poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Czas siewu, czas bólu

        Możliwe, że niektórzy z Was zastanawiali się, czemu ostatnio tak rzadko piszę. Moja pasja do ziemi i roślin zostaje ciągle taka sama, mam jednak kłopoty ze zdrowiem, a ściślej - z kręgosłupem. Boli mnie okropnie, przejście na drugi koniec ogrodu staje się problemem. Miewam bardzo bolesną rwę kulszową, oprócz bólu "w krzyżach". Na dodatek tracę władzę w nogach. Oczywiście, leczę się. Do tej pory, od lat, leczyłam się środkami naturalnymi. Tej zimy, kiedy sytuacja stała się katastrofalna, zdecydowałam się na leczenie konwencjonalne.
      Najpierw byłam w centrum chorób kręgosłupa. Wybierałam po nazwie, więc nie wiedziałam dokładnie, co mnie czeka. Niestety, było to leczenie objawowe. Miałam elektrostymulację i leki. Na początku byłam zachwycona, bo nareszcie mogłam poruszać się prawie normalnie. Myślałam, że efekty będą trwałe, ale niestety - skończyły się leki i ból powrócił jeszcze gorszy. Teraz jestem w trakcie robienia badań zapisanych przez neurochirurga, możliwe, że będzie potrzebna operacja.

      Mam wrażenie, że nabawiłam się tego na własne życzenie. Kilkanaście lat temu woziliśmy jabłka na skup i podczas przenoszenia worków coś mi przeskoczyło w dole kręgosłupa i ból był nie do wytrzymania. Naturalnie byłam u lekarza, przyjęłam posłusznie serię zastrzyków witaminy B, potem drugą i trzecią... Nie drążyłam dalej, ból zelżał, choć czasem się przypominał, kiedy zbyt długo byłam w pozycji pół - schylonej. No ale ja byłam odważna - i dawaj taczki budowlane pełne ziemi lub kamieni, kopanie w ogrodzie itp. Okresy bez bólu były coraz krótsze. Na szczęście mijał, kiedy trochę posiedziałam albo poleżałam. Już w zeszłym roku na 15 minut pracy musiałam tyle samo odpoczywać. Tej zimy nie mijał nawet podczas odpoczynku.

     Teraz uwielbiam poranki tuż po wstaniu z łóżka - przez pewien czas nic nie boli, nogi nie są spuchnięte i mogę poruszać się prawie normalnie.

    Chciałabym, żebyście wszyscy uważali na siebie, zwłaszcza kobiety, bardziej podatne na takie wypadki. Szanujcie swoje zdrowie. Organizm, jak każda maszyna, zużywa się, jeśli jest zbyt eksploatowany.

     Mimo to, przy dużej pomocy Pierra, udało się doprowadzić ogród prawie do stanu używalności. Muszę się pochwalić, że sama zrobiłam inspekt. Mamy taką skrzynię składaną na haczyki, z wiekiem obitym folią. Nawiozłam sporą platformę z obornika, nieco większą niż skrzynia. Na to dałam sporo słomy i siana, na tym wszystkim ustawiłam skrzynię i nasypałam ziemi kompostowej. Rzodkiewki i sałata bujają w niej, aż miło.
      Skręciłam jeszcze kilka walców z siatki leśnej, przygotowałam ziemię i wysiałam groszek. Uwielbiam zielony groszek! W tej chwili wygląda to dosyć durnowato, taki szereg siatkowych walców, ale niedługo się zazielenią. Przygotowałam też dwie wieże ziemniaczane, ale mniejsze (czyli niższe), niż w zeszłym roku. Posadzę w nich szczególnie cenne ziemniaczki w kształcie baranich rogów, może Agniecha tej jesieni doczeka się kilku do spróbowania.
       Na jednej długiej grządce posadziłam wczesną marchew i cebulę, reszta jeszcze czeka, bo mam zagwozdkę: czy czekać na czas sadzenia, czy dać je teraz do ziemi?

     Dziś skończyliśmy przekładańca na jednej wyjątkowo zachwaszczonej grzędzie. Przekładaniec metodą Patryka, czyli wprost na ziemię sporo obornika, na to kartony, a na kartony ściółka ze słomy i liści. Zrobię w niej dziury i posadzę dość rzadko ziemniaki, a po 15 maja wsadzę pomiędzy nie kapustę.

