Od kilku dni pachniało śniegiem i zimnem, ale temperatury były ciągle powyżej 0, chociaż pomału spadały. Wczoraj zrobiło się naprawdę chłodno i jakoś tak zimowo, po południu chmury i mgły się rozproszyły. Można było zobaczyć skrawki zimnego nieba. Poczułam, że to już. Wieczorem zapaliłam świeczkę na pożegnanie jesieni, a powitanie zimy, postawiłam ją na ogromnym głazie pośrodku ogrodu, gdzie mrugała ku dalekim gwiazdom. A dzisiaj obudziłam się w bajce, pełnej szronu.
Nastawiłam ostatni ocet jabłkowy, zrobiłam sok do picia w nowej wyciskarce, zaparzyłam herbatkę o korzennym zapachu i czytam Wasze komentarze pod poprzednim postem. Przykro mi, ze tak smucę, ale ten problem staje się palący. Macie rację: tu, na Podlasiu, żyjemy w takiej bajce - pięknie, w miarę czysto, ludzie mili. Pełno drzew, lasów, bagien... Cudne życie. Macie też rację, że takie oazy się liczą. Bo jedna ginie w tłumie, ale już kilka tysięcy tworzy całkiem spory szmat ziemi, taką enklawę życia. Dzięki Wam mam nowe siły, żeby trwać i robić to, co robię.
Marzę o wspólnotach ludzi dobrej woli i silnych zamiarów, którzy może w końcu zmienią tę cywilizację, pomalutku, od środka. Będę w tym celu przywoływać magię przez całą zimę! W końcu uda się, w końcu wrócą ci, którzy zrezygnowali po nieudanych próbach, znajdą innych. Przyjdą silni, jaśniejący ludzie, którzy pokochają Ziemię i wezmą w swoje ręce naprawę.
Tak będzie i tak się stanie!
Jeśli chcecie, to napiszcie w komentarzach, od czego należy zacząć, jak Wy byście chcieli zaczynać.
A tutaj coś bardzo mądrego i pięknego do poczytania, co budzi nadzieję: https://ludyziemi.blogspot.com/2015/12/cywilizacja-jako-proteza.html?fbclid=IwAR3fQZLPOzG3iLbwVtNy3crnjJGHVq0pXRWRoIu6SzTqzRjZx7xLrEWJR4U
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Nie chcę niczego zmieniać chcę zachować to co już jest dobre i wartościowe, wydaje mi się, że to wystarczy. :)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczora życzę :)
Czyli nie przeszkadząją Ci morza odpadów, płonące wysypiska, wymieranie zwierząt i ptaków, masowe w tych ostatnich miesiącach, trujące opary, agresja, utrata żyznych gleb na terenie prawie całego kraju?
UsuńNie wiem!
OdpowiedzUsuńJa robię swoje w mikroskali, sadzę drzewa, staram się ogrodować i żyć jak najbardziej eko. Podobnie na łąkach i pastwiskach oraz w stosunkach końsko-ludzkich. Staram się dawać przykład. Nie przekonuję słowem, bo na to jestem o wiele za bardzo nieśmiała/tchórzliwa.
Od pewnego czasu doszłam do wniosku, że nie warto przekonywać słowem, chociaż nie ma co się kryć ze swoimi przekonaniami, jakby co. Natomiast mam całą furę marzeń, co bym zrobiła, gdybym była decydentem. Jedną z takich rzeczy jest rzetelne szkolenie rolników ekologicznych, na wzór tego, które istnieje na EUL w Grzybowie. Inną - zmiana programów w szkołach, co leży mi na sercu jako byłej nauczycielce. W ogóle zmiana szkół...No i jest tych marzeń cały wór.
Usuń"Gdybym była decydentem. " Też mi się zdarza pomarzyć podobnie. Na przykład 100 000 drzew na 100-lecie. Taki czyn społeczny. No cóż, rocznica przeleciała, a drzewa nie posadzone.
UsuńAle zawsze można ciągnąć temat. 101 000 drzew na 101 lecie. Dopóki nie zobaczę drzew sadzonych wzdłuż dróg zamiast wycinanych, nie uwierzę w zmianę decydentów w ich poglądach na naturę .
Nie mam złudzeń - tacy ludzie jak Wy - Agniecho i Gorzka Jagodo nigdy nie są i nie będą decydentami.
