Pamiętacie takie różne wyliczanki z dzieciństwa, które miały zapewnić spełnienie marzeń? Trzeba było naliczyć np. 12 kasków motocyklowych białych, ale nie spojrzeć w międzyczasie na żaden czerwony i szczęście się miało w kieszeni.
Dorośliśmy, zmądrzeliśmy, a ciągle coś z takiego myślenia zostało. Dostaję sporo listów, w których ludzie pytają o tę jedną, jedyną receptę, która zapewni im piękny ogród i zdrowe plony. I co ja mam powiedzieć? Że takiej nie ma? Bo każdy ogród jest inny, każda gleba jest inna i środowisko wokół też.Że u mnie grządki słomiane w tym roku zawiodły, a u pewnego znajomego z FB spisały się na medal?
Czasem myślimy, że jeśli poznamy tę jedną, jedyną receptę i będziemy się jej niewolniczo trzymać, to się na pewno uda. Tymczasem gleba jest organizmem żywym, powiązanym z całym środowiskiem, z całym Wszechświatem. Jest różna w różnych miejscach. Dlatego zamiast szukać gotowej recepty, najlepiej jest zapoznać się z zasadami jej funkcjonowania i dopasować metody do naszych sił i naszego kawałka ziemi.
Jedna rzecz jest najważniejsza - o żyzności gleby decyduje próchnica. A ta powstaje ze szczątków organicznych, czyli resztek roślin, zwierząt, odchodów itp. Natura tak zrobiła, że próchnica tworzy się na powierzchni gleby lub tuż pod, a nie w głębi. Powstaje ona przy udziale mikroorganizmów (w tym grzybów, bakterii, drobnych zwierząt itp.), które potrzebują tlenu. Jej skład w naturze jest taki, że przeważają materiały roślinne, następnie są odchody zwierzęce, dalej inne szczątki.
Próchnica wiąże się z cząsteczkami gliny w przewodzie pokarmowym dżdżownic. Jest tam taki gruczoł wapienny, który produkuje zjonizowany wapń. Wapń pełni rolę spoiwa pomiędzy próchnicą, a gliną. Tak powstają gruzełki. Dzięki nim sole mineralne z próchnicy uwalniane są powoli, a nie wypłukiwane gwałtownie i zabierane w głąb ziemi. Rośliny mogą więc je czerpać równomiernie i według swoich potrzeb.
Dobra próchnica zawiera rozmaite sole mineralne i pierwiastki. To ważne, bo potrzeby roślin zmieniają się dość często i szybko, w zależności od fazy wzrostu, a nawet od pory dnia. Żadne nawozy nie są w stanie ich zastąpić.
Uwaga: torf NIE JEST próchnicą i nie ma żadnych właściwości odżywczych.
Przenawozić można nie tylko nawozami chemicznymi, ale też naturalnymi, np. zbyt obficie stosowaną gnojówką. Tak wyhodowane warzywa też mogą być pełne rakotwórczych azotanów.
Próchnica poza tym poprawia strukturę gleby, rozluźnia gleby ciężkie, a zwiększa pojemność wodną gleb lekkich.
Wnioski:
- podstawową zasadą jest dbanie o odpowiednią ilość próchnicy w glebie,
- próchnicę otrzymujemy przez kompostowanie mieszanki materiału roślinnego (szczątki roślin, słoma, siano itp) oraz zwierzęcego (gnój, sierść, kości itp) przy dostępie powietrza i wody.
Metodę kompostowania wybieramy taką, jak nam się podoba. Mnie najbardziej odpowiadają przekładańce czyli wały permakulturowe + ściółkowanie, ale kompost też robię, bo zawsze jest potrzebny.
W zależności od rodzaju gleby do wałów/pryzm wprowadzamy pewne dodatki.
Dobrze jest znać odczyn gleby - jeśli jest kwaśny, to dobrze jest podsypać grządki dolomitem., czyli zmieloną skałą wapienną. Wapna raczej nie polecam, chyba że mamy czas i cierpliwość podsypywać malutkie ilości co kilka dni. Dlaczego nie wapno? Bo działa super szybko i równie szybko jest wypłukiwane. Powoduje to huśtawkę "nastroju" gleby (czyli jej odczynu) kwaśny - zasadowy-znowu kwaśny, co nigdy nie wpływa dobrze na całość. Dolomit natomiast jest skała, z której wapń jest wypłukiwany powoli i sukcesywnie, poza tym zawiera inne, ciekawe mikroelementy. Podobne odkwaszające działanie ma popiół drzewny.
Jeśli ziemia jest piaszczysta i przepuszczalna, dobrze jest do niej dodać trochę gliny. Ale uwaga: często pod warstwą piasku, płytko, znajduje się glina. Wtedy dodatek nie jest potrzebny. Robaczki wyniosą ją same na powierzchnię.
Teraz, jesienią, dobrze jest przykryć nasze grządki grubą warstwą ściółki (liści jest pod dostatkiem), żeby życie w nich mogło rozwijać się bujnie i spokojnie. Wczesną wiosną dobrze jest je zgarnąć, choćby na ścieżki, żeby ziemia szybko się ogrzała, a kiedy rośliny podrosną, zaścielić znowu międzyrzędzia chroniąc je przed upałem i wyparowaniem wody.
