Czwartek spędziłam na robieniu wianków na groby bliskich. Kupne znicze i chryzantemy to jakoś nie do końca to, chcę im dać czasem coś od siebie...
Wianki robi się łatwo - najpierw baza ze splecionych pędów dzikiego wina, potem zielone gałązki i różne jagody i suszki. tym razem wzięłam gałęzie żywotnika, jakoś nie miałam ochoty na kłujące świerki czy jałowce.
W piątek bladym świtem pojechałam do rodzinnej miejscowości, oprócz wianków targając także chryzantemy, żeby sprawić przyjemność mojej Mamie, której poglądy są, jakie są. Okazało się, że Mama czuje się tak źle, że nie da rady pojechać na cmentarz. Mimo moich rad i zakazów przez kilka dni wlokła się na cmentarz o kulach, żeby myć groby i z pomocą znajomej ustawić dekorację. Bez sensu to wszystko - miałyśmy zrobić to razem, mogłam pojechać w czwartek, jak było zaplanowane.
Na cmentarzu tłumy odświętne, mikrofony przygotowywane do mszy chrypiały i gwizdały, trudno się skupić. Mimo to pogadałam sobie z kochanymi Dziadkami i z siostrą, poprzypominałam sobie... Potem posiedziałam trochę z Mamą i do domu... A po drodze spotkanie z wieeeelkim łosiem, który przyglądał mi się z pobocza leśnej drogi.
W domu mąż w ogrodzie palił wielkie ognisko bardzo a propos w tym dniu, tak nasi przodkowie czcili swoich zmarłych. Z tym, że on to robił po prostu z potrzeby serca, bo i przodków ma innych.
Poczytałam trochę, co dzieje się na świecie, rozmaite blogi i wypowiedzi i włos mi się jeży. Jak łatwo jest napuszczać ludzi jednych na drugich, ile paskudnej agresji wychodzi z tych różnych, rzekomo miłujących pokój i tolerancję. Myślę o wszystkich, różnej maści i orientacji "wyznawcach". Ileż frustracji i niechęci do innych... Mam takie wrażenie, że ktoś tym manipuluje, że komuś zależy na tym, by ludzi dzielić i wznosić mury niechęci.
A przecież życie jest zbyt krótkie, żeby tracić je na frustracje i złe emocje. Naturalnie, każdy będzie przysięgał, że ma do tego jedyne prawdziwe i słuszne powody. A nie widzi, że to spreparowane, że prawda zmyślnie została zmieszana z kłamstwem i podsunięta mu na talerzu. Traci się cenne chwile życia z kłamstwem zasłaniającym oczy...
Życie jest tak kruche i mamy go tak mało. Szkoda, naprawdę szkoda tracić go na coś, co nie daje nam szczęścia albo przynajmniej dobrej satysfakcji. A my je tracimy - na nielubiana pracę,na toksyczne związki, na strach, na dorabianie się, na czekanie, na teksty pełne jadu. Potem frustracja, którą trzeba wyładować. Trudno przychodzi winić siebie samego, więc winimy "innych". A nienawiść rośnie...
Wystarczyłoby tak niewiele - lekka zmiana optyki, lekkie porządki i pozbycie się schematów, wyciszenie rozbujałych, jątrzących emocji. Mam wrażenie, że lepiej zrobię, jeśli zajmę się tym, co dobre, piękne i łagodne, a odetnę od siebie te wszystkie miałkie spory. To jak choroba zakaźna, więc ogłaszam osobistą kwarantannę. Będę stać na straży swojej Krainy Łagodności i mam nadzieję, że doczekam czasu, kiedy ta fala rozmaitych fanatyzmów załamie się pod własnym ciężarem Zawsze tak się dzieje. Tylko szkody, jakie wyrządzi, trudno będzie zaleczyć...
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Idzie nowe
OdpowiedzUsuńOstatnie kilka pokolen robilo "postep" w strone kiermaszu. Glosniej i glosniej az wtargnal na cmentarz gdzie szept zwykl krolowac. Czekanie na Kraine Lagodnosci to to samo co "nie" dla kiermaszu i "tak" dla swietych chramow. Coraz wiecej i wiecej ludzi pozostawia czekanie i przechodzi do czynu. Nowe osiagniete w znoju napawa zasluzona duma, dobro uzyskane bez trudu zwykle jest niedocenione. Przyszlosc rodzi sie w naturach pustelniczych i tych przybywa po calym swiecie.
Nie wiem, co powiedzieć... niezupełnie mi o to chodziło
UsuńJa w osobistej kwarantannie jestem chyba od wielu już lat!
OdpowiedzUsuńNo a nie chciałabym byc w skórze tych, co teraz śpią i wyszydzają pewne sprawy, a później będą mieli nieprzyjemną pobudkę...
Kam, my tę kwarantannę praktykujemy od lat, ale teraz chcę pójść jeszcze krok dalej. Zachodzi wielka polaryzacja postaw w każdej dziedzinie i jątrzenie, napuszczanie wszystkich na wszystkich. Tu nie wystarczy odłączenie telewizji i nieczytanie prasy. Musze zrobić porządek w sobie, bo naczytałam się tyle polemik i sączenia jadu...
UsuńTeż to zauważyłam, napuszczanie jednych na drugich, podpuszczanie, a w efekcie skłócony naród, z którym mozna zrobić wszystko, co się chce. Stwierdziłam wczoraj, czy przedwczoraj, że zabory, wojny, komuna nie zrobiły takiego spustoszenia, jak tak zwana demokracja w ciągu tych 25 lat około.
OdpowiedzUsuńI masz rację, porządek trzeba zrobić w sobie, osobista kwarantanna jest jak najbardziej wskazana. Nie zawsze się wszystko udaje, ale robić trzeba i nie ma to nic wspólnego z chowaniem głowy w piasek - to oczywiście takie moje przemyślenia na ten temat.
Mam wrażenie, że to nie wina demokracji czy innego ustroju, ale ludzkich serc. Teraz, kiedy jest wolność słowa i ogólna możliwość wypowiadania się, jest to po prostu bardziej widoczne. W anonimowości internetu wychodzi to, o czym dawniej ludzie milczeli....
UsuńMoże niekoniecznie na temat, ale piękne te kwitnące jabłonie powyżej (?).
OdpowiedzUsuńto kosztela, która zagląda w okno naszej sypialni. Pomyślałam, że pomoże mi przetrwać listopadową szarzyznę :)
UsuńKosztela dobra i na listopadową szarzyznę, i na polaryzację.:-D
UsuńW jedności siła, naród zawsze był podzielony, poczytajcie sobie choćby XIX-wieczne polemiki prasowe, zawsze tak było, ale zawsze było też coś takiego, takie jądro, którego nie ruszano, co do którego się zgadzano, które była zawsze jednoczące i niepodważalne, ono w razie czego jednoczyło - nie chodzi mi tylko o religię czy ojczyznę, czy przeszłość, czy tradycję - to coś takiego "wewnętrznego", szerokiego i ważnego dla wszystkich: honor, duma, praca, rodzina, sztuka, rozwój naukowy, przyjaźń, odpowiedzialność, słowo;) Teraz tego nie ma, a jeszcze wielu pracuje na to, aby i resztki zaginęły - to jest właśnie straszne, bo już nie ma wokół czego się jednoczyć w razie czego;)
OdpowiedzUsuńKreciu, z przemyśleń nad tym, co napisałaś, wyszedł cały post. Dziękuję!
UsuńWidzę , że mamy wiele wspólnego :)) Joaha
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :)
Usuń