niedziela, 17 listopada 2013

Ręczniki obrzędowe

      Na Podlasiu, podobnie jak na Białorusi i Ukrainie, zachowała się jeszcze tradycja ręczników obrzędowych. Mam wrażenie, że dawniej była ona wspólna dla całej Słowiańszczyzny. Obecnie kultywują ją głównie Prawosławni, ale też grekokatolicy i Staroobrzędowcy.
    Ręczniki, wbrew nazwie, nie służą do wycierania rąk, ale do różnych uroczystych obrzędów i mają znaczenie symboliczne oraz magiczne. Przedstawiają życie człowieka, jeden koniec to narodziny, drugi - śmierć. I tak towarzyszą człowiekowi od chwili narodzin (przystrajano nim dziecko do chrztu),  do śmierci (trumny dzieci niesiono na ręcznikach, starszym wkłada się je do trumny). W międzyczasie towarzyszył wszystkim uroczystym chwilom życia : obdarowywano nim tych, których chciano uhonorować, panna młoda tkała je na swoje wesele i obdarowywała narzeczonego i drużbów, którzy zakładali je przez ramię, dekorowano nimi ikony w świętym kącie, kładziono na nich chleb i sól i miały jeszcze wiele innych zastosowań... Zwyczaj obdarowywania nimi ważnych gości przypomina mi obyczaje tybetańskie - tam też wręcza się takie długie, białe szale przy uroczystych okazjach.


To jest zdjęcie z netu, widać na nim przepięknie haftowany ręcznik zdobiący ikony. Często haft jest czerwony, ale bywają też różnokolorowe.
Zainteresowałam się nimi odwiedzając regionalne izby pamięci i postanowiłam coś podobnego zrobić tej zimy. Pamiętałam, że w Dąbrowie Białostockiej, w Domu Kultury, widziałam kilka takich ręczników. Bez haftów, za to z przepięknie utkanego płótna i zdobionych misternymi koronkami. Pojechałam tam z aparatem, niestety, z całej ekspozycji były tylko dwa ręczniki, dość barbarzyńsko przypięte do ściany zszywaczem. Na szczęście był tam mój ulubiony:
Marny ze mnie fotograf, ale ta koronka jest niezwykle misterna, przypomina koronki koniakowskie. Wszystkie koronki - zarówno te szydełkowe, jak siatkowa, zrobione są z niezwykle cienkich nici. Szydełko musiało być nie grubsze od igły. Jako doświadczona "szydełkowiczka" nie mogłam przestać podziwiać tej misternej roboty.









Na pociechę sfotografowałam też dwie chusteczki na głowę z haftowanymi naczółkami. Wiązano je z tyłu, a ten rożek tak śmiesznie sterczał. Nosiły je na ogół młodsze kobiety i dziewczęta, starsze wiązały chustki pod brodą. Aż nie mogłam uwierzyć, że te hafty zrobiono ręcznie, tak są dokładne i drobniutkie, ale przyjrzałam się dobrze - ręczna robota. Robota mistrza.
   












 Myślę, że te ręczniki, chusteczki i inne obrusy czy odzież, wykonane z takim mistrzostwem, ręcznie i z dbałością o szczegóły, miały naprawdę niesamowitą moc.
No to mam robotę na całą zimę... I to piękną, ważną robotę. Obrzędowo-magiczną.
A tutaj link do wystawy ręczników obrzędowych w Lipsku nad Biebrzą, to bardzo blisko naszego domu:   http://www.kulturalipsk.pl/index.php?option=com_phocagallery&view=category&id=47:tradycyjny-rcznik-ludowy-pogranicza-wschodniego&Itemid=8



19 komentarzy:

  1. Krystyna, znasz tę stronę? Źródło nieskończonych inspiracji...
    http://strojeludowe.net/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna stronka, nie znałam. Szkoda tylko, że nie ma Podlasia. Ostatnio mocno po lokalnych tradycjach grzebię, to by mnie zainteresowało najbardziej.

      Usuń
  2. Jejku, naprawdę, potrafisz to udziergać? Chapeau bas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy by potrafił, jakby zechciał. Szydełkuję od 5 roku życia, więc teraz już nawet za koniakowskie koronki się chwytam.

      Usuń
    2. Nigdy nie miałam do tego drygu, ale mam na szczęście inne (drygi). To chyba kwestia cierpliwości trochę. Ja jestem z tych, co to muszą zaraz, już!

      Usuń
  3. podpowiem jeszcze jeden adres:
    http://www.bielskirecznik.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, też tam zaglądałam. Oni chyba mają wzory ręczników z całego regionu :)

      Usuń
  4. Zszywaczem do ściany...profanacja!

