środa, 14 marca 2018

Zadbajmy o glebę - mądrze

        Zbliża się wiosna i większość z nas już przebiera nóżkami, żeby jak najszybciej zająć się swoimi ogrodami. Już wysiewamy pomidorki i papryki oraz inne dobroci, już wyglądamy krokusów i przebiśniegów.
        To dobry moment, żeby przemyśleć i ostatecznie zaplanować, jak dbać o naszą glebę, bo to ona jest podstawą dobrych plonów. Staramy się, żeby zrobić to jak najlepiej, szukamy. Chcemy dać jej to, co najlepsze. To normalne.Martwimy się, czy dostarczamy je wszystko, czego potrzebuje. Czasem z tej potrzeby doskonałości wpadamy jednak w sidła: kupujemy bardzo drogie preparaty, przekonani o ich cudownym działaniu. Na ogół działają one cudownie na pojemność kieszeni ich sprzedawców, a naszej glebie nie są potrzebne. Utrzymują w nas mniemanie, że za pieniądze dajemy to, co dobre i naszą zależność od innych. Dla mnie dążenie do samowystarczalności obejmuje także tę dziedzinę.

     Na ogół te środki nie szkodzą, niepotrzebnie tylko drenują kieszeń.
     Zanim kupimy jakiś "cudowny i ekologiczny" środek do poprawienia żyzności gleby, zastanówmy się. Pierwsza rzecz, to znajomość własnej gleby i znajomość zachodzących w niej procesów. A te są bardzo złożone. Biorą w nich udział najrozmaitsze organizmy, minerały, powietrze, rośliny, resztki organiczne itp... Im bardziej żywa gleba, tym więcej mieszkańców posiada. Właśnie duża część bytujących w niej mikroorganizmów, to tzw EM-y. Naturalne, nasze i przystosowane do środowiska. Tymczasem wiele osób ulega marketingowi i kupuje za ciężkie pieniądze EM-y wyhodowane w laboratorium. Gdybyśmy mieszkali na martwej planecie, to miało by sens, natomiast u nas w ogrodach bytują jeszcze nasze naturalne mikroorganizmy. Jeśli chcemy mieć ich więcej, to najlepiej zapewnić im jak najlepsze warunki, po prostu. Wtedy w zwykłym wyciągu z kompostu będzie więcej EM-ów, niż w kupnej butelce. Pozostaje jeszcze pytanie, jakie szczepy bakterii znajdują się w tych butelkach i czy przypadkiem nie okażą się szkodliwe na dłuższą metę, chociażby jako organizmy inwazyjne. Nawet jeśli nie, to po co płacić za coś, co mamy za darmo? Na dokładkę nie wiadomo czy taki masywny dopływ obcych mikroorganizmów nie zaburzy równowagi w glebie. Oraz czy nie będą one zachowywać się jak rośliny inwazyjne, czyli wypierać nasze, rodzime, ze szkodą dla środowiska.


       Same mikroorganizmy nie zapewnią jednak żyzności gleby, żyzność zapewnia humus, czyli wynik rozkładu materii organicznej. Mikroorganizmy tylko przyspieszają ten rozkład.Stosowanie więc EM-ów nie poprawi w czarodziejski sposób żyzności gleby, jeśli nie dostarczymy im tego, co mogą rozkładać. Czyli reklamowanie tego produktu jako nawozu jest kłamstwem. A jeśli już dostarczymy do ogrodu materię organiczną, to nasze własne, darmowe EM-y tak nam się rozmnożą, że hej! Twierdzi się, że kupne EM-y są zupełnie bezpieczne, ale skoro skłamano w jednym, to czy można ufać w innych sprawach?

