wtorek, 8 listopada 2016

Pożegnanie jesieni

      Za oknem świeci żółty księżyc nad sztywną od szronu trawą. Przymrozek jest po raz pierwszy taki "na poważnie" - czuć go w nosie, na policzkach i we wszystkich dwudziestu palcach.

        Dziś, w ciągu dnia, pięknym akordem zakończyłam prace w ogrodzie: skończyłam następny wał. Nasze owce produkują obornik, jakby brały udział w konkursie i trzeba im systematycznie obórkę czyścić, aby nie znalazły się pod sufitem. No a jak wyprzątnąć z obórki, to też zagospodarować. Na spód poszły łodygi kukurydzy i słoneczników, na to 5 taczek obornika. Na obornik rozmaite resztki z ogrodu i liście. Na koniec przykryłam ziemią ze ścieżki. Wał nie jest zbyt wysoki, ale też nie na wysokości mi tym razem zależało, ale na próchnicy. Akurat w tym miejscu przechodzi żyła żywej gliny, zbitej i trudnej w uprawie. Od lat już tam hoduję glebę i widzę ogromną poprawę struktury i żyzności. Ale że u mnie ze ściółkowaniem latem różnie bywa, bo rzadko starcza mi materiału na więcej, jak 1/3 ogrodu, to muszę budować wały częściej, niż raz na 18 lat. Ale i tak jest o wiele lżej, niż gdybym musiała przekopywać to wszystko. Taki nieduży wał na 5 lat starczy. A i potem gleba jest piękna, gruzełkowata. Trzeba ją tylko dokarmić.

      Wykopaliśmy krzak chrzanu, który za bardzo się rozpanoszył na grządce. Zebrałam korzenie, te ładniejsze, i dziś wieczorem tarłam je do wtóru chlipania i kichania. Niesamowicie ostry ten nasz chrzan! Potem doprawiłam solą, cukrem i własnej roboty octem jabłkowym, ubiłam w słoiku i teraz czeka na ćwikłę.

      Mam wrażenie, że nie tylko mnie lato zleciało nie wiadomo kiedy i gdzie. większość warzyw też tak uważa. Ziemniaki, marchewki i selery są mniejsze, niż zazwyczaj, chociaż równie smaczne. Tylko pietruszka-przekora większa, niż w latach poprzednich.
      Byliśmy tak nękani przez stonkę, że chyba w przyszłym roku dam sobie spokój z sadzeniem większej ilości ziemniaków. Ot, dam po jednym krzaczku to tu to tam na bieżące potrzeby.
     Jednym z warzyw, które bardzo lubię, jest brokuł. Na początku lata daje piękną różę, a kiedy ją zetnę, aż do jesieni wypuszcza sukcesywnie niewielkie, ale smaczne różyczki. Ostatnie zjedliśmy dzisiaj. Mało które warzywo daje plony tak długo i w rozsądnych ilościach - ot, akurat na jeden obiad.
    Przedwczoraj robiłam zapiekankę z oberżyny. Przez długi czas podchodziłam do tego warzywa, jak kot do jeża, nie bardzo wiedziałam, z czym to się je, poza ratatują. Teraz wymyśliłam pycha zapiekankę i już jej nie zapomnę! Najpierw przygotowuję sos, jak do pizzy: na oliwie podsmażam cebulkę i czosnek, dodaję przecier pomidorowy i zagęszczam wszystko. Sól i pieprz, oczywiście i co kto tam lubi. Sos wylewam na dno ceramicznej formy do tarty, na to kładę posolone plastry oberżyny, posypuję kawałkami papryki, rozmaitymi serami, oliwkami i kaparami (miałam jakieś resztki). Na to oregano i trochę garam masali. Wstawiam do piekarnika na 220 stopni, potem obniżam temperaturę do 150. Piecze się około pół godziny. Pyszna zapiekanka i bardzo syta. Mąż był pewny, że jest w niej mięso, bo ma taki właśnie smak umami, jakby było.
    
     Ziarna dla ptaków już kupione, karmnik wyciągnięty. Psy i koty niechętnie wychodzą z domu (a ja codziennie sprzątam góry kłaków). Przedzimie zaczęło gościć w naszej okolicy.

4 komentarze:

  1. Jesień już zebrane plony, obornik mamy koński, mąż wysypał na ziemię, trzeba go przykryć prawda? Napisz coś mu do słuchu bo mnie chce słuchać, gadam i gadam jak do ściany, mówię Ci te chłopy...

    Odkryłam sposób na twardą skórę cukinii i kabaczków,na Kuchni+ było, przecinam wzdłuż wyjmuję pestki, piekarnik na 200 stopni na blachę trochę oliwy i na 10 minut do piekarnika, miąższem na dół. Po wyjęciu z piekarnika łatwo łyżką wyjmuję miąższ zostaje sama skórka. Potem cukinię czy kabaczek dodaję do czego tylko zechcę, czasem robię na słodko a czasem do sałatek doprawioną czosnkiem trochę chrzanu natki pietruszki może być ryż albo ziemniaki, pyszne.

    Jagodo mam pytanie, obudowaliśmy balkon jest teraz jak szklarnia, zebrane selery i pietruszkę korzeniową oczyściłam z ziemi i nie odcinając naci, wsadziłam pionowo do pojemników takich plecionych z dostępem powietrza, nie przykrywany i teraz jak myślisz, trochę dłużej nać mi się przetrzyma na zakrytym ale chłodnym balkonie? Dziś spryskałam wodą nacie wystające z pojemników. Może to głupi pomysł? :) Mogę jak co roku zamrozić natkę pietruszki, ale gdyby mi się udało bez zamrażania, byłoby to fajne jak myślisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. własny ostry chrzan! to dopiero rarytas, ależ mi slinka pociekła... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano dwa nowe wały, te trzy co juz były zasilone. Ale plan byl na wiecej, bo one krociutkie. Moze 3-4 metrowe. Jak snieg sie stopi zapne przyczepe, skocze po obornik zhałdowany nieopodal i jeszcze ze 2-3 sie usypie. Kury za wolno produkuja kurzak, pewnie temu ze w zasadzie jak wpadna na noc do kurnika to jest sukces hodowlany, pomijajac ich poglowie a co za tym idzie zdolnosci produkcyjne.
    Ostatnie dynie spasione dla kolegi co wpadl z wizyta. Kabaczki wciagaja kury, a z ostatnich, przypadkiem znachodzonych na obrzezu wału podczas jego "usypiania" ziemniakow obierki wlasnie ida z dymem w celu suszenia sadzy w kominie. Ale to jeszcze nie koniec sezonu

    OdpowiedzUsuń
  4. Wałujemy wszyscy symultanicznie, jak widać. U mnie powstał jeden nowy. Ten poprzedni już ma poziom gruntu - po trzech latach. Ale ziemia piękna w nim, chociaż największe gałęzie jeszcze się nie rozłożyły. Pozdrawiam jesiennie.

    OdpowiedzUsuń