niedziela, 9 października 2016

Jak zachować radość i spokój

         Wpadłam ostatnio na wypowiedź Włodzimierza Bukowskiego, gdzie porównuje Unię Europejską i dawne ZSRR ( https://www.youtube.com/watch?v=ZrZJcEWcErE ). Wypowiedź dyskusyjna, można się nie zgadzać w wielu punktach. Jednak pewne podobieństwa są uderzające. Moim zdaniem te podobieństwa to poddawanie społeczeństwa  swoistej psychomanipulacji przy pomocy propagandy i rozmaitych zabiegów "wychowawczych".

       Żyłam w czasach, kiedy ta propaganda miała się jeszcze całkiem dobrze, zwłaszcza w szkołach i pamiętam. Pamiętam też inne rzeczy - ludzi o złamanym sumieniu, trenowanych od dziecka w dwulicowości.
       Mimo to ta propaganda miała pewien aspekt, który okazał się dla ludzi pozytywny i na dłuższą metę zachował ich integralność. Był to optymizm i witalność. To nic, że nie były prawdziwe - wielu, nawet bardzo wielu nie zdawało sobie z tego sprawy. Jest jednak pewien mechanizm psychologiczny: jeśli człowiek uśmiecha się, nawet na siłę, to po pewnym czasie naprawdę poprawia mu się nastrój. Jeśli do człowieka napływają pozytywne informacje, dziarska muzyka i kult życia, to on sam zachowuje lepszą formę fizyczną i duchową. Może dlatego w tych trudnych czasach ludzie zachowali wiele najlepszych, ludzkich odruchów mimo wszystko, może dlatego byli bliżej siebie, życzliwsi sobie nawzajem. Co stało się przyczyną pośrednią upadku systemu.

      Obecnie psychomanipulatorzy wiele się nauczyli i poszli o wiele dalej. Nie potrzeba obecnie dziarskich budowniczych lepszej przyszłości, wymyślili więc skłócone społeczeństwo zombi. Zauważcie, że prawie wszystkie wiadomości, jakie do nas docierają, jątrzą, bolą i wzbudzają jedynie negatywne emocje i poczucie frustracji. Rodzi się iluzja, jakby świat był pozbawiony już radości, pogody i beztroski, dobrych ciepłych uczuć i spokoju. Niektórzy nazywają to "obniżaniem wibracji". W tej idei wibracji jest coś bardzo mądrego i prawdziwego. Nie będę teraz wdawać się w szczegóły, powiem tylko, że nasz mózg wydziela fale, które można zmierzyć i zapisać. Te fale są zupełnie inne w przypadku smutku i beznadziei, a inne w wypadku szczęścia. A fala jest wibracją...

      Mierzono nawet te "fale szczęścia", chcąc zbadać, jacy ludzie są najszczęśliwsi. Wyszło, że mnisi buddyjscy, a także ci, którzy sporo czasu poświęcają medytacji i kontaktowi z przyrodą i potrafią niejako "wyalienować się z nierozentuzjazmowanego tłumu", ale też mają poczucie łączności z innymi.

      Odkąd zaczęłam zwracać uwagę na to, jak chce się wzbudzić w nas te niskie, nieprzyjemne wibracje, widzę bardzo wyraźnie te mechanizmy w mediach, w internecie, nawet w książkach. Wystarczy przeczytać kilka nagłówków i zapytać:"Jakie uczucia mają one wzbudzać?" "Czemu służyć?". Wtedy widać wyraźnie jak na dłoni, że znakomita większość próbuje odwoływać się do najniższych uczuć i instynktów.

      Gdyby to sobie było tak na uboczu, to jeszcze nic strasznego, ale to przekłada się na wzrost agresji wśród nas wszystkich, poczucie beznadziejności i smutek, a w rezultacie spadek sił witalnych i chęci do czegokolwiek, więc bylejakość życia. Nie jest to życie, o jaki byśmy marzyli, prawda?

