niedziela, 14 września 2014

Odkrycia i nauki

        Kończy się lato - pięknie, ciepło i słonecznie. Dziwne to było lato, najpierw potraktowało nas zimnem i pluchą, jakiej nie pamiętam, potem upałem, ale ciągle mokrym. Rzeczka wylała do połowy łąk, jak tylko na przedwiośniu bywało, i tak została prawie przez cały sierpień. Teraz za to mamy suszę... Dziwne lato, pełne komarów i gzów, które zaganiały mnie do domu skuteczniej, niż duszący upał. ale dzięki nim spędziłam większość tego lata w stawie, w chłodnej wodzie.
      Świat oglądany z żabiej perspektywy wydaje się całkiem inny, może dlatego, zamiast gorączkować się dość nieciekawą sytuacją świata, wolałam podziwiać obłoki, nenufary i wąchać tatarak.
     Mimo tak niesprzyjającej pogody ogród zaplonował całkiem uczciwie, chociaż nie podlewałam go ani razu (z wyjątkiem kilku podlewań pod folią i to tylko wzniesionej grządki.

     Odkryłam kilka nowych rzeczy, oto one:

- Poznałam kilka nowych osób, w tym Kuro Neko z grona blogerek i jej chłopaka oraz Elę i jej przyjaciółkę, a także naszą Kalinę z Kalinowa, poetkę podlaskich zwykło-niezwykłych dni. Tacy wspaniali ludzie, jak oni i inni, którzy tu gościli, sprawili, że z optymizmem widzę przyszłość świata. O dobrych, mądrych ludziach rzadko słyszy się w wiadomościach, ale oni są tym, co na tej Ziemi najważniejsze.

- Inteligencja roślin jest dowiedziona naukowo, piszą już o tym poważne publikacje. Rośliny reagują, komunikują się, wołają sprzymierzeńców na ratunek, nawet kłamią. Możliwe też, że reagują na potencjał elektromagnetyczny naszego ciała, czyli na nasze uczucia.

- Odkryłam bluszczyk kurdybanek i zakochałam się w nim. Zbieram listki i suszę, żeby móc się cieszyć nim także jesienią.

- Odkryłam kozieradkę. Szkoda, że u mnie raczej nie będzie rosła, bo lubi dużą zawartość wapnia w glebie, a u nas wręcz przeciwnie jest.

- Nauczyłam się wiele o sobie i o energiach, rozmaitych. Tu wielkie dzięki Utygan, która odkryła przede mną nową cząstkę rzeczywistości i pasjonującą literaturę, nie tylko o ziołach...

- Nauczyłam się robić sery i lubię to! Dzięki Asi i jej Akademii Pod Lipami. A moi lubią, jak robię sery, bo uważają, że są pyszne.


      A przede wszystkim ciągle uczę się szczęścia i radości. Rzeczywistość nasza ma wiele twarzy. Głównie ode mnie zależy, którą z nich wybiorę, której poświęcę uwagę. Czy będę się martwić administracyjnymi zawirowaniami, czy cieszyć widokiem mysikrólika w trzcinach i zachwycać gwiazdami. Odkąd zachwycam się gwiazdami, mam się o wiele lepiej. Inne sprawy załatwiam mimochodem, tak mi się wydają błahe w porównaniu z różą, która znowu kwitnie. Spacer z mężem, trzymając się za ręce, czy dyskusja z córką są najważniejsze na świecie. Uczucie wdzięczności za to wszystko sprawia, że czuję się wewnętrznie o wiele młodsza, niż kiedykolwiek byłam od wielu lat.
     Ot, miałam dać post o pracach w ogrodzie w tej chwili, a wyszła taka sobie oda dziękczynna do świata. I dobrze. A post o i tak Was nie ominie.





5 komentarzy:

  1. Pięknie napisane Jagodo..tyle w tym miłości do świata! Pięknie!!!!!!!!!!

    I moja róża (biała) wciąż kwitnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A u nas w Wielkopolsce susza dała się mocno we znaki, chociaż zdarzały się silne ulewy, wyrządzające szkody. Za to teraz wszystko odżyło.
    Wdzięczność rzecz ważna, a w sumie mamy za co dziękować :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Również bardzo się cieszymy, że mogliśmy poznać Ciebie i Twoją rodzinę :) To był bardzo mile i pożytecznie spędzony czas.

    OdpowiedzUsuń
  4. a bo ni ma tego złego co by na jeszcze gorsze nie wyszło, i na odwrót - na szczeście... Wszystko przed nami Krysiu!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja się cieszę, że poznałam Jagodę i tym sposobem dorwałam bezcenne źródło mądrości i wrażliwości:)

    OdpowiedzUsuń