     Bardzo lubię czas siania, zwłaszcza kiedy jest tak ciepło i przyjemnie, jak teraz. Niesie on tyle nadziei. To cud podobny do cudu narodzin.

      A kilka białych czapli rezyduje na łące za naszym domem, nad rzeczką Lebiedzianką. Wydaje mi się, że mnie wołają. Może zostaną na gniazdowanie?

„A droga wiedzie w przód i w przód,
Choć się zaczęła tuż za progiem –
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią – tak, jak mogę…
Znużone stopy depczą szlak –
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł…
A potem dokąd? – rzec nie mogę.”
     Tolkien

43 komentarze:

  1. Gdzies tak od roku cierpie na dotkliwe bole plecow i o ile do niedawna wystepowaly tylko po wysilku typu schylanie czy dzwiganie/podnoszenie czegos, tak teraz wystarczy samo chodzenie. Czesto po spacerze z Toya nielatwo mi sie poruszac. Ale jakos nie po drodze mi do lekarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale idź, Pantero. Bo czemu ma być gorzej, skoro nie musi? Powiedziała Agniecha, która miesiąc temu podniosła nie tak worek psiej karmy i coś jej "przeskoczyło w dole kręgosłupa i ból był nie do wytrzymania" ale potem zelżał więc zbagatelizowała, a potem znowu się pogorszyło no więc wybrała się do fizjoterapeuty a ten ją powoli ustawił. Już prawie dobrze.
      Gorzka Jagodo, życzę Ci, żeby się polepszyło bo jednak kręgosłup jakoś potrzebny człowiekowi.
      Wszystkie jakony oddałam Inkwizycji - ona będzie miała plantację i wykorzysta zbiory w swoich przetworach a u mnie się marnowały trochę. Więc na wymianę nie mam. Ale może się coś innego znajdzie.
      Trzymaj się.

      Usuń
    2. Nie musi być nic na wymianę. I tak jakoś nie mam serca do tych jakonów, chociaż lubię je jeść. A Inkwi potrzebuje, dobrze, że jej dałaś. Zostawiłam dla Ciebie jesienią sadzeniaki, a małż je wziął i ugotował. Zostały mi same takie mikre, że wstyd dawać, może tej jesieni coś będzie.

      Usuń
    3. Pantero, zadbaj o siebie, zanim będzie za późno!

      Usuń
    4. Wymówka :)! Jak nie masz czasu, to go weź!

      Usuń
    5. Nie tym razem to następnym. Sadzeniaki ugotował? To musiały być całkiem ładne. A ja zawsze myślałam, że na sadzeniaki to te najdrobniejsze kartofle idą.

      Usuń
    6. Takie średnie były, w każdym razie większe od paznokcia. Zeszły rok był u mnie katastrofalny dla kartofli.

      Usuń
  2. Współczuję bólu kręgosłupa na codzień nie mam problemu ale jak się trafi mocniej podzwigac to się odzywa 😕 zaciekawił mnie przekładniec metoda Patryka ....co to znaczy sporo obornika? Jakoś zawsze mam dylemat czy nie można przesadzić ? I te ziemniaki to pod kartonem sadzisz w tej ziemi czy nie zakopujesz ich? Ostatnio widziałam pomysły żeby w ściółkę sadzic a nie ziemi ale jakoś mam mieszane uczucia czy dadzą radę w słomie sianie itp tez w tym roku mała wieże ziemniaczana zrobiłam zobaczymy co wyjdzie ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obornik daje się na jakieś 5-10 cm, na to karton. W praktyce sporo zależy od żyzności ziemi i od tego, ile go masz. Jak się ciut uleży, to w kartonie robi się dziury i wpycha ziemniaka w każdą. Można podsypać trochę ziemi, ale niekoniecznie. Sadzi się je dość rzadko. A pomiędzy nie kapustę i bób. Patryk daje grubo ściółki i wysiewa w nią różne kwiaty i nawozy zielone. Daje to gąszcz bardzo urodzajny.

