piątek, 17 lutego 2017

O względności wszystkiego

         W Dolinie Muminków Piżmowiec czytał zawzięcie książkę "O niepotrzebności wszystkiego", która mu potem czarodziej zamienił na "O potrzebności wszystkiego". A ja, czym więcej wiem o świecie, tym bardziej widzę, że wszystko jest względne i zależne od warunków. I żaden czarodziej tego nie zmieni, najwyżej przytaknie z entuzjazmem (o ile jest mądrym czarodziejem).

     Przykłady? A choćby w ostatnim poście! Megi napisała w komentarzach, że odchodzi się obecnie od smarowania ran po cięciu balsamem ogrodniczym, bo tak zabezpieczona rana nie wysycha. I ma na pewno rację, bo to jest profesjonalistka, której wiedzę szanuję. Dlaczego więc u nas rany zabezpieczone goją się lepiej? Nie dawało mi to spokoju, myślałam, analizowałam i mam pewien trop: to jest bardzo wczesny termin cięcia. Drewno jest wtedy jeszcze uśpione, suche, a na dworze zimno i mokro. Cienka warstwa balsamu zabezpiecza więc ranę w tym czasie, a kiedy zrobi się ciepło i sucho, to balsam w większości już nie istnieje i rana spokojnie wysycha. Jest też drugi trop: otóż my nie zawsze korzystamy z balsamu. Często rany po cięciach, zwłaszcza tych dużych, zabezpieczamy wspomnianą w poprzednim poście "maseczką piękności", bo z balsamem wiadomo - albo go za mało, albo go wcięło, albo zapomniało się kupić. Dlaczego o tym nie napisałam? Nie wiem, może podświadomie obawiałam się, że to nie profesjonalne? Balsam jakoś tak lepiej brzmi, he he. a powinnam była, mimo, że pewnie posypały by się gromy, że jak to, krowie gówienko z wapnem na ranę?

    Innym przykładem jest słynna terra preta. Jak widzę, że się nią tak bardzo zachwycają na różnych forach, to dziwnie mi jakoś. Ona jest bardzo dobra, wręcz idealna, ale w dżungli podzwrotnikowej, w zupełnie innym klimacie i ekosystemie. U nas nie zaszkodzi, ale od ideału jej daleko. Dlaczego? Tu muszę wyjaśnić co to jest kapitał węglowy danego ekosystemu. Nie chodzi tu o węgiel czysty, ale ten zawarty w materii organicznej i w glebie. Wszystkie związki organiczne bazują na węglu powiązanym z innymi pierwiastkami. Cały ten węgiel, zawarty zarówno w żywych organizmach, jak w glebie, nazywamy kapitałem węglowym. Bardzo kapitalistycznie! Otóż w dżungli, gdzie jest ciepło i wilgotno, rozkład materii organicznej odbywa się błyskawicznie i tak samo błyskawicznie jest ona przyswajana przez bujnie rosnące rośliny, co sprawia, że warstwa próchnicy jest niezwykle cienka. Tam 95% kapitału węglowego znajduje się w żywych roślinach, a tylko 5% w glebie. Dorzucanie więc węgla drzewnego przemieszanego z substancjami azotowymi (odchody, odpadki) jest bardzo celowe i na długo podnosi żyzność gleby. U nas ten kapitał rozkłada się prawie równo: 50% w glebie, 50% w roślinach. Nie ma więc takiej potrzeby wzbogacania gleby w węgiel. Ten, który zawarty jest w drewnie, słomie, sianie itp. w zupełności wystarczy.

      Następna względność, to klimat i związane z nim rośliny. Na przykład zboża są pochodnymi traw stepowych i odpowiada im klimat panujący na stepach: ciepłe, suche lato, wilgotna wiosna, mroźna, ale krótka zima. A my, ludzie współcześni, upieramy się, żeby zboże hodować np. w klimacie wilgotnym. No i wiadomo, co z tego wynika: bez pomocy chemii to bardzo trudne. Nie chodzi tylko o zboża, to tylko jeden z przykładów, ale o prawie wszystkie rośliny. U mnie np. nie chce rosnąć tymianek. Wegetuje, a potem pada. Normalne - nie odpowiada mu wilgotny, bagienny klimat. O ile dla 2-3 krzewów tymianku mogę stworzyć warunki, jakąś niszę suchą i zaciszną, to dla całego pola jest to prawie niemożliwe.

