Koniec zimy bywa paskudny i depresyjny. Szaro, mokro, buro. Beznadzieja. Bladzi, wymęczeni ludzie łapią przeziębienia i wędrujące smuteczki. Jednym słowem - ciężkie czasy (jak mawiał ruski sołdat kradnąc zegar z wieży kościelnej).
A potem nagle przychodzi deszcz. Trudno mi powiedzieć, dlaczego zawsze zaczyna się deszczem, rzęsistym i takim jakimś innym. I nagle wszystko się zmienia, jakby bura ziemia umyła sobie twarz i postanowiła się obudzić. Nagle, po nocy, wszystko pachnie inaczej. Światło robi się perłowe. Niebo zaptasia się bardzo, ciągną klucze rozmaite. domowe sikorki i wróble zaczynają jakoś inaczej popiskiwać. Wśród suchych liści bieleją przebiśniegi. Nawet bura murawa ma jakąś nieśmiałą nutkę zieleni. I to wszystko praktycznie po jednej nocy.
Otóż u nas właśnie dwa dni temu przeszedł TEN deszcz. A w nas pomału wstępują siły i chęć do pracy, rozmywa się zimowa ospałość. Na razie jeszcze powoli, nieśmiało. Ale już niedługo wybuchnie fajerwerkami energii i wiosennej krzątaniny.
Rozłożyłam nasiona, planuję siewy. Gdzie ja to wszystko zmieszczę?
Dziś zrobiliśmy grzejącą grządkę w tunelu, tam, gdzie mamy skrzynię. Wyrzuciliśmy wszystką ziemię, używaną od poprzedniego razu, czyli od 3 lat. Wypełniliśmy skrzynię gnojem ze słomą. Mieszankę wyborową mamy w tym roku, bo trochę od kur, dużo od naszych owiec i sporo krowiego od sąsiada. Obornik owczy grzeje prawie tak samo dobrze, jak koński, krowi rozluźnia wszystko, a kurzy daje kopa azotowego do rozkładu słomy. Warstwa obornika musi mieć co najmniej 40 cm. Dobrze zmoczyliśmy ją wężem i dobrze udeptałam ją centymetr po centymetrze. Na wierzch poszła duża część wydobytej poprzednio ziemi, tak przynajmniej 20 cm. Ziemia ciągle jest żyzna, bo cały czas była ściółkowana. Z satysfakcją zamknęliśmy tunel i pozwoliliśmy grządce pracować. Za kilka dni pójdzie na nią pierwszy rzut rzodkiewek, sałatki i takich tam nowalijek.
Znalazłam nowe miejsce na konstrukcję fasolową, wiecie, tę z wysokiego drąga z kołem od roweru na szczycie. Muszę je jeszcze wyczyścić, ale z tym akurat nie ma pośpiechu.
Pierre podsypał kompostu na grządkę z ziołami aromatycznymi. Już coś tam powolutku zaczyna wychodzić z ziemi. Odkrywamy powoli róże i zbieramy gałęzie choiny, chroniące niektóre krzewy.
Samej ziemi jeszcze nie tykamy, jeszcze za wcześnie. Nie będziemy jej wyrywać tak nagle ze snu, niech się budzi w swoim rytmie. Za to za kilka dni odkryję część wałów, żeby się nagrzały, bo na trzyletnich można już wysiewać marchewkę.
Być może przyjdą jeszcze zimne dni, może nawet pośnieży. Tyle, że przełom już się dokonał. Już żurawie otwierają niebo swoimi głosami, już ziemia łapie oddech. Przyszedł magiczny moment, który co roku mnie zadziwia i zachwyca. Ogłaszam niniejszym koniec zimy!
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
I na ten przełom czekamy z utęsknieniem. A klucze widziałam, płynęły od zachodu i...gęgały:)
OdpowiedzUsuńA ja mam uczucia co nieco podzielone... Nie cierpię tej szarugi i z utęsknieniem wyglądam zieleni i kwiatów, tylko że ten piękny okres oznacza pracę intensywną do tego stopnia, że wieczorem jestem jak oczadziała ze zmęczenia i bólu (ach, ten kręgosłup).
UsuńMam to samo Jagodo, kiedy otwieram sezon w Kaczórówce. Sezon zimowy w mieście, a potem praca fizyczna powoduje, że wiem, gdzie każda kosteczka się zaczyna i kończy. Padam wieczorem, jak kłoda. A rankiem na czworakach z wyrka...lubię ten stan, wiem od czego boli, nie to, co huciane wycieńczenie. Psychiczne.
UsuńPięknie, z twojego tekstu płynie nadzieja-wkrótce będzie zielono.Jupi -:)
OdpowiedzUsuńU nas podwórze już się pomalutku zazielenia, chociaż na prawdziwy wybuch zieloności jeszcze trzeba trochę poczekać.
UsuńPrzyjmujemy werdykt. :-)
OdpowiedzUsuńWerdykt jest lokalny i subiektywny. Ty wyglądaj swego deszczu. A może już przeszedł?
UsuńOn jakiś niepewny siebie, ten nasz deszcz lokalny. Wydawało mi się, że już był, ale nie, chyba trzeba jeszcze poczekać.
Usuńa wiesz, że u nas też popadał. We wtorek wieczorem, taka ulewa- a po niej w ciemnościach wesołe kałuże, tak o nich pomyślałam, odbijały się w nich wieczorne światła i cienie. To musiał być ten deszcz o którym piszesz....
OdpowiedzUsuń:)
Cieszę się, że ktoś jeszcze to zauważył. No właśnie, nawet kałuże potrafią być wesołe.
UsuńDziękuję za dobre wieści. Poetyka tego co piszesz mnie dzisiaj urzekła. Na wiosnę czekamy z utęsknieniem. Pozdrawiam serdecznie - już wkrótce dam znać o ciekawym projekcie, który się u nas knuje. Zajrzysz do nas?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda mi się wiosną wykroić kilka dni i zajrzeć na południe. Bardzo ciekawa jestem tego projektu. Oczarowała mnie Wasza chata i ogródek w kółeczka. chcesz te pomidory?
UsuńJak pięknie, jak optymistycznie! I pracowicie. U mnie też początki prac w tuneliku foliowym, przygotowywanie nasion. Ptactwo w kluczach przelatuje mi nad głową od kilku dni i to jest wspaniała zapowiedź wiosny :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Przyjemnej i owocnej pracy zatem i dużo radości ze wszystkiego!
UsuńMieszkam w UK I u nas tez kilka dni temy byl TEN deszcz - obserwuje to juz od 10 lat - najpierw robi sie slonecznia, pieknie, ludzie juz mysla ze to wiosna, a potem na jakis tydzien znow wracaja przymrozki a po nich ta ulewa - krokusy, przebisniegi i zonkile juz kwitna i tulipany powschodzily i migdalowce dawno juz kwitna,bo zima lagodna w tym roku byla. I taki schemat jest co roku. A dzis byla mgla - znaczy wiosna juz :) Pozdrawiam, Dorota
OdpowiedzUsuń