Oto przyszła, po lecie, którego prawie nie było, jesień, która zawsze mnie zachwyca i wycisza. Sypnęła grzybami, jabłkami, czerwonymi jarzębinami i owocami kaliny. Przyniosła nawet w zanadrzu kilka słonecznych dni z ciepłym, skośnym światłem, które tak lubię. A teraz sypie deszczem. Znowu grzyby będą. A ja tu uziemiona z bolącą nogą, prawie nie mogę chodzić... Nic to, pojadę jak zwykle, postawię auto przy lesie, trochę pochodzę, trochę odpocznę na siedzeniu. Pojadę dalej i znowu - trochę spaceru, trochę odpoczynku. Przy takim sposobie grzybobrania kilogramów nie nazbieram, ale przecież nie tylko to się liczy. Liczy się głównie bycie w lesie, napawanie się ciszą i oderwaniem od trosk. I wiecie co? W takich chwilach nawet lubię technikę, bo bez samochodu nie mogła bym tego zrobić. A grzybków zawsze trochę będzie, na pierogi z grzybami albo na suszenie. Suszarki do grzybów i owoców to w tej chwili najbardziej chodliwy towar w Augustowie. Też się skusiłam, bo niby mam plitę, ale miejsca na niej mało, nie zawsze zapalam, no i miałam kłopot z grzybami. Będzie więc na podorędziu.
Zbieramy plony jesienne z warzywnika - marchewki, buraki, pasternak,selery, pory, kukurydze, kapusty. Ostatnie, pojedyncze pomidory i papryki. Jeszcze u nas nie było przymrozków, chociaż kilka kilometrów dalej już tak. U nas bagna pełnią rolę zbiornika ciepła. Ziemniaków też trochę zebrałam, niewiele, ale bardzo smacznych. Moja Babcia mówiła, że jak rok dobry na grzyby, to słaby na ziemniaki. Coś w tym jest. Za to inne warzywa pięknie obrodziły. Bałam się jednak przymrozków i zebrałam, co się dało z pnącej fasoli, czyli Pięknego Jaśka. Te suchsze ziarna jeszcze dosuszam i pójdą do łuskania, a te ładnie wykształcone, ale jeszcze zielone użyłam w magicznym kociołku. Zawsze jesienią nastawiam taki kociołek z fasoli i prawie wszystkich warzyw, jakie mam. Z dużą ilością ziół. Koniecznie na prawdziwym ogniu z drewna. I tak sobie pyrka, rozsiewając zapach po całym domu. Kiedy warzę mój magiczny kociołek, to znak, że już prawdziwa jesień.
Drzewa jakoś tak dziwnie gubią liście - zamiast żółknąć, one po prostu od razu brązowieją i opadają. Najpierw te dolne. Drzewa stoją takie podkasane, a ja mgliście przypominam sobie, co Babcia mówiła w takim wypadku o nadchodzącej zimie. Czy to początek zimy ma być mroźny, a później niekoniecznie, czy odwrotnie? Nie pamiętam. Ale zobaczymy.
Letnie szaleństwa i uniesienia zostały gdzieś daleko ( a było ich, było... zwłaszcza zjazdy, zwłaszcza ten sierpniowy, prawda?). Nadszedł czas uciszenia i refleksji, czas jakby zwinięcia się w kłębek, zapatrzenia i zasłuchania. Może by wrócić do malowania? Może poczytać wiersze przy herbatce z róży? A może, jak jakiś Hobbit, wyruszyć w dal ku przygodzie? Gdyby tylko nogi chciały nosić, to chętnie.
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Dużo dobrego słyszałam o takim kociołku :) Bardzo podoba mi się ostatnie zdjęcie, chociaż pierwsze też jest ładne :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
To taki jesienny rytuał, można powtórzyć u siebie, pichcąc powolutku potrawkę z jesiennych warzyw. A zdjęcia też lubię, choć nie są najnowsze. Ale moje, własne.
Usuńciekawe te przepowiednie Babci... może czas je spisywać.....
OdpowiedzUsuńnie spotkałam jeszcze tej o ziemniakach i grzybach...
u nas zbiory kartofli rózne, dopiero minioną sobotę wielu gospodarzom udało się w końcu wjechać na pola. Wszędzie woda stała....
takiego pachnącego kociołka z własnych warzyw, to nie każdemu djest dane spróbować... :)
Masz rację, babcia miała dużo takich mądrości. Obserwowała świat, w młodości uważnie słuchała starszych od siebie, to i wiedziała sporo. Była też swoistą mistrzynią survivalu w trudnych warunkach.
UsuńJesteś do niej podobna?
Usuńfizycznie - bardzo!
UsuńWykręcasz się!
UsuńNaprawdę? To przepraszam.
Usuń:-) No co Ty!
UsuńZdjęcie lasu i Twoja opowieść sprawiły, że i ja wybrałabym się na grzyby...
OdpowiedzUsuńUwielbiam chodzić do lasu, grzyby są niezwykle przyjemnym dodatkiem do czegoś, czego nawet nazwać nie umiem.
UsuńW moich stronach mówią, że jak jest dobry rok na gruszki, to kiepski na kartofle:)
OdpowiedzUsuńJestem za Hobbitem:) Czas wyruszyć w dal.
