piątek, 21 października 2016

Odloty

        Nadszedł czas odlotów i zamykania. Klucze ptaków już zniknęły za horyzontem, liście odlatują z drzew. Lubię jesień, bo nawet przy szarej pogodzie lasy są rozświetlone żółciami i oranżem. Mgły dodają tajemnicy znanym pejzażom, na ziemi dominują brązy i zgaszone jesienie.
       Jest to czas zamykania sezonu ogrodowego, zapełniania spiżarni i piwnicy. Dla mnie to był głównie czas walki ze złośliwą grypą i jej powikłaniami, więc nabrałam nieco opóźnienia, ale już jest dobrze. Ocet jabłkowy kwasi się od paru tygodni, drugi baniak kapusty zakiszony. Reszta kapusty w piwnicy czeka na swoją kolej. Na grządkach zostały jeszcze warzywa, co się przymrozków nie boją: jamruż, pory, trochę pietruszki i marchewki, brukselka. Zbieram je powoli i sukcesywnie.

       Od dzieciństwa jesienią napada mnie ochota na wędrówkę - ot, wyjść gdzieś za próg, ruszyć naprzód ku przygodzie, ku nieznanemu. Wzdycham i mówię "Może kiedy indziej..." i wracam do domu, do ciepłego pieca, czekających zwierząt i miliona małych spraw, oswajających świat. A tu okna trzeba umyć, wypić coś w ulubionym kubku, zapalić świece. Zrobić lampion, wianki jesienne na groby bliskich. Nie polecę za horyzont w tym roku. Może innym razem...

    Tym bardziej lubię więc podróże w wyobraźni, w głąb siebie, do źródeł baśni i mitów. Wracam do książek i filmów ulubionych, ciepłych i takich, które mi dodają ducha. Kiedy za oknem wiatr stuka gałązkami winorośli, kiedy ciemno i tajemniczo, kiedy granica między światami staje się cieniutka, można tam wejść. Niedawno obejrzałam po raz wtóry "Władcę Pierścieni". Z pierwszego oglądania pamiętam niezadowolenie, że to nie tak, jak sobie wymyśliłam od dzieciństwa. "Coście zrobili z moją ulubioną książką" - miałam ochotę zapytać. Wiele rzeczy mi nie odpowiadało, wiele przeoczyłam. Teraz obejrzałam spokojnie, delektując się i dając wciągnąć w tamten świat. I było całkiem inaczej - zaczęłam dostrzegać głębsze myśli, pewien sens, doceniać estetykę. Spodobało mi się i to jak!
      Moim ulubionym ludem w Śródziemiu są.... nie, nie zapobiegliwe i miłe hobbity, ale dumne, mądre, piękne i z lekka tragiczne elfy. Zawsze tak było. Wiem, że jest to trochę tak, jakby żaba podziwiała motyle, albo... człowiek anioły, choć elfy są doskonalsze od aniołów, bo znają życie w ciele. Podziwiam je, piękne, mądre, dobre, odporne na zło do tego stopnia, że nawet wytworzone przez nich przedmioty to zło oddalają. Za przywiązanie do Ziemi, do dzikiej przyrody i umiejętność wtopienia się w nią, za miłość do wszystkiego, co piękne i dobre. Rozumiem ich chęć trwania, niechęć do zmian, ich smutek i ich dumę. Wiem, wiem - wiele osób nie lubi ich właśnie dlatego, że takie idealne. Dla mnie są tym bardziej pociągające.
       Świat ludzi daje nam taką dozę tego, co brudne, trudne i złe, że człowiekowi dobrze jest obmyć duszę. I tak po cichu wierzyć, że jeśli zdecyduje się trwać mimo wszystko, do końca, to w najczarniejszym momencie pojawi się Haldir ze swoim wojskiem, żeby mu pomóc.

       Zaczyna się głęboka jesień. Czas legend, baśni i czarów. Czas zwijania się przed ogniem i odlotów w głąb siebie, w głąb człowieczeństwa, żeby zrozumieć, żeby ocalić tę iskrę nadziei i piękna. Czas świec, światełek i ścieżek we mgle.


