Czasem zaglądam na fejsbooka i od pewnego czasu jestem wk..wiona coraz bardziej. Dlaczego? Przeraża mnie morze głupoty i niewiedzy oraz dopasowywanie wszystkiego do założeń przyjętych z góry przez niektórych. Ludzie tak daleko odeszli od natury, że to, co naturalne, wydaje się im złowrogie. I nie chodzi tu prostych ludzi, manipulowanych przez media, ale tzw. "świadomych", walczących z manipulacjami genetycznymi, chemią w jedzeniu itp. Tymczasem ich ignorancja czasem jest gorzej, niż żenująca.
Przykład pierwszy: jak bumerang powraca zdjęcie pomidorka, z którego wyrastają zielone kiełki. Z zaznaczeniem, że przez miesiąc leżał na parapecie. Komentarze oburzone, że czym to nas karmią, jaki skandal itp. Prostujemy czasem z Ewą z Kresowej, ale ile można? Otóż, moi drodzy: pomidor jest owocem i zawiera nasiona. Jeśli jest dojrzały, to zaczyna się rozkładać, zapewniając tym nasionom potrzebną wilgoć i odżywkę. Bo owoce służą w naturze do tego, nie są dla nas, tylko dla nasion. To, że my z nich korzystamy, to skutek uboczny. Leżący przez miesiąc na parapecie, w cieple i na słoneczku, pomidor, zaczął zupełnie naturalnie kiełkować. A to znaczy tyle, że: był dojrzały, nasiona mają dużą siłę życiową, nie był manipulowany. I tyle. ci, co się oburzają, nigdy prawdopodobnie nie widzieli kiełkujących pomidorków, ale wypowiadają się autorytarnie.
Przykład drugi: pewna osoba za nic w świecie nie chciała jeść owoców maliny "Polana", dojrzewających pod koniec lata. Jeszcze mi się dostało, że takie "świństwo modyfikowane" hoduję. Na próżno tłumaczyłam, że to selekcja naturalna, rozmnażanie i krzyżowanie. Tak, moi drodzy, większość nowych odmian (Polana wcale nie jest z resztą taka nowa) jest ciągle hodowana przez naturalną selekcję i krzyżowanie, jak to było od tysiącleci. GMO jest paskudztwem, ale wcale nie jest takie powszechne.
Przykład trzeci: niektórzy twierdzą, że prawie wszystkie ziemniaki są GMO. Znowu ręce opadają. Owszem, istnieją takie odmiany, ale u nas bardzo rzadkie i drogie. Są one odporne na pestycydy. Reszta jest wyhodowana w sposób naturalny. Manipulacje genetyczne przeprowadzane są przez wielkie koncerny, które zazdrośnie strzegą swoich technologii. W polskich stacjach doświadczalnych przeprowadzano normalne zabiegi krzyżowania i selekcji. Wszystkie kartofle polskich odmian są najzupełniej naturalne i dobre do jedzenia, o ile wyhodowane w naturalnych warunkach.
Więcej przykładów nie będę przytaczać, bo nie chcę się denerwować. Jest tylko jedno, co przychodzi mi na myśl: jeśli chcemy się wypowiadać w jakimś temacie, to dobrze jest poznać, o co tak właściwie chodzi. Poczytać trochę, pomyśleć. A naturę obserwować. Bo można inaczej się ośmieszyć.
Teraz powiem o różnicy między F1 i GMO. F1 to naturalna krzyżówka między dwoma gatunkami, ale nie ustabilizowana. To znaczy, że nasiona wydane przez te rośliny albo są sterylne, albo dają potomstwo nie podobne do rodziców. Coś jak muł, który jest naturalną krzyżówką konia i osła, ale sam jest sterylny. Nie podoba mi się ta praktyka, bo uzależnia nas od producentów nasion, nie pozwalając zbierać własnych. Natomiast rośliny F1 nie są genetycznie zmieniane, można je spokojnie jeść.
GMO to organizm (roślina lub zwierzę), któremu wstawiono geny zupełnie innego organizmu, manipulując w laboratorium materiałem genetycznym w jądrze komórki. Mogą się one rozmnażać i krzyżować z innymi roślinami pokrewnymi, co jest diabelstwem, bo rośliny GMO są opatentowane. Jeśli jakiś biedny rolnik ma pole niedaleko upraw GMO, to jego rośliny mogą się pokrzyżować. Jeśli wysieje własne nasiona, to, sam o tym nie wiedząc, może hodować te modyfikowane mutanty. A wtedy zjawiają się inspektorzy, kontrolują i dowalają mu taki mandat, że tylko się powiesić. Nie mówiąc o tym, że bezwiednie rozprowadza żywność modyfikowaną o nieprzewidzianych skutkach na nasz organizm.
