Permakultura to pełny szacunek dla natury i dla człowieka. Jak to jednak wygląda w praktyce? Udajmy się w odwiedziny do takiego idealnego permakulturowego siedliska. Ma ono swoje centrum, od którego jak kręgi na wodzie rozchodzą się różne strefy. W formie koncentrycznych kręgów była zbudowana Atlantyda, Dante zarówno Niebo jak i Piekło podzielił na kręgi, głos i światło rozchodzą się po okręgu. Tyle, że jak wszystko w permakulturze, nie są one idealne, wchodzą nawzajem na siebie, przenikają się, płynnie zaślubiają teren. Zobaczmy je okiem wędrowca, który zbliża się z zewnątrz.
Najdalszy krąg to dzika przyroda, w naszym klimacie będzie to prawdopodobnie las. Nie taki sadzony pod sznurek, ale dziki, mieszany i majestatyczny. Człowiek zjawia się tu tylko jako obserwator, więc i my przemykamy na paluszkach.
Dalej jest strefa, gdzie człowiek przychodzi czasem by pracować i coś pozyskać. Połacie lasków, gdzie czasami ścina się drzewa na opał lub do budowania i natychmiast za każde ścięte zasadza 7 innych przenikają się z pastwiskami i sianożęciami. Grają owady, śpiewa skowronek, bo oto wchodzimy w trzecią strefę - pól i upraw nie wymagających stałej opieki.
Pola są niewielkie, bo nie używa się maszyn spalinowych, tylko koniki. Mają różne kształty i kolory, na niektórych rosną rośliny wieloletnie. Stąd już tylko kilka kroków i wchodzimy do sadu.
Sad jest podobny do urodzajnego lasku, gdzie rosną pomieszane rozmaite drzewa i krzewy dające owoce. Jest on jak kochające ramiona otaczające centrum, chroniące je od wiatrów i dające wspaniałe owoce. W sadzie "pasą się" kury - zjadają one opadłe owoce i wszystkie robaki, które spadają razem z nimi, a przy okazji nawożą ziemię.Mają też w pobliżu swój kurnik. Wszystkie zwierzęta mają swoje schronienia w pobliżu miejsc wypasu i niedaleko domu, ale nie tuż przy nim. Możliwe, że pasie się też pod wyniosłymi jabłoniami ulubiony kucyk. Może jest tam też cieplarnia, albo bliżej domu, w strefie ogrodu.
Ostatnia strefa to ogrody warzywne. Gdzieś na styku tych stref, przecinając je i urozmaicając, błyszczy staw. Ponieważ najbogatsze i najurodzajniejsze są strefy przejściowe pomiędzy różnymi środowiskami, to tak wszystko zaplanowano, że przeplatają się one ze sobą, tworząc meandry i zakątki. Nie ma linii prostych, ale łagodne krzywizny. Wśród warzyw można też znaleźć drzewo owocowe lub krzew, kwiaty rosną po trochu wszędzie, pachną zioła. W zacienionym zakątku stoi kilka uli... A po ogrodzie biegają kaczki. Dlaczego właśnie kaczki? Bo zjadają ślimaki. Według B.Mollisona nie ma problemu ze ślimakami, może być tylko za mało kaczek.
Oto dochodzimy do punktu 0, centrum całego tego mikroświat - czyli do domu. Jest on wtopiony w swoje środowisko, naturalny, wygodny i piękny. Piękno jest ważne - wszystko jest tu zaplanowane tak, by cieszyć oczy.
Taki układ przestrzeni zaoszczędza wiele pracy i niepotrzebnego dreptania. To, czego musimy doglądać często i czego potrzebujemy do przygotowania posiłku, znajduje się pod ręką.
Ogród, uprawiany ze znajomością sztuki, z ćwierci hektara może wyżywić jedną rodzinę. A jest jeszcze sad i pola, las i jego jagody i grzyby, staw z rybami. Całość może zamknąć się w kilku hektarach.
W domu, w punkcie zerowym, jest serce i mózg tego rajskiego zakątka - Człowiek. Człowiek, który wstając rano idzie do pracy jak do zabawy. Człowiek, który nie niszczy, nie brudzi, nie śmieci, ale tworzy wokół siebie życie i piękno.
Słuchajcie, wiem, że to wersja nieco bajkowa i utopijna, ale czy ta utopia nie jest możliwa? Może warto chociażby spróbować?
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Dla mnie absolutna Arkadia.