      Warto więc pielęgnować nasze wibracje, naszą siłę życiową i nasz zdrowy rozsądek. Jak? Ja stosuję kilka prostych zabiegów, widzę ich pozytywny wpływ na siebie i na swoje otoczenie. Po pierwsze, chociaż jestem bardzo dociekliwa, to staram się unikać wszelkich doniesień, wiadomości, a zwłaszcza tych "sensacyjnych" i jątrzących. Bo co mnie obchodzi, że jakaś pani czy pan coś tam chlapnął? Nawet jeśli jest to wysoko postawiona osoba, jego cyrk, jego pchły. Podobnie wszelkie doniesienia o rzekomych katastrofach, upadku gospodarczym, moralnym czy na zadek. Nie i nie, po prostu.
Drugą rzeczą jest moja mała tajemnica, którą praktykuję od lat. Codziennie poświęcam przynajmniej 10 minut na myślenie o czymś pięknym i wzniosłym. Z rozkoszą i z detalami. Najlepiej rano, ale o każdej porze jest dobrze. Myślę i zachwycam się bez obaw i ograniczeń. Zauważcie, że jeśli gdzieś - w filmie, w książce, w reportażu, w sztuce - pojawiają się sprawy piękne i wzniosłe, to zaraz są wygwizdane, zdeprecjonowane i wyśmiane. A przecież potrzeba czci i szacunku oraz zachwytu jest czymś elementarnym i niezbędnym.
Następną moją tajemnicą jest kontakt z przyrodą, z roślinami i zwierzętami. Zauroczenie tymi przejawami życia w każdym momencie i przy każdej pogodzie.
Jeszcze jeden sposób, to moja kolekcja. Wiecie, ludzie kolekcjonują różne rzeczy. Ja, od wczesnej młodości, kolekcjonuję "klejnoty". Są to te piękne chwile i zachwyty, jakie spotykam. Może to być duże wydarzenie, ale najczęściej są to małe impresje, które w pewnym momencie mi się zdarzyły: jakiś promień słońca w jesiennym lesie, jakaś wyprawa po kasztany, jakieś gwiazdy gdzieś nad namiotem. Składam te cenne wspomnienia do specjalnego miejsca we mnie i czasem otwieram i przeglądam. Coś cudownego!

     Jest jeszcze praca nad sobą, żeby usunąć pewne szkodliwe wdruki i schematy, które odbierają mi radość i szczęście. Albo po prostu są fałszywe, mechaniczne i niepotrzebne. Praca dość mozolna i czasem przez chwilę boli (jak przy usuwaniu wbitej głęboko drzazgi), ale jest niesamowicie satysfakcjonująca i dająca poczucie wolności.

Dwa dni później: muszę dorzucić jeszcze jedno przemyślenie. Otóż wmawia się nam, że ludzie lubują się w złych wiadomościach. Uważam, że to bujda na resorach. owszem, katastrofa czy wypadek porusza nas i każe się zatrzymać, ale to nie znaczy, że w niej się lubujemy. Badamy zagrożenie, po prostu. Natomiast eskalacja katastrof powoduje znieczulenie. Jednak jeszcze gorsze są ciągłe wzajemne oskarżenia, publiczne pranie brudów, idiotyczne i szkodliwe relacje. Nie chodzi mi o wymuszony hurra optymizm, fałszywy też, ale o prawdę i nadzieję. Bo zdradzę Wam sekret: większość z nas uwielbia komedie, szczęśliwe zakończenia i po prostu kicz. Tylko wstydzi się do tego przyznać. tym bardziej, że jak zauważyła Dorota Terakowska ("Tam, gdzie spadają anioły"), to, co w sztuce uważa się za kicz, w naturze jest przejmująco piękne: łabędź na jeziorze, majestatyczny jeleń na polanie, słowik na kwitnącej gałęzi...