    Kiedyś jako dziecko bawiłam się w haftowanie, pod okiem siostry mojej babci ze strony mamy, urodzonej na terenie dzisiejszej Białorusi (Klince). Teraz juz bym się nie podjęła, wyleciało z pamięci. Pamiętam, że uwielbiałam haft merezkowy, i raz kiedyś wyhaftowałam dokoła cały duży kawałek lnu na obrus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że profanacja. Kiedy się pomyśli o całej tej symbolice... To była kiedyś rzecz święta. A Ty, jak ręcznika nie zrobisz, to za mąż wyszłaś nielegalnie! Każda Podlasianka musiała takich na wiano sobie narobić, bo to i w cerkwi przy ślubie na ręczniku stali i wracając przez niego przejeżdżali i ślubną ikonę we własnoręcznie zrobiony ręcznik musiała zawinąć i nieść ją i jeszcze po ślubie swoją chatę nową ubrać... A jak nie chciała wyjść za mąż, to mówiła, że ręczników jeszcze nie utkała. :)

      Usuń
    2. W tym wypadku przejście przez ręcznik symbolizowało zmianę w życiu, a sam ręcznik - rzekę życia. Na dodatek dusza po śmierci 40 dni w ręczniku mieszkała zanim w zaświaty decydowała się pójść... A dodam tylko, że są one pięknie utkane ze lnu cieniutkiego, sam splot jest ozdobny. A koroneczki też z nici lnianych cieniutkich jak pajęczyna, cieńszych chyba nawet, niż nici do szycia i tak starannie, ściślutko zrobione...

      Usuń
  5. A w Beskidzie Niskim cerkiewki z ręcznikami pięknymi - odwiedzajcie, oglądajcie - Danuta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś pewnie pojadę. Mieszkałam kiedyś przez rok w Bieszczadach - niezapomniane.

      Usuń
  6. Dobry Wieczór :) Cudowny blog, przeczytalem go od początku do końca :) Ma Pani tak wszechstronne zainteresowania, że można tylko podziwiać :)
    Mnie ostatnio zainteresowała pogańska kultura Słowian. Czy wie Pani coś więcej na temat drugiego pogrzebu w kontekście tego ręcznika obrzędowego służącemu duszy przez 40 dni ? Nasi przodkowie odprawiali 3 pogrzeby. Pierwszy 3 dni po śmierci, drugi 40 dni, a trzeci w rocznice. Na ten drugi Cerkiew nigdy się nie zgodziła po wprowadzeniu nowej religii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem tylko cząstkę tego, co dawniej wiedziała każda wiejska gospodyni. A co do tych pogrzebów, to nie wiem - jestem stara, ale słowiańszczyzny jednak nie pamiętam. Raczej wygląda mi to na obyczaj katolicki. Liczba 3 jest tam lubiana, a zarazem praktyczna, 40 dni trwała, przejęta ze Starego Testamentu, "nieczystość" rytualna dla tych, którzy stykali się z nieboszczykiem, podobnie jak dla kobiety po urodzeniu dziecka. A rok to rocznica, obchodzona do dzisiaj. Więc naprawdę nie wiem, czy to słowiańskie, czy kościelne zwyczaje.

      Usuń
    2. Pewno i takie i takie, w końcu wiele zwyczajów pogańskich przetrwało do naszych czasów, chociażby święta kościelne wypadają dokładnie w tym samym czasie.

      Usuń
  7. Jagoda, ja przeżywam takie samo wzruszenie przy szytej ręcznie przez panią Stanisławową Wyspiańską koszulce ich małego synka - jest przepiękna, eksponowana oczywiście w Krakowie, jak mam tam chwilę to lecę do tej gablotki i jak glonojad przy szybie przyssana waruję, aż się ochrona niepokoi;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraziłam Ciebie przyssaną jak glonojad (akurat mam takiego w akwarium obok komputera) i poryczałam się ze śmiechu. A ręcznie wykonane rzeczy, zwłaszcza te zrobione z miłością, mają moc wzruszania nawet po latach, to prawda.

      Usuń
  8. Mam taki ręcznik w chatce, z tkanego, lnianego pasa materiału, haftowanego czarno-czerwonymi krzyżykami; przyjechał z Ukrainy jako podarunek dla mojej koleżanki, ale nie pasował jej do wystroju, więc chętnie go przygarnęłam; bardzo pasuje mi do ścian z belek drewnianych, tudzież do ikon, wiszących na głównej belce; bardzo lubię takie wpisy, o tym, co dawne, własnoręcznie zrobione; oczywiście, oprócz tematów roślinno-ogrodowych; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to lubię. W ogóle piszę o tym tylko, co lubię, taki komfort se zapewniłam :)))

      Usuń