Te grządki słomiane i to, co napisałam o ściółce NA powierzchni ziemi okazały się dziś dla mnie prawdziwym błogosławieństwem.
Piotruś wywalił z obórki nawóz, który zebrał się tam przez zimę. Miałam zamiar zbudować następny, szeroki i solidny wał w Starym Warzywniku, tam, gdzie korzenie moich pomników przyrody bezczelnie wysysają ziemię. Już szłam ze szpadlem, żeby odgarnąć wierzchnią warstwę gleby i zrobić wykop, kiedy mnie tknęło: "A jakby tak nie kopać, tylko zrobić tak, jak pisałam?"
Pomacałam się po bolących plecach, którym kopanie zdecydowanie nie odpowiada i poleciałam liczyć kostki słomy, które nam zostały. Kurczę, za mało... Ale co tam, nie buduję przecież ogródka na betonie ani na jałowej glebie, ale na całkiem niezłej ziemi ogrodowej. Na wierzch pójdzie całkiem pokaźna warstwa nawozu, który też przecież jest słomiasty... I podzieliłam każdą kostkę na 4 albo 5 części. Tam jest teren lekko nachylony i to w złą stronę, bo na północ i chciałam to wyrównać.
Raz-dwa i zgrabne, choć cienkie kostki słomy leżały koło siebie w trzech rzędach. Na to poszedł obornik, na to znowu słoma i siano luzem. Każdą warstwę zwilżyłam wieloma konewkami deszczówki, Piotruś po wierzchu zatańczył czeczotkę, żeby to ugnieść. No i mam grzędę długą na 11 metrów, a szeroką na 2,5. Sporo. Niecałe 3 godziny pracy, bez większego zmęczenia.
Grzęda wygląda bardzo porządnie, wręcz rewelacyjnie. Jeśli Wasza druga połowa nie ma przekonania do ogrodnictwa permakulturowego, to na taki widok na pewno się przekona.
Oczywiście pracy było mało, bo układałam na czystej ziemi. Tam od lat są zagonki i jako tako o nie dbam, więc nie musiałam zrywać darni ani jej przykrywać licznymi kartonami.
Mało pracy i lekka, a rezultat imponujący.
Zastanawiam się, co teraz na niej posadzić: ziemniaki czy dynie? Oczywiście wraz z roślinami towarzyszącymi. A co do dalszego podlewania, to liczę, że niebo mnie zastąpi, bo zapowiadają u nas deszcze. Jeśli nie to co tam, mogę z konewkami polatać.
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Krysiu, dawaj fotki!!! musze to zobaczyc!!
OdpowiedzUsuńSuper, jak tylko wylądujemy na ziemi, pójde w Twoje ślady. A zdjęcie faktycznie by się przydalo:) Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo chciałabym zobaczyć zdjęcia. Brzmi fantastycznie. W przyszłym tygodniu montujemy ogródek, jest skopany do połowy i też korzenie drzew trochę w tej nieskopanej połowie przeszkadzają. Może ukradnę psu z kojca trochę kostek. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńFoty proszę;)
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedna leniwa prosi o foty:)
OdpowiedzUsuńOd wczoraj (zaledwie, a powinnam była, jak to gdzieś sama napisałaś, zimą zapisać się do uniwersytetu ;) intensywnie "studiuję" tworzenie tych wiecznych zagonów i jestem przekonana, że to jest to, o co mi chodzi. Właściwie wszystko już ogarniam, ale takie poglądowe zdjęcie Twoich grządek, o które proszą wyżej dziewczyny, też by mnie uradowało. Oglądałam filmik z warsztatów w Barkowie, tam nieźle widać, jak to się robi, ale wskazówek i obrazków nigdy dość. To i ja poproszę jeszcze o zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam! I oddalam się do studiowania kolejnych mądrych i użytecznych wpisów. :)
Kochane, zdjęcia i uwagi, jakie mi się nasunęły, podam w najbliższym terminie. Jakoś nie mam odruchu fotografowania, czasem szkoda.
OdpowiedzUsuńFajnie, będę czekać, a tymczasem rozejrzę się za zachwaszczoną słomą. Ciekawe, czy się uda.
UsuńJagodo (Gorzka jakoś mi przez paszczę nie chce przejść ;), dziękuję i pozdrawiam Cię bardzo ciepło. :)
Rozejrzyj się też za azotem, koniecznie. Obornik, kurzeniec czy inne takie. Na samej słomie nic nie wyrośnie.
Usuń:) Pewnie! Mam dostęp do końskich pączków, mam nadzieję, że uda mi się na nie zapracować. ;)
UsuńJagodo, mam jeszcze kilka pytań - prosto z pola bitwy. ;) Czy jako podbudowy pod wały można użyć np. zrzuconych zimą przez wiatr gałązek brzozy, lub przycinanych gałęzi głogu, innych drzewek, wierzby dajmy na to (podejrzewam, że iglastych raczej nie), czy np. wyschnięte pozimowe badyle bylin (jesienią je zostawiam w ogrodzie razem z nasionami - dla ptaszków) też można podrzucić do tych wałów? I czy zbierane skorupy jaj też da się gdzieś w te wały wkomponować?
UsuńJeju, jeszcze mam jedno zapytanie. Czy np. ścinki krzewinek wrzosów po wiosennym cięciu też można podłożyć na takim wale?
UsuńAle się dziś... rozpytałam. :)
Pod spód wszystko można, aby się rozkładało!
UsuńOoo, to jest to! Dla mnie grządki wymarzone! Nie czytałam Twojego bloga od jakiegoś czasu (internetu nie mieliśmy), dzisiaj zajrzałam i dostąpiłam objawienia ;) Toż to o niebo lepsze (czytaj: latwiejsze), niż wały permakulturowe. A słomy i sianka, takiego lekko przechodzonego, u nas dostatek.
OdpowiedzUsuńI też od razu pomyślałam: zdjęcie by się przydało ;) no to przyłączam się do próśb wyżej ;)
Jesteś moim guru ;-))
Inkwi, to też permakultura. Tylko inny rodzaj. Grządek jest tyle, co ogrodników, ale idea jedna: zgromadzić w jednym miejscu dużą ilość materiału organicznego i pozwolić organizmom - pomocnikom robić swoje.
UsuńKurde mol, zdjęcia mi się nie chcą załadować!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i cierpliwie czekam, gromadząc materiały na moje wały.
UsuńI dziękuję za cierpliwość do mnie i do moich pytań. ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń