środa, 15 kwietnia 2015

Historia białych fiołków

    Wiosna jest w tym roku mocno nieśmiała, zachowuje się jak wstydliwa panna, co to by i chciała i boi się. Mimo to powoli, powolutku rozwijają się coraz inne kwiaty. Mamy ich wiele, takich pierwszych, malutkich, tuż przy ziemi, a mimo to najukochańszych, bo wyczekiwanych z utęsknieniem przez całą zimę.
     We wszystkich zakątkach naszego ogrodu wdzięczą się błękitnie łany fiołków, ale niektóre z nich są białe. Najpiękniejszy dywan jest na frontowej rabacie - cały bielutki. A było z nimi tak..

     W naszym miasteczku był piękny, duży park. Aż za piękny na tak zapyziałe miasteczko, położony do tego trochę na peryferiach, za budynkiem liceum. Z bardzo wczesnego dzieciństwa pamiętam go w całym splendorze: cicha uliczka, przy niej kute ogrodzenie z trzema bramami. Na wprost głównej bramy zagłębienie w kształcie wydłużonej podkowy, z kolorowymi rabatami pośrodku, żwirowanymi ścieżkami i ławeczkami przy nich. W miejscu wygięcia podkowy - cementowy podest, okrągły, otoczony krzewami strzyżonymi i ławeczkami. Mama mi opowiadała, że bywały tam wcześniej co sobota potańcówki.  Do tego zagłębienia schodziło się po kilku schodkach. Górą też biegły alejki, krzyżujące się między starymi, ogromnymi drzewami i krzewami.
     W parku, na prawo od wejścia, przy płocie, stał też malutki, bajkowy domek dozorcy, za nim mały plac zabaw dla dzieci - huśtawki, ślizgawki, drabinki. Mam zdjęcia, jak bawię się na tym placyku.

    Dalej w głąb, za podkową, park stawał się dzikszy i dochodził aż do naturalnych łąk i lasków.

    Dla małego dziecka było to miejsce zaczarowane. Dopiero dużo później dowiedziałam się, że przed I wojną światową stała tam cerkiew prawosławna, zniszczona w czasie tej wojny.

    Niestety, w miarę jak rosłam, park coraz bardziej podupadał. Zniknęło kute ogrodzenie, w domku zamieszkała patologia. W pewnym momencie zawalił się i pobudowano tam ohydny bieda-barak. Nie było już kwiatów, placu zabaw, sukcesywnie znikały ławki.

     Kiedy uczyłam się w liceum w latach 70 był to już smutny, opuszczony, zarośnięty park. Chodziliśmy czasem tam sprzątać w ramach czynów społecznych. Wtedy to odkryłam wśród krzewów maleńkie, białe fiołki. Wzięłam kilka sadzonek i przesadziłam do ogrodu mojej Babci.

     Potem na wiele lat opuściłam miasteczko, zapomniałam o fiołkach i innych kwiatkach w moim maleńkim ogródeczku, który Dziadek wydzielił mi na podwórku.

    Kiedy jednak kupiliśmy nasz Kawałek Raju, zaczęłam buszować po ogrodach rodziny i znajomych w poszukiwaniu sadzonek - wyobraźcie sobie 3 gołe hektary do obsadzenia! I one były tam, czekały na mnie. Przyjechały do naszego ogrodu i zadomowiły się w nim, natomiast u Babci wyginęły...

    Teraz Babci i Dziadka już nie ma z nami, dom należy do kogoś innego... Większość parku zniknęła, zabudowana nowymi osiedlami... Tylko te fiołki i kilka innych roślin, przeniesionych do nas, pomaga mi pamiętać o tym, co było.
Zdjęcie z netu, bo aparat oddał ducha....


29 komentarzy:

  1. Piękna historia, chociaż smutna trochę.
    U mnie też jest masa fiołków, jednak w zdumienie wprawiają mnie one w jednym miejscu - pod jałowcem. Zawsze tam były, ale fiołkowe - jak to fiołki. Od jakichś 2 lat wszystkie są białe! Mogły zmienić kolor z powodu "jałowcowego" podłoża? Są śliczne i wcale mi to nie przeszkadza, tylko zadziwia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemijanie zawsze jest trochę melancholijne. Nie sądzę, żeby fiołki zmieniały kolor pod wpływem odczynu gleby. U mnie pod jałowcami rosną oba kolory. Musiało się zaplątać jakieś nasionko białego, które Ci się nastepnie rozrosło.

      Usuń
    2. I pozbadło całą resztę! Nie ma ani jednego fiołkowego fijołka!

      Usuń
  2. ja też mam takie fiolki i bardzo je lubię

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękna opowieść. Chwyta mnie za serce, bo mam podobnie, dworski park u moich dziadziusiów stał sie ruiną i nie ma juz wspomnień mego dzieciństwa, ogrodów i parzydła leśnego, które tam rosło.
    Dziekuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego lubię odwiedzać takie opuszczone miejsca i ratować z nich, co się da.

      Usuń
  4. Piękna i wzruszająca historia. Szkoda, że piękny park podupadł. Takie rzeczy zasmucają. A historia fiołków wzruszająca i rozczulająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczy się zmieniają, jedne giną, inne się tworzą. Teraz mam całkiem niezły park u siebie...

      Usuń
  5. Przepiękna historia, chociaż z nutą melancholii... Szkoda, że takie miejsca jak ten park giną bezpowrotnie a ich tereny zajmują blokowiska... Prześliczne te białe fiołki:) U mnie tylko są zwyczajne, ale też je bardzo lubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele rzeczy zostało w naszym miasteczku z czasów przedwojennych, potem funkcjonowały jakiś czas poślizgiem, a potem podupadły i zniknęły.

