Popadało i w lesie znowu pokazały się grzyby. W piątek przyniosłam znowu dwa koszyki, w tym jeden mieszany: kurki, koźlaki, prawdziwki, a drugi prawie samych małych, jędrnych maślaczków, które zdybałam w maślakowym mateczniku, kiedy dopiero wychodziły z ziemi. Bardzo lubię to miejsce - dawne wyrobisko żwirowe, bardzo nieregularne, z rzadka porośnięte szeroko rozkładającymi się sosnami przeplatanymi z gęstymi laskami, też sosnowymi. A maślaki zdybać trzeba na samym początku, jak tylko wyrastają po deszczu, bo potem są robaczywe. I nic tu nie pomaga, że jest ich gęsto, po kilkanaście - kilkadziesiąt razem, kiedy już wszystkie są zarażone. Tym razem miałam szczęście, bo znalazłam je, zanim robaki się o nich dowiedziały.
Człowiek osłonięty tymi iglakami, zanurzony po kolana we wrzosach, otoczony zielenią, czuje się tam tak bezpiecznie i przytulnie, że mogła bym siedzieć tam całymi dniami.
A po przyjściu do domu mniej przyjemny kawałek roboty: trzeba cały ten urobek oczyścić, posegregować (do suszenia, do jedzenia i do słoików). Potem mycie (albo i nie - tych do suszenia się nie myje przecież), przerabianie na zupy i sosy tudzież grzybki w occie, parzenie, wkładanie do słoików, sterylizacja ... Dom pełen aromatu octu gotowanego z zielem angielskim, marchewką i piórkami cebuli. A w tym czasie dusza już by gnała do ogrodu, na łąki, do lasu. Tańczyła by z jeleniami, pohukiwała wieczorem z sowami. A tak swoją drogą - ileż to już lat, odkąd nie mogę biegać? sporo. A dusza ciągle chce i pragnie. A tu trzeba pilnować słoików. No i tak...
Mamy też sporo zielonych pomidorów. Część już nastawiłam dziś wieczorem na sałatkę. Przepis wyciągnęłam od mamy, pamiętam, że jako dziecko bardzo tę sałatkę lubiłam. Mam tylko nadzieję, że tym razem mi się uda i będzie przypominała tę z dzieciństwa. Kiedyś zrobiłam według przepisu z netu, ale nie udała się - była cierpkawa. To dlatego teraz nastawiłam pomidory i cebulę zasypane solą na całe 12 godzin, jak mama radzi, a nie tylko na kilka. Zobaczymy.
Zostało mi jeszcze sporo tych niedojrzałków, więc planuję pomidorową konfiturę. Kiedyś jadłam, a nawet pomagałam kroić na nią owoce, ale sama jeszcze nie robiłam. Smak miała przedziwny, bardzo przypominający dżem z fig. Wertuję więc różne przepisy i szukam najlepszego. Czyli następny eksperyment w toku.
Tyle że tak naprawdę zaczynam już mieć trochę dość tego ślęczenia w kuchni. To już trzeci miesiąc mija, jak "siedzę w słoikach". Tyle, że mam jakiś wewnętrzny przymus, by zagospodarować jak najwięcej plonów, jak najściślej wypełnić półki. Taki przedwieczny strach przed długą, głodną zimą. Bo co będzie, jakby nagle wszystkiego zabrakło? Przecież już kiedyś tak było. Nie wiem, czy to echa traumy stanu wojennego i wcześniejszego niedostatku, kiedy ratowały nas własnie przetwory z Babcinej piwnicy, czy jeszcze coś dawniejszego, odziedziczonego po przodkach.
Pocieszam się, że to już niedługo. Że wyjdę do ogrodu kończyć wykopki, zbierać warzywa, wycinać kapustę. A tu kilka tysięcy okrąglejących z dnia na dzień Antonówek uśmiecha się złośliwie "Myślisz, że to koniec ze słoikami, oj, żebyś się nie przeliczyła...." Uff, dranie! Pójdziecie pod prasę i już.
A tak między nami, to jeden znajomy podpowiedział mi miejsce, gdzie można kurki kosą kosić. Nie wytrzymam, muszę sprawdzić. Oby tylko słoików nie zabrakło.
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Zamykasz dary Natury jak każdego roku aby smakować je kiedy za oknem biały puch leży . Mam przepisy ja konfitury z zielonych pomidorów w starej książce z 1956 r , chcesz to jutro ją napiszę . Pozdrawiam serdecznie .
