niedziela, 3 lipca 2016

Ogród szaleje

       W tym roku ogród szaleje! Na szczęście co susza nam zagląda w oczy, to w ostatniej chwili ratuje nas deszcz. W tej chwili też - po fali upałów dziś nareszcie pada!
       W takich warunkach rośliny rosną jak szalone. Pomidory w obu tunelach i na dworze prawie codziennie podwajają swoją wielkość. Wczoraj zjedliśmy już pierwszego i to rosnącego na dworze. Odmiana Polar Baby z Alaski, niewielkie krzewy, niewielkie okrągłe pomidory (ale większe od koktajlowych), super wczesne. Okryte są masą kwiatów, mam nadzieję, że będą jeszcze długo owocować. Inne są jeszcze zielone, ale też już spore. a krzaki tak się rozrosły, że niedługo nie będę mogła wejść do tunelów. Papryka natomiast jakaś taka niezdecydowana, nie wie, czy rosnąć, czy nie, smęci się i kręci. Stanowczo coś jej się nie podoba. Oberżyny, po pierwszych wahaniach, wystrzeliły w górę. O ogórkach nawet nie mówię - idą w zawody z pomidorami. Także ogórki-miniaturki rosną jak szalone, tylko są takie pajęczo drobniutkie. Z ciekawością czekam, jakie będą ich owoce.

     Na początku wiosny, w tym samym czasie, co groch, zasiałam też rządek soczewicy zielonej. Po prostu wzięłam ziarna z torebki spożywczej i posiałam. Rosną bardzo ładnie, mają już malutkie strączki przypominające motyle skrzydełka. Czyli eksperyment w pełni udany, można u nas hodować soczewicę.

     A co już jemy? Rzodkiewka już zjedzona, szparagi też po sezonie. Cały czas zjadamy tony różnych sałat i roszponek, mam zioła, koper w ilościach przemysłowych. Ostatnio zebrałam cukinie. Cebula też już się nadaje do użytku, idem jej kuzyn czosnek. Z zielonego groszku robię już od pewnego czasu pyszne dania, czeka już kalarepka, bób (dziś zjadłam jeden strączek - za jakieś 3 dni powinien być dobry do jedzenia na surowo, trochę później do gotowania) i wczesna kapusta. A chłodnik z młodych buraczków robił za przebój upałów.
    Wczoraj też zjedliśmy tartę z buraka liściowego, którego traktuję jak szpinak. Truskawki jeszcze są, ale niedługo koniec wysypu, zostaną tylko powtarzające. Trwa zbiór porzeczek.

    W warzywniku nasiało mi się maciejki i teraz wieczorem pachnie tam, jak w perfumerii, tylko ładniej. Zaczynają kwitnąć nagietki i nasturcje. Pszczoły brzęczą wokół ogóreczników. Fasola kwitnie. Jest tak pięknie, że człowiek miałby ochotę nie wychodzić z tego gąszczu. chwasty też są piękne, nie chwaląc się.... Ale na tym etapie już niewiele mogą zaszkodzić.

    Kiedy mnie tu nie ma, to znaczy, że zagubiłam się gdzieś w tym gąszczu, zapachach, smakach. gorący sezon w każdym tego słowa znaczeniu.

25 komentarzy:

