życie warzywnego ogrodnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie życie jest łatwe? Nie chodzi o to, żeby było łatwe, ale żeby było piękne i szczęśliwe.Majko, my teraz WCALE nie kopiemy, a chwastów wyrywamy też tak sobie. Ja to lubię: siedzę sobie w słoneczku na worku z sianem, zanurzam dłonie w ciepłą ziemię, wokoło zapachy upojne i brzęczenie pszczół... Tłumaczę tu już trzeci rok, jak zrobić, żeby się nie narobić, a mieć - nie tylko warzywa, ale też satysfakcję i przyjemność.

      Usuń
    2. To muszę babci podrzucić Pani blog to może się dowie jak się nie narobić;) Kiedy bym nie była to ona zawsze kopie i plewi i ciągle mówi, że to ostatni rok bo już nie ma siły. Ale jak się spróbuje to ciężko wrócić do kupowania warzyw więc co roku dalej kopie i plewi i narzeka ....

      Usuń
  3. Tak kocham Twoją zupę dyniową!! - podpisuję się pod tym :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OOO, witaj Kasieńko! W tym roku będę miała rozmaite ciekawe dynie, to z góry zapraszam na jesienną zupę! A wcześniej na "paćkę" z zielonego groszku, zdaje się, że też lubisz?

      Usuń
  4. "własnych, opitych słońcem warzyw ze zdrowej ziemi, wiedzą coś o tym."

    To prawdziwa poezja w tym tekście:
    Też poczułam lato, słońce i uśmiech z postu.
    Więc uśmiechem odpowiadam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W chudych studenckich latach pracowałam na południu Włoch, na polu pomidorów. Pomidory były do przetwórstwa. Nie wnikałam wtedy czy są pryskane czy nie. Jadło się prosto z krzaka. Smaku "opitego słońcem" nie zapomnę nigdy. Może stąd ten mój upór, żeby się dochować pomidorów z gruntu:)
    Moja Mała M. mówi, że najważniejsze, żeby mąż miał dobre serce i ... był posłuszny:) Jak widać z korzyścią to dla niego.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na południu Włoch jest inny klimat - ciepły i suchy. A i tak pryskają... Teraz nawet we Francji radzą, przy uprawie ekologicznej, zrobić pomidorom chociaż daszek z folii, bo one nie lubią mieć mokrych liści, zaraz łapią choroby grzybowe. Na Syberii również lato jest krótkie, ale upalne i suche. Przy naszej ilości opadów, to nie wiem, jak to będzie z pomidorami w gruncie...

      Usuń
  6. Jeszcze nie jestem taką zaprawioną ogrodniczką, ale kiedy tylko, prawie już cztery lata temu przeprowadziliśmy się na wieś to jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobiłam było założenie warzywnika. Smak, ale i satysfakcja z wyhodowanych własnoręcznie warzyw jest nie do opisania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, kto nie próbował, to nie wie. Kto raz spróbował, będzie widział różnicę.

      Usuń
  7. Mi rodzice pukali w czoło jak postanowiłam z trawnika zrobić warzywniak, a teraz tata sam sobie zasiał ogórki I zrobił nawet mini tunel hehe a mama tylko czeka z niecierpliwością, aż coś przyniose "opitego słońcem" jak to pięknie ujełaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, ludzi dość łatwo przekonać, jeśli samemu jest się przekonanym.

      Usuń
  8. Rozumiem Twoją namiętność do warzywnika :) Niestety, w moim miejskim ogródku na maleńkiej , zacienionej wielkim dębem i sosnami działce nie mam możliwości założyć warzywnika z prawdziwego zdarzenia, ale coś tam zawsze udaje się wyhodować- pięknie mi rosną poziomki, mam trochę borówki amerykańskiej, jeżyn, czosnek niedźwiedzi, obowiązkowe pomidorki koktajlowe, zioła. A co robisz z hyzopem ? Mam spory już krzaczek, a używam tylko odrobiny w mieszankach ziołowych . A zupę dyniową jak gotujesz, na ostro z imbirem czy na słodko ? Mam jeszcze jedną cudną dynię w garażu , czekającą na swoją kolej , chętnie wypróbowałabym Twój przepis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mądrze hodujesz to, co się da. Można jeszcze spróbować maliny. A hyzop dodaję do mięsa i ryb, także do herbatek. Zupa dyniowa: ziemniaki, cebula, dynia, warzywa "rosołowe". Na oleju najpierw podsmażam ziemniaki i cebulkę, kiedy zaczną się rumienić i pachnieć frytkami, dorzucam resztę warzyw, kilka minut potem dynię. Podsmażam wszystko, ciągle mieszając. Potem wlewam wodę lub bulion, dorzucam pieprz i sól. Gotuję do miękkości warzyw. Wszystko miksuję i dodaję śmietanę oraz zielone listki lubczyku, pietruszki itp. W wersji "de luxe" podsmażone warzywa wkładam do wydrążonej dyni razem z odrobiną bulionu, przykrywam odciętą częścią z ogonkiem jak przykrywką i wstawiam na 2 godz. do piekarnika. Po wyjęciu mieszam łyżką, delikatnie odrywając dynię od skórki i dodaję śmietanę.

      Usuń
    2. Dziękuję, na pewno wypróbuję przepis.

      Usuń
    3. Polecam film :
      https://www.youtube.com/watch?v=Adgf2-xWcqk
      Fatalne tłumaczenie ale warto obejrzeć.Może i pod sosnami coś wyrośnie.

      Usuń
  9. Pana Pierra miałem okazję poznać parę lat temu podczas zakupu Peugeota w Białymstoku, obaj słabo mówiliśmy po angielsku ale robiąc przedziwne miny i mocno gestykulując udało się szczęśliwie doprowadzić transakcję do końca :)
    choć minęło parę lat od spotkania to do dziś wspominam jako osobę bardzo energiczną i dużym poczuciem humoru
    cieszę że Pani Krystyno ciągle Pani śmiga tą jasnozieloną żabką, od czasu do czasu widuję Panią w Białymstoku oraz
    dziękuję za bloga do którego często zaglądam od kiedy stałem się małorolnym, mi też się zamarzyły warzywka zdrowe i pachnące
    Pozdrawiam serdecznie!
    Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotr od Pyzia? Ten, który w pewnym momencie zniknął? a Pyzio to był dobry zakup, połyka kolejne dziesiątki tysięcy kilometrów jakby nigdy nic, brudny po dach, załadowany też po dach, nic mu nie straszne. A tak poza tym z narzędzi Peugeota mamy jeszcze antyczną skrobaczkę do kory - oni tak zaczynali. Cieszę się, że grono małorolnych się zwiększa.

      Usuń
  10. Rzeczywiście zniknąłem a raczej przebranżowiłem się że tak powiem.
    Życzę Państwu dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Najważniejsze, że oboje macie pasję ogrodową, a warzywa też są piękne, więc to też ogród ozdobny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale z Ciebie podstępna bestia :-)
    Popieram własny warzywnik całą sobą! Najlepsze są, jak napisałaś "warzywa opite słońcem" a warzywnik może być bardzo dekoracyjny. Liście np. patisonów są przepiękne.
    U nas niebawem stanie ogrodzenie warzywnika niezbędne przy naszych naturalnych kosiarkach.
    Serdecznie Was oboje pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak cudownie napisane... :))))) Zapisałam blog w ulubionych i będę czytać... i czytać :)))))

    OdpowiedzUsuń