Pozdrawiam.
Chciało by się, tylko za dużo takich różnych twierdzi, że nie dadzą rady beze mnie, od pewnego starszego męża poczynając, przez zakochanego psa o wymownych uszach, na kurach kończąc. Tak to człowiek staje się spętany poprzez tych, z ktorymi stworzył więzy.
Usuńnie wiem jakie zbiory, bo w tym roku nie sadziłam ziemniaków. Byłam jedynie na wykopkach u przyjaciół. Po całym dniu zbierania wróciłam zmęczona ale bardzo zadowolona. To był piękny czas spędzony z przyjaciółmi. Zebraliśmy ok 6 ton ekologicznych pięknych ziemniaczków :-)
OdpowiedzUsuńJesień lubię, spacery po lesie również, grzyby tak sobie :-)
Czytałam o Waszych wykopkach, musiało być fajnie. Zbieranie plonów jest bardzo przyjemne i daje mnóstwo satysfakcji.
UsuńKrysiu , a jak ziemniaki z wieży ziemniaczanej ? Jak oceniasz plony ? Bo ja się napaliłam na taki patent na przyszły sezon.Czy słusznie ?
OdpowiedzUsuńZdjęcie lasu - cud.Czy dobrze widzę , że tam z prawej strony jeziora błękit ?
Dobrze widzisz - to trochę powyżej tej plaży, gdzie się kąpaliśmy. Ścieżki są dookoła jeziora, piękne. Wieży jeszcze nie ruszałam, sama jestem ciekawa. Wsadziłam rękę w ściółkę i mam wrażenie, że ziemniory są dużo ładniejsze, niż gdzie indziej.
UsuńJagoda,Ty mi napisz, bo mam wątpliwości. Kiedy mogę zbierać strąki Pięknego Jasia? Te żółte i brązowe to rozumiem, że tak, ale teraz , kiedy przymrozki za drzwiami się czają i u nas, to z jednej strony, chciałabym, zeby strąki jak najdłużej powisiały na roślinie , a z drugiej, nawet bez przymrozków, będzie teraz dużo deszczu...
OdpowiedzUsuńMożna zrywać kompletnie zielone strąki, w których czuć duże ziarna?
A teraz idę jeszcze raz w spokoju przeczytać, co napisałaś powyżej.
Jeśli grożą przymrozki, to zrywam też te zielone i właśnie z tych wykształconych ziaren gotuję mój magiczny kociołek. Nie trzeba ich moczyć, są delikatne i smaczne, na dokładkę szybko się gotują. Do tego stopnia, że mozna je też ugotować na parze i zrobić smalec wegański. Albo zupę. U nas schodzą bardzo szybko, ile bym nie ugotowała.
UsuńW sprawie bolących nóg i związanych z tym problemów z poruszaniem się, a już zwłaszcza w trudnym terenie, to powiem Ci, jak rozwiązał podobny problem mój sąsiad, a właściwie jego dzieci.
OdpowiedzUsuńOtóż onże sąsiad problem z kolanami miał, jedno mu zoperowali, a drugie jeszcze nie. Bolą, chodzić ciężko, a on jeszcze podjeść lubi, więc te kolanka sobie przeciąża swoją wagą. Kiedyś motorek miał malutki, i sobie na nim jeździł do lasu, ale motorek niestabilny, wywalić się można... Otóż zakupiono mu używanego quada dziecięcego. I to był hit. Stabilny- 4 koła, wszędzie wjedzie, jak to quad, nieszybki, i niezbyt hałaśliwy - bo wersja dziecięca. Siedzenie z oparciem. Strzał w dziesiątkę. Jak zawsze była przeciw quadom, bo widziałam jak szaleńcy na nich jeżdżą, to teraz uważam, że można ich używać w normalnym życiu. Bo widzę przykład. Pozytywny.
W tej chwili posługuję się naszym Pyziem, to niewiele więcej, niż quad. U nas jakoś ich nie widać, tych quadów. A w Pyziu chociaż zadaszenie mam na wypadek deszczu. Poza tym zostaje jeszcze traktorek-kosiarka. Jeździłam nim w tym roku na zakupy.
UsuńTaki kociołek w wersji rondelkowej u mnie gości często o tej porze. Bazą są kartofle lub fasola, jakiś tłuszcz a reszta po uważaniu, co tam uda się zebrać z grządek lub z lasu. Pachnie bosko! I takoż smakuje!!
OdpowiedzUsuńCzyli, Pellegrino, też uprawiasz jesienną magię domową?
UsuńBardzo przyjemny blog. Piękne zdjęcia. Bardzo fajny post. Inspirujący. Mimo problemów i tak postanowiłaś na swój sposób spędzić miło czas. Wspaniale. Motywujesz. Życzę Ci zdrówka.<3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Miło mi, że się podoba. Czytaj na zdrowie! - po to on jest.
UsuńPiękne zdjęcie lasu. Szkoda że nie mam tyle ziemi co Pani posadził bym też sobie las. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo nie jest mój las, tylko Puszcza Augustowska. Takie miejsce nad jeziorem, gdzie lubimy bywać.
Usuń