Ale to nie jest jedyny i słuszny sposób uprawy, takich sposobów jest wiele. W ogóle to z daleka trzymam się od wszelkich "jedynych i słusznych"... No, jest wiele różnych sposobów na ogród i każdy może wybrać taki, który mu najbardziej odpowiada.
Także wielkość ogrodu nie ma wielkiego znaczenia, przynajmniej na początku. Wiele osób się zniechęciło, bo od razu chcieli zrobić zbyt wiele i po prostu nie starczyło ani sił, ani umiejętności. Każdy według swoich możliwości - jednemu odpowiada pół hektara upraw, inny tyle samo frajdy będzie mieć z jednej grządki albo nawet z pojemników na tarasie. Ważne jest, żeby się przy tym dobrze czuć, żeby zrobić coś samemu. A że często apetyt rośnie w miarę jedzenia, warzywniki mają właściwości rozrostowe.
Innym ciekawym sposobem jest uprawa w skrzyniach. O płytkich skrzyniach nie będę pisać, bo zrobiła to przepięknie kobieta na tym blogu http://mywayofgardening.blogspot.com/ , w dodatku ze zdjęciami i wyjaśnieniami krok po kroku. Natomiast chciałam się chwilę zatrzymać nad skrzyniami wysokimi. Ot, takimi:
Piękne, prawda? Najprościej jest chyba zrobić skrzynie (bez dna, oczywiście) z desek. Wysokość - od 50 cm. do 1 metra, jak komu pasuje. Wymiary również dowolne, trzeba tylko pamiętać, żeby móc sięgnąć swobodnie ręką do środka.
Bardzo polecam dla osób z bolącym kręgosłupem (ukłony dla Livii, biednej po wypadku). Można przy nich pracować, siedząc wygodnie na stołeczku.
Można te skrzynie ustawić wprost na trawie, ale jednak lepiej zerwać darń i wysypać czymś grubo ścieżki (choćby trocinami czy zrębkami), będzie spokój z chwastami. Wypełniamy je podobnie, jak wały, czyli najpierw gałęzie, następnie "nabój słomiano-gnojny", resztki roślinne i gruba warstwa ziemi kompostowej na wierzch. I już można siać i sadzić. Można też ustawić kilka takich skrzyń w rzędzie, odległych od siebie o ok. 1,20 m., a między nimi siać w ziemi rośliny wysokie (kukurydzę, słoneczniki, fasolę tyczną, groch pnący).
Niektórzy wykładają boki takich skrzyń folią, ja mam plastykofobię i tego nie robię i też wszystko gra.
W skrzyni chwasty prawie nie rosną, warzywa mają cieplutko i rosną jak szalone, jest tylko jedno "ale" - skrzynie szybko się wysuszają i trzeba sporo podlewać. Ja sobie radzę wbijając szyjką w dół butelki po napojach czy oleju (umyte i z obciętym dnem). wlewam do nich wodę, a ona dostaje się wprost do korzeni. Plony z takich skrzyń są wyższe, niż z grządek w ziemi.
Po pewnym czasie ziemia opadnie, wtedy należy uzupełnić ją kompostem.
Innym sposobem, lubianym zwłaszcza przez panów (weź i zrozum dlaczego) jest system rzędowy. Nazwa kojarzy się nieciekawie, ale to jest naprawdę uprawa ekologiczna. Dzielimy nasz warzywnik na równe pasy ok. 80 cm szerokości, można do metra. Jeden pas jest zasiany, następny przez całe lato obficie ściółkowany, służy jednocześnie za ścieżkę. W następnym roku to, co było ściółkowane, jest zasiane, a była grządka jest ściółkowana. Wystarczy wtedy raz opracować dobre sąsiedztwo upraw (o tym w następnym poście), a potem przesuwać o półtora rzędu.
Każdy może wybrać coś dla siebie, można też kombinować różne sposoby, aby nasz warzywnik był jak najbardziej dopasowany do nas, niezwykły i po prostu ładny. Zadbany warzywnika może być równie piękny, a nawet piękniejszy, niż ogród ozdobny. Chcecie przykładu?