     Dalej Grażka napisała o tym, że na swojej łące chce walczyć z perzem. Gdyby miała tam zakładać warzywnik, to było by to celowe - tam perz jest plagą. Natomiast na łące czy w sadzie rzecz przedstawia się całkiem inaczej. Otóż tam, gdzie rośnie perz, prawdopodobnie było dawniej pole. Możliwe też, że sypano je nawozami chemicznymi. W takim przypadku perz czyści glebę i przygotowuje ją na rozwój bujnego życia. My na naszej posiadłości zostawiliśmy perz tam, gdzie chcieliśmy mieć zielono. Część stała się regularnie koszonymi trawnikami i podwórzem, część pastwiskiem w sadzie i lasku. W tej chwili mamy przepiękne, wielogatunkowe, naturalne trawniki (koniczynka wsiała się sama) oraz przepiękną murawę w lasku, z każdym rokiem bogatszą i bardziej ukwieconą. Jeśli chcemy mieć kwietną łąkę, to najlepiej zostawić sprawę naturze. Ewentualnie można pomóc przynosząc nasiona z okolicznych łąk i przydroży. Wtedy kosimy raz w roku, pod koniec lata, kiedy kwiaty wysieją już nasiona. Także w sadzie, moim zdaniem, perz nie przeszkadza. O ile wokół młodych sadzonek jest utrzymana "kuweta", czyli czyste zagłębienie w kształcie misy, która służy nam do obfitego polewania drzewek przez dwa pierwsze lata. Potem możemy w niej posadzić chrzan, czosnek i wrotycz, a następnie zapomnieć. Czyli perz nie jest naszym wrogiem. Tym bardziej, że to cenna roślina lecznicza. I nawet mąkę w czas głodu można z niego zrobić...

     Można by tak dalej jechać z przykładami. Wszystko jest względne. Pojawiło się, zwłaszcza obecnie, wielu głosicieli JEDYNEJ SŁUSZNEJ PRAWDY i próbują tę prawdę sprzedać, wręcz zmusić do jej zaakceptowania, bo ich zdaniem jest ona prawdziwsza, niż inne prawdy. Tymczasem jest tylko jedna prawda: dobre jest to, co tu i teraz służy mnie i memu środowisku. A że środowisko jest różne, ludzie też, to sposoby mogą być różne. Ważne, żeby prowadziły do pomnażania szczęścia i harmonii.

20 komentarzy:

  1. ciekawie o tym perzu...
    zostawiałam go w miejscach gdzie trawie nie udawało się przetrwać.
    I to wcale nie był zły pomysł, jak czytam...

    pozdrawiam wiosennie A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Perz. Perz w zasadzie jest dość ładny. Nie docenia się jego walorów ozdobnych tylko widzi to, że jest ekspansywny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładny, zdrowy i użyteczny. Z wyjątkiem miejsc, gdzie sadzimy coś innego. Wszędzie indziej warto go zostawić.

      Usuń
  3. Tak właśnie zrobiłam z perzem. Tam gdzie trzeba, jest koszony i stał się sprężystym, kwitnącym (stokrotki, koniczyna i inne)i gęstym trawnikiem. Jest i łąka oraz sad z chrzanem. Perz wydzieram tylko tam gdzie chcę posiać/posadzić jakieś kwiatki czy cuś. Grządka warzywna jest na słomie. Pierwszy raz, bardzo jestem ciekawa co mi na niej urośnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku urośnie Ci dynia, cukinia albo ogórki. Na brzegu słonecznik i fasolka, może też głowa kapusty... A jak zobaczysz, jaka to frajda, to pewnie załozysz drugą.

