Dlaczego warto mieć ogród, a przynajmniej ogródek? Czy w ogóle warto? Kiedy człowiek patrzy na smutne spłachetki trawy otoczone przez cmentarne iglaki, to wydaje się, że wielu ludzi uważa, że nie warto.... Gdzie się podziały uśmiechnięte, radosne przedogródki, kipiące życiem i kolorami? Gdzie przydomowe warzywniki, pyszniące się głowami kapusty, szeptami między marchewką a szczypiorkiem? W jaki sposób, dosłownie w ciągu kilku - kilkunastu lat zabito w ludziach chęć do uPrawy ziemi, do tej kolorowej, rozbuchanej radości?
A przecież warto, bardziej niż cokolwiek innego, warto wrócić do ogrodów, naturalnych, bujnych życiem podziemnym i powietrznym, pachnących jak kadzielnice, szemrzących na wietrze.
Pierwszy powód jest taki, że coś w nas jest takiego, że jesteśmy szczęśliwsi w otoczeniu drzew i roślin, niż w najpiękniejszej architekturze. To tkwi głęboko w podświadomości i nie da się tego usunąć. Tak po prostu jest. Ziemia daje siłę, jak w micie o Anteuszu. Kiedy dotykamy ziemi, w naszym wnętrzu uruchamiają się rezerwy siły i spokoju.
Drugi powód to taki, że naprawdę w ziemi żyją bakterie, które wyzwalają w naszym ciele hormon szczęścia. Trzeba tylko, żeby gleba była żywa, pełna naturalnej próchnicy i nieskażona herbicydami i innymi środkami chemicznymi, bo one zabijają wszelkie życie w glebie.
Powód trzeci to taki, że to najzdrowsze spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Oprócz zróżnicowanej gimnastyki otwiera też "kanały twórcze" i daje niesamowitą satysfakcję, a także wymierne korzyści w przypadku warzywnika oraz korzyści estetyczne i zdrowotne.
A czwarty powód jest taki:
Jeśli chcemy, aby nasze poŻywienie naprawdę nas żywiło i dawało zdrowie, musimy wziąć sprawy we własne ręce. Tym bardziej, że warzywnik też może być piękny. Nawet częściowe tylko uzupełnianie diety własnymi warzywami i owocami może nas postawić na nogi i dać taki zapas sił, jakiego nie dadzą sztuczne witaminy z apteki.
Ojciec Klimuszko twierdził, że w roślinach jest coś więcej, niż tylko substancje odżywcze i witaminy. Jest coś, co nazywał siłą życiową. Najwięcej mają jej rośliny dzikie z naturalnego, czystego środowiska. A zaraz po nich rośliny z naturalnych, ekologicznych warzywników, gdzie rosną w warunkach zbliżonych do naturalnych.
Mając szczęście i zdrowie w zasięgu ręki, możemy z niego skorzystać w każdej chwili. To jeszcze narazie nie jest zabronione. Na szczęście! Schrońmy się więc w naszych ogrodach i czerpmy pełnymi garściami z dobra, jakie nam dają.
Piękno i pożywienie, schronienie dla duszy i zdrowie dla ciała. Naprawdę warto uprawiać ogrody. Można to robić bez zbędnego wysiłku, na miarę naszych możliwości i naszej wyobraźni. Takie trochę dzikie, trochę niesforne są najpiękniejsze i najzdrowsze. I my w nich stajemy się piękniejsi i młodsi.
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Wspaniały, piękny tekst. Dziękuję
OdpowiedzUsuńJestem doceniona! Ale to, co piszę, to prawdy elementarne, które ma w sobie każdy z nas. Wystarczy je odkurzyć. Czyli odkurzam, czyli jestem sprzątaczką, hi hi hi.
UsuńCałą nastoletnią młodość zarzekałam się że, gdy dorosnę nie będę miała żadnego ogrodu. I proszę, od dwóch lat wiosnę, lato i jesień spędzamy całą rodziną na działce 😊
OdpowiedzUsuńwidzisz, sytuacja jest całkiem inna, kiedy dziecko jest zmuszane do pracy przez rodziców, niż kiedy sami jesteśmy panami i władcami.
