sobota, 2 sierpnia 2014

Lato w pełni

       Upały na zmianę z deszczami i burzami... Czuję się jak w tropikalnej dżungli. W takim tempie wszystko rośnie, a zwłaszcza wiadomo co - chwasty. Jakie to szczęście, że mamy staw! Kąpiel kilka razy dziennie stawia na nogi spoconych i przegrzanych.


     Taka pogodę lubią też te wszystkie gryzące i swędzące, latające paskudy. Mieliśmy już plagę much (kiedy sąsiad wyrzucił nam tuż za płotem kilka przyczep gnoju), ślepaków, much końskich (ogromne, robią wrażenie), a plagę komarów mamy cały czas. No cóż, trudno, wszyscy lubią nas za coś, tylko komary lubią nas takimi, jakimi jesteśmy.
     Praca w ogrodzie jest też dość uciążliwa, z jednej strony żar tropików, z drugiej komarki.

Mimo to coś tam udaje się zrobić, w dużej mierze dzięki wspaniałym, młodym ludziom, którzy nas odwiedzają. Była u nas Kuro Neko z bloga "Wędrując przez życie", razem ze swoim narzeczonym. Niesamowicie fajni młodzi, dobrze wiedzą, czego chcą i wytrwale do tego dążą. A przy tym następni pracusie. Razem z nimi zlikwidowaliśmy większość starej plantacji truskawek i zrobiliśmy tam dwa wały w pełni profesjonalne. Nawet zbutwiały drewniany wkład się znalazł. A Sylwia rozpoznała roślinę, która wyrosła na wybiegu dla kur i jest oblegana przez pszczoły. To serdecznik, miłe ziółko i akurat teraz nam potrzebne. Wiedziało, kiedy wyrosnąć!
      Dawałam też występy gościnne w akademii Bosej Stopy w Barkowie i potem kilka osób wpadło nas odwiedzić. Było świetnie! Następni wspaniali ludzie.

      Teraz gotuję na gazie całe tony kabaczków w sosie (czyli leczo), bo mi w tym roku obrodziły. Nasze pomidory dopiero się zaczynają, papryki jeszcze nawet nie, więc muszę dokupować na targu. W ogóle późne przymrozki w końcu maja zrobiły nam sporo szkód, z owoców ostały się tylko jabłka. Pomidory i papryki oraz dynie musiałam sadzić drugi raz i mają spore spóźnienie, ale dzięki tym upałom mam nadzieję, że dorosną.
     A tak w ogóle to odkryłam sympatyczną Hildę Duane Bryersa i to ona ilustruje dzisiejszy post. Jest sympatyczna, zabawna, piękna i bardzo sexy. W dobie anorektycznych top modeli to dla mnie miód na serce. Cieszmy się więc latem razem z Hildą!


P.S. Dziś było u nas 35 stopni! Najzimniejszy region kraju pozdrawia resztę Polski!

19 komentarzy:

  1. A u nas komarów prawie w ogóle nie ma! Od kilku lat nie rozmnażają się prawie w ogóle w maju, jak do tej pory bywało. A potem stopniowo znikają. Ślepaki też całkowicie zginęły, za co Boga błogosławię, bo w takie upały jak teraz, przy stadzie kóz byłby horror. Co do komarów mam teorię, że ruscy popsikali u siebie, i u nas zadziałało. ES

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, po prostu wszystkie Wasze komary przyleciały do nas, he. Ślepaków twz już nie ma, ale przed zagładą dały się we znaki.

      Usuń
  2. U mnie podobnie, chociaż nie ma much. I nie było, to pierwszy taki rok. Reszta tak samo, z tym, że młodzi się nie przewijają, a już na pewno nie pracusie:(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapomniałam powiedzieć, że wróciłam, by sobie na ilustracje popatrzeć. Są cudowne! Dwie ostatnie zwłaszcza.

      Usuń
    2. Bo ja sobie takie zamówienie złożyłam jeszcze wiosną do wszystkich dobrych mocy wszechświata - żeby fajni ludzie się czasem zjawiali do pomocy. Zadziałało. A ilustracji z Hildą jest w necie zatrzęsienie, ponad setka. Wybrałam takie, które pasują do treści postu.

      Usuń
  3. Urocze ilustracje, radosne i frywolne, dziękuję za odnalezienie i podzielenie się.
    Te małe latające paskudy też mi uprzykrzają letnie dni, wieczorem bywam nakrapiana a niektóre swędzące ukąszenia dokuczają przez kilka dni. Ani babka, ani mięta, ani spirt, ani fenistil nie pomagają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśmy się na nasze komary jakoś uodpornili (może dlatego, że od pokoleń w nich nasza krew płynie), swędzi, ale niezbyt długo, tak do pół godziny. Chłodny prysznic albo kąpiel w stawie wycisza to swędzenie momentalnie.

