niedziela, 14 października 2018

        Wygląda na to, że utonęłam w tych pomidorach.... Tymczasem narobiłam wiele rozmaitych przetworów i mrożonek. Niektóre dżemy dość egzotyczne, jak np. kalina, rokitnik, dzikie gruszki i dzika róża. Wczoraj przygotowałam warzywa w słoikach, takie jak do ryby po grecku. Suszę dziką różę, głóg i berberys na herbatki. I wiele innych zapasów, przetworów i suszonek. Czyli mówiąc krótko zarobiona jestem, a wieczorem często tak wyprana z energii, że nie jestem w stanie sklecić posta. Ale żyję i coś robię, mimo, że mam wiele zaległości.

      Życie to nie tylko robota, to też ogarnianie zachwytem i miłością świata wokół nas. A tego roku jest szczególnie pięknie. Po ciepłym, miodowym lecie mamy ciepłą, kolorową jesień. Dziś rano w sadzie spotkałam wiewiórkę - to chyba pierwszy raz, odkąd tu mieszkamy. Las niby nie jest daleko, ale jednak to ponad kilometr i przedzielony od nas rzeką. A dookoła łąki. Sad i tych kilka drzew, prawda, że pięknych, nie wystarczyło dla wiewiórek. Mieliśmy różne ptaki, łasice, lisy, kuny, bobry, ale nie wiewiórki. Teraz nasza posiadłość, czyli ok.3 ha jest cała takim łąkowo-ogrodowo-leśnym parkiem, więc pani Ruda Kitka sprowadziła się do nas.

     Ostatnio prywatna korespondencja z niektórymi z Was pomogła mi na nowo przemyśleć cel tego bloga. Otóż z założenia i w moim sercu nie jest to poradnik ogrodowy, bo takich jest pełno, ale pieśń miłości do Ziemi i Natury. Zachęta, aby je poznawać, szanować i współdziałać z Nimi, zamiast walczyć. Bo nasza Ziemia jest coraz bardziej chora, chora na brak miłości i zrozumienia z naszej strony. A drugiej nie mamy. Jest jednocześnie cudem tak wielkim, że ciągle w większości nieodkrytym. Zjawiskiem wręcz mistycznym w swojej głębi.

     Ziemia może nie tylko nas nakarmić i ubrać, ale też zaspokoić wszystkie inne potrzeby: piękna, bezpieczeństwa, przydatności, refleksji.... i wiele innych. Potrzebna jest tylko otwartość i chęć z naszej strony. Na jakimś tam poziomie reaguje też na nasze myśli i intencje, dlatego dostajemy to, czego szukamy. Jeśli ktoś chce walki i harówki, to będzie miał, jeśli ktoś chce zachwytu i współdziałania, obfitości i radości - to to właśnie otrzyma.