  1. chwasty zostałam zmuszona polubić :-) Budowa i ogród to troszkę za dużo.
    Pomidory też mi obrodziły, pięknie wygląda bób. Udał mi się szpinak, sałata i rzodkiewka. Ziemniaki zjada stonka. Codziennie ją zbierałam a i tak przegrałam walkę :-)
    Jagoda, w stodole mam kostki słomy i ugór na którym rósł rumian. Skosiłam go, tzn sąsiad skosił. Czy dobrze bym zrobiła, jakbym całą tą słomę wyrzuciła na pole?. Niech sobie leży i gnije. Jak myślisz to dobry pomysł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, szkoda słomy na zgnicie tak sobie. Możesz ją wykorzystać o wiele lepiej np. ściółkując ściezki w ogrodzie. Albo rozłożyć grubą, ale to naprawdę grubą i ubitą warstwą tam, gdzie w przyszłym roku chcesz mieć grządki. Jeśli jest w kostkach, to układaj kostki ścisło jedną obok drugiej. Słoma tak grubo ułożona dość skutecznie wydusi pod sobą wszelkie zielsko i w przyszłym roku będziesz tam mogła sadzić np. dynie czy ziemniaki. Przydało by się trochę gnoju lub gnojówki, ale jeśli nie masz, to nic. Wystarczy dodać na jesieni lub wręcz na przyszłą wiosnę. Twój warzywnik prezentuje się pięknie, ale wybacz, jak na wieś jest zbyt pracochłonny i wychuchany. Niewiele się w nim wyhoduje, choć wygląda pięknie i czysto. Możesz go mieć dla delikatnych warzyw, ale dla np. kartofli czy innych takich przyda się zrobić większe pólko bez ramek i ścieżek co dwa kroki. Do tego możesz wykorzystać tę słomę. Bez rwania darni i bez bólu pleców będziesz miała przyszłą wiosną piękną grzędę. Niektórzy, jeśli nie stosują gnoju, to podlewają słomę własnym moczem, ale jakoś to tak niezbyt mi leży. Na wierzch słomy z powodzeniem możesz wyrzucać wyrwane chwasty, resztki roślin (nać, obierki itp). Zawsze to trochę azotu będzie. Druga rzecz: jeśli ma się duży warzywnik "na poważnie", czyli taki, który wykarmi także zimą, to prawie niepodobieństwem jest, aby był zawsze czyściutki i gładko "wydepilowany". Odrobina dzikich roślin nawet dobrze wpływa na zdrowie warzyw, o ile tylko ich nie zagłuszają. Pozwól sobie na busz, taki trochę trzymany w ryzach, ale nie na miejski, pusty i smętny ogródeczek. Zobaczysz, warzywa będą nawet zdrowsze i smaczniejsze. Z jednym tylko wrogiem trzeba walczyć zażarcie - jest to perz. Prowadzi on wojnę chemiczną z innymi roślinami i zatrzymuje ich wzrost. Natomiast z komosy można zrobić smaczny szpinaczek, z żółtlicy zupę lub zielony koktajl, a z pokrzyw prawie wszystko. To są więc warzywa hi hi hi....

      Usuń
  2. Ech, Gorzka, jak ja bym chciała mieć kapkie Twojej wiedzy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona OBIECAŁA, że książkę napisze.

      Usuń
    2. Napisać to jeden problem, w sumie niewielki, ale znaleźć wydawcę TO JEST DOPIERO PROBLEM.

      Usuń
    3. Najlepsze dzieła nigdy nie znajdują wydawców, najlepsze dzieła autorzy wydają sami. I dobrze, bo cały zysk mają dla siebie. Czy wiesz jak mało autorzy dostają od jednego egzemplarza?
      Jak napiszesz książkę to w dzisiejszych czasach wydanie jej samodzielnie to żaden problem. A dystrybucja sama się zorganizuje - na swoim blogu, na innych blogach, Cohabitat - przez internet sprzedasz wszystko.
      Na rynku jest pełno książek ogrodniczych, również eko, ale takiej wiedzy jaką Ty masz nie ma wcale. Ja kupiłam wszystkie dwie książki permakulturowe jakie znalazłam po polsku czyli Fukuokę i Holzera, a kupiłabym więcej gdyby było.

      Usuń
    4. Otóż to, myślę podobnie jak Sylwia. Ty napisz. Reszta się zrobi. Przecież tyle osób napisało książki zaczynając od pisania bloga. I pewnie nie wszystkie były bogate z domu.

      Usuń
    5. Najtańsze wydanie samodzielne kosztuje 5 000 zł. Hm, to co subskrypcję z przedpłatą zrobić? Bo nie mam nawet 1 000.

      Usuń
    6. Najpierw napisz. Potem coś się wymyśli.

      Usuń
    7. Popieram Sylwie i Agnieche- macie racje! Pani Krystyno- prosze pisac. Ja sama wydaje swoja ksiazke, ktora teraz pisze. 43 osoby juz ja kupily, z czego 37 ksiazek sprzedalam zanim cokolwiek z tekstu ksiazki napisalam... Wiec pieniadze nie sa zadnym problemem, prosze mi wierzyc. Chetnie podziele sie wiedza i doswiadczeniem, jak sama przejede przez ten proces z sukcesem. I Pani ksiazke oczywiscie kupie, nawet juz teraz :)
      Beata Suchodolska

      Usuń
    8. Można zacząć od sprzedawania e-booka, zero kosztów, zero wymówek. Najważniejsze to zacząć pisać. To może być całkiem przyjemne zajęcie.

      Usuń
    9. O tak! I sugeruję autorski duet z Utygan. Permakultura słowiańsko-magiczna.
      Natomiast książkę poproszę jednak papierową. Z autografem.