Tak dbamy o naszą próchnicę. Nie jest ważne, czy będą to wały, "kanapki" czy oddzielny kompost, który potem rozsypiemy na grządkach. Ważne jest, by było jej jak najwięcej. Bo próchnica jest dobra na wszystko!
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kompostuję, z dodatkiem kozich bobków od sąsiada; a teraz obok mnie drugi sąsiad wypasał konie, to i końskich trochę nazbieram; liści u mnie wielka obfitość, też przekładam z innymi resztkami, a na grządki daję czasami nawet nie całkiem rozłożone, dadzą sobie radę potem; ziemia u nas ciężka, gliniasta, próchnica bardzo dobrze jej robi, rozluźnia; choć plony nie takie znów obfite, dorodne, ale cieszą niezmiernie; szkoda, że przymrozek przerwał wegetację, dziś śnieg ... ale ponoć przed nami jeszcze ciepłe dni; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie robisz. Dziwi mnie tylko, że plony niezbyt obfite. U nas w Nowym Warzywniku, na glinie, są właśnie przepiękne. Na początku było słabiutko, ale odkąd zakładam wały a ilość próchnicy rośnie lawinowo, to rośliny są tak bujne, że aż mnie samą zadziwiają. Spróbuj może zrobić kompost bezpośrednio na grządkach, na powierzchni. U mnie świetnie się sprawdziło, o czym świadczy powyższe zdjęcie.
UsuńJak miło popatrzeć na taką obfitość! Ja niestety będę musiała wspólnie z moim kawałkiem ziemi zawalczyć o próchnicę i całą resztę. Przez budowę ciężko było ogarniać jakikolwiek warzywniak. Ale cieszę się, że zrobiłam dwie malusie grządki, które sporo mi powiedziały czego mogę się spodziewać. Byłam trochę załamana, bo ani drzewka, ani przyzwoitej trawki, pole wydawało mi się gołe, bose i niezamieszkałe. Sąsiedzi obornik przeznaczają na własne potrzeby, nic nadwyżki:( Więc poszedł wpierw łubin, później żyto, z którego mam kilka kostek słomy. Od wiosny będę więc eksperymentować ze słomianymi kostkami i nie tylko. A na chwilę obecna najlepiej wyszła z tego dynia, którą posadziłam na zakopanym naprędce kompostowniku (mój miastowy pies nie dawał mu żyć!). Cieszę się, że od zeszłej jesieni jeździłam z wiaderkiem te 50 kilosów :D Od tygodnia mam już wszytko codziennie na oku! Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńGratuluję przebywania w swoim domu! To takie radosne, te początki. Gdybyś Ty wiedziała, jak to u nas wyglądało - szkoda, że zdjęcia mam tylko w albumie. Ugór poryty kretowiskami, nieurodzajny i słabiutki. Też miałam problem z obornikiem, zbierałyśmy go z córką z okolicznych pastwisk pierwszego lata. Dlatego też od razu zamieszkały z nami zwierzaki: kury i króliczki. Teraz owce też są głównie z powodu znakomitego obornika, który dostarczają ochoczo. No i ciągle mam kury. Bardzo fajnie wspominam gęsi - srają niemożebnie, ale żywią się głównie trawą i są inteligentne jak psy. tyle, że mąż nie mógł przeżyć, że mu jego wypieszczone krzaczki i kwiatuszki uszczykiwały. A w kojcu zamknąć ich się nie da, bo muszą się paść.
UsuńI jeszcze: do równowagi obornik jest niezbędny. W niewielkich ilościach, ale jednak. Same nawozy roślinne nie dostarczają potrzebnych mikroelementów.
UsuńTak własnie wyczytuję, że się nie obejdzie, na razie wyczaiłam humus active, zanim coś upoluję :) w sumie, to mogłam przez lato zeskrobywać z psa, albo stawiać na grządce i spłukiwać! Ptactwo też będzie, musimy tylko hacjendę im sprawić. A co do gęsi, to mając dwa goldeny, przydałby mi się etatowy stróż ;D
UsuńNo i największy problem mam z ostem :(((
U mnie kłopot z obornikiem, sasiedzi maja go tylko dla siebie, wiec ja od lat uzywam granulowanego, ale cos robię pewnie nie tak, bo wszystko słabo rośnie, mimo nawozenia gnojówkami. Tej jesieni chce spróbowac bez przekopywania nakryć glebę kartonami, obornikiem i słomą... czy stosowałaś może tą metodę u siebie?
OdpowiedzUsuńTej metody nie stosowałam, choć o niej piszę. Stosował ją mój najlepszy uczeń i wyraża się w superlatywach. Obornik powinien być pod kartonami według niego i praw logiki. wiesz, Amelio, na żyzną glebę składa się wiele czynników: materiały (powinno ich być dużo, zwłaszcza na początku, dlatego lubię robić wały), wilgotność, czas... Obornik można do pewnego stopnia zastąpić świeżymi pokrzywami.
Usuń