Łuk tryumfalny z fasoli...hm... czemu nie?
Tu pod spodem słabo widać, ale jest to ogromny sześciokąt, podzielony na takie trójkątne grządeczki.
A dwa ostatnie zdjęcia to zamek Villandry we Francji, w Dolinie Loary.
No to kochani, kartka papieru, ołówek i kredki i tworzymy żywe dzieło sztuki na swój własny użytek! Hej!
Acha - nie myślcie sobie, że u mnie tak ślicznie jest - jest jeszcze śliczniej, ale awaria starego kompa zżarła mi zdjęcia, a teraz to ja se mogę porobić... więc niech żyje wyszukiwarka - jak się uczyć, to od najlepszych.
Oesuuuu! To budzi we mnie niepokój twórczy, tęsknotę i masę innych doznań. Mój niespokojny duch świruje, a do wiosny daleko!
OdpowiedzUsuńTo maluj to, rysuj i planuj! zobaczysz, prawie tak samo ekscytujące, jak realizacja :)
OdpowiedzUsuńTak zrobię. Strasznie podobają mi się grządki wiklinowe. Mam masę wikliny, nie wiem tylko, kiedy to pleść? Najlepsze są młode, wiosenne pędy, a wtedy ze wszystkim nie dam rady. Chyba.
OdpowiedzUsuńTutaj na zdjęciach to akurat nie z wikliny, tylko gałęzi kasztana jadalnego. A z wikliny można też zimą (miejscowy koszykarz tak robił), tylko trzeba ją namoczyć w letniej wodzie. Jeśli masz dość duży lokal, to możesz już robić. Trzeba mieć deskę z otworkami, w które wsadzasz solidne pręty pionowe, na długość, jaka Ci jest potrzebna, a między nimi przeplatasz wiklinę poziomo. Ładnie zakańczasz na brzegach, owijając ją dookoła. Gotowe przęsła składasz w oczekiwaniu wiosny, a potem tylko łączysz razem. Ma to tę zaletę, że wiklina wyschnie i nie będzie rosła.
UsuńMożna też wypleść okrągłe, ale wtedy ta decha z otworkami musi być wielkości stołu co najmniej. Bez otworków trudno, wszystko się deformuje.
UsuńZakupiłam do ogrodu płotki wiklinowe, bo niedaleko od nas jest ośrodek wikliniarstwa, ale bardzo nietrwały to materiał w zetknięciu z ziemią, bardzo szybko płotki zniszczyły się, wyschły i wyłamały się; może lepiej z grubszych gałęzi leszczyny, są proste, sprężyste i łatwo dają się pleść między wbitymi w ziemię żerdkami; to tylko moja sugestia, no i robota raczej na późniejszy czas, bo wiosną rzeczywiście nie zdąży się na ogrodzie opleść grządek; przedstawione ogrody jak obrazy, z przyjemnością oglądam i cieszę oko, tylko trudniej u mnie z wykonaniem, chociaż las tuż za drogą i leszczyn mnogo, i na postanowieniach się kończy; pozdrawiam serdecznie.
UsuńŚwietny pomysł! Może leszczyna będzie trzymała dłużej, bo ja po kilku llatach też zrezygnowałam z wierzby - dużo pracy, a efekt krótkotrwały. Teraz robię skrzynie z desek.
UsuńNo, wiem niby. Nawyplatałam się już trochę różnych osłon. Jednak wiklina jest niezbyt trwała, ale za to jaka piękna!
OdpowiedzUsuńPiękne :) Chyba będę musiała uwzględnić w planach na wiosnę kilka wzniesionych grządek, chociażby jedną niewielką. Ehh, chciałabym już być tak całkiem na swoim i móc wszystkie marzenia ogrodowe w życie wprowadzić ;) Pozdrawiam i dziękuję za inspirację
OdpowiedzUsuńBoszszszsz...jakie piękne zdjęcia! Ja w tym roku też "zachorowałam" na takie wysokie skrzynie ( między innymi dlatego, że w polu wszystko słabiutko rosło, no i tak nie przytulnie jakoś w szczerym polu hihi ). Wyplotłam trzy skrzynie z gałęzi wierzby i wszystko rosło i wyglądało cudownie! Na wiosnę zrobię następne. Już nie chcę inaczej! Pozdrawiam Joaha
OdpowiedzUsuńJak człowiek coś takiego widzi to go aż podnosi znad klawiatury. Napatrzeć się nie mogę...