OdpowiedzUsuńI to jak opisałaś w tym pięknie i harmonii rolę człowieka .Ideał życia.
Uważam , że dla młodych to nie utopia dla starszych niestety tak.
Myślę, że nigdy nie jest się za starym na to, żeby robić coś, co się lubi. Można to nieco zmodyfikować, przystosować do swoich sił i możliwości, ale COŚ można zrobić zawsze.
UsuńWyraziłam się skrótowo.Jest tak jak piszesz nigdy nie jest się za starym na realizację marzeń .Ja jestem tego przykładem.Ale takiego raju, w pełnym wydaniu ,jak opisujesz nie stworzę.Stworzyłam na swoja miarę a dokładniej chyba ponad swoją miarę.Ale uczucie niecierpliwego oczekiwania na wiosnę , na czas kiedy się idzie rano do pracy jak do zabawy, jak pisałaś, to uczucie nie da sie porównać z czymkolwiek.
UsuńKochanie, tworzysz swój raj na swoją miarę. To już bardzo dużo. Następne pokolenie pójdzie dalej. A my żyjmy tak, żeby być szczęśliwymi.
UsuńPiękne i realne to co napisałaś. Serdeczności
OdpowiedzUsuńTobie też! Już by się chciało do ogrodu, a tu nie bardzo można. Można za to pisać i marzyć, więc to robię.
UsuńNie mam uli, kucyka, kaczek i slimakow. Poza tym. wszystko sie zgadza.
OdpowiedzUsuńJak nie masz ślimaków, to kaczki Ci niepotrzebne! Chyba, że chcesz i lubisz. Ale u Bazylii ślimory zeżarły większość plonów.Najważniejsze jest zaadoptowanie się do warunków. Czyli żyjesz w miejscu wyjątkowym... My ciągle dążymy. Nie jest tak, żeby się zgadzało, ale już jest cudownie!
UsuńWywołana do tablicy, potwierdzam. Zeżarły. Kaczki są planowane na tenże rok. Może nawet i parka biegusów? Nad resztą pracujemy. Trochę powoli nam to idzie, ale zagęszczamy:) Uwielbiam patrzeć na takie obrazki, Jagodo, i czytać te dobre rady. Wiesz jak to jest, niby już znasz i wiesz, ale przeczytasz/zobaczysz kolejny raz i w końcu zaskoczy w głowie, że można próbować i tak. Ja miałam taką blokadę z oczkiem wodnym. Już mi się odblokowuje:) Bardzo mocno ściskam!
OdpowiedzUsuńWłaśnie biegusy są prawdopodobnie najbardziej ślimakożerne. Znam to uczucie - niby się wie, ale jakoś nie tak. A kiedy zaskoczy, to jest coś! Jeśli planujesz kaczki, to oczko zrób duuuuże. Bo im potrzebne na amory między innymi.
UsuńPiękna wizja, bardzo bliska memu sercu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Można robić wiele, żeby ta wizja stała się bliska rzeczywistości. Ty też nad tym pracujesz :)
Usuńhym.... gdześ zapodział się mój wpis...
OdpowiedzUsuńNie jest to bajka ani utopia tylko opis gospodarstwa w jakim żyła moja babcia a młodszego pokolenia prababcia, to lata 70-80 ubiegłego wieku to wcale nie takie odległe, raptem dwa pokolenia wstecz. Przynajmniej jeśli chodzi o Polskę bo w innych krajach to pewnie było później. Ostatnio oglądałam bardzo ciekawy program gospodarski, w którym Anglik mieszkający od paru lat w Polsce przekonuje aby nie iść za modą zachodnią, że Wielka Brytania ma problem z gospodarstwami właśnie, że teraz próbują to odkręcić, a my Polacy ślepo leziemy za zachodem bo utarło się, że my ,,za murzynami", że ,,my nie cywilizowani" I tylko niszczymy nasz kraj w pogoni za globalną głupotą.