      Usuń
  3. Zdrówka, Jagodo, mam cię bardzo mocno i ciepło w pamięci :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i nawzajem. Ciągle wspominam Twoją poezję. Jesteś kimś cudownie niespotykanym.

      Usuń
  4. Czyli w sumie sadzi się w tym oborniku ? Akurat na jesieni dostałam wywrotkę gnoju krowiego trochę się podzieliłam trochę drzewkom obkopalam ale duużo jeszcze zostało . Słyszę uwagi typu "spalisz rosliny" jak dasz za dużo a z tego co piszesz to kapuscie i ziemniakom nie przeszkadza, myślę o tym żeby pod truskawki tak więcej dać bo to na 4 lata żeby im starczyło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam źle podpielam komentarz

      Usuń
    2. Truskawkom akurat może zaszkodzić. Lepiej daj im kompost z wieży ziemniaczanej na jesieni. A ziemniaki akurat lubią świeży obornik, zwłaszcza że Twój już swoje odleżał.

      Usuń
    3. Alivar, o chaszczach Patryka możesz sobie poczytać tutaj, a nawet je obejrzeć. Na początku, kiedy zobaczyłam, jak mieszał nasiona w wiadrze i siał je po kartonach pokrytych ściółką, to byłam mocno sceptyczna. Ale to działa i wydaje plony! Bez podlewania i dodatkowych zabiegów. https://www.forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=2&t=74480

      Usuń
    4. Jakie warzywa można posadzić jeszcze ta metoda? Dynie , cukinie, ogórki czy raczej nie?

      Usuń
    5. Te, które napisałam, oprócz tego wszystkie dyniowate: dynie, ogórki, cukinie, kabaczki. Innych raczej nie, Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to w nastepnym roku w tym miejscu będzie grządka pełna próchnicy, na której można siać wszystko.

      Usuń
  5. Oto przekładaniec metodą Patryka,
    który się wszelkim schematom wymyka,
    i serce cieszy dobrego ogrodnika.

    Wprost na ziemię sporo obornika,
    na to idą stare kartony,
    a potem ściółka z liści i słomy.

    postanowiłam dokończyć rymowanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, bardzo mi przykro, ze tak cierpisz :((((
    I mimo tych cierpień, bez przerwy, to Ty jeszcze tyle pracy wykonałaś ?? Nie masz litości dla siebie. Wiem, że nie ma kto Ci tego zrobić, ale aż strach pomyśleć, ile Cię to kosztowało :((( Oby Ci szybko przeszło bez operacji !!!!
    Buziaki i moce ślę ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za buziaki! Pracuję tak, że jak zaczyna boleć nieznośnie, to siadam albo się kładę. Mniej więcej pół na pół - praca i odpoczynek. Czyli robię o połowę mniej, niż normalnie. Na szczęście po kuracji powróciła ta opcja, bo zimą miałam ból bez przerwy po poleconych mi ćwiczeniach.

      Usuń
  7. Znam kilka osób po operacji kręgosłupa, nie warto się bronić do upadłego (nomen omen) jeśli to konieczne. Im prędzej, tym lepiej. Całe lato przed Tobą, a to oznacza masę polowej roboty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak prędzej to nie jest, noszę ten ból już kilkanaście lat. Tyle, że wcześniej był znośniejszy. A co do roboty to wyrobiłam sobie nawyki, dużo pracuję na kolanach. No i unikam najcięższych prac - stąd zamiast przekopywać zrobiłam przekładaniec metodą Patryka.

      Usuń
  8. tak trochę wylałaś mi zimny kubeł wody na głowę :-)
    Dźwigam i ja. Bo wydaje mi się, że jeszcze młoda jestem, że jeszcze silna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, organizm zużywa się jak każda maszyna. A trudniej o części zamienne. Lepiej powoli i długo, niż się szarpać a potem nic nie móc. Człowiek zaczyna zdawać sobie z tego sprawę, kiedy, za przeproszeniem, pójście do toalety zaczyna być problemem.

