poniedziałek, 23 marca 2015

Wiosna przyszła - Kryśka do roboty!

       Przyszła wiosna, ale jakaś taka niewyraźna. Niby ładnie, a taki przejmująco zimny wiatr zawiewa i nocami mrozi do -6. Mimo to zmęczeni zimową bezczynnością rzuciliśmy się na ogród. Poszerzamy warzywnik - stara siatka zdjęta, słupy wykopane p przeniesione o  3 metry, co na długości 25 metrów daje niezły kawałek ogrodu. Maliny, które rosły przy płocie, w większości już wykopane przez Piotrusia, który leci jak najlepsza glebogryzarka. Część posadzona przy nowym płocie. Miejsce na nowy tunel foliowy przygotowane. Tony korzeni i perzu wywiezione. Czekamy jeszcze na siatkę leśną, żeby się odgrodzić od owiec i szalejących psów.

      Udało mi się zdobyć nowy ładunek kostek słomy i zrobiłam niewielką grządkę z całych kostek z resztą owczego gnoju na wierzchu. Niestety, zdjęć nie będzie chwilowo, bo aparat wysiadł mi całkiem. Podlewałam je (obie grządki słomiane) bardzo sumiennie do chwili, kiedy mróz się rozszalał nocami. Teraz czekam na ocieplenie, bo przy takiej pogodzie żadne bakterie nie chcą kolonizować słomy, głupie nie są.

     Przywieziono nam ładunek drewna - całe pnie, głównie brzozowe. Już nie drągowina, ale też nie stare drzewa. Ot, takie grubości ludzkiego uda, niektóre uda chudego, niektóre grubego. Jako że wietrzny, zimny dzień dzisiaj, to akurat praca przy drewnie dobrze wypadła. Piotruś ciął je na kawałki spalinówką i te grubsze rozłupywał siekierą, a ja albo podtrzymywałam mu pnie, albo ładowałam gotowe polana na taczkę i woziłam te 100 metrów pod ścianę stodoły, gdzie układałam je do suszenia.
     Bardzo ciekawie jest obserwować Piotrusia z piłą. Wydaje się, że to ostatnia masakra, bo kręci się, miota, przycina kawałki podtrzymując pień stopą lub kolanem, tnie raz na prawo, raz na lewo, a drewno tylko pryska. Niebezpiecznie się zbliżać na mniej, niż 10 metrów! Ale w tym szaleństwie jest metoda. Bardzo szybko stos drzewa zmienia się w stos równych polan, a ani piła, ani mąż, nie mają ran śmiertelnych ani nawet innych. Chciała bym zobaczyć innego w jego wieku przy takim tańcowaniu! Zresztą, kiedy był dużo młodszy i pierwszy raz zobaczyłam go w działaniu, to byłam w szoku. Przyzwyczajona do spokojnej, metodycznej pracy mego dziadka nie mogłam zrozumieć, jakim cudem Piotruś się przy tym nie zabije i niczego nie poobcina. Ale jakoś nie. I oby jak najdłużej!
      Poza tym Piotruś, jako typowy chłopak z miasta, myślał, że drzewo można ściąć, pociąć i od razu do pieca. No, najwyżej kilka dni na wyschnięcie. Musiał przekonać się organoleptycznie, że świeże drewno źle się pali, a taki na wpół wysuszone, po roku, wprawdzie pali się lepiej, ale daje mało ciepła. Za to dobrze suche, o, to jest to! Pali się cudownie i grzeje piorunem. Odtąd zawsze mamy zapas drewna na dwa lata, czyli to, które tniemy teraz, użyjemy nie następnej zimy, ale dopiero na-następnej.

   Oprócz tego zrobiłam dziś ciasto na chleb - właśnie rośnie. Na zakwasie, z mąki żytniej razowej i orkiszowej, z dodatkiem sezamu, czarnuszki z ogrodu i słonecznika. Zasmakowaliśmy we własnym chlebie. Lubię też nastawiać zakwas, wyrabiać ciasto, kłaść je do pieca. Wszystko to ma w sobie coś wręcz mistycznego, taki spokój, pełnię... a kiedy zapachnie, to już zupełnie człowiek czuje się jak w raju i nic mu do szczęścia nie trzeba, tylko takiej kromki ciepłego jeszcze chleba ze świeżym masełkiem.
    Poza tym normalka - sprzątam, piorę, gotuję, doglądam kudłatych i pierzastych. Wyglądam pierwszych ziół na dzikie sałatki. No i uśmiecham się do Was!