OdpowiedzUsuńPomyślałam sobie, że na początek mogłabym zrobić jedną taką podniesioną grządkę, np. na truskawki uprawiane współrzędnie np. z czosnkiem, ozdobione aksamitkami. Warzywa lubiące dużo wody pozostawiłabym przy gruncie.
Oho, już mi się włączyło planowanie ogrodu, uwielbiam to, zwłaszcza w zimowych miesiącach.
Na zioła też są te wysokie grządki niezłe, zwłaszcza na te ciepłolubne: szałwia, tymianek, bazylia, cząber itp. a ja hoduję na nich tez kalafiory, żeby mniej mi szkodniki właziły, oraz ogórki.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wyglądają te warzywniki. Ja jednak pozostanę przy swoim polowym sposobie, bo ziemia u mnie dobra i plony pokaźne. Stosuję jednak pożądane sąsiedztwo warzywne, ziołowe i kwiatowe. Bardzo dobrze się sprawdza i też ślicznie wygląda.Wiosną stosuję skrzynię na nowalijki w zaciszu podwórza, przykrytą ramą z oknem,którą później stosuję na rozsady, a na koniec jesieni wysiewam zioła i mam do grudniowych mrozów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to chodzi, żeby każdy znalazł swój ulubiony sposób, który odpowiada jego ziemi. Nawet dobrą ziemię trzeba jednak wzmacniać, żeby się nie wyczerpała. Co stosujesz? Kompost, ściółkowanie, a może obydwa?
Usuńgłównie efektywne mikroorganizmy
UsuńNiektóre rośliny nie tolerują stania w wodzie jak to się czasem zdarza po długotrwałych deszczach. I dla nich właśnie takie podwyższone grządki są idealne. Zwłaszcza, że tego typu rośliny są najczęściej odporne na susze. Ja mam taką odmianę truskawek, która nie jest odporna na choroby grzybowe korzeni i dlatego pomyślałam właśnie o nich. Ale marchew wolę hodować przy gruncie.
OdpowiedzUsuńHania
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że czekałam na taki post. Z moim kręgosłupem wysokie grządki to najlepsze rozwiązanie. Może być w tym więcej przyjemności niż w rabatch niskich, gdzie na myśl o samym pochylaniu robi się trochę smętnie. Pomysł z podlewaniem butelkowym bardzo mi się podoba. To mnie właśnie zastanawiało, że na pewno ziemia wysycha i co wtedy. A może zamiast folii brzegi wyłożyć gliną albi jakimiś potłuczonymi skorupami. To pierwszy pomysł. I pojawiło mi się pytanie czy tak samo wysychają wały permakulturowe? Pozdrawiam H.
Wysychają, owszem. Może ciut mniej, ale jednak podlewanie butelkowe też się kłania. Można te butelki zobaczyć na zdjęciach z Barkowa, chociaż tego roku mało ich używaliśmy, bo deszcze podlewały nieźle.
UsuńMożna spróbować z gliną, skorupy są przepuszczalne.
UsuńJak starczy mi sił - a bardzo chcę żeby mi starczyło na jeszcze więcej moich planów, zrobię wał i grządkę wysoką i bedę porównywać. A potem z wnioskami i obserwacjami zwrócę się z prośbą o pomoc do Ciebie. Najważniejsze, że chce mi się troche eksperymentować. Póki co na wiosnę, której juz nie moge się doczekać, szykuje się móstwo roboty (z remontem chaty włącznie). Jak ja to ogarnę :)))))) Pozdrowionka
UsuńOgarniesz, zobaczysz. Grunt to nie przejmować się na zapas, robić swoje po kawałku, po trochu, bez napinania się. Wysoką grządkę radziłabym Ci zbić z desek (mogą być nawet odpadowe), dość szczelną. Drewno mniej się nagrzewa i mniej wysycha w nim ziemia, poza tym robi się szybciej, niż plecionkę. To tak na początek.