     

44 komentarze:

  1. Myślę, że masz rację. Tylko nie wiem, czy to tak specjalnie masowo chce się nami wszystkimi bez wyjątku manipulować, czy też świat zwyczajnie w tym kierunku zmierza i inaczej już nie można.
    Przyznam się, że też codziennie, choć chwilkę myślę,że nadejdzie taki mament, kiedy znajdę czas na swoje małe przyjemności. Zerkam na kupkę drewienek, farby i wyobrażam sobie, że zasiadam i nikt i nic mi nie przeszkadza. Na Mazurach jest mi dobrze nie ma TV, nie rozmawiamy o polityce, mam drzewa,zieleń to dominujący kolor. Szkoda, że nie mogę tam być zawsze. Ale przynajmniej ładuję akumulatory na miasto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem - nie frustruje Cię takie codzienne myślenie a potem niezrealizowanie? Pewnie, że na Mazurach jest Ci dobrze, ciesz się więc, że możesz tam bywać.

      Usuń
    2. Frustruje też, ale tak sobie myślę, źe gorzej byłoby gdybym nie miała o czym myśleć, albo nie wiedziała, że można o takich rzeczach myśleć. Czasem jednak siadam i robię:)

      Usuń
    3. To jedna z najfajniejszych rzeczy, jakie nam się zdarzają, prawda?

      Usuń
  2. A ja nie unikam doniesień i wiadomości i obchodzi mnie co jakiś pan lub pani chlapnęła, ale wychwytuję też pozytywy i bardzo się wtedy cieszę. Mam w pamięci: na FB znajoma stojąc na przystanku ubrana na czarno bo protest, zauważyła starszego pana no i on ją oczywiście w niewybredny sposób zaatakował, to co ona zrobiła zdziwiło ją samą, podeszła do niego objęła i przytuliła a on się ... rozpłakał i koniecznie usiłował uszczęśliwić jabłkami z działki. :) To piękne i to pamiętam ale nie unikam bo unikanie doprowadziło na przykład kościół katolicki do zniknięcia z Rwandy, tak długo unikali, tak długo nie reagowali, aż spotkali się z tym co wyhodowali, unikając.
    Też pamiętam te czasy w Polsce, sięgam chyba dalej wstecz niż Ty i wiem że ani telewizorów ani komputerów ani nawet telefonów wtedy nie było, może dzięki temu było więcej spotkań?
    Co robię dla siebie? Podobnie jak i Ty. Poza tym mam obrazy uchwycone na filmie jakimś, czy głupim serialu, obraz który mi mignął dosłownie, jakaś postać stoi w blasku światła padającego na nią z góry, światło trzyma tę postać w trójkącie oświetlając tylko ją. Cudowne, przepiękne i co? "przypadkiem" zobaczyłam w necie witraż, znanych w Gdańsku artystów, tancerka uchwycona w blasku reflektora. Boże jakie to piękne, napisałam, zdecydowali się sprzedać i co dzień budząc się widzę na tle okna postać oświetloną światłem. Tak sobie radzę i jeszcze mam swoją medytację tez ze światłem. To mi pomaga żyć, widzieć świat nie tylko w czarnych barwach.
    Platon powiedział coś takiego cytuję z pamięci: że ludzie którzy zobaczyli piękno po tamtej stronie gdy zobaczą je tutaj poznają je natychmiast i widzą w nim miłość. Ty widzisz i wielu widzi i to nas trzyma w jaśniejszych kolorach życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pozytywami fajnie, ale wiesz - mam wrażenie, że ten artykuł to znowu wpuszczanie w maliny. Mnie akurat ani ziębi ani grzeje to, czego kościół zrobił albo nie zrobił, ale artykuł trąci własnie taką podpuchą. To jakby składać na kościół, że w czasie wojny w Polsce byli szmalcownicy i zdrajcy, bo przecież katolicy... Bez sensu. Wiadomo od dawna, że ta instytucja dba głównie o swoje wpływy i wygodę, więc nie ma co się gorączkować. Normalka...

