wtorek, 27 stycznia 2015

Ogrodowe impresje - Ania część 2

      Jak pisałam wcześniej, mamy też truskawki, które chyba jako pierwsze owocowe pojawiły się na naszej działce. Od początku też uprawiam je w czarnej folii do truskawek. Bardzo się sprawdza. Praktycznie zero pracy przy pieleniu. Jedyne zabiegi pielęgnacyjne to ścinanie liści po owocowaniu i zbieranie owoców. Podobnie mam posadzone poziomki, trzy rzędy w folii. Jest ich bardzo dużo, ale nawet nie mam szansy zebrać ich na przetwory, bo dzieci w sezonie wszystko wyjedzą. Za to nadrabiam przetworami z truskawek, tych zawsze jest pod dostatkiem. Poniżej truskawki jesienią, a na drugim planie widać jarmuż:


Podobnie jak truskawki, dość wcześnie zagościły u nas również winogrona. W sumie naliczyłam 16 krzaków. Różne odmiany - słodkie, kwaśne, zielone, różowe, fioletowe. Polecam „Izę Zalewską”. Myślałam, że najlepsze winogrona będę miała ze starych odmian zaszczepionych od babci, ale Iza kupiona kiedyś przy okazji w sklepie, pozytywnie nas zaskoczyła. Słodka odmiana deserowa, kolor zielony. Część naszych winogron już owocuje, na część jeszcze czekamy. Po posadzeniu długo stały w miejscu, bez specjalnego przyrostu. Obornik czyni cuda, więc i winogrona po nim ruszyły. Wcięło mi gdzieś pozostałe zdjęcia z działki i mogę podzielić się tylko tymi jesiennymi, więc teraz namiastka winogron:


Po lewej stronie widać dwie pergole z winogronami (już owinięte na zimę). W tle kolejna pergola na cytryńca chińskiego. Mocno ruszył, więc niedługo zacznie się wspinać. Na ten rok mam znowu trochę planów. Przede wszystkim posadzę żółte maliny i żurawinę wielkoowocową. Dosadzę trochę drzew i jeżyn bezkolcowych. Posieję nowe kwiaty wieloletnie na rozsadniku a na jesieni porobię rabaty. Nasiona warzyw już czekają na wysianie. Będą też nowe permagrządki.
    No i to, na co czekamy najbardziej. Chcemy postawić ule. Ze trzy – cztery, na własny użytek. Może przyda się w końcu ta nawłoć, która zarasta w znacznej części drugą połowę działki i której nie wiemy jak się pozbyć. Może pszczółki ją wykorzystają. Polecam też wszystkim wieszanie domków dla ptaków. Powiesiliśmy tamtej zimy 10 budek własnoręcznie zrobionych. 9 z nich miało już w tym sezonie lokatorów. Chcemy jeszcze kilka powiesić dalej na działce – w tym budka dla sów i w starym sadzie skrzynki dla nietoperzy. A tu poniżej lokatorzy jednej z naszych budek. Rodzinka krętogłowów:


Mocno się rozpychały, aż odchyliły wieczko. Na jesieni wszystkie budki wyczyściliśmy i lepiej przymocowaliśmy przednie ścianki. Już czekają na nowych mieszkańców.
      Nasze dzieci maja bzika na punkcie ptaków. Sporo z nich rozpoznają. Marzenie naszego starszaka (6 lat), którym nam od jakiegoś czasu wierci dziurę w brzuchu – budka z kamerką by mógł widzieć co robią w środku ptaki. Nie wiem na razie jak się za to zabrać. Wyższa szkoła jazdy. Chodzi już za nami ze swoja skarbonką i prosi o swój wymarzony prezent. Mają już lornetki i za każdym razem zabierają na oglądanie ptaków na działkę. Sporo ich u nas. Najciekawsze to np. dudki. Późnym latem jeden był u nas częstym gościem. Jest też rodzinka dzięciołów. Zawsze ich dużo. Wilgi dalej w lesie pięknie śpiewają. No i odwiedzają nas bażanty i kuropatwy. Te ostatnie spryciary zawsze tak się schowają, że o zawał serca mnie przyprawiają.
      Z ciekawszych zwierzaków, to pierwszy raz w tym roku pojawił się zaskroniec i wiemy gdzie sobie mieszka. Młody jeszcze. Są też lisy, zające i sarny w dużych ilościach. Zresztą akurat sarny to już mnie tak nie cieszą, bo szkody robią. W przyszłości chętnie byśmy całą działkę ogrodzili, by chociażby te sarny nie łaziły. Bo zając, to raczej wszędzie wejdzie. W tym roku był taki jeden gagatek, co mnie codziennie na działce witał. Ściemniał, że go nie ma, ale był i najlepiej było mu w moim warzywniaku. Mieliśmy też rodzinkę wiewiórek. Jedna już dość oswojona, bo przychodziła blisko i pod nogami orzechy i szyszki sobie jadła. Pierwszy raz też widziałam jak wiewiórki grzyby wsuwają. Niestety, nasza oswojona wiewióreczka zginęła na jesieni pod kołami samochodu któregoś z sąsiadów. Nie mówiliśmy dzieciom. A teraz coś, co już niedługo znowu powtórzymy:


