Wczoraj przyjechał nasz nowy zakup, a dziś testowaliśmy go cały ranek. Mówiąc krótko kupiliśmy maszynę do rozdrabniania gałęzi, których mamy co niemiara. Do tej pory mąż je palił i używaliśmy popiołu, bo on miał duże opory przed zakupem tej właśnie maszyny, a i finansowo były rzeczy pilniejsze. Mnie się dawno już nie podobało to marnowanie materii organicznej, no ale co zrobić? Tam, gdzie baba nie może, to lektura cuda działa. Prenumerujemy pewne francuskie czasopismo zajmujące się szeroko rozumianą ekologią w domu i w ogrodzie ("Quatre saisons de jardinage") i tam od pewnego czasu bardzo zachwalali wykorzystanie gałęzi w postaci zrębków, więc mąż się zachęcił, się podniecił i zaczął na mnie naciskać, żeby w końcu to rębajło kupić.
Po dogłębnej lekturze na temat rozmaitych rozdrabniaczy i po konsultacjach (dzięki, Wojciech Górski!) zdecydowaliśmy, że jak szaleć to raz i że tanie mięso to psy jedzą i kupiliśmy Boscha i to turbo. Elektrycznego jednak, bo w zamyśle będziemy go używać głównie zimą w hangarze. Wicie rozumicie mokro - zimno- ciemno i coś by się porobiło, żeby się nie zastać, no to fura gałęzi gotowa, rębajło w stodole i można zrębki produkować.
Dziś podłączyliśmy go pierwszy raz. Dziecinnie łatwe, nawet dla nas, co to mechanika nas się boi. To już duży plus. Rozdrabniacz pracuje ładnie i szybko, wciąga gałęzie z dużą siłą. W ciągu godziny przerobiliśmy niemały stos. Stos był wielki, ale urobku z niego tak sobie - ze dwie taczki (mam na myśli taczki budowlane, duże, nie te maleństwa do ogrodu). Część ładnie zmielona, ale część, te drobne i sprężyste gałązki, to raczej tylko wymiędlona i połamana. Jeśli komuś się marzą śliczne, równe zrębki, jak ze sklepu, to może być zawiedziony. Jednak dla mnie liczy się głównie strona praktyczna, czyli sprowadzenie gałęzi do takiej postaci, żeby można je było używać do wysypywania ścieżek, dodawania do kompostu, albo pod krzewy. Oraz żeby dość szybko się skompostowały. Czyli jestem usatysfakcjonowana.
Rębak nie nadaje się do cięcia wiotkich łodyg czy liści, ale do tego i tak o wiele lepsza jest kosiarka z koszem. Ja rozścielam liście i słomę na ziemi i lecę po nich kosiarką. Tak uzyskuję delikatną ściółkę na zagony z warzywami.
Teraz o samych zrębkach słów kilka. Zrębki dobre są! Każda materia organiczna w ogrodzie naturalnym jest na wagę złota. Jednak same zrębki nie są panaceum i nie powinny zdominować innych źródeł materii organicznej. Czułam to już dawno, coś mi nie leżało w tej modzie zasypywania wszystkiego zrębkami, z zaniedbaniem poczciwego gnoju i innych liści. No i potwierdzili to w jednym ze swoich filmów moi mentorzy, pp. Bourgignon, wybitni specjaliści od mikrobiologii gleby. Zrębki, nawet takie z żywych gałęzi, to przede wszystkim lignina. Dżdżownice jej nie jedzą, jest rozkładana głównie przez grzyby i nieliczne bakterie. No i w początkowej fazie rozkładu pobiera azot z gleby. Te zielone pędy nieco mniej, ale jednak. Nadmiar grzybów też nie jest najlepszy. W ogóle nadmiar czegokolwiek w ogrodzie nie jest dobry.
Przyroda jest mistrzem harmonii, różnorodności, łączenia i współdziałania. Tu nigdy nie należy stawiać tylko na jednego konia! Przeciwnie, trzeba ciągle poszukiwać złotego środka żonglując jak największą liczbą elementów. Tak więc same zrębki w nadmiarze mogą być nawet szkodliwe, natomiast zrębki pomieszane z gnojem, kompostem, zielonymi resztami, słomą, sianem i co tam jeszcze się znajdzie, są świetne!
Zamierzam je stosować przede wszystkim na ścieżki, do przykrycia niezbyt estetycznych kartonów. Poleżą tam sobie, zaczną się rozkładać i pójdą do kompostu albo wprost na grządki. Mogą być dobrym wypełnieniem na wały albo "kanapki", też łącznie z gnojem, słomą i sianem. Mogę je wreszcie podściełać kurom, a potem, przesiąknięte kurzymi gówienkami bogatymi w azot, skompostować.
Widząc, jak działa nasz rozdrabniacz, widzę, że będę mogła też mielić suche, kruche i grube badyle (np. od olbrzymich astrów), łodygi słonecznika i kukurydzy, ale tej ostatniej tylko świeżej i kruchej, bo wyschnięta się zapętli i tyle. Jak dla mnie to w zupełności wystarczy. Bo głównego materiału, czyli gałęzi, mamy bardzo dużo i z każdym rokiem coraz więcej.