Ar sindoriello caita mornie
Ar illye tier undaluve lumbule

W szarym kraju zapadła ciemność
I wszystkie drogi toną w głębokich cieniach.


P.S. 1       Ideę Mrocznej Puszczy (tam, gdzie mieszka Thranduil i Legolas) Tolkien zaczerpnął z mitologii skandynawskiej. Z kolei Skandynawowie tak nazywali nieprzebyte puszcze w dorzeczu Wisły.....

P.S. 2      Gdyby mapę Śródziemia nałożyć na mapę Europy, to Mroczna Puszcza sytuuje się gdzieś w dorzeczu Bugu i Biebrzy (możecie mi mówić "Tauriel"), a Lothlorien leży na granicy polsko-niemiecko-czeskiej. Hej, ludzie z Izerów i okolicy, rozglądajcie się wokoło!

P.S. 3       Niektórzy uważają, że pierwowzorem elfów w mitach były plemiona słowiańskie: http://dragontn.blog.pl/2012/12/25/slowianszczyzna-%E2%80%93-krolestwo-elfow/

21 komentarzy:

  1. zadumałam się. Pięknie piszesz Gorzka Jagoda. Władcę Pierścieni właśnie czyta mój mąż, jak skończy to mu ją porwę..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj pisałam o filmie bardziej. Mimo pewnych braków (wiadomo, wyobraźnię każdy ma swoją), film jest chyba najlepszą ekranizacją powieści, jaką zdarzyło mi się widzieć. Niektóre sceny nie istnieją w książce, np.ta wspomniana przeze mnie odsiecz elfów w Helmowym Jarze i śmierć Haldira. W książce jest wspomniane tylko, że walczył z orkami w innym miejscu. Być może po to, aby nie mnożyć wątków, których i tak jest dużo, w filmie pokazano go w Helmowym Jarze. I ta scena jest bardzo przejmująca.

      Usuń
    2. wiem, wiem..inne sceny też pozmieniali i to od samego początku, dlatego wolę książkę chociaż nie odmawiam adaptacji filmowej urody i swoistego czaru..właśnie oglądamy Hobitta..

      Usuń
    3. Dołączę się do tej rozmowy bo post też mnie zadumał... zadumałam się nad tym jak pięknie można napisać o jesieni mimo, że jest taka byle jaka. Zadumałam się nad tą twoją chęcią ruszenia w nieznane jesienią... ja to tez mam ale nie jesienią, to tak jakbyś tutaj zakończyła pracę i szła dalej, albo niczym te ptaki pragnęła odlecieć... tylko gdzie? dokąd? Ksiązki nie czytałam, oglądałam film i jak najbardziej jestem za elfami, zawsze jestem za elfami gdziekolwiek one się pojawiają jako przedstawiciele jasnej strony, ale elfy to są moi ulubieńcy, nie wiem dlaczego? Może te szpiczaste uszy mnie kiedyś zafascynowały i smukła postać? Nie wiem... Buziaki :)

      Usuń
    4. Bo tutaj, na skraju Bagien i Puszczy jesień jest też piękna. Nie wiem, dokąd bym chciała odlecieć, ale chyba gdzieś w specjalny czas i miejsce. Zwykła podróż średnio mnie zadowala, bo horyzont zawsze tak samo daleko. W tym roku przecież pojechała, aż do Lublina. Tyle, że to niezupełnie o to chodzi...

      Usuń
  2. W tym roku wiosną całą trylogię przeczytałam, filmu nie oglądałam bo jakoś nie mogę się zebrać do niego. A tęsknotę znam, tyle że boję się, bo świat jest tajemniczy i pełen istot niewidzialnych, może tylko psotliwych ale i to wystarczy. Spotkałam się z nieznanym w lesie, pisałam o tym, prosząc by mi to jakiś realista wytłumaczył, wyszłam z tego i ja i córka wtedy kilkuletnia a zawdzięczam to genom ojca choleryka, nie przestraszyłam się, tylko strasznie wkurzyłam i skoncentrowałam na wyjściu. Dlatego wiem że są takie miejsca i takie istoty które w momencie naszego rozproszenia i dekoncentracji mogą się "bawić" co dla nas wcale śmieszne nie jest.
    Od dzieciństwa kocham baśnie i legendy, opowieści ludowe i mity, wierzę w dobre istoty, ale wiem że są także nie tyle złe, co po prostu głupie i złośliwe, tak jak i ludzie.
    "Nie każde złoto jasno błyszczy.
    Nie każdy błądzi, kto wędruje.
    Nie każdą siłę starość zniszczy.
    Korzeni w głębi lód nie skuję".
    To mój ulubiony Tolkien. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z popiołów strzelą znów ogniska
      I mrok rozświetlą błyskawice.
      Złamany miecz swą moc odzyska,
      Król tułacz wróci na stolicę.