      Usuń
  9. Dla mnie operacja niestety nie była wybawieniem od bólu. Pojawił się bliznowiec, który wciska się w nerw. Po prawie 9 latach walki z bólem polecam masaże u dobrego fizjoterapeuty, krioterapię (można kupić żelowy woreczek, który ochładza się w lodówce i przykładać) i zakaz pracy, dźwigania, schylania, jeżeli ból nie przechodzi samoistnie, tylko trzeba brać leki. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, co wykaże rezonans magnetyczny. Możliwe, że będzie tak, a możliwe, że trzeba będzie jakoś zastąpić dysk czy wsunąć go na swoje miejsce. Gdzie byłaś operowana? Ja zwróciłam się w Białymstoku do neurochirurga wyspecjalizowanego w mikrooperacjach, w tej chwili czekam na badania, bo zwykły rentgen nie wystarcza.

      Usuń
    2. Dysk, który wypłynie usuwają. Aby nie odczuwać potem bólu trzeba nauczyć się pracować na pół gwizdka, po prostu nie szarżować, gdyż wypłynięcie dysku na jednym poziomie związane jest później ze zmianami na kolejnych poziomach. Mnie operowali w Akademii Medycznej w Gdańsku, bo było najbliżej. Na pewno pośpieszyłam się z decyzją o pierwszej operacji i to był mój błąd. Wydawało mi się, że gorzej nie może boleć. Wtedy przed operacją jeszcze chodziłam. Przed drugą już nie. Teraz robię wszystko, by nie trafić na trzecią... Najważniejsze by powiedzieć sobie, koniec pracy i odpocząć. To nie jest łatwe, bo ciągle coś nas gna i chcemy robić więcej :)

      Usuń
    3. Mnie pogania mąż, ciągle nie może zrozumieć, że nie mam siły harować bez przerwy.

      Usuń
  10. Bardzo Ci współczuję. Przyjaciel moje męża miała z kręgosłupem od dzieciaka problemy i w wieku 40 lat poddał się operacji - jest bardzo zadowolony, chociaż nie wspomina mile czasu po niej. Mam nadzieję, że to faktycznie tylko jakiś wypadnięty dysk i da się to łatwo umieścić na miejscu i wrócisz do pełni zdrowia. Tego ci z całego serca życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zobaczymy, co to jest i na pewno coś zrobię. Nie wiem jeszcze co, ale coś na pewno.

      Usuń
  11. Oj, przykra wiadomość. Bardzo współczuję i życzę powodzenia w leczeniu, żeby bóle się skończyły. Dziękuję też za troskę-ja też sama dużo dźwigam, kręgosłup boli, ciągle problemy z biodrami i zapominam w tym szaleństwie o sobie. U mnie zamiast czapli lata pan bekas kszyk (popisy dla małżonki), pewnie nad Biebrzą pospolity, ale u mnie nowość. Cieszą mnie wszystkie rzadkie ptaki jeśli znajdują u mnie miejsce do gniazdowania. I zaczyna się - wraz w wiosną- nowa przygoda :). Tej przygody - bez bólu Państwu życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, lepiej nie zapominać o sobie. To raczej nie jest zaleta, ale coś, co się zemści w pewnym momencie. Wszędzie są różne ptaki i zwierzaki, trzeba je tylko dostrzegać.

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo Ci współczuję. U mnie problemy zaczęły się 3 lata temu. Muszę się oszczedzać, ale nie potrafię. W ramach tego "oszczędzania" sprzedałam mój piękny, wygodny domek w nizinnym raju i kupiłam wielkie ruiny do kapitalnego remontu w w ulubionych "górach". Ale blisko Agniechy i Inkwizycji. Z rozsądkiem to sie minęłam na pewno dawno temu. Niech nam wszystkim te kręgosłupy jeszcze jakis czas posłużą!