      Jednak zawsze trzeba zachować zdrowy rozsądek i widzieć PRAWDĘ o naturze, a nie nasze marzenia, obojętnie - drapieżne lub ckliwe. Dostałam przemiły list od wrażliwej i dobrej kobiety, pełnej szacunku dla każdej formy życia. Otóż ta kobieta ma wielki problem z bielinkami, które zjadają jej kapustę. Z góry zapowiedziała, że nie chce ich zabijać. Co więcej - hoduje dla nich specjalnie jarmuż i chyba je tam przenosi, żeby tylko nie ingerować w naturę. A bielinków jest coraz więcej, tak, że nic nie zostaje dla niej. Nie chce też przykrywać kapusty, chociaż to by było jakieś wyjście. I tak, z najlepszych intencji, wynikło coś szkodliwego dla natury - hodowla bielinków, która zawyża ich liczbę w sposób piorunujący. A każda plaga jest zaburzeniem porządku natury. Przyroda potrafi być dość nieubłagana i zabijanie nadmiernie rozprzestrzeniających się organizmów jest tam na porządku dziennym. Istnieją ekologiczne środki na bazie wirusów, które są bardzo skuteczne, a przy tym zupełnie nieszkodliwe dla ludzi. Jeśli ktoś jest zbyt wrażliwy na takie działanie, to zostaje rezygnacja z uprawy roślin kapustnych na kilka lat, a kiedy liczebność motyli wróci do normy, można zastosować łagodne metody np. upraw mieszanych, gdzie pojedyncze kapusty schowane są między innymi ziołami i warzywami. Ale i tak pewnie trzeba będzie usunąć kilka gąsienic. Ale taka rezygnacja też pociąga za sobą zabijanie, tyle, że nie bezpośrednio - nadprogramowe bielinki umrą z głodu. Tak, nie możemy wyjść czyści i nieskalani z życia na Ziemi. Ważne jest, aby nie było to naszym sposobem istnienia, ta walka i niszczenie, ale przykrą i rzadką koniecznością, której staramy się zapobiegać, pracując nad równowagą. Tylko że sam fakt istnienia ogrodu i delikatnych warzyw w nim jest już pewną ingerencją w naturę, musimy więc czasami wcielać się w rolę Matki Przyrody i chronić nasze delikatne rośliny, tak, jak ona chroni dzikie. Każdy organizm, w tym taki bielinek, ma swoich naturalnych wrogów. Atakują go wirusy, bakterie, nicienie. Drapieżne osy składają jajeczka w ciałach gąsienic. Ptaki je zjadają. Jeśli oni, ci naturalni regulatorzy, nie dają rady, to naszą rolą jest im pomagać. Bez okrucieństwa i obsesji, ale szybko i skutecznie.

      Oczywiście, ideałem jest stworzenie takiej równowagi biologicznej, żeby ogród sam dbał o siebie. Do tego trzeba dążyć, ale nie jestem pewna, czy do końca jest to możliwe. Ale zawsze można robić postępy, uczyć się.

   
Teraz pójdę do lasu, żeby nasycić się pięknem i uspokoić umysł i ciało.

Pięknej i owocnej jesieni życzę nam wszystkim.

20 komentarzy:

  1. Tu nie ma co komentować, Jagodo. Pięknie napisałaś .
    Bielinki ( gąsienice ) w tym roku zbierałam na wiaderka i dokarmiałam nimi pstrągi w rzece. Żarły aż miło. Żałuję, że nie założyłam zasłon, a potem, to już było za późno.
    Coraz bardziej uważam, że Twój nick nie pasuje. Słodka, no niech będzie Słodko-Gorzka, ale tylko Gorzka?
    Miłego nasycania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzka, czyli lecznicza :) Czasem gorzka, bo nie wszystko, co piszę, podoba się ludziom.

      Usuń
  2. Pięknie napisane :) W sytuacjach takich jak ta z bielinkami, bardzo bym polecił koncepcję stref, gdzie te położone najbliżej domu są we władaniu człowieka, a im dalej od domu, tym więcej do powiedzenia ma natura. Łatwiej wtedy uporać się z moralnymi dylematami, szczególnie gdy się pamięta o tym, że sami też jesteśmy przyrodą i również musimy jeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to wspaniała idea permakultury, najlepsza. Tylko, że niektórzy, którzy do mnie piszą, mają zaledwie przydomowy ogródek wielkości chusteczki do nosa.... No i co wtedy poradzić? Tu bardziej chodziło o postawę szacunku dla wszelkiego życia, tylko, że wyszło ciut karykaturalnie. Takich bardzo wrażliwych osób jest coraz więcej, a natura aż taka wrażliwa nie jest, wiesz najlepiej. Ale też czy można łamać czyjeś przekonania, zmuszając go do robienia czegoś, czego sumienie mu zabrania? Nie wiem, ja aż takich dylematów nie mam, przy całym szacunku dla wszystkich istot żywych.

