Popatrzyłam na burzliwe niebo podczas
sierpniowego spaceru i myśli zakotłowały jak te chmury nad głową. Wciągnęłam
wilgotne powietrze łaskocące gardło resztkami dymu z ognisk, czyżby jesień
kręciła się w pobliżu? A jak jesień to i zaduma, czas na podsumowanie. Ta chwila zatrzymania uświadomiła mi,
że kolejny rok tylko śmignie i zostaną po nim puste kartki, bo pamięć nie jest
wieczna. Więc jak spędzam lato dwudziestego szóstego roku mojego życia?
Odpowiedź jest prosta – w ogródku. Nie nie, tak jak moja sąsiadka opalając się,
lecz robiąc wszystko, by ten mały kawałek ziemi za domem ofiarował mi witaminy,
energię i lekarstwo w postaci owoców, warzyw i ziół. A trzeba przyznać, że nie
jest łatwo mu dogodzić. No choćby dajmy na to- ściółka, to prawdziwy luksus dla
gleby. Skoszonej trawy mam za mało, więc musiałam przywieźć słomę ze świeżych
ściernisk. Kilka kursów rowerem, z worem na bagażniku i moja opalenizna zaczęła
dorównywać kolorowi sąsiadki, która codziennie wytrwale opieka się z każdej
strony na kocyku w samo południe.
Dobre ubranko już
mamy, teraz jeszcze lemoniada witaminowa. Przepis jest taki, że rozdrobnioną,
świeżą pokrzywę zalewa się deszczówką i zostawia na dobę. Nie ma tego zapachu
jak gnojówka, a roślinki wyglądają na zadowolone. A skąd wiem, że zadowolone?
Bo nie nadążam ze zbiorami! Dziś np. był korzystny dzień na ziołobranie, bo
księżyc wznoszący, więc musiałam go wykorzystać, bo to ostatni zbiór w tym
sezonie. W efekcie wyniosłam na strych kilka, pokaźnych pudeł ziela.
Od nadmiaru olejków
eterycznych rozbolała mnie głowa, ale ukojenie przyniosła myśl, że w zimie będę
się kąpać w macierzance pachnącej słońcem, popijając herbatkę w kolorach lata z
kwiatów dziewanny, nagietka i słonecznika. Dopiero wtedy będą widoczne korzyści
włożone w opiekę nad działką, bo od spryskiwania wodą skóry dla szybszej opalenizny, jak
wspomniana już sąsiadka, efektów raczej nie będzie. Poza zmarszczkami
oczywiście.
Miło przenieść się na chwilę do ogrodu. I może autorka da znać, jak tam zimowe kąpiele z herbatką? Marzenie spełnione?
OdpowiedzUsuńJak zabawa na blogu to chętnie się przyłączę.
Pozdrawiam wesoło :)
Fajny pomysł z tymi impresjami. Swoje dwudzieste szóste urodziny spędziłam podobnie - też ogrodowo. W tym roku będą już dwudzieste ósme i pewnie dalej w ogrodzie :) Pozdrawiam ciepło Ciebie Jagodo i autorkę :)
OdpowiedzUsuńI opalenizna, i figura od ogródka lepsza niż od leżaka:) Dorisko, udało Ci się jakoś wykorzystać te zbiory ziołowe?
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, jak pomyślę, co ja miałam w głowie w wieku 26 lat... Powiedzmy oględnie - ściółkę... Z pewnością nie ogródkowe uprawy. Czasem mi żal, ale wiem, że każdy ma swoją ścieżkę, moja była po prostu bardziej okrężna:)
Podobnie jak Bazylia myślę co miałam w głowie i robiłam jako 26-latka.Byłam już po studiach technicznych zamiast jak dzisiaj wiem i okazało się wkrótce w moim życiu , po rolniczych.
OdpowiedzUsuńW wieku okołoemerytalnym , nazwijmy to oględnie ,zaczęłam swą ogrodniczą przygodę.
Dorisko , tyle przed Tobą dobrego ! Ciesz się ile wlezie życiem ogrodniczki.
Alis - Kąpiele bardzo udane, rodzinka też korzysta I na preznty świąteczne też obdarowałam niektórych :) Bazylio - Najczęściej zaparzam do wanny macierzankę, lubię jej zapach, a od święta płatki dzikiej róży, bo mam jej mało. Do płukania włosów oczywiście pokrzywa. A na herbatki to różnie mieszam ziółka, np. melisa z nagietkiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za odpowiedź. Podoba mi się jeszcze ta ogrodowa lemoniada witaminowa, też ją stosuję :)
Usuń