      Na świecie są różne byty, dobre, złe i neutralne. Jakoś miałam szczęście i w naturze spotykam się tylko z tymi dobrymi (może to elfy, chociaż niewidzialne?). Ostatnio tego roku latem. Zabłądziłam w ogromnych lasach, w których byłam pierwszy raz w życiu. Poprosiłam z miłością te byty, które mogły tam być i zaczęłam być dosłownie prowadzona za rękę w stronę, o której nigdy bym nie pomyślała. Wyszłam wprost na samochód zaparkowany na leśnej drodze. A najfajniej było czuć się tak prowadzoną :).

      Usuń
    2. Niesamowita i wspaniała historia, uwielbiam takie czytać :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Pozdrów Galadrielę ode mnie :)

      Usuń
    2. Myślę, że ona przechadza się pomiędzy moimi końmi, w oparze jesiennych mgieł.

      A w ogóle, to za każdym razem od pewnego czasu, kiedy piszę "moje konie", to mi to "moje" coraz bardziej przeszkadza. Opiekuję się nimi, mam je, bo tak to jest poukładane w naszym ludzkim świecie, że zwierzęta się posiada. Ciekawe, czy kiedyś tam dawno temu,kiedy posiadanie innych ludzi było normalne, ktoś kiedyś miewał podobne wątpliwości... Pewnie tak, bo niewolnictwo ewentualnie się skończyło. Powiedzmy. W Europie.

      Usuń
    3. Wiesz, że mam podobnie od dłuższego czasu. Koni u nas nie ma, ale z innymi zwierzakami mam podobnie. Mówię "u nas są", "z nami mieszkają" albo jakimś podobnym łamańcem językowym.

      Usuń
    4. Pomału zaczyna się to samo odnośnie ogrodu. Bo czy ja go "mam"? Jestem tylko tymczasowym lokatorem i opiekunem tego skrawka ziemi. Nie mam oporów przed mówieniem (i myśleniem) "nasz ogród", bo mówi się też "nasze miasto", "nasz kraj" - w znaczeniu "znane, swojskie". Natomiast coś mi zaczyna skrzeczeć w "mam ziemię"...

      Usuń
    5. Patrz, jak to kontakt z ziemią ludzi różnych prowadzi do podobnych wniosków.
      Ziemia ma Ciebie, mnie. Jeżeli już. Ale powiedz to notariuszowi. :-D

      Usuń
    6. Sosny w moim ogrodzie są 2xstarsze ode mnie. To chyba ja u nich mieszkam? Czy mam prawo obciąć okropną gałąż dębu, która jest podniebna autostradą wiewiórek mieszkających tu od zawsze.
      "Jestem tylko tymczasowym lokatorem i opiekunem tego skrawka ziemi" - ładnie powiedziane.
      Też uwielbiam elfy. Uważam, że są wyjątkowo ładnie wykreowane w filmie.

      Usuń
    7. wiesz, też mam takie dylematy. Za to mój mąż - wręcz przeciwnie. Tnie wszystko, co mu się nie podoba. Ma takie zboczenie zawodowe - wiesz, francuskie parki pałacowe strzyżone geometrycznie. Ohyda! No i mamy coś w rodzaju wojny domowej, gdzie ciągle musimy wypracowywać kompromis: jaki krzak można wyciąć, bo autentycznie przeszkadza, a czego nie ruszać. ale i tak mamy zasługę: na pustym skrawku ziemi, płaskim i porośniętym tylko trawą mamy bujny ogród z tysiącami drzew i krzewów. Oczywiście duże drzewa są nietykalne! chronimy je, podziwiamy, wręcz otaczamy czcią!