       Ktoś inny sprzedaje sprasowany węgiel brunatny połączony z mączką z granitów czy bazaltów. O ile mączka jest na niektórych glebach bardzo przydatna, to węgiel jest zupełnie niepotrzebny i nawet nieprzyswajalny w takiej postaci. Na naszych terenach, gdzie granitów i bazaltów jest w bród, nie ma potrzeby stosowania tych mączek. No, chyba jako środka na szkodniki. Przydadzą się natomiast tam, gdzie nie ma kamieni. Chociaż.... drzewa sięgają często korzeniami aż do skały macierzystej, tam wydzielina z korzeni rozpuszcza tę skałę i pobiera potrzebne pierwiastki, które następnie wbudowuje w drewno i liście.
     Natomiast węgiel jest zbędny. Wszystkie organizmy żywe bazują na węglu, dlatego naszej glebie wystarczy ten, który jest zawarty w ściółce i kompoście.

Co warto więc kupić na prezent naszej glebie?
-  jeśli jest kwaśna, to dolomit albo popiół drzewny

- jeśli jest zlewna i zasadowa - mączkę granitową, chociaż bez niej też można się obejść

- można kupić suszone wodorosty morskie lub po prostu resztki ryb i skorupiaków morskich ze względu na zawartość jodu, którego na większości terenu Polski brakuje w glebie, można też podlewać kompost bardzo rozcieńczonym roztworem jodyny

- na pewno i DLA KAŻDEJ GLEBY dobrze jest kupić furę GNOJU, jakiegokolwiek, najlepiej z gwarancją, że nie zawiera antybiotyków i innych świństw. Tu dość dobrym źródłem są stajnie końskie, bo konie bardzo rzadko faszerowane są świństwami, w przeciwieństwie do krów. Ale jeśli ktoś ma dostęp do krowiego nawozu z hodowli ekologicznej, to jest on najlepszy ze wszystkich

-  każdej glebie przyda się też bela SIANA jako ściółki. Siano jest lepsze od słomy, bo nie jest dosuszane rondupem i jako że ścina się je zielone, zawiera o wiele więcej substancji odżywczych i mikroelementów

- słoma też jest bardzo przydatna, zwłaszcza w połączeniu z gnojem.

- nasiona zielonego nawozu zawierającego rośliny motylkowe (bobowate, jak je teraz nazywają), bo współpracują one z bakteriami, wiążącymi azot z powietrza.


      Większość tych dobroci dla gleby możemy zdobyć sami.

17 komentarzy:

  1. pierwszy obchód niewielkiego ogródka zrobiony- potwierdzam :)
    wszędzie mokro- niestety.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to na przedwiośniu. U nas w tej chwili mróz, wiatr, ale też piękne słońce. Nareszcie!

      Usuń
  2. Jak zwykle się z Tobą zgadzam. Jesteś ostoją rozsądku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Po prostu przez tyle lat wiele przemyślałam, a życie na wsi, z dala od zgiełku, sprzyja rozsądnemu widzeniu świata.

      Usuń
  3. Z mojego leśnego ugoru zrobiłam żyzny ogródek tylko przy pomocy dolomitu i próchnicy z kompostownika do którego wrzucam dosłownie wszystko co bio: trawę z kosiarki, liście, gałązki, chwasty, kartony, obierki, skorupki ... Ale trwa to już ponad 5 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też na swoim leśnym ugorze pracuję lat parę tak jak Pellegrina. Postępy bardzo powolne.Ale nie ustaję.Kiedyś dostałam dużą flachę EMów. Nie miałam odwagi ich użyć, właśnie dlatego ,że nie chciałam "wpuszczać" obcych organizmów do siebie.
      A jeśli chodzi o słomę to po ostatnim rekonesansie na ten temat słomę odpuszczam i zamieniam na siano bo mam swoje i ktoś podpowiedział mi ,że słomę można zastąpić trzciną.Będę próbować- mam takie miejsce z trzciną na oku.