      Usuń
    2. Założyłam drugą. :-)

      Usuń
  4. W tym roku będę skubać na sałatki młode pędy perzu, trochę go jest, ale nie walczę z nim. U mnie nie ma sensu walczyć z przyrodą, z konieczności to leśny ogród. Trochę mi brakuje tradycyjnych grządek na warzywka, ale raz, że ziemia marna, dwa, że drzewa, a ich wycinać nie będę przecież. Tam gdzie gęsto sosny to była przecinka, ale dosadzam liściastych, miejscowych, brzozy, lipy, jakiś jesion nawet się zaplątał, jarzębinki, klony. Będzie ciekawiej i kolorowiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawie o właściwościach kłączy perzu można przeczytać tutaj: http://rozanski.li/154/perz-triticum-repens-l-agriopyrum-repens-l-p-b-elytrigia-repens-desv-w-fitoterapii/
      Twój ogród na pewno będzie ciekawy i kolorowy, a kto Ci zabroni posadzić wśród drzew borówki i poziomki, a na korzeniach zaszczepić grzyby jadalne? To też ogród, tyle, że lesny.

      Usuń
  5. możliwe, że o to chodzi z tym balsamem. Zabezpiecza rany przed wilgocią wtedy, gdy jest to potrzebne, a później się zmywa. Ciekawa obserwacja. Napisałaś, że zabalsamowane jabłonki lepiej się u ciebie goją, nie dyskutuję z doświadczeniem :-)
    Perz nie lubi zacienienia i nie lubi rosnąć w gęstej darni, tak że nigdy się nim nie przejmuję podczas zakładania ogrodu- w rabatach bylinowych, pod krzewami i w trawniku szybko wyginie. Inna sprawa, że kłącza trzeba jednak możliwie dokładnie wybrać i nie posiekać ich, o czym pisałaś.
    Dużo większym problemem w świeżych trawnikach jest chwastnica, niby jednoroczna... tylko plewienie pomaga.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za te uwagi i za wszystko, co piszesz gdzie indziej. Dla mnie to bardzo cenne.

      Usuń
  6. Zaglądam do Ciebie Krystynko, bo cudnie radzisz, tak ciepło i życzliwie, bez moralizatorskiego tonu chociaż doświadczenie masz wieloletnie, rozległe, poparte lekturą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że jest ktoś kto lubi perzowy trawnik, jakże inny od tych łagodnych, angielskich. Do perzu mam sporo podziwu jak do urzeczywistnionej nieustępliwej woli życia. Jesienią wyciagnęłam darń z dość głebokiego dwuletniego dołu kompostowego, niektóre kłącza perzu, były jeszcze białawe. Szacun dla takiej siły:). A w warzywniku zdejmuję darń, pielę i na razie jest dobrze. Czy da się darń perzową przekompostować na pryzmie? myślałam o dodaniu kurzeńca, odwróceniu korzeniami do góry, może bez dostępu światła pod czarną folią? Nie mam jak perzu inaczej zużyć, nie kładę takiej świeżej perzowej darni na wałach, bo się jej boję :) a mam sporo z nowych grządek. Może ktoś ma z tym doświadczenia...? Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perz jest silny, ale i na niego przychodzi kres ;) Kompostowałam go z lekkim niepokojem, ale już po roku nic żywego w kompoście nie znalazłam. Może miałam wyższą temperaturę w pryzmie?

      Usuń
    2. Na początku dawałam na spód wałów. Fakt, trzeba było pielić, bo część wyrastała. Ale nie miałam nic innego. Teraz daję do dołu kompostowego (fundamenty po dawnej suszarni tytoniu) i tam rozkłada się całkowicie i znakomicie. W pryzmach czasem wyrasta, z tym, że to nie problem - kępy można wyrwać dość łatwo. Zasada jest taka, że im głębiej przykryty, tym mniej go wyrasta.

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za podpowiedzi:). Dołożę trochę słomy i naturalnego azotu, żeby się grzało, zakryję przed światłem. Co do temperatury- to możliwe, miałam wtedy bardzo mało obornika i gnojowicy, niewiele im dolałam, po prostu odwróconej darni perzowej odcięłam światło, kompostowanie trwało ok 2 lat. Ech, ciągłe eksperymenty :), zaczynam kolejny i jestem ciekawa jak pójdzie. Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Wiesz Olgo, ja się na ogrodnictwie nie znam, ale wiem jedno ... punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Albo, i tu pozwolę sobie zacytować rodziciela "racje jak d*** każdy ma swoja". Nie ma prawd absolutnych na tym świecie. Ani cudownych rozwiązań które będą wszystkim pasować :) Ściskam z kompletnie zachwaszczonego kawałka ziemi który szumnie nazywam ogródkiem :) ****

    OdpowiedzUsuń