Opuszczamy dziś ciemny i cichy świat gleby i wychodzimy ponad nią, do królestwa światła i powietrza, światłocieni, szumu i śpiewu. Do świata woni i kolorów.
Korzenie, które rozwijają się w głąb, są podstawą dla części nadziemnej rośliny, części, która pnie się w górę, do słońca, która korzysta z powietrza i oczyszcza je. Chodzimy wśród liści, nieświadomi tego, że każdy z nich jest fabryką chemiczną, gdzie wre praca. Niezwykle nowoczesna to fabryka, wykorzystująca energię słoneczną oraz wodę i proste związki chemiczne do produkcji cukrów, białek, witamin... Jej technologia jest tak zaawansowana, że do dziś nie umiemy jej odtworzyć. Na dokładkę zupełnie nie szkodzi naturze, a wręcz ją oczyszcza ze szkodliwego dwutlenku węgla, w zamian oddając czysty tlen. Potrzebują go wszystkie żyjące stworzenia (no, prawie wszystkie), w tym same rośliny, które także oddychają w "normalny" sposób. Każda roślina produkuje jednak o wiele więcej tlenu, niż sama potrzebuje, więc i różne zwierzęta i my sami korzystamy z ich szczodrości.
Wszystko to dzięki chlorofilowi, którego budowa chemiczna przypomina bardzo budowę naszej hemoglobiny, jedynie w środkowej części zgrabnej gwiazdeczki króluje w niej atom magnezu, podczas gdy w hemoglobinie - żelaza.
Chlorofil wykorzystuje energię światła słonecznego do budowy "ciała" rośliny. Kiedy więc odżywiamy się roślinami, można powiedzieć, że żywimy się częściowo światłem minionych dni.
Liście oddają do atmosfery także dużą ilość wody, czyściutkiej, przefiltrowanej i pozbawionej wszystkiego, co wcześniej mogło ją zanieczyszczać. Jak tchnienie roślin wznosi się ona w przestworza, by uformować obłoki i spaść w formie deszczu. A przy okazji nawilża nasz drogi oddechowe i skórę, kiedy tylko jesteśmy blisko. Lasy wytwarzają obłoki - obłoki dają deszcz. Dlatego tam, gdzie wycina się lasy, klimat wysusza się i pustynnieje.
Roślina jest organizmem żyjącym, ale czy jest świadoma? Trwają na ten temat burzliwe dyskusje, także wśród uczonych. Bo skoro aktywność elektryczna korzeni może przypominać pracę mózgu, przywabianie pożytecznych bakterii ma znamiona działania celowego, to istnieją też inne, dziwne zachowania roślin.
Widzicie - oto pęd fasoli. Na jednym z liści usadowiła się gąsienica i zaczyna spokojnie go pożerać. Cała roślina nagle zaczyna się mobilizować i to na kilku frontach. Najpierw wydziela substancje, które zmieniają jej smak, staje się gorzka i niesmaczna. Jednocześnie wysyła w powietrze falę odpowiednich substancji chemicznych, które docierają do innych fasoli, rosnących w pobliżu. One także zaczynają zmieniać smak. Jednak to wszystko wydaje się nie przeszkadzać za bardzo gąsienicy, spokojnie żre dalej. Wtedy roślina u nasady zaatakowanego liścia wydziela kropelkę słodkiej cieczy. Ciecz ta posiada swój zapach, który dociera dość daleko, aż tam, gdzie wędrują mrówki. Kilka z nich zaczyna iść w stronę rośliny, spiesząc się coraz bardziej. W końcu któraś z nich dociera do zaatakowanego liścia, wypija kropelkę nektaru, oblizując się starannie i... nie, nie odchodzi sobie. Podchodzi do gąsienicy i pcha ją z całych sił, gryzie i popycha, aż zepchnie z liścia. Czasem potrzeba kilku mrówek, ale zawsze jest tak samo - gąsienica zostaje zepchnięta, czasem zabita i zabrana do mrowiska.
Podobnie robią wszystkie zaatakowane rośliny, także te zjadane przez trawożerców. Dlatego krowy i inne zwierzęta roślinożerne, jeśli tylko mogą, przechadzają się z miejsca na miejsce, odchodząc od tych kępek traw, które stały się niesmaczne i szukając innych.
Najlepiej zbadano ten mechanizm na akacjach afrykańskich, których liście zjadane są przez żyrafy. Taka akacja, kilka razy podgryziona, jest już tak wytrenowana, że wystarczy sam zapach żyrafy lub jej cień, żeby zaczęła robić się niestrawna. Żyrafy też nie głupie - podchodzą po zawietrznej i często zmieniają drzewo. Co ciekawe, że cień np. ptaka albo chmury nie wywołuje takiej reakcji obronnej, zapach innych zwierząt także nie.
Ciekawa jestem, jak rośliny reagują na zapach człowieka....
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Cudownie napisane, bardzo interesujace, dziekuje.
OdpowiedzUsuńAnka
Cieszę się, że do czegoś się przydaje.
