Na Podlasiu, podobnie jak na Białorusi i Ukrainie, zachowała się jeszcze tradycja ręczników obrzędowych. Mam wrażenie, że dawniej była ona wspólna dla całej Słowiańszczyzny. Obecnie kultywują ją głównie Prawosławni, ale też grekokatolicy i Staroobrzędowcy.
Ręczniki, wbrew nazwie, nie służą do wycierania rąk, ale do różnych uroczystych obrzędów i mają znaczenie symboliczne oraz magiczne. Przedstawiają życie człowieka, jeden koniec to narodziny, drugi - śmierć. I tak towarzyszą człowiekowi od chwili narodzin (przystrajano nim dziecko do chrztu), do śmierci (trumny dzieci niesiono na ręcznikach, starszym wkłada się je do trumny). W międzyczasie towarzyszył wszystkim uroczystym chwilom życia : obdarowywano nim tych, których chciano uhonorować, panna młoda tkała je na swoje wesele i obdarowywała narzeczonego i drużbów, którzy zakładali je przez ramię, dekorowano nimi ikony w świętym kącie, kładziono na nich chleb i sól i miały jeszcze wiele innych zastosowań... Zwyczaj obdarowywania nimi ważnych gości przypomina mi obyczaje tybetańskie - tam też wręcza się takie długie, białe szale przy uroczystych okazjach.
To jest zdjęcie z netu, widać na nim przepięknie haftowany ręcznik zdobiący ikony. Często haft jest czerwony, ale bywają też różnokolorowe.
Zainteresowałam się nimi odwiedzając regionalne izby pamięci i postanowiłam coś podobnego zrobić tej zimy. Pamiętałam, że w Dąbrowie Białostockiej, w Domu Kultury, widziałam kilka takich ręczników. Bez haftów, za to z przepięknie utkanego płótna i zdobionych misternymi koronkami. Pojechałam tam z aparatem, niestety, z całej ekspozycji były tylko dwa ręczniki, dość barbarzyńsko przypięte do ściany zszywaczem. Na szczęście był tam mój ulubiony:
Marny ze mnie fotograf, ale ta koronka jest niezwykle misterna, przypomina koronki koniakowskie. Wszystkie koronki - zarówno te szydełkowe, jak siatkowa, zrobione są z niezwykle cienkich nici. Szydełko musiało być nie grubsze od igły. Jako doświadczona "szydełkowiczka" nie mogłam przestać podziwiać tej misternej roboty.
Na pociechę sfotografowałam też dwie chusteczki na głowę z haftowanymi naczółkami. Wiązano je z tyłu, a ten rożek tak śmiesznie sterczał. Nosiły je na ogół młodsze kobiety i dziewczęta, starsze wiązały chustki pod brodą. Aż nie mogłam uwierzyć, że te hafty zrobiono ręcznie, tak są dokładne i drobniutkie, ale przyjrzałam się dobrze - ręczna robota. Robota mistrza.
Myślę, że te ręczniki, chusteczki i inne obrusy czy odzież, wykonane z takim mistrzostwem, ręcznie i z dbałością o szczegóły, miały naprawdę niesamowitą moc.
No to mam robotę na całą zimę... I to piękną, ważną robotę. Obrzędowo-magiczną.
A tutaj link do wystawy ręczników obrzędowych w Lipsku nad Biebrzą, to bardzo blisko naszego domu: http://www.kulturalipsk.pl/index.php?option=com_phocagallery&view=category&id=47:tradycyjny-rcznik-ludowy-pogranicza-wschodniego&Itemid=8
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Krystyna, znasz tę stronę? Źródło nieskończonych inspiracji...
OdpowiedzUsuńhttp://strojeludowe.net/
Świetna stronka, nie znałam. Szkoda tylko, że nie ma Podlasia. Ostatnio mocno po lokalnych tradycjach grzebię, to by mnie zainteresowało najbardziej.
UsuńJejku, naprawdę, potrafisz to udziergać? Chapeau bas!
OdpowiedzUsuńKażdy by potrafił, jakby zechciał. Szydełkuję od 5 roku życia, więc teraz już nawet za koniakowskie koronki się chwytam.
UsuńNigdy nie miałam do tego drygu, ale mam na szczęście inne (drygi). To chyba kwestia cierpliwości trochę. Ja jestem z tych, co to muszą zaraz, już!
Usuńpodpowiem jeszcze jeden adres:
OdpowiedzUsuńhttp://www.bielskirecznik.pl/
Dzięki, też tam zaglądałam. Oni chyba mają wzory ręczników z całego regionu :)
UsuńZszywaczem do ściany...profanacja!