31 komentarzy:

  1. A my uśmiechamy się do Ciebie i ślemy wielkiego buziaka!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawzajem! Koniki też już pewnie brykają?

      Usuń
    2. Tak! Czasem nawet te dostojne, ciężarne matrony, z źrebięciem w grubym brzuszysku.:-)

      Usuń
  2. A ja pierweszy raz w życiu widzę takie grządki słomiane ! Ale ja w ogóle to chyba mało wiem w tem temacie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie sama słoma, tylko uczona mieszanka słomy z gnojem, żeby równowagę węgiel-azot zachować. dużo na ten temat pisałam we wcześniejszych postach, jeśli masz ochotę, to poczytaj.

      Usuń
  3. Witaj Gorzka Jagodo. Zauroczył mnie Twój blog, na którego namiar dostałam przed chwilą od mp. Urzekły mnie słomiane grządki, ja mam na działce wielkie kopy ściętej jesienią własnoręcznie trawy i nie bardzo wiedziałam, co z nimi zrobić. Czy myślisz, że taka trawa (zwykła łąkowa, bez żadnych nawozów, zwykle koszona na kiszonkę przez sąsiada, ale zasadziłam zagajnik brzozowy i w dużą połać łąki traktor już nie wjechał, więc ścinałam ją sama) nadaje się na rabatę, np.kwiatową? Pod warzywa trochę bym się bała, bo pewnie nasiona się zadomowiły w tej pryzmie... Nie mam gdzie tego przenieść, do zadołowania zdecydowanie za wielkie. Może zrobić z tego coś na kształt skalniaków, bo kamieni akurat mam mnóstwo i aż się proszą, by je wykorzystać. Co radzisz, bo w tej kwestii doświadczenia nie mam żadnego. Zresztą, ogrodnictwa dopiero się uczę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzyj na "grządki permakulturowe" i "wzniesione grządki" przy pomocy tej niebieskiej chmurki napisów u góry, możesz też przejrzeć "ściółka". Jeśli czegoś jeszcze nie będziesz wiedziała, to pytaj.

      Usuń
    2. Dziękuję, już powoli oswajam się z Twoim blogiem. Gdyby coś - będę pytać

      Usuń
  4. O rany, ale macie pałer! Ja idę przez ogród metodycznie i porządkuję, przycinam, wywożę, czyszczę, grabię, ale końca nie widać:(
    Nie przemęczyłam się jesienią, to teraz mam! U nas też po 'upałach" zimno się zrobiło. I sucho jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Handzia, ja koło tego povera nawet nie stała, to mój Piotruś ma starcze ADHD!

      Usuń
    2. Starcze ADHD! Łomatko, paduam, leżę i kwiczę!

      Usuń
    3. Znam takiego drugiego. Ze starczym ADHD. Chociaż teraz ma okres spokoju.

      Usuń
    4. Agniecha, remisję ma?

      Usuń
  5. Jagodo, u nas też ten zimny wiatr, a mnie się tęskni za lataniem wokół domu tylko w fufajce na sweter, a nie w kurtkach, czapach i szalikach. zazdroszczę Piotrusiowego napędu. Też tak chcę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym chciała! On mnie dołuje! A dziś już cieplej i łagodnej i wiosną pachnie. Chodzę jak we śnie.

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiecham się Jagodo do Ciebie i wszystkich ogrodniczek(-ków).
      Zazdroszczę gigantycznego warzywnika.
      Jakoś nie mogę logicznie ogarnąć w tym roku wszystkich prac w zgodzie z kalendarzami księżycowymi i biodynamicznymi.
      Ale odważyliśmy się po raz pierwszy zrobić dziurkę w brzozie i .......leci oskoła.Tego też trzeba doglądać ale jest co popijać jak od ogrodowych wysiłków zaschnie w gardle.

      Usuń
    2. Też popijamy! A nie musisz się niewolniczo trzymać tego kalendarza, mnie on pomaga, kiedy nie wiem jaką z wielu prac wybrać. Poza tym unikam dni zdecydowanie szkodliwych, ale reszta, moim zdaniem, jest fakultatywna.

