Przyszła wiosna, ale jakaś taka niewyraźna. Niby ładnie, a taki przejmująco zimny wiatr zawiewa i nocami mrozi do -6. Mimo to zmęczeni zimową bezczynnością rzuciliśmy się na ogród. Poszerzamy warzywnik - stara siatka zdjęta, słupy wykopane p przeniesione o 3 metry, co na długości 25 metrów daje niezły kawałek ogrodu. Maliny, które rosły przy płocie, w większości już wykopane przez Piotrusia, który leci jak najlepsza glebogryzarka. Część posadzona przy nowym płocie. Miejsce na nowy tunel foliowy przygotowane. Tony korzeni i perzu wywiezione. Czekamy jeszcze na siatkę leśną, żeby się odgrodzić od owiec i szalejących psów.
Udało mi się zdobyć nowy ładunek kostek słomy i zrobiłam niewielką grządkę z całych kostek z resztą owczego gnoju na wierzchu. Niestety, zdjęć nie będzie chwilowo, bo aparat wysiadł mi całkiem. Podlewałam je (obie grządki słomiane) bardzo sumiennie do chwili, kiedy mróz się rozszalał nocami. Teraz czekam na ocieplenie, bo przy takiej pogodzie żadne bakterie nie chcą kolonizować słomy, głupie nie są.
Przywieziono nam ładunek drewna - całe pnie, głównie brzozowe. Już nie drągowina, ale też nie stare drzewa. Ot, takie grubości ludzkiego uda, niektóre uda chudego, niektóre grubego. Jako że wietrzny, zimny dzień dzisiaj, to akurat praca przy drewnie dobrze wypadła. Piotruś ciął je na kawałki spalinówką i te grubsze rozłupywał siekierą, a ja albo podtrzymywałam mu pnie, albo ładowałam gotowe polana na taczkę i woziłam te 100 metrów pod ścianę stodoły, gdzie układałam je do suszenia.
Bardzo ciekawie jest obserwować Piotrusia z piłą. Wydaje się, że to ostatnia masakra, bo kręci się, miota, przycina kawałki podtrzymując pień stopą lub kolanem, tnie raz na prawo, raz na lewo, a drewno tylko pryska. Niebezpiecznie się zbliżać na mniej, niż 10 metrów! Ale w tym szaleństwie jest metoda. Bardzo szybko stos drzewa zmienia się w stos równych polan, a ani piła, ani mąż, nie mają ran śmiertelnych ani nawet innych. Chciała bym zobaczyć innego w jego wieku przy takim tańcowaniu! Zresztą, kiedy był dużo młodszy i pierwszy raz zobaczyłam go w działaniu, to byłam w szoku. Przyzwyczajona do spokojnej, metodycznej pracy mego dziadka nie mogłam zrozumieć, jakim cudem Piotruś się przy tym nie zabije i niczego nie poobcina. Ale jakoś nie. I oby jak najdłużej!
Poza tym Piotruś, jako typowy chłopak z miasta, myślał, że drzewo można ściąć, pociąć i od razu do pieca. No, najwyżej kilka dni na wyschnięcie. Musiał przekonać się organoleptycznie, że świeże drewno źle się pali, a taki na wpół wysuszone, po roku, wprawdzie pali się lepiej, ale daje mało ciepła. Za to dobrze suche, o, to jest to! Pali się cudownie i grzeje piorunem. Odtąd zawsze mamy zapas drewna na dwa lata, czyli to, które tniemy teraz, użyjemy nie następnej zimy, ale dopiero na-następnej.
Oprócz tego zrobiłam dziś ciasto na chleb - właśnie rośnie. Na zakwasie, z mąki żytniej razowej i orkiszowej, z dodatkiem sezamu, czarnuszki z ogrodu i słonecznika. Zasmakowaliśmy we własnym chlebie. Lubię też nastawiać zakwas, wyrabiać ciasto, kłaść je do pieca. Wszystko to ma w sobie coś wręcz mistycznego, taki spokój, pełnię... a kiedy zapachnie, to już zupełnie człowiek czuje się jak w raju i nic mu do szczęścia nie trzeba, tylko takiej kromki ciepłego jeszcze chleba ze świeżym masełkiem.