Na pożegnanie małe wspomnienie lata, żeby było za czym tęsknić:
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Za mną też chodzi razem z glebogryzarką ale ciągle coś i ciągle coś i... muszę chyba poszukać odpowiednika waszej francuskiej gazetki w języku angielskim i podstawić mężusiowi pod nos :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D
Rębak jest przydatny, chociaż można się bez niego obejść, natomiast u nas glebogryzarka okazała się zupełnie nieprzydatna. Naprawdę! O wiele prościej i szybciej jest przelecieć grządkę motyką, lub, jesli jest bardzo zachwaszczona, widłami szerokozębnymi, niż bawić się glebogryzarką.
UsuńFantastycznie wygląda Twój ogród, w pełni oddaje włożoną w niego pracę i troskę o dobrostan gleby i żywiny :-) W warunkach miejskich i mniejszych działek do rozdrabniania liści świetnie nadaje się też ogrodowy odkurzacz do liści, bardzo go sobie chwalę.
OdpowiedzUsuńW sumie rozdrabnianie liści to luksus, świetnie się kompostują także całe. Ja rozdrabniam tylko wtedy, kiedy potrzebują coś delikatnego do zaścielenia grządek, i to na ogół są świeże liście, zielone.
UsuńWarzywnik boski! Aż miło się na niego patrzy :D
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś myśleliśmy o rębaku, ale mamy tak mało gałęzi, że nie opłaca się nam go kupić. Ścinając żywopłot, raz na parę lat, wrzucamy trochę na kompost, a resztę do kontenera na mokre. Wydaje nam się to najlepszym rozwiązaniem.
A może zamiast do kontenera, to zbudować słynne hugle? Bo trochę szkoda.
UsuńA ja nawet wyszukiwałam rębaka, ale jest tyle opinii, że nie mogłam się zdecydować, bo miałam mętlik w głowie. Najbardziej by mi pasowało takie cos jak u ciebie. Możesz napisac jaki model dokładnie, czy byłaby to reklama?
OdpowiedzUsuńU siebie mogę robić nawet reklamę, chociaż nikt się jej nie dopatrzy. Czyli czysto informacyjnie - Bosch AXT25TC. Wiele dobrego słyszałam też o Makicie. Oba są z górnej półki i dość mocne, jeśli ma się niewiele gałęzi, to może jakiś mniejszy też by wystarczył, jedyna różnica, że pracuje wolniej. Na pewno nie warto kupować tych najtańszych, z marketów.
UsuńA, jeszcze jedno - nasz ma jeden duży plus, że się nie zapycha. To nas chyba zdecydowało.
UsuńDziękuję za odpowiedź :)
UsuńTeż mam rozdrabniacz. Na początku byłam nim trochę rozczarowana, nie wszystko ciął tak jak sobie wyobrażałam. Teraz zostawiam tylko duże gałęzie, a małe od razu tnę sekatorem :)
OdpowiedzUsuńGdybym chciała ciąć małe sekatorem, to ręce by mi szybko wysiadły. Mamy dosłownie tony gałęzi! Robiłam tak, ale to kropla w morzu, nie daję rady przerobić wszystkiego. A tak przynajmniej są roztarte i wymiędolone, zawsze szybciej się rozkładają.
UsuńWłaśnie przeszukiwałam internet w poszukiwaniu właściwego rozdrabniacza. Ten Twój jest na szczycie listy, ale drogi, cholerka. Niemniej wszystkie Twoje uwagi bardzo mi się przydadzą. Lada dzień przyjdą mi wyciąć 7 drzew (oczywiście, po wizycie leśniczego, wyznaczone - chore lub dla utrzymania właściwej gęstości lasu). Będę miała masę gałęzi. A na co dzień także sporo ich jest.
OdpowiedzUsuńDlatego to trochę szaleństwo z naszej strony. My wszystkie ciut grubsze gałęzie przeznaczamy na opał, ale tych malutkich dużo też się zbiera, a już mi nadgarstek wysiadł od cięcia sekatorem, juz kilka lat temu. Rzadko kupujemy jakieś maszyny, bo my zupełnie nie mechanicy, ale własnie dlatego te z najwyższej półki. Opłaci się zwykle, bo mamy takie, ktore służą nam już od prawie 30 lat (pralka, też Bosch). Lodówkę i kuchenkę wymieniliśmy po 26 latach... Więc w sumie się opłaci.
UsuńAch! Jak zapachniało koprem przede wszystkim.Te baldachy!
OdpowiedzUsuńJa mam rozdrabiacz używany przede wszystkim do sosnowych gałęzi , bo taka u mnie specyfika . Mam taką jedną "kwaśną"pryzmę na którą trafiają te zrębki z innymi podobnymi tematycznie (igły i gałązki sosnowe ) resztkami.Dorzucam do tego trochę innego kompostu i wychodzi fajna ziemia trafiająca pod kwasolubne w bardziej cywilizowanej części ogrodu.Tak jak pisałaś z całej góry gałęzi kupka zrębków.I o taką zamianę chodzi bo robi się wolne miejsce i jest materiał do zagospodarowania.Choć niektórzy twierdzą ,że drogo i głośno.No niestety coś za coś.
No to działasz na całego w swoim ogrodzie! Jeden mój znajomy zaproponował, żebym wypożyczała ten rozdrabniacz po 20 zł. za dzień, to się szybko zwróci. Być może to jest pomysł...A nasz jest dość cichy, bo elektryczny. Myślałam, że będzie słaby, a jestem zaskoczona jego siłą, z jaką wciąga gałęzie.
Usuń