UsuńDziękuję :)))))) Bez napinania i dużą porcją radochy :)))) Jak ja dawno tak się nie czułam ;)
UsuńDobry Wieczór,
OdpowiedzUsuńśledzę z zainteresowaniem i przyjemnością, acz anonimowo, blogi większości Pań. Własnego nie mam. Bardzo podobają mi się porady - nie nachalne i nie z pozycji Wiem Lepiej, tylko To Moja Propozycja, a Ty Wybierz, co Ci Pasuje. Gdyby skończyły się tematy na wpisy - chciałabym zaproponować następujący: propozycje dla grządek odległych. Bo moje grządki takie są (200 km od miejsca zamieszkania) - odwiedzam je tak często, jak tylko mogę, czyli sezonową porą w (nie wszystkie) weekendy. Muszą sobie zatem radzić same, bez podlewania, bez systematycznego odchwaszczania, no biedne są bardzo... więc gdyby istniały jakieś sposoby na takie dalekie grządki - chętnie poczytam i zastosuję. Ale i bez tego chętnie i z przyjemnością czytam, podziwiam i co mogę - wprowadzam w życie.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję.
Katarzyna bez bloga
Bardzo podobaja mi się określenie "grządki dalekie", nigdy wcześniej o takich nie słyszałam. Już sama nazwa chyba trochę je dopieszcza. Nie wiem czy telepatia w stosunku do roślin działa, ale sądzę, że przyjazne myśli wysyłane roślinkom na pewno im nie szkodzą. To tyle co mi się nasunęło. Tez nie mam własnego bloga i na razie zabawiam się jedynie w szperacza. nie mam również zbyt wielkiego doswiadczenia w ogrodnictwie, ale nasuwa mi się, że najlepsze na nie wysychanie i nie dopuszczanie do rozwoju chwastów jest ściółkowanie. Ale czym i w jaki sposób to juz niestety trochę za trudne dla mnie. Przypuszczam, że Gospodyni bloga będzie dysponowała konkretniejszymi wskazówkami. Pozdrawiam Cię Katarzynko. Hania
UsuńWitaj, Katarzyno! Hania ma rację - ściółkowanie pomaga i na zachowanie wilgotności i na chwasty. Poza tym poprawia żyzność gleby. Ja sama u siebie podlewam bardzo rzadko, tylko młodziutkie zasiewy, a inne tylko podczas wielkiej suszy i to nie częściej, niż raz w tygodniu. Poza tym nie ma jakiejś recepty na "ogrody dalekie", chyba tylko ta, żeby uprawiać rośliny, które radzą sobie same (rabarbar, topinambur, krzewy owocowe itp) albo hi hi hi - przeprowadzić się bliżej. :)))
UsuńBez częstego doglądania można uprawiać też truskawki, poziomki, słoneczniki i wiele warzyw (cebulę, marchew, buraki, ziemniaki, pietruszkę i inne). Kiedyś czytałam na jednym z blogów, że właścicielka ogrodu wyjechała w lecie na miesiąc. Nie wiem jaka wtedy była pogoda, ale po powrocie okazało się, że nawet pomidory mają się bardzo dobrze, chociaż mocno zachwaszczone. No więc nasza sumienna ogrodniczka oczywiście dokładnie wyplewiła te pomidory, po czym one w ciągu kilku dni... padły! Podejrzewam, że przez głębokie plewienie naruszone zostały korzenie pomidorów i taki efekt. Tak to czasem bywa, że natura lepiej daje sobie radę bez naszej pomocy niż z naszymi usilnymi staraniami.
OdpowiedzUsuńJest też opcja dzikiego warzywnika (nie mylić ze zdziczałym warzywnikiem). Na stronie Barkowa w ubiegłym roku taki warzywnik był zrobiony i efekty były bardzo dobre. Przy takim warzywniku właściwie nic się nie robi przez cały sezon, warzywa rosną razem z chwastami i o dziwo mają się całkiem dobrze (a czasem nawet lepiej od tych wypielęgnowanych).