Poza tym normalka - sprzątam, piorę, gotuję, doglądam kudłatych i pierzastych. Wyglądam pierwszych ziół na dzikie sałatki. No i uśmiecham się do Was!
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A my uśmiechamy się do Ciebie i ślemy wielkiego buziaka!:-)
OdpowiedzUsuńNawzajem! Koniki też już pewnie brykają?
UsuńTak! Czasem nawet te dostojne, ciężarne matrony, z źrebięciem w grubym brzuszysku.:-)
UsuńA ja pierweszy raz w życiu widzę takie grządki słomiane ! Ale ja w ogóle to chyba mało wiem w tem temacie :)
OdpowiedzUsuńTo nie sama słoma, tylko uczona mieszanka słomy z gnojem, żeby równowagę węgiel-azot zachować. dużo na ten temat pisałam we wcześniejszych postach, jeśli masz ochotę, to poczytaj.
UsuńWitaj Gorzka Jagodo. Zauroczył mnie Twój blog, na którego namiar dostałam przed chwilą od mp. Urzekły mnie słomiane grządki, ja mam na działce wielkie kopy ściętej jesienią własnoręcznie trawy i nie bardzo wiedziałam, co z nimi zrobić. Czy myślisz, że taka trawa (zwykła łąkowa, bez żadnych nawozów, zwykle koszona na kiszonkę przez sąsiada, ale zasadziłam zagajnik brzozowy i w dużą połać łąki traktor już nie wjechał, więc ścinałam ją sama) nadaje się na rabatę, np.kwiatową? Pod warzywa trochę bym się bała, bo pewnie nasiona się zadomowiły w tej pryzmie... Nie mam gdzie tego przenieść, do zadołowania zdecydowanie za wielkie. Może zrobić z tego coś na kształt skalniaków, bo kamieni akurat mam mnóstwo i aż się proszą, by je wykorzystać. Co radzisz, bo w tej kwestii doświadczenia nie mam żadnego. Zresztą, ogrodnictwa dopiero się uczę...
OdpowiedzUsuńZajrzyj na "grządki permakulturowe" i "wzniesione grządki" przy pomocy tej niebieskiej chmurki napisów u góry, możesz też przejrzeć "ściółka". Jeśli czegoś jeszcze nie będziesz wiedziała, to pytaj.
UsuńDziękuję, już powoli oswajam się z Twoim blogiem. Gdyby coś - będę pytać
UsuńO rany, ale macie pałer! Ja idę przez ogród metodycznie i porządkuję, przycinam, wywożę, czyszczę, grabię, ale końca nie widać:(
OdpowiedzUsuńNie przemęczyłam się jesienią, to teraz mam! U nas też po 'upałach" zimno się zrobiło. I sucho jest...
Handzia, ja koło tego povera nawet nie stała, to mój Piotruś ma starcze ADHD!
UsuńStarcze ADHD! Łomatko, paduam, leżę i kwiczę!
UsuńZnam takiego drugiego. Ze starczym ADHD. Chociaż teraz ma okres spokoju.
UsuńAgniecha, remisję ma?
UsuńPodejrzane...
UsuńJagodo, u nas też ten zimny wiatr, a mnie się tęskni za lataniem wokół domu tylko w fufajce na sweter, a nie w kurtkach, czapach i szalikach. zazdroszczę Piotrusiowego napędu. Też tak chcę!
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała! On mnie dołuje! A dziś już cieplej i łagodnej i wiosną pachnie. Chodzę jak we śnie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUśmiecham się Jagodo do Ciebie i wszystkich ogrodniczek(-ków).
UsuńZazdroszczę gigantycznego warzywnika.
Jakoś nie mogę logicznie ogarnąć w tym roku wszystkich prac w zgodzie z kalendarzami księżycowymi i biodynamicznymi.
Ale odważyliśmy się po raz pierwszy zrobić dziurkę w brzozie i .......leci oskoła.Tego też trzeba doglądać ale jest co popijać jak od ogrodowych wysiłków zaschnie w gardle.
Też popijamy! A nie musisz się niewolniczo trzymać tego kalendarza, mnie on pomaga, kiedy nie wiem jaką z wielu prac wybrać. Poza tym unikam dni zdecydowanie szkodliwych, ale reszta, moim zdaniem, jest fakultatywna.