UsuńOd 9 lat mieszkamy raptem na 3 tys m2 (dokupiliśmy w zeszłym roku, kolejne) ale na takim małym kawałku można mieć wiele rzeczy. Gorzej z czasem kiedy ma się jeszcze pracę zawodową, ale są i kury, kaczki, też właśnie odkryliśmy, że są świetne na ślimaki. Prowadząc gospodarstwo bez chemii mamy żaby i ropuchy, które są kolejnymi sprzymierzeńcami, zimą dokarmiamy ptaki i one osiedlają się w pobliżu i też pomagają latem. To nie jest utopia to jest coś naprawdę realnego, i dochodzą do mnie słuchy, że można nawet z tego się współcześnie utrzymać. Znasz może program ,,Daleko od miasta"? Często właśnie przedstawiają gospodrstwa samowystarczące czy samo utrzymujące się. Pozdrawiam :)
Dzięki, Agatku, za takie wsparcie! Z tym, że życie Dziadków dla wielu jest synonimem biedy, harówki i braku możliwości. My chcemy żyć w tym stylu, ale wygodniej. Pewnie, że można dużo nawet w niewielkim ogrodzie, chociaż z tym utrzymaniem się w naszym klimacie nie byłabym do końca pewna. Na pewno można zarobić tyle, żeby np. móc pracować na pół etatu, gdyby to było mozliwe.
UsuńOkreśliłam czas, że wcale to nie było takie dalekie, typu w minionej epoce itd. Natomiast gospodarstwo moich dziadków było zamożne, wiadomo, że nie było traktorów ale dlatego, że ich po prostu nie było. Majątek przeliczało się jeśli nie na wielkość domu to na ilość krów, koni. :))) Nie sprowadzajmy do jednego worka, że jak baba czy dziad to stara, rozwalająca się chałupina :D
UsuńMam problem z klawiaturą i ona mnie absorbuje. tam miało być babcia czy dziadek.
UsuńSkoro już napisałam sprostowanie do tekstu, to dodam, że dobrze prosperujące gospodarstwo jak najbardziej powinno iść z duchem czasu, ja jestem za energią odnawialną, za wieloma rzeczami, które ułatwiają życie a zarazem sprawiają, że można być samowystarczalnym. Nawet te nasze babcie i dziadkowie dążyli do wygodny :)))
Pozdrawiam :)
Agatko, masz dużo racji, jednak nie wszyscy byli zamożni. Życie moich Dziadków Tutejszych było bardzo ciężkie i niezbyt przyjemne. Wszystko jest spiralą - wraca to samo, ale nie takie samo... Inne też jest podejście do sposobu uprawy ziemi - wtedy o wiele mniej wiedziano, teraz możemy pełnymi garściami czerpać z wiedzy, tej prawdziwej, i harmonijnie łączyć nowe ze starym. Masz rację, że my jeszcze pamiętamy pewne rzeczy. Zresztą one są w genach, zakodowane w pamięci genetycznej i ożywają w odpowiednich warunkach. A jeśli chodzi o wygody - ostatnio zastanawiałam się, bez czego nie mogłabym się obejść. W tej chwili pralka trzyma pierwsze miejsce ha ha ha. Może dlatego, że zdarzało mi się dość długo żyć bez... Zaraz po niej ciepła ubikacja (zimą) i możliwość wzięcia prysznica. Widzisz, jaka rozleniwiona jestem...
UsuńDzika natura i ta którą człowiek uprawia opie wyglądają cudownie.
OdpowiedzUsuńPrawdę rzekłaś.
UsuńPiękna i porywająca utopia, może są takie nawet i w Polsce ale to prywatne raje, niedostępne dla naśladowców. A może się mylę?
OdpowiedzUsuńZnam parę, które są dostępne, ale na pewnych warunkach. To Ekocentrum i ogród Kasi Bellingham. U nas też można wpaść... Tyle, że u nas to jest malutkie, na taką domową skalę dwojga emerytów. Z tym odwiedzaniem to jest pewien problem. Dopóki są to sympatyczni znajomi, to jest przyjemnie,a kiedy przyjadą wolontariusze do pomocy, to jeszcze przyjemniej, ale kiedy coś staje się znane, to przyjeżdża sporo okazjonalnych ciekawskich w porę i nie w porę. A ludzie chcą spokojnie żyć i pracować, wiesz, nikt nie lubi żyć w przechodnim pokoju i żeby go odciągano od pracy bez przerwy. Dlatego wiele gospodarstw tego typu wprowadziło okreslone dni i godziny wizyt za niewielką opłatą, za to z przewodnikiem do ich dyspozycji.
OdpowiedzUsuńA mi smutno, bo związany z dużym miastem myślałem, że choć zrealizuję swą pasję nabywszy działkę na RODos.
OdpowiedzUsuńNiestety. Totalna porażka!
Miejsca które drzewiej służyły uprawie stały się grilowiskami miejskimi, a ilość fungicydów, herbicydów i nawozów sztucznych sprawia, że mimo 4 lat starań nie mogę gleby przywrócić do życia.
Ba! już prawie nikt nie ma kompostownika. O toalecie kompostowej to nawet nie wspominam.
Raf, ale masz swój kawałek i pracujesz z nim, a on z Tobą. Radziła bym Ci założyć wał permakulturowy, do którego w charakterze "drożdży" dodasz kilka garści dobrej, żywej ziemi z dżdżownicami. Fakt, w takim otoczeniu trudno uprawiać warzywa, bo zawsze coś z trucizn przejdzie - można zrobić jednak grządki skrzyniowe, do których dasz zdrową ziemię, słomę, obornik - przywiezione skąd inąd. Resztę możesz zamienić w fascynujący ogród ozdobny - mój mąż do tej pory niezbyt uznaje warzywniki, ale uwielbia piękne ogrody. I zrobisz oazę bioróżnorodności, pozwalając rosnąć dzikim roślinom (wiele z nich jest pięknych), robiąc oczko wodne z roślinami i natlenieniem, sadząc rośliny przyciągające motyle. To może być bardzo, bardzo piękne.
UsuńZajrzyj tutaj: http://www.leniwaniedziela.pl/uprawa-warzyw-jak-zbudowac-grzadke-wzniesiona/
UsuńDziękuję Ci za odzew. tak, tak, mały spłachetek ziemi, a jakość życia wzrosła niewspółmiernie.
UsuńWał to już raczej założę gdy się kiedyś do wymarzonego domu wprowadzimy.
Jeżeli cokolwiek u mnie rośnie to właśnie tylko i wyłącznie w grządkach wzniesionych.
Jest nieco kłopot ze zdobyciem takiej ilości zacnej ziemi do ich wypełnienia.
To "działki" więc tylko metoda taczkowa jeśli chodzi o transport.
Mimo 4-6 osób zwożących odpadki zielone udało mi się dopiero wyprodukować ~3m3 kompostu. (bo obornik ludzki, więc długa faza dojrzewania)
Oglądałem korzenie krzewów i próbki swej gleby.
Coś nie tak z grzybami mikryzowymi + Standardopwy niedobór magnezu i boru.
Wy tam na "dzikiej połnocy" to juz pewnikiem zdążyliście zapomnieć, że może być kłopot ze zdobyciem słomy i obornika (zwłaszcza końskiego)tu na terenie GOP'u.
Miałem przyjemność widzieć wyniki analizy HPLC obornika krowiego z nieodległej hodowli.
ilość antybiotyków porównywalna z tą w marketowych kurzych piersiach.
Kolega ocenił proces ich rozkładu na około 3 lata (przy założeniu, że faza termofilna osiągnie 65 deg i utrzyma sie ta temp przez min 5 dni) (by naruszyc pierscienie) z reszta poradzą sobie grzyby i reszta mikroświata.
A słomą podczas noszenia od pobliskiego "farmera" poparzyła się mama. (gorąco było i w stroju kąpielowym nosiła).
A co mąż ów ma do warzywników?
Bo ja to właśnie w nadziei na choć częściowe odmarketowienie
zakupów zielonych - uprawiam.
Na ogród leśny to nie ma szans na 300 m2.
Ale dziś mały sukces. Boczniaki na pniach ruszyły.
(więc może idzie ku lepszemu jeśli chodzi o grzybnie w glebie, bo na pniu boczniak nie wyrośnie jeśli grzybnia nie przerośnie gleby.)
Btw. Jakiś "prąd" ku Twej osobie ostanio. Robiac wczoraj porządek w swych materialach. permkulturowych napatoczyem się na knigę w, której był jakiś znajomo wyglądający adres.
tego to bloga. :). chyba sciagniety od Artura z ABS.
Witaj ! Cieszę się, że tu trafiłam, bo wszystko jest interesujące i w dodatku napisane pięknym językiem polskim. Nie mam wyjścia - będę musiała tu zaglądać, bo bardzo poczytne to jest :) Architektura krajobrazu nie jest mi obca. Przez wiele lat uprawiałam razem z mężem ogród w kompleksie Rodzinnych Ogrodów Działkowych, a teraz jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami wiejskiego ogrodu, który to będziemy dopiero tworzyć. Zatem otwarta jestem na ciekawe pomysły i rady. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńZawsze z radością witam nowych czytelników. I zawsze polecam to samo - poczytajcie stare posty, te z samego początku. Bo ja nie zajmuję się architekturą krajobrazu, tylko trywialnymi warzywnikami. Piękno jest wartością niejako dodaną. :)
Usuń