      Usuń
  3. Cieszę się z kolejnego i jakże praktycznego posta. Czytałam i dumałam... i dobrze :) ,,Teraz nasza posiadłość, czyli ok.3 ha jest cała takim łąkowo-ogrodowo-leśnym parkiem" - świetne określenie i pasujące również do naszej działki. Chociaż mimo mojej wielkiej miłości do wiewiórek wolałabym aby żadna nie zamieszkała w pobliżu, wolę je w parkach.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tyle owoców i szyszek, że starczy i dla nas i dla wiewiórek. A cieszę się, bo mam wrażenie, że w naszej okolicy jest ich niewiele, nie wiem dlaczego. Może z powodu dużej ilości ptaków drapieżnych? Fajnie, że ktoś też lubi takie dzikie parki przy domu.

      Usuń
  4. Dylematu tej pani nie rozumiem, ok nie chce zabijac, niech nie zabija, ale co ma do tego przykrycie kapusty flizelina? Czy to motylom przeszkadza w czyms? Jezeli tych bielinkow nie zabija, a specjalnie hoduje dla nich jarmuz, to juz ingeruje w przyrode!
    Ja mam malo warzyw, wlasciwie tylko pomidory sie licza, mam za maly ogrod i za malo sily. Ale jakbym miala kapuste, to bym ja po prostu przykryla...
    Piekny i dziki jest twoj ogrod, drzewa wysokie, brzozy szumiace :)
    U mnie nierealne, bo po pierwsze jedno wielkie drzewo zasloniloby moj ogrodek, a po drugie lecace liscie do sasiadow musialabym isc i pozbierac!!! Moge za to wszelkie krzewy sadzic i jak za duze, to przycinac.

    Na moim krzaku budlei upaslo sie juz kilka pokolen slicznych motyli!
    Sieje tez w kacie ogrodu specjalne mieszanki dla owadow, wisza domki dla "robakow", nie stosuje herbicydow, probuje cos dla Matki Natury zrobic, ale to kropla w morzu.. lub kropelka tycia, tycia :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też było w tym roku sporo motyli. Nawet teraz fruwają wokół jesiennych astrów razem z pszczołami. Wiesz, dużo kropel stworzy w końcu ocean. Kiedy liczba ludzi rozumiejących osiągnie masę krytyczną, to pójdzie już szybko. Ja cieszę się, że uprawiam różne rzeczy, w tym dość wymagające warzywa, bo mam niezaprzeczalny i namacalny argument w różnych dyskusjach na forach, gdzie niektórzy twierdzą, że naturalnymi metodami nie da się wyhodować zdrowych i dorodnych warzyw. A są tacy i mocno agitują za swoją wizją (czy raczej koszmarem).

      Usuń
  5. Pięknie u Ciebie
    ...do mnie ruda kitka przychodzi, wczoraj tuz pod oknem piła wodę z miseczki A nad ranem biega lo dachu. Słyszę ją. Z bielinmami niema kłopotu bo nie mam warzywniaku bywają ślimaki zbieram i wyrzucam na łąkę ale teraz mamy jeże i one że slimakami radzą sobie najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś na wsi? Kitka któregoś wieczoru napędziła mi strachu, bo z uporem stukała w okno. Na winogrona pewnie przyszła.