      Usuń
    2. Chyba nie do końca Krysiu :( niejaki Konrad napisał co sam usłyszał od ludzi tam na miejscu tam żyjących i wiesz co? to nie podpucha. W tym kraju już kościoła katolickiego nie ma, może gdzieś ktoś kto twardo trzyma się wiary bo przodki, może. Ale są tam kościoły, jest protestancki ewangelicki adwentystów. Ludzie tam liczyli na pomoc w kościele do niego uciekali w nim się chronili i tam spotkała ich śmierć także z rak strzelającego do nich księdza a ten Konrad tam był widział i rozmawiał i opisał:
      https://konradjestwrwandzie.wordpress.com/2008/10/10/ksieza-w-czasach-ludobojstwa/
      Może warto a może nie, jak kto chce ja mu uwierzyłam tak wierzę każdemu kto przejęty o tym co widział i słyszał opowiada może i jestem naiwna.

      Usuń
    3. Podpucha w tym znaczeniu, że ma wywoływać okreslone uczucia u ludzi. Powiedz, co nowego to wnosi? Coś, czego nie wiedziano o tej instytucji? Nic, tylko rozgorączkowanie i złe emocje, tym bardziej, że w naszym wypadku zupełnie bezsilne. Wiedzieć można, ale po co się podniecać? Tym bardziej, że artykuł stronniczy jednak jest. Byli zbrodniarze w sutannach i bohaterowie w sutannach. Było i to i to, jak zwykle. Jak zawsze. Można przyjrzeć się mechanizmom podjudzania ludzi jednych na drugich. Nie przypomina Ci to czegoś?

      Usuń
    4. Gorzka, wypowiadasz moje myśli i przekonania. Nie zawsze da się zdystansować od wydarzeń, ale zdecydowanie łatwiejsze jest to tu, gdzie żyję. Mogę zachwycić się dzięciołem zielonym i sierpówkami, które mieszkają na świerku już drugi rok. Że o rezydencie bażancie nie wspomnę. Mogę oglądać zachody słońca (na wschody jestem zbyt leniwa) i gwiazdy, których nie zobaczyłabym w mieście. Kontakt z przyrodą po prostu człowieka otwiera i uwrażliwia. Współczuję Mnemo, że ma to piękne miejsce i nie może w nim żyć tak jakby chciała. Przerobiłam to i pamiętam tamtą frustrację. Bardzo często powtarzam Ognio i nie tylko jemu, żeby olał sprawę, bo i tak nie ma na nią wpływu. Tak jak mówisz - media tę gorączkę podsycają - czy to z chęci zysku, czy manipulacji, jak zwał, tak zwał:)

      Usuń
  3. Negatywne, katastroficzne wiadomości mają większą oglądalność i media tym się głównie kierują, tam rządzi pieniądz. Ludzie wcale nie chcą oglądać pozytywnych wiadomości - były takie eksperymenty i się nie powiodły. Więc nie ma co liczyć, że się tym w temacie coś zmieni. A że taki sposób przekazywania wiadomości generuje niskie wibracje u ludzi to niektórym pewnie jest to na rękę. No ale my nie musimy temu ulegać, możemy świadomie budować swoje "fale szczęścia". Piękne masz te swoje rytuały.
    Ja staram się widzieć szklankę do połowy pełną zamiast do połowy pustą. Mogę tylko powiedzieć, że tak pozytywne jak i negatywne podejście do życia to jedynie kwestia nawyku myślowego, można to zmienić jeśli się chce. Sama to zrobiłam choć zajęło mi to kilka lat.
    A jeśli chodzi o przyrodę, to nie potrzebuję się wyciszać, uspokajać - jak jestem w ogrodzie to wszystko inne przestaje istnieć, umysł się resetuje, a ja w podziwie mogę przyglądać się przez długi czas płatkom lilii albo jak pająk buduje swoją sieć. Jednak nawet przyroda nie jest dla każdego. Doznałam kiedyś wstrząsu gdy pewna pani wyciągnięta w plener gdzie inni zachwycali się cudownym widokiem na góry i lasy powiedziała: "nawet nie wiem na co mam patrzeć". Szok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia napisała
      "nawet nie wiem na co mam patrzeć". Szok!
      Podejrzewałam ,że są tacy ludzie ale , że do tego stopnia "kalectwo" w kontakcie ze światem przyrody ?!
      Zawsze myślałam , że niechęć do obcowania z Naturą wynika z rozmaitych fobii typu przed pająkami , kleszczami itp.Ale widać może być i wrodzona.I jak o tym myślę to przypominam sobie piękny majowy wieczór, parę lat temu, w Kazimierzu małe spotkanie rodzinne, taras , ogród , bzy, księżyc w pełni, ciepło , pogoda a dwie panie chórem :"chodźmy do domu" i tak się stało.Poczułam się jak w klatce a One odetchnęły z ulgą.
      I w aspekcie tego co pisze Jagoda o korzystnych wibracjach może w szkole powinno się nauczać ,że jak ktoś nie ma sam z siebie inklinacji do obcowania z Naturą to powinien obowiązkowo się z nią kontaktować dla higieny no tak jak z myciem zębów - regularnie i już.