OdpowiedzUsuńKiedyś jako dziecko bawiłam się w haftowanie, pod okiem siostry mojej babci ze strony mamy, urodzonej na terenie dzisiejszej Białorusi (Klince). Teraz juz bym się nie podjęła, wyleciało z pamięci. Pamiętam, że uwielbiałam haft merezkowy, i raz kiedyś wyhaftowałam dokoła cały duży kawałek lnu na obrus.
Pewnie, że profanacja. Kiedy się pomyśli o całej tej symbolice... To była kiedyś rzecz święta. A Ty, jak ręcznika nie zrobisz, to za mąż wyszłaś nielegalnie! Każda Podlasianka musiała takich na wiano sobie narobić, bo to i w cerkwi przy ślubie na ręczniku stali i wracając przez niego przejeżdżali i ślubną ikonę we własnoręcznie zrobiony ręcznik musiała zawinąć i nieść ją i jeszcze po ślubie swoją chatę nową ubrać... A jak nie chciała wyjść za mąż, to mówiła, że ręczników jeszcze nie utkała. :)
UsuńW tym wypadku przejście przez ręcznik symbolizowało zmianę w życiu, a sam ręcznik - rzekę życia. Na dodatek dusza po śmierci 40 dni w ręczniku mieszkała zanim w zaświaty decydowała się pójść... A dodam tylko, że są one pięknie utkane ze lnu cieniutkiego, sam splot jest ozdobny. A koroneczki też z nici lnianych cieniutkich jak pajęczyna, cieńszych chyba nawet, niż nici do szycia i tak starannie, ściślutko zrobione...
UsuńA w Beskidzie Niskim cerkiewki z ręcznikami pięknymi - odwiedzajcie, oglądajcie - Danuta
OdpowiedzUsuńKiedyś pewnie pojadę. Mieszkałam kiedyś przez rok w Bieszczadach - niezapomniane.
UsuńDobry Wieczór :) Cudowny blog, przeczytalem go od początku do końca :) Ma Pani tak wszechstronne zainteresowania, że można tylko podziwiać :)
OdpowiedzUsuńMnie ostatnio zainteresowała pogańska kultura Słowian. Czy wie Pani coś więcej na temat drugiego pogrzebu w kontekście tego ręcznika obrzędowego służącemu duszy przez 40 dni ? Nasi przodkowie odprawiali 3 pogrzeby. Pierwszy 3 dni po śmierci, drugi 40 dni, a trzeci w rocznice. Na ten drugi Cerkiew nigdy się nie zgodziła po wprowadzeniu nowej religii.
Wiem tylko cząstkę tego, co dawniej wiedziała każda wiejska gospodyni. A co do tych pogrzebów, to nie wiem - jestem stara, ale słowiańszczyzny jednak nie pamiętam. Raczej wygląda mi to na obyczaj katolicki. Liczba 3 jest tam lubiana, a zarazem praktyczna, 40 dni trwała, przejęta ze Starego Testamentu, "nieczystość" rytualna dla tych, którzy stykali się z nieboszczykiem, podobnie jak dla kobiety po urodzeniu dziecka. A rok to rocznica, obchodzona do dzisiaj. Więc naprawdę nie wiem, czy to słowiańskie, czy kościelne zwyczaje.
UsuńPewno i takie i takie, w końcu wiele zwyczajów pogańskich przetrwało do naszych czasów, chociażby święta kościelne wypadają dokładnie w tym samym czasie.
UsuńJagoda, ja przeżywam takie samo wzruszenie przy szytej ręcznie przez panią Stanisławową Wyspiańską koszulce ich małego synka - jest przepiękna, eksponowana oczywiście w Krakowie, jak mam tam chwilę to lecę do tej gablotki i jak glonojad przy szybie przyssana waruję, aż się ochrona niepokoi;))))
OdpowiedzUsuńWyobraziłam Ciebie przyssaną jak glonojad (akurat mam takiego w akwarium obok komputera) i poryczałam się ze śmiechu. A ręcznie wykonane rzeczy, zwłaszcza te zrobione z miłością, mają moc wzruszania nawet po latach, to prawda.
UsuńMam taki ręcznik w chatce, z tkanego, lnianego pasa materiału, haftowanego czarno-czerwonymi krzyżykami; przyjechał z Ukrainy jako podarunek dla mojej koleżanki, ale nie pasował jej do wystroju, więc chętnie go przygarnęłam; bardzo pasuje mi do ścian z belek drewnianych, tudzież do ikon, wiszących na głównej belce; bardzo lubię takie wpisy, o tym, co dawne, własnoręcznie zrobione; oczywiście, oprócz tematów roślinno-ogrodowych; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTeż to lubię. W ogóle piszę o tym tylko, co lubię, taki komfort se zapewniłam :)))
Usuń