To tyle zrzędzenia na dzisiaj. Dużo mądrości Wam życzę.
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Nie denerwuj się, świata nie zbawisz. Ludzie już dawno utracili instynkt samozachowawczy i zdrowy rozsądek, poddając się całkowitej manipulacji i niemocie. Zawierzyli lekarzom, którzy to z kolei zawierzyli koncernom farmaceutycznym - i trują się z byle powodu - nie radzą sobie nawet ze zwykłym przeziębieniem. A wszystko to z jednego powodu - z lenistwa!!!! Teraz ludzie są wygodni. Mieszkam na wsi, a w mojej "wsi" tylko dwóch rolników. Reszta wyprzedała ziemię takim jak ja, twierdząc, że nic się nie opłaca, nawet kawałek własnego, ekologicznego ogródka. Teraz biegają do biedronki, wpieprzają byle co a potem szukają cudownej tabletki na swoje dolegliwości, a ponieważ takiej nie ma, połykają kolejne. I narzekają. Opowiadają bzdury, bo wiedzą lepiej. Bo nic nie dociera. I krytykują wszystko i wszystkich.
OdpowiedzUsuńMaminko, podpisuję się pod Twoim komentarzem. Tak myślę w 100% i ja. I obserwuję to samo od dawna. Pozdrawiam Was Dziewczyny serdecznie.
UsuńMaminko, ci, o których piszę, to nie są ludzie ze wsi. ci u nas mają jeszcze sporo zdrowego rozsądku. Ci, o których pisze, to ludzie wręcz maniakalnie dbający o zdrową żywność i wszędzie upatrujący jej zanieczyszczeń. Przeciwnicy GMO i wszelkich sztuczności, tyle, że nie potrafią odróżnić naturalnego od sztucznego i czasem wychodzą im dziwaczne rzeczy. Naturalny proces kiełkowania pomidora jest im obcy, a zachwalają mączkę kukurydzianą (mocno zanieczyszczoną własnie GMO) oraz masło kokosowe ze skandalicznych niewolniczych plantacji.
OdpowiedzUsuńtak czy inaczej niemoty...
UsuńGadanie w kółko o GMO zrobiło się modne. Tymczasem o wiele gorsze, bo częstsze, są pestycydy i to one szkodzą bardziej.
OdpowiedzUsuńNikt - z małymi wyjątkami - dokładnie nie wie, co to takiego to GMO... więc na wszelki wypadek boją się wszystkiego, czego nie rozumieją albo nie znają. A jak to dobrze mieć jakiegoś słusznego wroga!
OdpowiedzUsuńOj, widzie, że nie tylko mi się zbiera złość na tą dezinformację. Najgorsze, że w tym wszystkim wiodą prym fanpage różnych organizacji społecznych czy portale z ciekawostkami i inne mocno opiniotwórcze miejsca. Jak może nie być komuś wstyd publicznie pokazywać pseudonaukowe zlepki zasłyszanych plotek, źle zinterpretowanych faktów ze szczyptą "czegoś" od siebie, a to wszystko nie mające nic wspólnego z prawdą? No dobra, mamy wolność słowa, można sobie pisać co się chce, ale to już zupełny brak odpowiedzialności i pomnażanie swoje głupoty w chłonnych nowości mózgach ludzi ze słabą dociekliwością, bez woli drążenia.
OdpowiedzUsuńTaką piękną ikoną mitu zwierzęcego GMO jest bydło rasy belgijskiej błękitnej. Ludziom się wydaje, ze to jakieś czary mary czy inne laboratoryjne SF, a to pomysł, selekcja i systematyczna praca wielu pokoleń ;)
Ja chyba bardziej niż samego GMO (choć w niektórych aspektach bardzo strasznego) bardziej boje się towarzyszących im pestycydom.
Od kilku lat zgłębiam GMO i dzaiłania megakorporacji Monsnato i innych. Vandana Shiva i inni prawdziwi ekolodzy wyjaśniają co to jest gmo. Rzecz najstraszliwsza. Z czasem nawet najgorsze zatrucie ziemi chemikaliami mija żywe organizmy zmodyfikowane nigdy nie da się wyplenić. Powodują wszelkie nowotwory razem z glifosatem, 2-4-d, pochodnymi chloru najgorsze zniszczenia ziemi. Proszę dobrze zbadać co to jest GMO. Proszę zbadać co się dzieje w Argentynie gdzie jest najwięcej GMO, USA, i innych. Posłuchać prof. Leszka Woźniaka, prof. Seraliniego. Obejrzeć filmy Swiat według Monsanto, Genetyczna Ruletka, Życie wymyka się spod kontroli, Co mówi Jerzy Zięba, i miliony różnych innych dowodów których nie wymieniłem.
UsuńPozdrawiam