      Usuń
    10. Utygan jest za. Tylko nie bardzo wiemy, jak to rozgryźć. ale popracujemy nad tym. zobaczymy. Moja część jest już w 3/4 gotowa...

      Usuń
    11. Widzisz! Już wy tam znajdziecie ten właściwy modus operandi. Powodzenia!!!

      Usuń
  3. Gorzka Jagodo, to jednak u Ciebie klimat jest łagodniejszy niż u nas. Bób tu dopiero kwitnie - ale jak! W życiu nie widziałam takich roślin. Ziemniaki się w nim chowają - wielkie aż strach. Pomidory w szklarni - bawią się w dżunglę amazońską. Faktycznie - pogoda -nie zapeszyć- sprzyja. Zapomniałam posiać maciejki, ale za to wysiałam rezedę - będzie pachnieć.
    Pozdrawiam z szalejącego ogrodu w zupełnie innym końcu Polski. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku wszystko jest wcześniej, niż zwykle. Dlatego tak się chwalę. A klimat jest łagodniejszy, odkąd żywopłoty porosły i robią swoje.

      Usuń
  4. Gratuluję uprawy :)
    U nas wszystko wolniej wschodzi, w ogóle w tym roku bacznie przyglądam się naszemu warzywnikowi aby dokonać w nim zmian, bo niby sadzimy, rośnie, najpierw czekamy a potem to wszystko hurtowo jest i nie nadążamy zjeść i... znów potem nie ma... jak to mówią ,,to nie tak miało być" :D Muszę chyba postudiować wczesne - późne odmiany bo inaczej to będzie lipa.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz klimat tak ma, że większość plonów skupia się na tych króciutkich 2-3 miesiącach. dobrze jest mieć plany zagospodarowania tego całego dobra, żeby starczyło na dłużej.

      Usuń
  5. Zawsze kochałam lipiec za to wszystko o czym piszesz.
    I chociaż u mnie jeszcze nie tak lipcowo ( daleko jeszcze do plonów o jakich piszesz ) i wszystko opóźnione w tym roku to miodzik już się słoci w sloikach i cieszą kwiaty i dojrzewające owoce.
    Ach, lipcu trwaj !!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. I u mnie szaleje. Ogórki gruntowe jem od 3 tygodni (mam juz zawekowane na zupy ogórkowe), tak samo cukinię (taczkami wywożę nadmiar w darze sąsiadom, bo u nich później bedzie), Pory ogromne i cebule, buraczki, marchewki pyszne. Tylko pietruszka nie wzeszła korzeniowa, ale wysiałam nową na jesienny zbiór, takoż i pasternak , a za tydzień sieje czarna rzepę, aby mniec na jesień. Zioła jak w buszu. Nagietki w pieknym rozkwicie, dziewanny zaczynają kwitnąć. I to na piachu prawie plażowym i bez żadnych szkodników. Tak sie tu chwalę, ale w końcu gdzie, jak nie u Ciebie. Bardzo sie cieszę. Pozdrawiam serdecznie i niech ogród Wasz szaleje wciąż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie w całym ogrodzie między warzywami wszędzie i w kwiatach są nagietki, uwielbiam je

      Usuń
    2. Świetnie Ci się udało, Rogata. Każda ziemia może dać piękne plony, jeśli dostarczy się jej dość dużo materii organicznej. Pewnie Twoje owieczki co nieco pomogły?

      Usuń
  7. Jagodo gdybym miała takie trochę większe od mojego obecnego gumna pole, pewnie bym siedziała Tobie na głowie, pytając i czytając zachłannie każde słowo. Ale i tak się cieszę czytając Twoje posty a najbardziej z tego że Jesteś i dzielisz się swoją wiedzą, jak to miastowa podziwiam mocno. A książkę proszę napisz z radością przeczytam.
    Ciepło pozdrawiam z mini ogródka :) I też mam ziemniaki i ogórki a nawet pomidory a z sałaty wymyśliłam miks śniadaniowy i w tym roku nie dałam jej wyrosnąć i zgorzknieć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do sałaty - to można uprawiać ją także latem, ale raczej w półcieniu no i dbać o podlewanie. U mnie na ziemniaki rzuciła się stonka. Muszę wypróbować opylanie ziemią okrzemkową... Nie ma specjalnie co podziwiać - posieję, opielę i się przyglądam. No i nie panikuję na widok jakiegoś robaczka. Starczy i dla nich i dla mnie :)

      Usuń