      Usuń
    2. Tak już jest, że ludzie są różni. Czasem ta nieczułość jest wyuczona, a czasem wrodzona. Bywają przecież psychopaci, czyli ludzie niezdolni do żadnych uczuć nie związanych z nimi samymi, a już na pewno nie do wyższych uczuć. Według niektórych istnieją też ludzie nie posiadający duszy (takie bioroboty),ale to trudno sprawdzić :)

      Usuń
    3. Odkąd zamieszkałam na wsi, dzielę ludzi na tych, którzy widzą i na tych, którzy nie widzą. Odwiedzają nas tutaj i to od razu wiem po pustym spojrzeniu omiatającym otoczenie bez cienia zainteresowania. Ci, którzy widzą to zupełnie inna kategoria i najróżniejsze reakcje, ale nigdy obojętność. Nawet nie mam pretensji do tych niewidzących. Tak majo...

      Usuń
    4. Hana, trafiłaś w sedno, to właśnie chciałam powiedzieć. Ostatnio zaproponowałam pewnej pani konkretne miejsce w ogrodowej altance mówiąc, żeby tu usiadła bo tu jest najlepszy widok. A ona na to - na co pani patrzy, na dom? Nie, na ogród :)I taka była rozmowa.

      Usuń
    5. Sylwia, hrehre, dokładnie tak to wygląda. I te pytania, czy nie znudził mi się widok na pola, bo przecież tam nie ma na co patrzeć!

      Usuń
  4. Na mnie bardzo źle wpływały wiadomości z tv, zazwyczaj były negatywne więc już jakiś czas temu kompletnie z nich zrezygnowałam. Czuję się na prawdę dużo lepiej :)
    By poprawić samopoczucie i poczuć więcej radości również proponuję kontakt z naturą i realizację swoich pasji, można też połączyć kilka rzeczy - ja uwielbiam fotografować naturę :) wyciszam się wtedy, uspokajam i ładuję pozytywną energią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swój sposób na wyciszenie, wazne, by działał. Ale to myślenie o rzeczach pięknych i wzniosłych też jest potrzebne - przenosi duszę jakby w inne rejony.

      Usuń
  5. Zgadzam się ze wszystkim i dodałabym jeszcze, że chodzi o uprawianie polityki strachu. Człowiek zlękniony, zestresowany będzie cicho siedział i drżał o to co ma. Nie chce niczego więcej bo myśli tylko o tym by zachować to co udało mu się osiągnąć do tej pory. Ja również staram się zachować higienę umysłu, nie mam tv, nie zaśmiecam sobie głowy tą propagandą choć lubię być w pełni świadoma co jest rozgrywane na świecie ale raczej interesują mnie mechanizmy działania, polityczne posunięcia itd a nie to, że na autostradzie doszło do wypadku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie u mnie to też prawie nałóg - lubię wiedzieć, co się dzieje. Tyle, że z mediów wiadomości są mocno fragmentaryczne i przez to skrzywione.