      Sezon zbliża się wielkimi krokami. Od niedawna ściągamy sok z naszych brzózek. Najlepiej smakuje mi i dzieciakom. Mieszam z sokami owocowymi domowej roboty. Szkoda tylko, że tak krótko można go przechowywać. Marzy mi się kiedyś wielka zamrażarka, w której będę mogła przechowywać zapasy – między innymi soku z brzozy. Chciałabym jeszcze spróbować soku brzozowego z suszem gruszkowym. Kiedyś na Ukrainie próbowaliśmy i byłam zachwycona. Musi to wszystko razem trochę poleżeć kilka dni. A jak zacznie gazować, to gotowy orzeźwiający napój. Nie mam dokładnego przepisu. Chyba będę robić metodą prób i błędów.

      No i ja bym mogła tak jeszcze długo. O iglakowym zakątku; o tym jak nalewki z działkowych skarbów robię; o syropie z sosny, który zimą dzieciom służy; o tym jak lis mnie na jesieni gonił; o naszych ogniskach, przy których dzieciaki na kocach zasypiają; o najlepszych namiotowych biwakach i o tym jak lubię odpoczywać w hamaku po pracy. Dużo tego na bloga by się nazbierało. Tylko czasu do pisania mało. Bo ja z tych dziwaków, co jak już chwile mają, to w świat szydełka uciekają:-)    

8 komentarzy:

  1. Ale przyjemnie w zimowym czasie przenieść się do takiego wesołego ogrodu. Podziwiam ilość pracy włożonej w ogród.

    Jagodo, to był arcyciekawy pomysł namówić dziewczyny do napisania tekstów :)
    pozdrowienia posyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno przepiękny ogród, zazdroszczę już włożonej w niego pracy. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały ogród. Przyjemnie poczytać takie inspirujące wpisy. No i nie dziwię się, że mało czasu na pisanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj spędziłam na Twoim blogu kilka godzin, dosłownie, a to dlatego, że musiałam nadrobić zaległości czytelnicze :)) Powiem szczerze, że to pożytecznie spędzony czas. Serdecznie pozdrawiam. Monika

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, jesteś niesamowita!!!!!!!!!!!!!

    To są moje marzenia, bo ja też kocham ziemię a uprawianie jej czuję intuicyjnie :) ...nie mam niestety, w odróżnieniu od Ciebie, wsparcia w najbliższej osobie (leniwy mieszczuch) a to, z kim idzie się przez życie jest jednak najważniejsze :)

    Tekst chłonęłam jak gąbka - jestem zachwycona i pełna podziwu dla Waszych poczynań :))

    Trzymam kciuki i życzę powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale sie fajnie czyta.Ja to muszę się wziąć do roboty za swój ogród bo aż wstyd jakiekolwiek zdjęcia robić.Ot lenia miałam.w tym roku będzie trzeba nadganiać.Tak bym chciała poziomek gdzieś w kąciku nasadzić.Słonka życzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany...ale mi miło czytać takie komentarze. Bardzo Wam dziękuję! Coś mi tam gdzieś w środku gra, że może by jednak tego bloga kiedyś założyć...Może bym miała jeszcze większą motywację do robienia różnych rzeczy:-) Bo czasami jakaś taka niemoc i niechciejstwo dopada. Miałabym też więcej zdjęć. Bo i zdjęcia uwielbiam robić, ale na działce zazwyczaj w kąt idzie aparat, bo ogród inne pasje wymiata. Chyba jest u mnie na pierwszym miejscu. Zimą choruję, bo nie ma ogrodu...

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny ogród, piękny wpis.
    Super sprawa z tymi budkami, od kilku lat obiecujemy sobie, że to zrobimy ... tyle spraw do ogarnięcia, że szok.
    Kurczę, nie wiem czy ten na zdjęciu to krętogłowy, bo u nas dwa lata temu pomieszkiwał z małymi, ale wydaje mi się, że trochę inaczej wyglądał.
    U mnie agro na truskawki nie sprawdziła się, bo ziemia urodzajna, kilkadziesiąt lat nie uprawiana, w każdym truskawkowym otworze po kilka dorodnych mleczy wyłaziło, w niektórych po 10 szt. i ginęły krzaki truskawek. Muszę b. często pielić, nie ma rady póki co :(
    Winogrona też nas kuszą, ale zobaczymy, bo nasze mazurskie siedlisko to prawdziwa Finlandia.
    Wszystkiego dobrego życzę i założenia bloga

    OdpowiedzUsuń