UsuńPozostają marzenia i wiara. Osobiście nie mam już nawet tego. Chociaż staram się również - nie kupuję wielu różnych "niezbędnych " rzeczy - od herbaty w torebkach i wody w butelkach zaczynając, a na mięsie pełnym nieszczęścia kończąc. Też żyję ogrodowo i kozio, co kosztuje mnóstwo pracy, ale co tam - dla idei i zdrowia warto. Nie wierzę, że to coś zmieni globalnie, ale przynajmniej mam w miarę czyste sumienie.
A no i jestem monotematyczna ostatnio - wszystkie rozmowy ze mną schodzą w końcu na trujące jedzenie.
Niektórzy już uważają mnie za wariatkę ( że też jej się chce tak latać wokół kóz !) ale to mi jakoś nie przeszkadza, od dzieciństwa byłam nieco obok :)
No wiesz, jaka ty pesymistka jesteś, Andziu! A ja już widzę oczyma wyobraźni Gorzką Jagodę, jak na wizycie prezydenckiej w Stanach klepie Donalda T. protekcjonalnie po dupie. A ja skromnie niosę za nią kapelusz z woalką i różdżkę.
Usuń:-D Dołączam się do orszaku, dygając niczym prezydentowa i odganiając wiwatujący tłum, a wokół rozbrzmiewa gromka pieśń - Hej sokoły...
UsuńA ten pesymizm to tak falami mnie nachodzi. Na co dzień jestem raczej pogodnego usposobienia :)
Czytając Twój wpis, przypomniały mi się słowa Jacka Walkiewicza "nie zmieniaj świata, zmień siebie". Był taki czas, kilka lat temu, że bardzo chciałam zmienić świat. Kosztowało mnie to dużo emocji i dużo łez. Dzisiaj już wiem dlaczego tak się stało- bo oczekiwałam, że świat mnie zrozumie.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że przeszkadza mi brak szacunku do ziemi, ale ja nie potrafiłabym mieszkać i działać w jakiejkolwiek wspólnocie. Lubię ludzi, lubię z nimi rozmawiać, ale tylko na chwilę. Budujemy z Wojtkiem swój świat, dla niektórych jestem osobą naiwną i chyba wolę, żeby tak zostało.
Też jestem raczej indywidualistką i samotniczką, ale teraz, na ziemi, widzę mądrość w dużych, wielopokoleniowych rodzinach. W tej chwili jestem już zmęczona, a szkoda zostawić ziemi odłogiem. Wy robicie dużo, bo piszecie książki, które na pewno niejednemu pomogą.
UsuńMnie przekonuje teoria Tomasza o zdejmowaniu tej protezy, tak robię od lat. I widzę stopniowy przesyt cywilizacją, techniką i technologią. Może już sięgnęliśmy dna i czas się od niego odbić.
OdpowiedzUsuńNo, ja nie umiała bym tak do końca zdjąć tej protezy. Lubię pralkę i odkurzacz :) Samochód tutaj jest wręcz niezbędny, zwłaszcza że likwidowana jest łączność autobusowa, a ja i tak w tej chwili nie dam rady dojść na przystanek w drugiej wsi. A jednocześnie staram się łączyć to z tym głębokim odczuwaniem natury, z życiem w jej rytmie.
UsuńWitaj.Piękne jest Twoje przesłanie,choć trudne do realizacji.Ja zmianę świata zacząłem od siebie i czuje że idę w dobrym kierunku,ku naturze i równowadze w przyrodzie.Próbuje tą ideą zarazić innych,i chciaż często narażam sie na drwiny,nie przstanę.Pamiętajmy natura to BÓG.Pozdrawiam i żczę wytrwałości.
OdpowiedzUsuńPięknie! Ja wiem, że nie mogę zmienić nikogo, oprócz siebie. I tylko za siebie jestem odpowiedzialna, ale marzyć można, prawda?
Usuńpiękny tytuł i tekst ciekawy.
OdpowiedzUsuńzapalałam już lampki cottony na baterie ok 17 bo ciemności szybko. Zaparzam pachnącą herbatkę"na ból gardła" z Biedronki, która zapachem ziół wypełnia cały pokój.... i zwalniamy powoli tempo...
My też zwalniamy tempo, więcej śpimy, palimy w piecach. Herbatki pachnące i różnorakie mamy własne, w tej chwili właśnie zajmuję się suszonymi ziołami. Fajna robota.