      Usuń
  6. Dokladnie dyskutowaliśmy wczoraj na temat energii jaka tworzymy wokół nas .Uwazam ze szukanie pozytywnych stron każde sytuacji i optymizm pozwala na rozsiewanie dobrej energii i to skutkuje dużo zdrowszym otoczeniem.Moj chłop choleryk ciągle jest rozdrażniony przez co trudniej mu cokolwiek zrobic a ja w kazdej sytuacji znajduje rozwiązanie poniewaz staram się szukac aspektów pozytywnych 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam Cię pod tym względem :) . Nie zauwazyłaś, że osoby rozdrażnione widzą też świat w ciemniejszych barwach?

      Usuń
  7. z usmiechem i prawdziwą przyjemnością przeczytałam i postaram się zastosować :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś w tym na pewno jest, mnie oglądanie wiadomości w TV zdecydowanie wprowadza w stan depresji. Jednak, sądząc z tego co pokazują w środkach masowego przekazu, ludzie lubują się właśnie w oglądaniu negatywnych emocji. Cóż, nie jestem w stanie tego pojąć.
    A Twój sposób na radzenia sobie z tym jest jak najbardziej godny naśladowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, już któraś z kolei osoba mówi mi, że ludzie się w tym lubują. A ja sądzę, że to bujda na resorach, którą się nam wmawia. Ludzie lubią wiedzieć, owszem, ale tak naprawdę lubują się w szczęśliwych zakończeniach. Myślę, że trzeba by wszystko wywazyć, tymczasem widzimy epatowanie i eskalację horroru, do tego stopnia, że przestaje wzruszać, a tylko dołuje. Ludzie lubują się też w kiczu, chociaż nie lubią się do tego przyznawać. Ale to, co nazywa się "kiczem" w naturze jest po prostu piękne: łabędzie na wodzie, jelenie w lesie, słodkie kociaki wśród kwiatów....

      Usuń
    2. Myślę, że w "lubowaniu się" chodzi też o mechanizm, którego nie potrafię nazwać jednym słowem - pewnie istnieje jakieś fachowe określenie. Gapienie się na wypadek, czy inną katastrofę to takie myślenie, że nie mnie to się przydarzyło. Coś jak zaklinanie rzeczywistości. Innymi słowy to w pewnym sensie szczęśliwe zakończenie (dla patrzącego).

      Usuń
  9. Witam Wszystkich czytających blog Pani Krystyny, chciałbym się zwrócić z prośbą o pomoc w zaprojektowaniu ogrodu w zgodzie z zasadami permakultury:-) działka ma 0,37ha położona jest na wsi, od strony północno-wschodniej graniczy z lasem, ziemia nie była długie lata używana, porosła dużą ilością samosiejek, traw i innych roślin które w większości usunąłem, działkę doprowadziłem wielkim nakładem sił do stanu używalności,teraz marzy mi się zagospodarować całość tak aby miło i aktywnie spędzać tam czas wraz z rodziną a także urządzić bogaty i urodzajny ogród warzywny no i oczywiście z drzewami i krzewami owocowymi. Ziemia dwa razy była już posiana facelią, która została następnie zmieszana wierzchnią warstwą gleby maksymalnie 10cm. Ziemia na moje oko jest żyzna ale przepuszczalna, na głębokości szpadla jest piach. Mam pewne koncepcje ale chciałbym się wspomóc radą i pomysłem dużo bardziej doświadczonych osób.
    Pani Krystyno...może Pani coś pomoże:-)
    Pozdrawiam Serdecznie.
    Mój adres: kaczmarek.michal85@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michale, ogród będzie bardziej Twój, jeśli Ty sam go zaplanujesz tak, aby Ci się podobał. Przejrzyj stare posty, często są tam zdjęcia z różnych ogrodów, które mogą być inspiracją. Permakulturowy ogród to taki, który nie potrzebuje kopania i innych intensywnych prac, a w którym są jak najbardziej różnorodne środowiska. Kilka spraw kluczowych, które powinny być w takim ogrodzie: żywopłoty (nie muszą być wysokie, ale powinny być różnorodne i dostarczać schronienia i pożywienia ptakom, jeżom i całej hałastrze), oczko wodne lub staw, kompostownik, oraz oczywiście grządki i wały.
      A teraz za kartkę papieru i do roboty! Naszkicuj plan, ulepszaj go, zmieniaj. I tak przez całą zimę. Zobaczysz, to najlepsza frajda, której byś nie miał, gdyby to ktoś obcy zrobił.