      Usuń
    2. Pellegrino, to jest najlepsze, co można zrobić. Czasem jednak zdarzają się regiony, gdzie brak jakiegoś mikroelementu lub nawet kilku. Rozsądnie było by je dostarczyć, tylko trzeba wiedzieć, czego brakuje. Albo zrobić szczegółowe badania (a to kosztuje), albo dowiadywać się gdzie indziej. Jeśli czegoś brakuje, to na ogół nie w jednym ogrodzie, ale w całej okolicy. Np. większość obszarów Polski ma za mało jodu.
      Zielona - trzcina najbardziej wartościowa jest zielona, trzeba ją wtedy posiekać jakąś maczetą. Suchą też lepiej pociąć. Sucha trzcina najlepiej zastępuje słomę jako pokrycie dachu. W sumie to każda materia organiczna jest dobra i cenna, tylko niektóre trochę bardziej, niż inne. Odchody zwierząt roślinożernych też są bardzo potrzebne.

      Usuń
    3. Mam dostęp do końskiego nawozu.W ubiegłym roku zasiliłam grządki przekompostowanym.Czekam na rezultaty z niecierpliwością.A z tym jodem też dobrze byłoby sprawdzić.

      Usuń
    4. Nie tylko z jodem, ale też bor, chrom i masę innych mikroelementów. Na glebach wapiennych czasem też brakuje żelaza. Są może w okolicy jakieś stacje badania albo może w gminach czy innych ośrodkach dla rolników. Warto się dowiedzieć.

      Usuń
  4. Bardzo lubię Twoje wpisy. Esencja mądrości. Przyznam, że zachłyśnięta tym, żeby zrobić dobrze dla ziemi, kupiłam kiedyś emy, połowa poszła na ogród, a resztę zjadły mi myszy. Biłam się z myślami, czy dobrze robię, a teraz po tym poście otworzyło mi sie okienko w głowie.
    Myślę, że to tak, jak z jedzeniem - jedzmy sezonowo i nasze krajowe produkty, lokalne. Ziemia też potrzebuje tego, co przez lata sprawdzone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, wprowadzanie sztucznie wyhodowanych mikroorganizmów ma sens tam, gdzie gleby są zupełnie martwe. Jeśli mamy podejrzenia, że w naszej ziemi jest ich za mało, to wystarczy przynieść trochę ziemi albo od ogrodnika ekologicznego, albo z miejsca czystego, gdzie kwitnie życie. Przynieść szybko i pieczołowicie, tak, aby jej nie przesuszyć-przegrzać-przeziębić, a potem dodać do swojego kompostu. To jak drożdże w cieście, szybko się rozrosną.

      Usuń
  5. U mnie właśnie pada śnieg i zrobiło się biało....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas pięknie i słonecznie, tylko mróz i piździ jak w kieleckiem. Mimo to chce się na dwór. Już zajęłam się zwierzakami, przyniosłam drewna i teraz pójdę przycinać pozostawione na zimę łodygi traw i bylin. Takie wietrzenie głowy przedwiosenne. Na niebie za to ścigają się klucze wracających ptaków.

      Usuń
  6. Pada to za mało powiedziane😐 sypie wieje zaspy się robią, ciężko przejść , przejechać. I zapowiadają ze cala noc ma sypać strach pomyśleć ile może go być rano. A jeszcze ze trzy dni temu cieszyłam się ze pod ściółka dzdzownice zaczęły juz pracować ☺ Ania zgadzam się z tobą w kwestii jedzenia a z Tobą Jagoda w kwestii dbania o glebę. Ja dopiero zaczynam pracować nad swoim kawałkiem ogródka ale marzy mi się taki jak Twój na tym słonecznym zdjęciu. Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do nas śnieg nie doszedł jeszcze, ale dla roślin to wcale nie lepiej. Żebyś Ty widziała, jak wyglądał ten teren, kiedy się tu sprowadziliśmy! Jeden ugór! A zdjęcie pokazuje, jak pięknie wszystko rośnie na wałach. Ten na zdjęciu był założony na przedwiośniu, a ciepłą wiosną obsadzony widocznymi roślinami.

      Usuń
  7. O tej sciolce pomysle - juz sie boje tej walki z chwastami! U mnie sezon wiosenny juz, juz lada chwila :)

    OdpowiedzUsuń