Z pomidorami miałam podobne doświadczenie w tym roku - wolontariuszka pięknie je wypieliła, a te padły. One nietykalskie jakieś są, więc teraz już będę na mur beton ściółkować na grubo. A ten dziki warzywnik w Barkowie widziałam - nie polecam, zresztą Artur dlatego poprosił mnie o założenie warzywnika, bo tamten był do niczego i plony praktycznie żadne - kilka kapustek wielkości pięści niemowlaka. To już lepiej posadzić lasek - naprawdę, taki lasek z orzechami, jagodami, porzeczkami i grzybami, na brzegu maliny... Też nie trzeba nic robić, a zbiory są dobre. Las w naszym klimacie jest najbardziej produktywnym ekosystemem. Do dzikich ogrodów polecam też łopian - w Japonii jego korzenie sprzedają w każdym warzywniaku jako przysmak.Oraz czosnek niedźwiedzi, zioła, szczaw... Wtedy na wyjazdach do dalekiego ogrodu zamiast pracować do upadłego i się martwić, że warzywa nie rosną, można po prostu słuchać szumu drzew, nazbierać poziomek czy porzeczek, jesienią orzechów i jabłek, a resztę czasu odpoczywać. Nawet grzyby można mieć dość szybko, wystarczy zaszczepić mikoryzę. W tym wypadku relaks i radość z przebywania u siebie przyniosą nam więcej pożytku, niż kilka słabiutkich warzywek. A owoce będziemy mieć pierwszorzędne, zioła też. Z ziemniakami też można spróbować - najlepiej pod słomą, no i jak piszecie - marchew, buraki, pomidorki koktajlowe, cebula. Wszystko porządnie wyściółkowane.
OdpowiedzUsuńMówisz teraz o leśnym ogrodzie, widziałam takie na filmikach na youtube (food forest można wpisać w wyszukiwarkę). Od dawna marzy mi się coś takiego. Na grządki odległe - idealna sprawa.
UsuńAle piękne te wysokie grządki! Genialny pomysł dla osób starszych albo mających problemy z kręgosłupem. Ja mam ogródek wielkości obrusa, ale też sobie planuję coś z nim zrobić, udam się więc po fachowe porady do ciebie, Gorzka Jagodo!
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie pomogę, tylko uważaj na łapkę, nie przeciążaj jej. Grządki w skrzyniach też są dobre, jakby stworzone do górskiego klimatu, gdzie chłodno i ziemia kamienista, często słaba. Jest w nich cieplej, przymrozki przygruntowe mniej straszne (można w razie czego przykryć agrowłókniną), można zarobić nawet ze 2 tygodnie. No i pielenia mniej. Możesz też pokombinować różne metody, jak Ci serce dyktuje.
Usuńpropozycja budowy ekologicznego i naturalnego płotu na działce: http://www.inspirationgreen.com/index.php?q=living-willow-hedges.html
OdpowiedzUsuńMoje wzniesione grządki świetnie się sprawdzają już 5 rok. Nie opanowałam jednak jeszcze ścieżek między grządkami, które zachwaszczają się dramatycznie i nie nadążam z plewieniem. Szukam niedrogiego i skutecznego rozwiązania, by czystą stopą móc stąpać alejkami wśród skrzyń.
OdpowiedzUsuńZbieram kartony w tymże celu. Też sobie nie radzę. a na kartony może pójdą jakieś zrębki albo cuś :)
Usuńbardzo ładne i uporządkowane grządki. Tez musze niedługo zrobić takie u siebie. Jeśli będziesz planować hodować u siebie ziemniaki, polecam Ci zajrzeć tutajhttps://www.syngenta.pl/uprawy/ziemniak/arcade-880-ec . To bardzo dobry środek ochronny,który pozwoli Ci cieszyć się zdrowymi i pysznymi ziemniakami
OdpowiedzUsuń