      Usuń
    2. Ciekawą inspiracją mogą być ogrody Bec Hallouin. Nawet jeśli nie rozumiesz francuskiego, to wystarczy popatrzeć. https://www.youtube.com/watch?v=FXaD3NGRQQo&list=PLYgVyAQ6d9kkiceRF5USDg1oRimS7gCUk

      Usuń
    3. W zasadzie rozpocząłem pierwsze kroki do projektu tzn. zrobiłem pomiary do punktów odniesienia, tak żebym wiedział z jakimi powierzchniami pracuje, niestety ale lubie zaczynać coś jak mam wszystko w miarę przemyślane i ogarnięte a to dla mnie naprawdę spore wyzwanie:-) działka 120 metrów długa i szeroka srednio 30 metrów. W mijającym sezonie wysadziłem 40 szt pomidorów malinowy rosły jak szalone większość krzaczkow miała ponad 2 metry wysokości ale niestety jakiś grzyb (takie brązowe plamy) mi zaatakował i wszystko szlag trafił.
      Działka od strony południowej jest orwarta planuje zasadzic może jeszcze tej jesieni żywopłot grabowy. Posiadam już tam 12 rodzin pszczelich... no muszę to jakoś ogarnąć :-) chyba będę musiał nad tą kartką się pochylić. Jakbym potrzebował rad mogę liczyć na pomoc?:-)

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Całkowicie zgadzam się z Jagodą. Projektowanie własnego ogrodu to wielka przyjemność i jedyna możliwość żeby ogród był naprawdę Twój. A na tym blogu zawsze możesz liczyć na pomoc :)
      Jeśli chcesz uprawiać pomidory pod chmurką to trzeba wybrać odmiany najbardziej odporne na choroby grzybowe, a i tak wspomagać preparatami przeciwgrzybowymi np. ze skrzypu, z drożdży i inne. Pomidory dlatego uprawia się głównie z szklarniach, bo nie wytrzymują na zewnątrz naszego klimatu. Jeśli wybierając odmiany pomidorów nie kierowałeś się ich odpornością na grzyba ani nie stosowałeś żadnej ochrony to praktycznie miałeś zero szans na zbiory.

      A tu masz listę roślin do leśnego ogrodu, ma tą zaletę, że wyszczególnia np.rośliny dostarczające azot do gleby, rośliny użyźniające, miododajne, odstraszające szkodniki itd - kopalnia wiedzy. Oto link: http://www.sopockainicjatywa.org/earth/lista-roslin.php

      Usuń
  10. Co do pomidorów... no właściwie było tak jak pisałaś, co tu dużo mówić :-)
    A za linka bardzo dziękuję, napewno rzetelnie tą listę przestudiuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze odnośnie pomidorów. Koktailowy Koralik jest taką odmianą, która przeżyje wszystko w gruncie, łącznie z gradobiciem (sprawdzone). Jest niski, można nie podpierać, wystarczy wsadzić sadzonkę i tyle obsługi. Ja w tym roku wysiałam nasiona Koralika prosto do gruntu i też miałam owoce. Trochę później, ale były. W ogóle dobrze jest mieć koktailówki w ogrodzie, bo dojrzewają wcześniej od dużych pomidorów i sezon pomidorowy jest przez to dłuższy. A i przyjemnie jest przechodząc przez ogród skubnąć sobie pomidorka prosto z krzaczka.