    Musiałam usunac, bo srzeliłam "byka" straszliwego.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyłączam się do chóru współczujących:) Też już wiem co to rwa, pomogły dość skutecznie masaże, borowina i inne zabiegi fizykoterapii. Czasem kręgosłup się odzywa, ale pilnuję się aby nie nadwyrężać. A ponieważ jestem cały czas w fazie zakładania ogrodu, staram się tak go urządzać, żeby prawie nie wymagał kopania, dźwigania, schylania itp. Żeby nie było zbyt pięknie to odkryłam u siebie boreliozę...
    W Opolu jest świetny neurochirurg, mój szkolny kolega, który robi eksperymentalne operacje wszczepienia implantów z doskonałym skutkiem - ale to tak daleko od Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ogromnie Ci współczuję i życzę poprawy. Masz rację, że powinniśmy się oszczędzać. Sama też się staram, np. w ten sposób, że wiaderko na chwasty mam mniejsze i tym samym lżejsze, gdy się zapełni. Nachodzę się co prawda więcej, ale nie przedźwigam :-D. Wiem, co to znaczy rwa i wypadający dysk, ból pleców i niemożność wstania czy chodzenia, bo tak boli. Przed laty pomógł mi mądry fizjoterapeuta ćwiczeniami, masażami i nastawieniem. Odwiedzam go od czasu do czasu, gdy mi gorzej. Za wszelką cenę chciałabym uniknąć operacji.
    Trzymajcie się cało i zdrowo!

    OdpowiedzUsuń
  16. O matko!!! Teraz dopiero przeczytałam posta. Ślę bardzo bardzo bardzo mocno dobre myśli i życzenia. Zdrowiej. Może się przyda mieszanka przeciwbólowa i przeciwzapalna (sprawdziłam jak wyłam z bólu nie mogłam chodzić stać siedzieć ani leżeć): pół łyżeczki kurkumy, pół łyżeczki imbiru, pół łyżeczki cynamonu cejlońskiego (lepiej cejlońskiego bo zwykły rozrzedza krew - też sprawdziłam) łyżeczka oleju kokosowego (zimnotłoczonego ma się rozumieć), łyżeczka miodu. Zalać letnią wodą, żeby się olej kokosowy rozpuścił i miód, wymieszać porządnie i wypić. Pyszne nie jest ale pomaga.
    Na bóle pleców najlepsza pozycja przynosząca ulgę: potrzebna podłoga, krzesło i koc, wykonanie: kładziesz się na podłodze, nogi na krzesło, pod kątem prostym w kolanach, pod głowę - tylko pod głowę i szyję, pod ramiona nie, poskładany koc ale niezbyt wysoko i tak sobie leżysz. Bardzo odciąża kręgosłup.
    Mam tu takiego koło siebie dobrego speca od kręgosłupów, zawsze mnie ustawia, ale to daleko do Ciebie, ale jakby co dam namiary.

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytałam niedawno że bardzo dobra jest terapia punktów spustowych na bóle kręgosłupa i nawet wynalazłam terapeutę co to umie, ale znowu to daleko. Może gdzieś u Ciebie bliżej w okolicy będzie taki kumaty fizjoterapeuta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiono mi rezonans magnetyczny, teraz czekam na wyniki. Żeby cokolwiek robić, muszę wiedzieć, co to jest. Sprawę komplikuje ponadto guz nieoperowalny (taka cysta, nic złośliwego, tylko dość duża), który mam w brzuchu. Zobaczymy za miesiąc, jaka jest przyczyna tego bólu, wtedy będę coś działać.

      Usuń
  18. Dołączę i ja z moją radą. Miałam od lat problemy z lędźwiowym, rwa kulszowa i takie. Miałam 3 poważne ataki i ciągły tępy ból. To, co mi pomogło i pomaga nadal, to ćwiczenia wg McKenzie. To nie żadna niszowa metoda tylko uznana metoda rehabilitacji. Robię te ćwiczenia, kiedy zaczyna mnie boleć i od paru lat nie mam silnych ataków. Trzeba odwlekać operację ile się da. Zaletą tej metody jest to, że można to robić samemu w domu, nawet w czasie ataku. Ja dzięki tym ćwiczeniom wyskrobałam się z ogromnych bóli (do tego stopnia, że raz spałam 3 noce na klęcząco oparta o łóżko i chodziłam na czworaka do toalety - było to w 2007 roku i od tej pory się nie powtórzyło, choć próbowało) bez ani jednej tabletki czy zastrzyku. Mama miała operację kilkanaście lat temu, od tej pory też ćwiczy, kiedy ją zaczyna bardziej boleć. I ma spokój. Życzę zdrowia!

    OdpowiedzUsuń