UsuńJa zaczęłam od "pracy u podstaw", od edukacji najmłodszych i budzenia w nich świadomości, w myśl przysłowia "Czym skorupka za młodu...". Przez 26 lat, kiedy jeszcze mieszkałam w Łodzi i pracowałam w przedszkolu, rozbudzałam w dzieciach miłość i szacunek do przyrody. Wynikało to z mojego zamiłowania do natury. Teraz, kiedy mieszkam w maleńkiej wsi na Warmii, w otoczeniu tego, co całe życie mnie zachwycało, w zgodzie z przyrodą, w rytmie czterech pór roku, widzę jeszcze większą potrzebę edukowania w tym zakresie najmłodszych. Z przerażeniem odkryłam tutaj, że rolnicy, którzy żyją z Matki Ziemi, w największym stopniu przyczyniają się do jej degradacji - wszechobecny randap, wywożenie odpadów do lasów i przydrożnych rowów, palenie opon i plastików. Najchętniej zrównaliby wszystko z ziemią i zaorali. Nie widzą piękna otaczającego ich świata i nie doceniają go. Na mnie patrzą jak na dziwoląga, bo segreguję śmieci, bo kawałek ugoru, który upatrzyłam sobie na ogród warzywny, odchwaszczam ręcznie i uprawiam go permakulturowo, bo w czasie deszczu, kiedy odprowadzam dziecko do szkolnego autobusu, zbieramy dżdżownice na naszej polnej drodze i lokujemy je w ogrodzie, bo kiedy w tym roku ogród zarosły mi bławatki, to nie tępiłam ich, bo ususzone płatki dodawałam do moich kozich serów. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Nie przejmuję się tą opinią o sobie, bo żyję w zgodzie ze sobą i swoimi przekonaniami. Martwi mnie tylko, że dzieci tych ludzi mając tak zły przykład, wyrastają na takich samych ignorantów. Dlatego próbuję stworzyć tu miejsce na warsztaty ekologiczne i artystyczne dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Może takimi małymi kroczkami uda się zmieniać świadomość wśród tych ludzi.
OdpowiedzUsuńJaki wspaniały projekt! W sumie my też tak robimy, przyjeżdżają do nas na kursy ludzie z całej Polski, ale sąsiedzi tylko podśmiechuszki robią i uważają mnie za nawiedzoną heretyczkę. Zapraszałam szkołę do siebie, ale nie przyszli.
UsuńNo właśnie, najtrudniej jest uświadomić ludziom, co tracą, albo co mogliby zyskać, wykazując choćby odrobinę chęci i woli. Myślę jednak, że jest to do zrobienia, ale powolutku i małymi kroczkami. Ja się nie poddaję, mam plan i pomysł na życie tutaj, na wsi. Na szczęście nie wszyscy są oporni na wiedzę i czasem trafiam na takich wariatów jak ja i mój mąż. I to daje nadzieję.
UsuńTaki chyba trochę depresyjny czas. Nie można jednak tracić nadziei, że ludzie w końcu zrozumieją. Myślę, że warto oprócz picia przeróżnych gorących, zimowych herbatek zadbać także o własne ciała. Zawsze po zimie, kiedy zaczynają się wiosenne prace w ogrodach odczuwamy bolące mięśnie i kości. Może już teraz warto by opracować osobisty zestaw kilku ćwiczeń by lepiej znieść za parę miesięcy ten wiosenny zryw?
OdpowiedzUsuńMam zamiar w tę zimę, nauczony bolesnymi doświadczeniami spróbować....
W punkt! Chociaż staram się sporo ruszać, to jednak trochę ćwiczeń się przyda.
UsuńPrzypuszczam, że wszyscy ludzie potrzebują ciszy i kontaktu z pierwotnymi żywiołami ale większość nie ma odwagi przyznać się do tego. Cieszy mnie coraz większa liczba ludzi, którzy problem rozumieją ale niezmiernie martwi tempo, z jakim przyroda umiera. Nie wiem, czy jest jeszcze możliwy odwrót od tej drapieżnej "cywilizacji" i ludzkiej zachłanności.
OdpowiedzUsuńJa od wielu lat w swojej szkole przygotowuję apel z okazji Święta Drzewa i innych październikowych ekologicznych powodów. Zawsze sadzimy jakieś drzewka przy szkole. Część z nich przyjmuje się i rośnie, co nas wszystkich cieszy. Ale odnoszę wrażenie, że mimo pięknych wierszy, rozpaczliwych apeli, ciekawych prezentacji, wizyt leśników i systematycznej edukacji - niewiele przekłada się na codzienność. Dzieci mają wiedzę, potrafią wyciągać wnioski, znają właściwe zachowania i zasady. Jednak w życiu rzadko je stosują, bo w domach nie kontynuuje się tej pracy. Konsumpcjonizm pożera serca.