    OdpowiedzUsuń
  13. I jeszcze jedno. Jak zaczynasz uprawiać coś po raz pierwszy to lepiej zacząć od mniejszej ilości. Wtedy w razie wpadki mniejsze straty. 40 krzaków wysokich pomidorów to bardzo dużo, nie do przejedzenia dla jednej rodziny. Lepiej mieć więcej gatunków wszystkiego, wtedy zawsze ma się jakieś zbiory, bo jak jedno padnie to inne wyjdzie super. I dla zdrowotności warzyw też tak jest lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dostałem te sadzonki Ojca boich miał za dożo,więc je wysadziłem... dalej już wiemy jak było:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Są takie dwa miejsca, gdzie można kupić nasiona ciekawych odmian pomidorów, w tym syberyjskich i z Alaski. One mogą udać się w gruncie, ale tylko wtedy, gdy lato jest suche. Te miejsca to internetowe strony Pomidorowa Dolina i Pomidorlandia. Niestety, w tym roku nawet Polar Baby rosnące u mnie w ogrodzie w pewnym momencie dostały zarazy. Takie lato. Dlatego dobrze jest zainwestować w tunel foliowy, najlepiej od razu w jak największy, bo nie tylko pomidory w nim się udają, ale też papryki, oberżyny, melony, ogórki (odgrodzić od pomidorów, bo się nie lubią) i inne takie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Na warzywa, część krzewów i może niewielkie drzewka owoce mam przeznaczone około 1000 do 1200 m2, z tym, że muszę uwzględnić nasłonecznienie ,i tak: połowę mam naświetloną mniej więcej koło 8:30 może od 9 a całość dopiero od 12- 13
    czy uwzględniać to gdzie i jakie rośliny sadzić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie większości warzyw wystarczy ok. 6 godzin słońca dziennie.

      Usuń
  17. Jednak zdecydowanie jedne warzywa i owoce wolą pełne słońce, a inne spokojnie znoszą cień. Porzeczki całkiem przyzwoicie rosną w półcieniu ale borówka amerykańska już nie za bardzo. Tak samo jest z warzywami, z drzewami zresztą też. Warto dobrze przestudiować wymagania każdej rośliny zanim się ją posadzi, bo wtedy rośnie i wydaje dobre plony bez dodatkowej pomocy ze strony człowieka. Zwłaszcza drzewa i krzewy wymagają przemyślenia, bo sadzi się je na lata i błędy w nasadzeniach będą się mścić co roku (np. posadzenie orzecha włoskiego w środku sadu).
    To jest podstawa permakultury, żeby roślinom zapewnić takie warunki, żeby mogły sobie radzić same bez nawożenia, oprysków itp.
    Jak zrobisz plan sadu (gatunki, zapylacze, podkładki, odległości dorosłych drzew), to jeszcze w tym roku możesz posadzić drzewa owocowe. Jesienią jest większy wybór niż wiosną i niektóre owocowe lepiej się przyjmują jesienią.

    OdpowiedzUsuń
  18. Też tak czuję, że jesteśmy specjalnie faszerowani. Ile w tym wpisie mądrości.
    Kiedyś gdy jechałam tramwajem, gdzie wyświetlały się wiadomości, nieopatrznie popatrzyłam, dosłownie przez pół minuty. Same katastrofy zbrodnie i nieszczęścia, wysiadłam z zawrotami głowy. Jak można to znieść?? W tak krótkim czasie taka skondensowana dawka zbrodni i katastrof. Nie można. Albo trzeba się wyłączyć albo znieczulić i przywyknąć.
    To dlatego nie mam TV i nie słucham radia. W Internecie szukam tego co mi potrzebne i co wartościowe. A jak napatoczę się na coś złego natychmiast spada mi samopoczucie i uciekam w popłochu. W autobusie i tramwaju patrze na drzewa, jakie one piękne.. I wiecie co one mówią/wibrują/ jakkolwiek to nazwać czymś pięknym i dobrym, od tego jestem szczęśliwsza...

    OdpowiedzUsuń