UsuńGorzka Jagodo Krysiu, odwzajemniam uśmiech, serdecznie pozdrawiam z góry mapy i wyjątkowo nie mam dziś pytań. ;) Gmeram od czasu do czasu w niebieskim archiwum i na razie na wszystko znajduję odpowiedzi. :)
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze tylko, a co przecież wynika z Twoich słów niezbicie, że taki Piotruś to skarb jest. Na pysznych chlebkach, ziołach i pysznościach z ogrodu chyba sobie takiego "wyhodowałaś", zdrowego, rześkiego i pracowitego. :)
PS. A jednak mam pytanie: ten sok z brzóz jeszcze teraz można zbierać? Muszę przypomnieć o tym Panu Mężowi, bo coś w tym roku jakby zapomniał...
Trudno powiedzieć. Zetnij gałązkę grubości kciuka i jeśli wypływają z niej kropelki soku, to przywiąż butelkę. Jeśli nie, to już za późno. To zależy od regionu.
UsuńDziękuję za uśmiech, Doceniam, że dzielisz się z nami swoją wiedzą oraz pogodą ducha. Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.
OdpowiedzUsuńDziękuję i nawzajem.
UsuńZazdroszczę takich dni, my za prace ogrodowe weźmiemy się dopiero w weekend, czeka nas przekopanie ogródka, zadbanie o drzewka i krzewy, nawiezienie, ale też muszę porozsadzać siewki dyniowatych, pomidorków i papryki.
OdpowiedzUsuńChleba nie kupujemy już od roku. Też uwielbiam wygniatać ciasto na chleb i dokarmiać mój zakwas. Rośnięcie chleba na zakwasie uważam za taki mały kuchenny cud, podobnie jak zamienianie się mleka w skrzep, z którego potem powstaje ser.
Pozdrawiam ciepło!
również ślę uśmiech i wiosenne pozdrowienia! Powodzenia we wiosennym ferworze:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie tak razem działać i mieć gospodarza. Ja do większosci prac, zwłaszcza do cięcia drzewa muszę zatrudniać pomocników, a z owymi róznie bywa. Teraz mam kłopot, bo mój pomocnik od zawsze, rozpił sie na umór i juz jest nie do roboty, szkoda, bo był dobry, jak nie pił. Teraz szukać musze nowego, a to wielki problem, bo ludziom pracować się nie chce.
OdpowiedzUsuńTez przymierzam się do słomianej grzadki, tylko gnoju mi brakuje i musze skadś go zdobyć. O drzewie nawet jeszcze nie pomyślałam.
A tak poza tym, to po pracowitej zimie, przychodzi nader pracowite lato... ale i tak jest piękne to zycie nasze tutaj z przyroda i zwierzakami. I choć ja czesto mam dosyć, nie zamieniłabym go na żadne inne.
Uśmiecham się również do Ciebie, zycząc pięknej wiosny
I jeszcze pytanie Krysiu, czy do grzędy mozna uzyć nawozu kurzego i podlewać ja rozcieńczonym?
OdpowiedzUsuńJakie warzywa mozna na niej sadzić w pierwszym roku, oprócz ogórków?
Amelio, jak najbardziej można używać kurzego, jest nawet wskazany ze względu na dużą zawartość azotu. Oprócz ogórków, dyń itp. można siać (jak pisałam) ziemniaki (byle nie razem z dyniami, bo się nie lubią. Francuzi sadzą tam wszystko, z wyjątkiem korzeniowych. Robią to tak, że wygrzebują dołek w słomie, nasypują do niego kompostu i w to wsadzają sadzonkę np. kapusty, pora, sałaty czy buraka liściowego. Tudzież kukurydzy. Ja dopiero pierwszy raz tak robię, zobaczę, co to da. Wały znam i robię od lat, ale sama słoma... zobaczymy.
UsuńI ja, zanęcona zaćmieniem i równonocą popędziłam na grządki. I co? Ano, u mnie zakwasy i dwa dni koniecznego odpoczynku, po owocnym i pracowitym, jednym dniu. Dbaj Ty o Pierra, toż skarb masz bezcenny :-)
OdpowiedzUsuńWspółczuję, ale na życzliwie. Takie dolegliwości dobrze mieć :) A dbam, dbam....
UsuńProwadzisz życie o jakom marzę... Miło to poczytać.
OdpowiedzUsuń