UsuńPotwierdzam opinię Ani!
OdpowiedzUsuńA jak ważny jest kontakt z ziemią doświadczyłam parę lat temu, kiedy musiałam ograniczyć pracę w ogrodzie do minimum. Od razu życie stało się niepełne, czułam się jakbym w pewnym sensie była w więzieniu. Oby już nigdy więcej. Nie wyobrażam sobie życia bez ogrodu :)
No, ja cały czas staram się ograniczać pracę w ogrodzie do minimum :) a kiedy juz nie będę miała sił, to większość ogrodu zamienię w las.
UsuńNie sposób się nie zgodzić, od kilku lat ze względu na zdrowie, latem postanawiam zmniejszyć warzywnik a jesienią corocznie go powiększam.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, mam ten sam paradoks. Teraz, ze względu na zdrowie nie kopię, ale mimo to warzywnik się powiększa.
UsuńW ludziach zalęga się lenistwo, najgorsze bo takie "mentalne". Świat mają na wyciągniecie ręki do klawiatury i uważają że to już czyni ich wszystkowiedzącymi i w ogóle doskonałymi. A ogród uczy pokory wobec natury, szacunku dla jej sił. No niemiłe takie lekcje dla istot nadrzędnych, przekłucie nadętego balona wyraźnie boli więc lepiej siedzieć w wirtualu i udawać przed sobą i innymi nadętymi że "panujemy nad światem".
OdpowiedzUsuńMoże niektórzy ludzie, ale na pewno większość taka nie jest.
UsuńWspaniały tekst. Sama nie mam niestety zacięcia do hodowli roślin, ale przecież też kocham przebywać z przyrodą. To czyni bogatszym o coś, co trudno nazwać, ale co jest niezbędne dla każdego. "Pamiętajcie o ogrodach..."
OdpowiedzUsuńWiesz, ja uważam, że chodzi bardziej o żywność, niż jakąś kolekcję roślin. Też myślę, że na starość moja działka stanie się lasem.
UsuńO tak! W ogrodzie jestem najszczęśliwsza :)
OdpowiedzUsuńTo masz szczęście.
UsuńCo roku jesienią mówię dość, nic więcej nie sadzę nie kupuję, a tak koło stycznia zaczynam już myśleć, co by tu na wiosnę posadzić, przesadzić. Szczegolnie, jak się naoglądam w necie ogrodów i trafię gdzies na Maję w ogrodzie. W sobotę pół nocy nie spałam bo mnie tak jeden z odcinków nakręcił...
OdpowiedzUsuńMiałam tak na początku, teraz mi minęło. Przejechałam się więcej, niż kilka razy na różnych "nowinkach". Nawet warzywa sadzę głównie te klasyczne. ale i tak to lubię.
UsuńJestem za, ale... w moim ogrodzie, pod ziemia zyja hordy nornic, i czekaja tylko az im cos smacznego posieje/posadzi, w powietrzu nad ogrodem lataja czarne zlodziejki - kawki i sraluchy - golebie. Czego od spodu nie zniszcza nornice, to one od gory ukradna, polamia. I jak tu zyc i uprawiac???
OdpowiedzUsuńZeszloroczne straty: trzyletnia wisnia, ktora juz miala male owocki, zostala pozbawiona korzeni, piekna juka szykujaca sie do kwitniecia, to samo - zostaly zmarniale liscie. Cebulki pieknych mieczykow zjedzone pewnie na sniadanko i do obiadku przekaska z cebulek tulipanow. Odniebnie - czarna porzeczka - owoce pozjadane albo pozrzucane, galezie polamane - na ten rok zostal mi kikut, moze cos odrosnie. Agrest, jak tylko zaczal dojrzewac - przerobiony w przepastnych zoladkach latajacych "szczurow"! Dynie i ogorki - zadziubane.... itd, itd... Nie ruszaja lubczyku, szczypiorku i pietruszki. No to sobie caly ogrodek tym zasadze! :)
Gołębi nawóz jest bardzo cenny, to prawie jak guano. A temat nornic był wałkowany na kilka sposobów już na tym blogu wcześniej. Fakt, wkurzające są bardzo. U mnie były na początku bardzo licznie. Teraz, jak równowaga biologiczna się ustaliła, jest ich bardzo mało. Na kawki też są metody - najprostszą z nich jest przykrywanie krzewów gęstą siatką.
UsuńA masz czarny bez w ogrodzie? Może choć jeden krzaczek, odstrasza nornice i pożywienie dla ptaszorów. A rośnie szybko, sam, bez dmuchania i chuchania.
Usuńi właśnie takie świeże, nowe spojrzenie na sprawy elementarne jest potrzebne (i to bardzo)
OdpowiedzUsuńrównież dziękuję
(moc jest w Twoich tekstach, zaglądam z prawdziwą przyjemnością A.)
Dziękuję. Może to ważne, żeby mówić o rzeczach dobrych i przyjemnych więcej, niż o dokuczliwych? Lepiej naszymi słowami nadawać wagę temu, co dobre i piękne, niż temu, co wręcz przeciwnie.
UsuńDługo nie doceniałam wartości estetycznych i psychicznych ogrodka. Traktowałam go tak bardziej... spożywczo. Aż kiedyś wybieglam z domu wkurzona o coś co mi się nie udawalo i poszlam do warzywnika. Zaczełam grzebać w ziemi. To było zupełnie bezwiedne, ale szybko przyszło ukojenie (to pewnie sprawka tych bakterii?) i pomysły jak naprawić to co wcześniej zepsułam:) Uświadomiłam sobie, że od tego kawałka ziemi dostajemy dużo więcej niż jedzenie. I to nie miejsce, gdzie MUSZĘ coś zrobić, tylko którego potrzebuję. Drugim takim miejscem dla mnie jest pastwisko i stajnia ze zwierzętami. Chyba jestem szczęściarą:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę!
Bardzo mądre jest to, co piszesz, Bazylio. I prawdziwe. Czasem zastanawiam się, czy ogród nie jest organizmem świadomym i myślącym i czującym... Uważałam, że to taka moja schiza, dopóki nie natknęłam się na artykuły o najnowszych odkryciach, które niesmiało o tym napomykają.
UsuńWow... nie wiedziałam o tym spadku wartości odżywczych na przestrzeni lat...
OdpowiedzUsuńJakoś się czuje, że rośliny, które się uprawia samemu, są lepsze niż te ze sklepu. Warto z nimi rozmawiać, obcować jak z ludźmi niejako... Uwielbiam przebywać w ogrodzie, choć to niewielka działka, a własne zbiory i rosnące, kwitnące kwiaty, wędrujące po ogrodzie, to wielka, wielka radość :)
Na podobne tabelki natykam się dość często w moich poszukiwaniach. Inna z nich dotyczyła owoców. Krytycy twierdzą, że porównywano rozmaite odmiany z rozmaitych miejsc, dlatego są takie różnice. Ale to zastanawiające: czyżby dawniej hodowano odmiany bardziej bogate w witaminy? No i ta ilość porównywanych warzyw i owoców (bo tu to tylko mały ułamek) - spadek wartości odżywczej widać wszędzie.
UsuńCoś z doświadczeń miastowej albo miastowo-wiejskiej :) Nigdy mi się nie chce wracać z działki do miasta, a to może jeszcze coś oglądnę, a to poprawię, a to coś, i jak już wsiadam do auta to może jeszcze rzucę okiem. I jak już mam wszystkiego dość stresującej pracy, wielkiego miasta i ciągłej gonitwy, ogród (raczej zaczątek ogrodu) mnie "ładuje", genialnie uspakaja i dzięki niemu jeszcze nie wariuję w nienormalnym mieście. A tujkom mówię twarde NIE :)
OdpowiedzUsuńPrzyszłam z Elkiblogu i nie żałuję.
OdpowiedzUsuńPięknie tu u Ciebie.
Będę z pewnością Cię odwiedzać.
Pozdrawiam serdecznie.
prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl
Z całą odpowiedzialnością piszę, że ogród zmienił moje życie - na lepsze, dużo lepsze. Pod każdym względem. Wiedza, radość, poczucie sensu, zdrowie, zrozumienie, przyjaźnie...Długo by wymieniać.
OdpowiedzUsuń