      Usuń
  7. Gorzka Jagodo Krysiu, odwzajemniam uśmiech, serdecznie pozdrawiam z góry mapy i wyjątkowo nie mam dziś pytań. ;) Gmeram od czasu do czasu w niebieskim archiwum i na razie na wszystko znajduję odpowiedzi. :)
    Dodam jeszcze tylko, a co przecież wynika z Twoich słów niezbicie, że taki Piotruś to skarb jest. Na pysznych chlebkach, ziołach i pysznościach z ogrodu chyba sobie takiego "wyhodowałaś", zdrowego, rześkiego i pracowitego. :)

    PS. A jednak mam pytanie: ten sok z brzóz jeszcze teraz można zbierać? Muszę przypomnieć o tym Panu Mężowi, bo coś w tym roku jakby zapomniał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno powiedzieć. Zetnij gałązkę grubości kciuka i jeśli wypływają z niej kropelki soku, to przywiąż butelkę. Jeśli nie, to już za późno. To zależy od regionu.

      Usuń
  8. Dziękuję za uśmiech, Doceniam, że dzielisz się z nami swoją wiedzą oraz pogodą ducha. Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazdroszczę takich dni, my za prace ogrodowe weźmiemy się dopiero w weekend, czeka nas przekopanie ogródka, zadbanie o drzewka i krzewy, nawiezienie, ale też muszę porozsadzać siewki dyniowatych, pomidorków i papryki.
    Chleba nie kupujemy już od roku. Też uwielbiam wygniatać ciasto na chleb i dokarmiać mój zakwas. Rośnięcie chleba na zakwasie uważam za taki mały kuchenny cud, podobnie jak zamienianie się mleka w skrzep, z którego potem powstaje ser.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  10. również ślę uśmiech i wiosenne pozdrowienia! Powodzenia we wiosennym ferworze:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie tak razem działać i mieć gospodarza. Ja do większosci prac, zwłaszcza do cięcia drzewa muszę zatrudniać pomocników, a z owymi róznie bywa. Teraz mam kłopot, bo mój pomocnik od zawsze, rozpił sie na umór i juz jest nie do roboty, szkoda, bo był dobry, jak nie pił. Teraz szukać musze nowego, a to wielki problem, bo ludziom pracować się nie chce.
    Tez przymierzam się do słomianej grzadki, tylko gnoju mi brakuje i musze skadś go zdobyć. O drzewie nawet jeszcze nie pomyślałam.
    A tak poza tym, to po pracowitej zimie, przychodzi nader pracowite lato... ale i tak jest piękne to zycie nasze tutaj z przyroda i zwierzakami. I choć ja czesto mam dosyć, nie zamieniłabym go na żadne inne.
    Uśmiecham się również do Ciebie, zycząc pięknej wiosny

    OdpowiedzUsuń
  12. I jeszcze pytanie Krysiu, czy do grzędy mozna uzyć nawozu kurzego i podlewać ja rozcieńczonym?
    Jakie warzywa mozna na niej sadzić w pierwszym roku, oprócz ogórków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amelio, jak najbardziej można używać kurzego, jest nawet wskazany ze względu na dużą zawartość azotu. Oprócz ogórków, dyń itp. można siać (jak pisałam) ziemniaki (byle nie razem z dyniami, bo się nie lubią. Francuzi sadzą tam wszystko, z wyjątkiem korzeniowych. Robią to tak, że wygrzebują dołek w słomie, nasypują do niego kompostu i w to wsadzają sadzonkę np. kapusty, pora, sałaty czy buraka liściowego. Tudzież kukurydzy. Ja dopiero pierwszy raz tak robię, zobaczę, co to da. Wały znam i robię od lat, ale sama słoma... zobaczymy.

      Usuń
  13. I ja, zanęcona zaćmieniem i równonocą popędziłam na grządki. I co? Ano, u mnie zakwasy i dwa dni koniecznego odpoczynku, po owocnym i pracowitym, jednym dniu. Dbaj Ty o Pierra, toż skarb masz bezcenny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję, ale na życzliwie. Takie dolegliwości dobrze mieć :) A dbam, dbam....

      Usuń
  14. Prowadzisz życie o jakom marzę... Miło to poczytać.

    OdpowiedzUsuń