Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Nie wierzę w telegonię, ale....
Nasz kocurek, Łobuziak vel Marszałek P. (te wąsy! i to spojrzenie! i ten charakterek!) ma dość rzadko spotykane "bułki" pod nosem. Jest to zwierzę niesamowite i oczywiście najmilsze na świecie (zwłaszcza dla mego męża).
Więc sąsiad bardzo się ucieszył, kiedy pod koniec lata jego kotka urodziła kociaczka podobnego do naszego jak dwie krople wody. To ten sąsiad od pełnych mich mleka, bo pierwsze "zdójki" trzeba i tak wylać, a on ma 30 krów. Szkopuł w tym, że już od ponad roku nasz jest wykastrowany. Miauczy teraz "Miał, miał, ni maaaa", więc fizycznie ojcem kociaka być nie może.
Ale sąsiad zapewnia, że tak umaszczonych kotów w okolicy nie ma i nie było.
No i co o tym myśleć?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ani chybi, kotka się na Waszego kocurka zapatrzyła :)))
OdpowiedzUsuńBo piękny jest, bez dwóch zdań.
Kiedyś usłyszałam taką opinię w sklepie zoologicznym od sprzedawcy, że kastracja czasami się nie udaje...????
OdpowiedzUsuńsama nie wiem, co o tym myśleć; pozdrawiam.
Ja zaś w tym roku obserwowałam to zjawisko na kurach. Otóż mamy kurkę zielononóżkę, która urodziła się w zeszłym roku jesienią i w zimie była w wieku dość młodym. Kiedy dorastała zaczęła dziwnie denerwować indyki, kilka razy ją atakowały, ja ją ratowałam z sukcesem. Aż w końcu na moich oczach indor dopadł ją przy misce z jedzeniem i zaczął dziobać w głowę. Kurka upadła, indora odgoniłam. Cudem udało się ją uratować. Mieszkała w domu kilka dni w pudle, gdzie odzyskała formę i doszła do przytomności, a resztę zimy spędziła w oborze osobno. Na wiosnę zaczęła się nieść i dołączyła do stada w kurniku, a indor poszedł do nieba. W maju zakwokała pierwsza kwoka, podłożyłam jej kilkanaście jajek, między innymi jajeczko od młodej kurki. Wylęgło się kilka piskląt. I jedno, nie mogłam uwierzyć... miało gołą główkę! Obrosło piórkami całkowicie i rozwijało się normalnie, ale na głowie nie miało piórek, było nagie. Jak indyk, czy perliczka. Miałam zamiar zrobić mu zdjęcie, ale trochę się ociągałam. Ptaszek zginął zadziobany przez drugą kwokę, którą denerwował jego dziwny wygląd. Ot, co. Telegonia? Tak myślę, choć udowodnić oczywiście nie można w pełni. Przypadek?
OdpowiedzUsuńES
A może on ma 3 jajca?:-))) Zdarza się ponoć.
OdpowiedzUsuńO tak - taki jajcowny;) A może cały mendel?;)))
UsuńCoś mu się musiało wymsknąć!
OdpowiedzUsuńTakie podobne do kijanki.
OdpowiedzUsuńMoże więcej niż jedno coś?
UsuńA może przez pączkowanie?
UsuńPrzez podział.
UsuńNasz kocur też jest kastrowany. Wprawdzie dzieci chyba nie ma, bo mieszkam pod lasem z dala od wioski, ale przed kastracją weterynarz zapytał dlaczego ( a bo żeby do wioski nie wędrował, żeby nie sikał, żeby nie zaczepiał kotek siostrzyczek ) Weterynarz zabieg wykonał i na koniec rzekł, że kocur może mieć dzieci.
OdpowiedzUsuńA kocur ( rudzielec) siostry goni a one na niego prychają, tylko za mamą grzecznie chodzi. Może już nie podlewa wszystkich moich pudełek ale za to myszy łowi - zgrabnie mu to idzie. I cienko miauczy
Też się skarży, że miał, a ni ma?
UsuńDzień dobry, przyszłam z wizytką, od utygen po linkach. Naprawdę rajski zakątek.
OdpowiedzUsuńW "zapatrzenie się" wszystkie ludy wierzyły. Od czasów Biblii, gdzie Jakub kładł przy wodopoju częściowo okorowane patyczki, aby rodziły się łaciate owce. 100 lat temu ciężarnej kobiecie usuwano sprzed oczu wszystkie rzeczy brzydkie.Czytałam "ElefantMan" - ten wierzył, że jego matkę przestraszył słoń zbiegły z menażerii.
Witaj, Nino. Jak tam we Francyjej? Mój siedzi przed telewizorem i śmieje się w kułak, jak kilka centymetrów śniegu paraliżuje cały ruch samochodowy. Postuluje, żeby wszystkich wysyłać do niego na naukę prowadzenia po lodzie i śniegu, kiedy łopata w bagażniku to podstawowy sprzęt hi hi hi...Zapomniał wół, jak cielęciem buł. I ile razy przez te pierwsze zimy lądował w zaspach.
UsuńMój wet operację wykonał porządnie, z podwiązaniem nasieniowodów i usunięciem jajek (kot był normalny, dwujajeczny, a nie wielo-) i zapewnił mnie, że nie będzie się rozmnażać. To już chyba w zapatrzenie uwierzę. Jest też inna możliwość - że przed operacją udało mu się mieć młode (był operowany w wieku 15 miesięcy) i że ten malutki kociak to jego wnuk. "Jednak coś zostaje w genach..."
OdpowiedzUsuń