      Usuń
  4. Ilustracje doskonałe. U nas podobnie upalnie. Pot zalewa oczy i spływa po plecach. Pomidory obrodziły bardzo, bo muszę sadzić bardzo wczesną odmianę, by móc się cieszyć gruntowymi bez żadnych zabiegów. Teraz przerabiam je już na soki i przeciery, by niczego nie zmarnować.
    Komarów u nas jakby mniej, jednak ślepaki i końskie muchy w ofensywie. Nie da się chodzić w odzieniu jak z obrazków Hildy, choć staram się jak mogę właśnie takie outfity nosić, bo gorąc straszliwy. Stawek opanowały gęsi więc jest ekhm niezbyt czysty, ale woda pachnie fajnie, mnie nie przeszkadza. Nikt inny poza mną i gusiami z niego więc nie korzysta.
    Fajnie masz z tymi gośćmi do pomocy. U nas tylko goście do goszczenia się i warsztatowcy chlebowo-serowo-filcowi. Pozdrawiam upalnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też Cię pozdrawiam upalnie. Przy tych wszystkich bzykających najlepiej spisują się powłóczyste, długie szaty. Noszę dżellabę, którą przywiózł mi mąż z wycieczki do Egiptu, a teraz marzy mi się coś takiego, co noszą Afganki, tylko bez tej idiotycznej kratki na oczy. Lekkie, przewiewne. Na golasa pod spodem i komary mogą się bzykać!

      Usuń
  5. Nijak nie moge napisac e-maila do Ciebie, a chcialabym Cie odwiedzic, mieszkamy tak blisko.
    Podaje swoj adres : janairam@live.com i pisz,na kiedy potrzebujesz rak do pracy! Chcialabym sie podszkolic tez do mojej "orki na ugorze"
    Maria
    nie moge znalezc wpisu o tej drewnianej wyciskarce do sokow ,a juz sezon na jablka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo do Ciebie napiszę, a mój adres mailowy znajdziesz na moim profilu.

      Usuń
  6. Bardzo dawno takiego lata nie było, gorąco bardzo na moje stawy to balsam i lek wielki. Na ukąszenia stosuję babkę lancetowatą bo zwykła nie pomaga. I tak jak u Ciebie przerabianie i słoikowanie na zimę :) Cukinię mam cudowną w tym roku, nauczyłam się ją kisić, Pomidory się dopiero ruszyły zabieram się właśnie za chwilę za nie. Sąsiada op..... ? :) Co za podlec pod domem niech wywali u siebie. Ja mam działeczkę malutką wywalam tylko największe chwasty z mniejszymi nie daję rady. Komary się uspokoiły na szczęście bo już nie wiedziałam co robić.
    Ilustracje boskie, pozdrawiam serdecznie ilustratorkę i Ciebie Jagodo równie serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z sąsiadem już załatwione, po prostu nie pomyślał. Ukąszenia dość szybko przechodzą same, najlepszy wyciąg z borowiny na nie (czyli woda w naszym dużym stawie). Niestety, u mnie za kiszonkami nie przepadają, podobnie za sałatkami z octem. Tylko kiszona kapusta ma wzięcie. W upał chwastów nie ruszam, bo niczemu to nie wychodzi na zdrowie. A niech se rosną... Warzywa już na tyle duże, że im to nie szkodzi za bardzo.
      Hildę to jakiś facet malował, pełno tych obrazków w necie. Dla tłuścioszków to miód na serce i dla wszystkich dawka dobrego humoru.
      Też Cię pozdrawiam.

      Usuń
  7. Rysunki cudne, wspaniały ciepły humor. Stawu do kąpieli zazdroszczę szczerze. U mnie namiastką ochłody jest wylanie sobie wiaderka zimnej wody na głowę :) Też duża przyjemność. Owady tak jakby się upiekły z gorąca, nie ma much zwyczajnych, nic się do domu nie pcha, komarów szczątki, tylko bąki jeszcze pod lasem i w cieniu drzew.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staw to nasze oczko w głowie! Jeśli tylko gdzieś możliwe, jeśli się może, to dobrze jest go założyć. A jeśli nie, to choćby prowizoryczne kąpielisko. Widziałam takie: kostki słomy ułożone w prostokąt i wyłożone w środku folią od kiszonki. I już można się pluskać. ale coś za coś: u Ciebie nie ma tylu owadów!

      Usuń
  8. Jak gospodyni tak dobrze gotuje, to i siła do pracy jest ;) Bardzo miło oboje wspominamy czas spędzony u Ciebie. A najbardziej mi się podoba to, że Sebastianowi spodobało się robienie wałów. Co innego jak mu o tym mówiłam i tłumaczyłam, a co innego jak sam zobaczył jak się taki wał robi i jeszcze przy tym pomagał :) U nas też niestety komarów całe chmary.
    A Hilda jest sympatyczna, podobają i mi się te rysunki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to fajnie, że się przekonał. To takie proste, a różnicę sami widzieliście - aż się wierzyć nie chce, o ile większe są warzywa. I to jeszcze w wiele lat po założeniu wału.

      Usuń
  9. U nas nie padało 3 tygodnie. W Olsztynie padało, w Dobrym Mieście padało, nawet w Jezioranach padało, a u nas nic! Powysychało wszystko co mogło wyschnąć, tylko nasza studnia się ostała, bo głęboka, a u sąsiadów w studniach też ani kropli. Na szczęście spadł deszcz w końcu! Kabaczki, dynie i cukinie też mi obrodziły bardzo mimo przymrozków w maju. To znaczy przymrozki przemroziły, ale roślinki dały sobie radę i odżyły i teraz zbieram wielkie plony. Dużo jednak innych roślinek ucierpiało :(
    Fantastyczne takie blogowe spotkania, a o poczynaniach Akademii Bosej Stopy czytam wciąż i inspiruje się. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie: za te plony lubię koniec lata. Nic im nie dorówna w smaku i aromacie. Gratuluję Ci wystawy i życzę wielu innych, jeszcze bardziej udanych.

      Usuń