      Usuń
  6. Z bólem serca zawsze czytam o minionej epoce , w której komuś coś się chciało, dbano o coś czy po prostu coś było a nie rozkradano i niszczono... szkoda, że takie czasy nie mogą powrócić :/ Pozdrawiam :)))) Uwielbiam fiołki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ta epoka, kiedy ludziom się chciało, to była przed wojną. Oprócz parku była u nas plaża, też z pawilonem z okrągłymi okienkami, kanałami dla kajaków i łodzi i domem stróża. Też zniknęła pod koniec lat 60. Bo miasteczko może było zapyziałe, ale graniczne i garnizonowe, więc miało ambicje. Teraz niszczeje i rozpada się przepiękny dworzec kolejowy z carskich czasów... Mam swoją teorię - na kolejnych wojnach i w zamieszkach czy bratobójczych walkach wyginęli ludzie, którym się chciało, bo tacy zawsze byli na pierwszej linii. Ale to się pomalutku odradza - ostatnio w Białymstoku było ochotnicze sprzątanie Parku Zwierzynieckiego - moja córcia była tam z małą grupką koleżanek do końca. 5 dziewczątek i jeden 6 latek zebrało ponad 40 worków śmieci. I chciało się im, mimo deszczu i wiatru. więc może tak jakoś pomalutku pojawią się znowu ludzie, którzy chcą.

      Usuń
  7. Wiele rzeczy przemija, a już te ukochane z naszego dzieciństwa szczególne mają do tego tendencje... Dobrze, że uratowałaś cząstkę i ona trwa. I że opowiedziałaś tę historię, dzięki temu trwa trochę bardziej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, czasem wydaje mi się, że wystarczy zamknąć oczy i że tam ta rzeczywistość ciągle trwa, bo przecież niemożliwe, żeby przepadła...

      Usuń
  8. Cieszę się, że trafiłam w to miejsce. Bardzo inspisrujący blog, szcególnie jeśli chodzi o permakulture.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uprawiam permakultury czystej wody, w ogóle nie jestem ortodoksyjna, nie wyznaję ustalonych metod. Badam wszystko i sprawdzam pod kątem przydatności, a to, co mi się podoba - adoptuję.

      Usuń
  9. A mnie fiołki te fioletowe , fiołkowe kojarzą się z Wielkim Tygodniem z pierwszej młodości.Dwie rzeczy ; czesto pierwszy raz w sezonie zakładane "wiosenne sorty ubraniowe" i pachnące pierwsze fiołki spotykane w lesie po drodze do kościoła.
    A w tym roku fiołki pachną jak nigdy.Te leśne oczywiście.
    fiołkowe pozdrowienia M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele naszych wspomnień związanych jest z różnymi roślinami... Teraz dzieci wychowane na betonowych pustyniach miast z trudem kojarzą 3-4 rodzaje roślin, podczas kiedy my kojarzyliśmy kilka setek.

      Usuń
  10. Takie malutkie a takie piękne i pachnące. Dookoła na trawnikach w tej chwili mnóstwo fioletowego piękna i u nas na działce są też białe. Widziałam też barwinka na biało kwitnącego, tuż obok niebieski. Cały dywan wiosenny.
    Jagodo wytłumacz proszę bo nie rozumiem:
    W zeszłym roku mąż późno, bo chyba pod koniec Sierpnia, wsadził ziemniaki. Nic się nie wykluwało :), przykryliśmy jodłowymi gałązkami, bo prześwietlaliśmy Jodłę na zimę. Teraz jakieś dwa tygodnie temu, mąż odkrył grządkę i ... przyniósł młode ziemniaczki co wyskoczyły znienacka podczas zagrabiania grządki. Nie rozumiem jak to możliwe. Przed posadzeniem ziemniaczków był tam zielony groszek, zebrany chyba pod koniec Lipca? czy jakoś tak, grządka skopana i za jakiś czas wsadzone ziemniaki. Naprawdę nie rozumiem ale były pyszne w Kwietniu zebrane młode ziemniaczki. :)
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie rozumiem. Może one sobie rosły pod tymi gałęziami? albo posadzone ziemniaki przeszły lifting i udają młode? Bo normalnie żeby wytworzyły się młode ziemniaczki, to muszą być zielone liście i łodygi, które asymilują potrzebne dla nich materiały.

      Usuń
    2. W tym tygodniu przerzucałam jesienną pryzmę kompostową i miałam podobnie tzn.uzbierałam spory garnuszek maleńkich ziemniaczków.Takich jak duże orzechy i trochę większych.Też kombinuję na wszystkie sposoby jakim cudem swoiste wykopki wiosną.
      W ubiegłym roku nie uprawialiśmy ziemnaków.Do kompostu mogły trafić jedynie obierki lub jakieś pojedyncze ziemniaki wyrzucane z resztkami kuchennymi.

      Usuń
    3. Obierki wystarczą - są na nich przecież "oczka". Co roku u nas wyrastają dorodne krzaki ziemniaków na kompoście z wyrzucanych obierek.

      Usuń
  11. Kiedyś mieliśmy białe fiołki, ale się zapodziały. Czy one pachną mniej niż fiołkowe?

    OdpowiedzUsuń
  12. a u mnie takie mieszańce - białofiołkowe rosną;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też są w różnych odcieniach, od mocno ciemnego, do bladego. Nie wiem, czy to mieszańce, czy różne gatunki.

      Usuń