poniedziałek, 17 lipca 2017

W dżungli

        Zaginęłam w dżungli, jaką stał się nasz ogród. Wprawdzie chłodne lato nieco opóźnia wegetację - np. w zeszłym roku miałam pomidory już na początku lipca, a tym są jeszcze zupełnie zielone, ale duża ilość opadów spowodowała, że wszystko rozrasta się niezwykle bujnie. Przepadłam w tej zieloności, nie wiem, w co włożyć ręce: czy zbiory i konserwowanie, czy plewienie, czy podwiązywanie pomidorów.

 Nauczyłam się w końcu przesyłać zdjęcia z aparatu męża na komputer, żmudne to i długie, ale mogę udokumentować moje zaginięcie i pokazać Wam zdjęcia jeszcze cieplutkie, dzisiejsze. Tak to wygląda w pochmurny, chłodny dzień, natomiast w słońcu iskrzy się kolorami.
Lawenda właśnie kwitnie, dojrzała do zbiorów. Wysyp ziół jest w tej chwili - na herbatki, na leczenie, na zapachowe poduszeczki. Czy mówiłam już, że chciała bym móc się sklonować, żeby ze wszystkim nadążyć?

Groszek zielony obrodził, jak chyba jeszcze nigdy. Wspina się dzielnie po walcach z leśnej siatki, które zrobili majowi kursanci i ma już ponad 2 metry, chociaż na torebce z nasionami napisane było, że osiąga około metra. Zbieram go koszami od kartofli. A potem łuskanie i konserwowanie. Jadamy go też w różnych postaciach. Mnie najbardziej smakuje prosto ze strączka. No i zupa-krem z grzankami. Pyszności!

         Zaczęłam już podbierać kartofelki, mamy młodą kapustę i zaczyna się fasolka szparagowa. Koper wybujał i własnym ciałem broni kapustę i ziemniaki przed najazdem szkodników. Tylko z marchewki usuwam go konsekwentnie, bo hamuje jej wzrost. Marchewka Pariser Markt (to bardzo wczesne, śmieszne, małe i pękate marchewki, bardziej przypominające kształtem rzodkiewkę, niż marchew) też już jest zbierana i jedzona. Przypomina nam, jak powinna pachnieć prawdziwa marchew, taka, jak w dzieciństwie. W porównaniu z nią kupna jest bez smaku i zapachu.
Podobnie jest z ziołami, czosnkiem, cebulą. Ich zapach jest niezwykle intensywny, smak nieporównany, a i właściwości odżywcze pewnie też dużo większe, niż w uprawach klasycznych.
Zbiory truskawek zbliżają się do końca, teraz "siedzę w porzeczkach". Kolejne bomby smaku i zapachu.
Nie dziwcie się więc, że rzadko goszczę na blogu. Po czterech suchych latach, kiedy płakałam nad spieczonym, łysym ogrodem, teraz zalana jestem obfitością jego darów i pięknem kwiatów.

21 komentarzy:

  1. U mnie też dżungla. Pielę i pielę i od tego pielenia już mnie mdli... przepraszam za taką tematykę :)
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pielę tylko z doskoku, wszystko zarasta. Na szczęście warzywa są na tyle wyrośnięte, że zagłuszają większą część chwastów. Pielenie to jedno z moich ulubionych zajęć - spokojnie sobie siedzę i wyrywa...

      Usuń
  2. pięknie i obficie... rzeczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nareszcie! Błogosławię deszcz i wodę, jak ktoś zaznał czteroletniej suszy, to nie sposób nie cieszyć się tym.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Bo zbudowałam glebę i ciągle ją buduję. Normalnie, na początku, były zaschnięte popierdółki. Kapustę odważyłam się uprawiać po pierwszych niepowodzeniach dopiero po kilku latach. A tak normalnie - jak nie glina, to piach. Za to teraz mam glebę, ha!

      Usuń
    2. Moja kapusta też po raz pierwszy jakaś urodziwa. A jak chrzęści! Chyba nasza gleba też się polepszyła.

      Usuń
    3. Na pewno, już ładnych kilka lat nad nią pracujesz. Udaje ci się zbierać obornik od koników? Bo skoro są na wolnym wybiegu, to musi być niełatwo.

      Usuń
    4. O nie Jagodo, ponieważ w zimie karmimy je w stajni, więc dużo w stajni przebywają, chociaż jest cały czas otwarta, to i swój obornik zostawiają w stajni. W ciepłej stajni przyjemniej się też śpi, niż na dworze, w śniegu, błocie, czy na grudzie. A my nie sprzątamy, tylko dokładamy czystej słomy. Po zimie poziom podłogi wyższy o ponad pół metra. Właśnie dwa dni temu mężczyźni czyścili stajnię po zimie, wybierając obornik maszynowo oraz ręcznie. Stajnia zrobiła się jakaś wysoka i przestronna, natomiast góra gówna ze słomą na płycie gnojowej imponująco wielgachna.
      A na płycie mniejszej, mamy zapas takiego 2 letniego, dobrze przerobionego, również przez dżdżownice kalifornijskie, które kiedyś nabyliśmy i teraz są stałymi mieszkankami płyt gnojowych.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że u Was też. Kozuchy Wam rosną na schwał, to pewne. Pewnie w polu również, co?

      Usuń
  5. Jak cudownie! Nie moge się napatrzeć:) U nas też zielono, ale nie aż tak^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy tę zieloność po latach hodowania gleby. I jeszcze dlatego, że mieszkamy wśród bagien. Ma to swoją cenę - komary.

      Usuń
  6. Serdecznie pozdrawiam i podziwiam wspaniałość ogrodu oraz jego obfitość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dar niebios w tym roku. Tyle, że chwasty też rosną zajadle...

      Usuń
  7. Faktycznie obrosłaś :) wszystko obrodziło i to najważniejsze, że cieszy oczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, odkąd mieszkam we własnym ogrodzie, tu, na wsi, nieustannie zachwyca mnie piękno dookoła.

      Usuń
  8. Co to za kwiaty na ostatnim zdjęciu ? Śliczne są

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerwone i żółte po lewej - liliowce, niebieskie - ostróżki wieloletnie, żółte po prawej - heliantusy, biało-różowa mydlnica.

      Usuń
  9. Chociaż praca jest dosyć ciężka, to nagroda niewspółmierna. Gratulacje. Waldek Rusiłowski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznałam, poznałam po nicku! Dziękuję. U Was też pewnie fajnie, tylko w sezonie nie macie czasu. ale koniec wakacji blisko, to i wy będziecie mogli zanurzyć się w zieloność!

      Usuń