OdpowiedzUsuńDziękuję. W tej chwili idę zmagać się z sałatką.
UsuńOch, jak strasznie zazdroszczę grzybnych lasów... A w słoikach też siedzę- jutro sos pomidorowo-paprykowo-cebulowy ze świeżą bazylią ...pozdrawiam :))) BDB
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada ten sos. U nas lasów dostatek, cała Puszcza Augustowska za rzeczką. I inne lasy ze wszystkich stron. Można coś wybrać.
UsuńBardzo tęsknię do lasu, takiego rozgrzanego słońcem i pachnącego. A grzyby, ech... tu gdzie mieszkam nie ma lasu z prawdziwego zdarzenia, tylko marne, śródpolne zagajniki. I grzybów w nich nie ma, chyba że mnie uznać za (starego) grzyba:)
OdpowiedzUsuńAkurat mój las był mokry i deszczowy, ale mimo wszystko też pachnący. To dziwne, bo często najbardziej grzybne są właśnie nie starodrzewy, tylko takie małe zagajniki. Może u Was już nawet grzybni nie ma? Zapraszam kiedyś tutaj - lasy takie, że z nich trudno wyjść. Puszcza rozciąga się też na Białoruś, a tam jest cała pod ochroną. Ech, żeby tak u nas...
UsuńU mnie w lesie więcej zbieraczy niż grzybów, a jak już w końcu się je znajdzie, to okazują się robaczywe :(
OdpowiedzUsuńPierre twierdzi, że Polacy mają "galopującą grzybicę" widząc rzesze zbieraczy. Ale zawsze można na coś trafić, lasów u nas jeszcze więcej, niż ludzi.
UsuńNie wiem czy to kwestia lęku czy raczej próba uszanowania darów Natury. Mam podobnie, choć na mniejszą skalę. Skoro Pacha Mama daje, to się nie odmawia. Grzybów zazdroszczę bardzo, bo u mnie więcej grzybiarzy niszczących las- więc i grzybów coraz mniej. W moim lasku wylałam grzybnię ale bez rezultatu na razie :). A sezon zamykam powoli (bo jeszcze winogrona, czeremcha, ostatnie pomidory, ziemniaki, buraczki ...) na melonach- pierwszych w moim życiu osobiście wyhodowanych na kompoście i nakrywanych z troską kołderką z folii. Są przepyszne i żałuję że nie mogę się podzielić :).
OdpowiedzUsuńWiesz, coś w tym jest. W poprzednich latach sadziłam melony, ale w tym roku dałam spokój. Smacznego!
Usuńojj, ja się przy Pani to schować w kąt mogę ;) w tym roku to zrobiłam jedynie ogórki i koncentrat pomidorowy. No i soki dla dzieci. Ale ciągle się uczę i może w przyszłym roku zrobię więcej.
OdpowiedzUsuńJa po prostu mam dużo surowca, który trzeba zachować. Też nie robię jakichś wielkich ilości, po kilka słoików wychodzi za każdym razem.
UsuńNo tak, trzy miesiące słoikowania może znudzić i zmęczyć. Ale coś w tym jest, jeśli chodzi o pęd do zamykania darów lata w słoiku. Im jestem starsza, tym bardziej mi się chce to robić :)) Nie zaprawiam jakichś wielkich ilości, bo bez przesady, a poza tym nie miałam gdzie tego kłaść. Ale odkąd dwa tygodnie temu posprzątaliśmy z Chłopem piwnicę, zrobiło się przestronnie i luźnawo na półkach, wiem gdzie co jest i aż przyjemnie w niej przebywać, to kto wie, kto wie ;) Czarny bez na pewno.
OdpowiedzUsuńWiesz, ciut frustrujące jest to, że masz górę surowca, pracujesz dwa dni, a wychodzi z tego tylko 5 słoików....
UsuńCoś w tym jest... Naobierasz się, urobisz po łokcie, a efekt - no właśnie 😉
UsuńPozdrowienia z małym pytankiem?
OdpowiedzUsuńKurki przerobione? :)
Kurki, borowiki, kożlaki tudzież pomidory i papryka. Teraz na tapecie gruszki z naszej gruszy, po raz pierwszy miała tyle owoców, że nie dajemy rady zjeść. Czekają warzywa...
Usuń