niedziela, 6 lutego 2022

Aby pamiętać - magicznie

        Każdy lud, każda kultura ma swoje magiczne symbole. One same w sobie nie są mocą, one sprawiają, że mamy pamiętać o naukach, które nam przekazują. Wtedy nabierają magii dla nas. Ot, takie magiczne przypominajki. A może narzędzia medytacji?

       Dla mnie nadszedł czas, kiedy poczułam potrzebę wykonania kilku takich symboli. Zawarłam w nic to, co przez nie rozumiem, swoje medytacje i przemyślenia. Od czasu, kiedy naderwałam ścięgna w prawym nadgarstku, mam trudności z kaligrafowaniem, a bardzo mi brakowało czynności medytacyjnych. Więc zaczęłam robić różne symbole, ze wszystkich części świata. Takie, które do mnie przemówiły: "Zrób mnie, mam dla ciebie znaczenie."

      Pierwszy jest łapacz snów. Dla Indian był to przedmiot użytkowy, praktyczny. Robiony z tego, co pod ręką. Nie była to ozdoba, która miała wisieć latami, ale coś, co pełniło określoną funkcję: miał wyłapywać koszmary, a przepuszczać piękne i wieszcze sny. Robiono obręcz z gałązek, oplatano charakterystyczną "pajęczynką", ozdabiano - znowu tym, co pod ręką. Był to przedmiot efemeryczny i doraźny, po spełnieniu swojej funkcji był oddawany ogniowi, żeby spalić zgromadzone w nim złe sny. Efemeryczny i tymczasowy, ale nie niedbały. Wprost przeciwnie, wykonany z największą starannością.




       Obręcz do mego łapacza snów zrobiłam ze splecionych gałązek winorośli, reszta to sznurek konopny, korek i trzcina. oraz parę drewnianych koralików.
      
       Następną zabawką-przypominajką jest krzyż św. Brygidy, czyli stary symbol solarny, przynoszący szczęście oraz chroniący od wszelkiego złego. Krzyż ten jest oczywiście starszy od chrześcijaństwa. Sporządzano go w Irlandii ( a prawdopodobnie wśród wszystkich Celtów) w czasie święta Imbolc, czyli 1-3 lutego. Też tak zrobiłam.


      Innym magicznym przedmiotem ze słomy, który zajął mi sporo czasu jest świat. Obecnie częściej nazywa się je "pająkami", ale wolę nazwę "światy". Świat ma strukturę kryształków połączonych luźno ze sobą. Zawieszony na nitce pod sufitem chwieje się w najlżejszym ruchu powietrza. Czyż to nie piękny symbol naszego świata? Kruchego, tymczasowego, nieustannie poruszającego się. Którym trzeba manipulować z nieskończoną delikatnością. Pominęłam dekoracyjne kwiaty z bibułki, które są dość późnym dodatkiem, i zostawiłam naturalną strukturę słomek. Ale wiem, dlaczego je doczepiano: dość trudno ukryć wystające nitki zakończeń. Mimo że miałam świetną zabawę, robiąc każdy z tych kryształków jednym pociągnięciem nitki i nie wracając dwa razy po tej samej słomce, węzełków nie dało się uniknąć. Pamiętacie taką zabawę z dzieciństwa, kiedy trzeba było narysować kopertę jednym pociągnięciem ołówka i bez podwójnych linii? To jest coś podobnego, tylko w trójwymiarze.
      Dałam mu serce z czerwonego jak krew szklanego paciorka, to też ma swój sens.




       Wszystko to robiłam po raz pierwszy w życiu, więc jest wiele niedociągnięć. Ale lubię je takie, jakie są, moje amulety-przypominajki. Zrobione z samych naturalnych materiałów. Amulety same w sobie nie mają mocy, to ja daję im moc. Ale dla mnie najważniejszą ich funkcją jest przypominanie o pewnych sprawach, dla mnie wiadomych. Oraz radość z procesu tworzenia.