      Usuń
    8. Też zaczynałam od mazowieckiej pustyni. A dziś mam gąszcz krzaczaso-drzewiasty i muszę wykonywac cięcia prześwietlajace. Ale napisałam o gałęzi w innym kontekście, ko-egzystencjalnym. Oczywiście, że nie wycięłam tej gałęzi - po co miałam się pozbawiać filmu w realu jak wiewióry co roku zasuwaja z jednej mega-sosny (tak 3 pietra) podniebnie 100 m na drugą ( bo jest w przeciwległym końcu działki). A poza tym - to jest też ICH gałąż, nie tylko moja.
      Na marginesie : chętnie bym poczytała coś o cięciu 'zwykłych' drzew i krzewów. Nie pielęgnacyjnym tylko ograniczającym. Nie wiedziałam, że mogę ciachnąć wierzchołki brzóz i sosen ( młodych) i ograniczyć ich wzrost nieokiełznany, skutkiem czego z pustyni zrobił się cień. I że modrzew będzie gonił sosnę kosztem dolnych gałęzi. I jak ciachać derenia złocistego a jak pospolitego ( tego czerwonego). Może Sz. Piotr użyczyłby swojej wiedzy, a nawet fotek. Sztuka podcinania to wiedza tajemna.

      Usuń
    9. Można znaleźć podręczniki, zasady. Z tym, że ja nie lubię cięcia i już. Najwyżej takie, jak coś się złamie. Cięcie toleruję jedynie na drzewach owocowych i porzeczkach. więc ekspert ze mnie żaden. Jeśli jest za gęsto, to wolę usunąć drzewo zbędne i przeszkadzające, pozwalając innym rosnąć. Cięcie ograniczające kojarzy mi się ze zdeformowanymi stopami Chinek, obcinaniem członków itp....

      Usuń
  4. Jesień, czas zadumy. Na Mazurach jest piękna i nawet w mieście też.Patrzę ze swojego piętra na złote liście zalegające asfalt. Staram się w tej namiastce życia jakim jest miejskie życie zamykać jesień w słoikach. Potem mam dylemat, gdzie to schować...wieczne rozdarcie...
    Kiszona czerwona kapusta wyszła pyszna, słoje z kiszonymi ogórkami upycham za zasłonami, zastanawiam się, gdzie schować suszone zioła i inne słoiki z przetworami. Mieszkanie staje się za ciasne i mnie jakoś ciasno w tej rzeczywistości. W zeszłym tygodniu "zamknęłam" Mazury, teraz będzie czas tęskonty. Właśnie zadzownił minutnik, trzeba wyjść ciasto marchewkowe z pieca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że musisz tak żyć w rozkroku... Może już niedługo?

      Usuń
  5. Władca Pierścieni, moja ukochana książka. Czytana raz po raz, raz po raz. Do kina na film poszłam. Pierwsze wrażenie było takie jak Twoje. Jak oni mogli tak zmienić "moja" książkę. Z biegiem czasu nauczyłam się podziwiać kostiumy, efekty specjalne i oprawę graficzna. Film ma w sobie coś, mimo wszystko. Do tej pory nie zaakceptowałam filmu Hobbit. Za dużo zmian. Jest na tym świecie magia. Jest ukryta w niedostępnych miejscach w lasach i na pustkowiach. Człowiek współczesny musi jej szukać i nie zawsze cieszy się gdy ja znajdzie. Kiedyś, dawno temu, chodziłam (sama) po górach. W pewnym momencie znalazłam się w miejscu gdzie, tak naprawdę nic się nie działo, ale mnie włosy niemal dęba stanęły ze strachu. Wycofałam się szybko, spotkany nieco później góral, kazał wracał na pole namiotowe, powiedział mi ze teraz w górach jest niebezpiecznie z powodu niedźwiedzia który jest bardzo nietowarzyski. Czy to obecność niedźwiedzia? Czy coś innego było w tym miejscu? Do dziś nie wiem i się z tego ciesze.

    OdpowiedzUsuń