UsuńDla mnie fasola już przez to, że potrafi okręcać sie wokół tyki, jest fenomenem, czasami usiłuję jej pomagać, przez nieuwagę zakręcę łodygę w nieodpowiednim kierunku, przychodzę później, a tu łodyga odwinięta, wyprostowana, i trzeba źdźbła trawy, aby przytrzymać ją przy tyczce; opowiadał mi ostatnio Janek, od którego kupiliśmy ziemię, jak konie zachowują się na pastwisku, nie tkną trawy, która wybujała tam, gdzie leżała ich kupa, czasami i na drugi rok;
OdpowiedzUsuńale trawa chyba jest dla nich niejadalna nie z powodu działania celowego, tylko jest przenawożona; ja myślę, że rośliny są mądre, mądrością, o której człowiek wie niezbyt wiele; dzięki za bardzo ciekawe wpisy; pozdrawiam.
W ogóle natura jest niesamowicie mądra, a mamy ją wszędzie wokoło. Wystarczy patrzeć, tak jak Ty...
UsuńMarchewka dzisiaj była słodka - chyba mnie lubi.:-) A poważnie - bardzo interesujące wiadomości. Zwłaszcza narkotyzowanie mrówek .
OdpowiedzUsuńŁapówka działa nawet na tym poziomie :)))
UsuńChyba sie powtarzam, :-)))), piszesz cudownie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Maria J.
:)
UsuńNo to klops - koniec z weganizmem;)
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam. Coś jeść trzeba. Ważny jest szacunek do natury i w miarę dobre, czyli naturalne, warunki rozwoju.
UsuńCześć, codziennie zaglądam na Twego bloga i zzainteresowaniem czytam. I dziś znów o czymś o czym nigdy nie słyszałam. Świat jest niesamowity. A teraz przyszło mi na myśl, że może rośliny lubią tych ludzi, którzy im pomagają przetrwać, zbierają nasiona a potem je przechowują i wysiewają. Albo pozwalają zostać w ogródku. To tylko taki pomysł.
OdpowiedzUsuńWiesz, Haniu, ja wcale nie jestem pewna czy rośliny mają świadomość, czy wiedzą w podobny sposób, jak my. Przytoczyłam tylko pewne zadziwiające fakty. Na pewno warto robić to, o czym piszesz, z jednym wyjątkiem: każda roślina musi mieć wystarczająco dużo miejsca, żeby się rozwijać. Z tego powodu należy usuwać rośliny dzikie (chwasty) z grządek, bo są żywotniejsze od warzyw i potrafią je po prostu zadusić. Jeden chwast tu czy tam nie przeszkadza, ale one szybko się rozrastają, więc należy to mieć jako tako pod kontrolą.
UsuńBardzo ciekawy wpis. Jesteś kopalnią wiedzy :)
OdpowiedzUsuńJoaha
Kopalnią wiedzy to są rozmaite publikacje, papierowe i elektroniczne. To z mrówką i fasolą akurat widziałam na filmie przyrodniczym :). Ja tylko zbieram kawałki i składam je do razem. To wszystko jest znane, dostępne, tylko tak lata sobie każde osobno. Trzeba poskładać, a ja akurat lubię puzzle :)
UsuńNormalnie triller! Coś jest na rzeczy, nie raz widziałam naćpane mrówki poniewierające gąsienicę. Bo przecież jak? Takie malutkie mróweczki z taka tłustą gąsienicą? Naćpane jak amen w pacierzu.
OdpowiedzUsuńNadmiar słodkiego może dawać dziwne efekty :)))
UsuńNo, u mnie też daje...
OdpowiedzUsuńNiesamowite jest to co piszesz! Czytam jak powieść kryminalno - przygodową w odcinkach :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś artykuł o badaniach naukowych na roślinach poddawanych różnym eksperymentom. Okazało się że rośliny reagują nie tylko na to co się z nimi aktualnie dzieje, ale nawet jak już podchodził człowiek z zamiarem zniszczenia rośliny to pojawiała się bardzo silna reakcja (mierzona jak pole elektromagnetyczne). A najdziwniejsze w tym badaniu było to że jak do rośliny podchodził człowiek tylko udając że ją zniszczy to nie było żadnej reakcji. No szok po prostu.
Też o tym słyszałam, ale zdaje się, że nie potwierdzono tych spostrzeżeń, więc trudno coś powiedzieć. Wiesz, tworząc tę opowieść przygodową staram się bazować na super sprawdzalnych i potwierdzonych badaniach - ot, żeby nikt nie zarzucił, że bajki opowiadam. Dlatego nie wspomniałam o tym doświadczeniu, chociaż sama wierzę, że coś jest "na rzeczy".
OdpowiedzUsuńFascynująco się to czyta! Dopóki nie wydasz swojej ksiązki (bo mam nadzieję, że kiedyś wydasz) to może poleciłabyś jakieś pozycje o roslinach, glebie, ogrodzie? Po naczytaniu się takich rzeczy o obronie roślin przed Szkodnikami ( w tym i ludzi) to czasami jak zerwę jakieś warzywo to mi go szkoda, jak niose taką kalarepkę za kiść liści to czuję się jakbym niosła co najmniej kurę za nogi.
OdpowiedzUsuń