      Usuń
  6. Bielinków nie zwalczałem chemicznie ale gdzieś wyczytałem, że nie lubią pomidora i selera. Kupiłem więc na targu w maju trzy dorodne rozsady tego pierwszego i 10 selerów i posadziłem je współrzędnie z kapustą i jarmużem. Bielinki latały wokół kapusty i jarmużu, ale słabo składały jajeczka. Były też oczywiście gąsienice, których trochę zebrałem. Kapusty(czerwone) obroniły się przed bielinkami i dobrze wyrosły mimo tegorocznych niedoborów wody. Liście jarmużu(rośliny wyglądają teraz jak mikro palmy), regularnie od dołu obrywane dostają głównie kury. Pomidory owocowały i dojrzewały także a selery czekają jeszcze na swą kolej. Słowem same korzyści!
    PS: Miałem także pomiędzy nimi rozsadę papryczek chilli - może to ich zasługa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zasługa uprawy współrzędnej, ale też dlatego, że zbierałeś gąsienice. Gdybyś pozwolił im się rozwinąć, w przyszłym roku było by ich więcej, a po kilku latach całe krocie. Uprawa różnych roślin razem jest najlepsza, bo najbardziej zbliżona do natury. W permakulturze nazywa się to gildiami. W wypadku jednak zmasowanego ataku - istnieją środki ekologiczne, które nie są "ciężką" chemią, a wyciągami z roślin, bakterii lub wirusów i są dozwolone w rolnictwie ekologicznym. Wiesz, rośliny same stosują chemię - np. nadgryziony liść produkuje substancje, które sprawiają, że staje się on, jak i cała roślina, niesmaczny. Co więcej - przekazuje wiadomość o tym sąsiednim roślinom z tego samego gatunku i one też zaczynają produkować ten związek.

      Usuń
  7. Kilka lat temu uprawiałam jarmuż, ale po tym jak został zaatakowany przez gąsienice zrezygnowałam. W tym roku w ciągu jednej nocy zniknęła mi kokoryczka. I sprawcami były niestety gąsienice motyli :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trochę dziwne, bo o zwykłą kapustę muszę trochę zadbać, ale na jarmużu jeszcze nie miałam gąsienic.

      Usuń
  8. U mnie także zamieszkały wiewiórki. Ale to tak jak z tymi bielinkami. Jest baza pokarmowa, są i szkodniki. Wiewiórki zjadają wszystkie orzechy laskowe i włoskie zanim zdążą dojrzeć. Pogodziłam się z tym, że orzechy muszę kupować. Trudno.Za to mogę podziwiać jak głośne są młode wiewiórki, a także znajdować samosiejki leszczyny w różnych bardzo dziwnych miejscach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam raczej plaga wiewiórek nie grozi - za dużo wrogów naturalnych w okolicy, łącznie z łasicami. Martwiłam się, że jest ich za mało. A w naszej strefie klimatycznej na orzechy i tak trudno liczyć.

      Usuń
  9. prawda w naturze....
    określenie spotkane na Twoim blogu...
    to całe serce w naturę włozone. Podziwiam

    pozdrawiam A.
    z uśmiechem oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepiękny jest Twój raj. Kiedy mieszkałam na wsi, nie widziałam tak żadnej wiewiórki, nigdy! Tutaj za to, na obrzeżach wielkiego miasta, gdzie nie ma lasu w ogóle, wiewiórek jest pełno. Mam teorię, że sprowadziły się tu i rozmnożyły z powodu iglaków i włoskich orzechów w każdym ogrodzie.
    Człowiek tak bardzo już zaingerował w naturę, że sama sobie z tym nie poradzi. Obawiam się, że jest za późno.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pysznie brzmią Twoje przetwory ☺ zaintrygowały mnie te warzywa w słoikach dusisz i pasteryzyjesz? Do czego masz pomysł je wykorzystać ? Robiłaś juz je kiedyś czy to tegoroczny eksperyment ? Piękna ta jesień w tym roku była u nas dopiero w tym tygodniu zaczęło się palenie w piecu . Pozdrawiam Cię serdecznie Alicja

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie uprawiam kapusty, ale mam wrażenie, że bielinki u siebie widziałam, szkód jakichś w ogrodzie specjalnie nie widzę. Za to wiewiórki mieszkają u mnie.
    Piękny, jesienny świat pokazałaś. I mądre słowa napisałaś o równowadze w przyrodzie i naszej roli, aby tej równowadze sprzyjać.

    OdpowiedzUsuń