sobota, 12 maja 2018

Dni w złocie, zieleni i błękicie

        Tegoroczny maj nas rozpieszcza piękną pogodą i ciepłem. Kiedy przypomnę sobie zeszły rok, zimno i zasnute chmurami niebo, to cieszę się, że jest tak pięknie! Dni płyną cudownie rozjarzone słońcem, błękitem nieba i wszechobecną zielenią. Nawet komary nie potrafią mi zepsuć tego czaru, chociaż unikam wychodzenia o zachodzie Słońca.
        Prace w warzywniku postępują spokojnie. Dziś sadziłam pomidory w tunelu, jeszcze sporo ich zostało. Zaczynam też motykować zielsko. A wczoraj przywiozłam z targu cały koszyk rozmaitych kapustnych (kapusta późna, włoska, brukselka, kalafior itp) oraz jeszcze pory i selery. I było sadzenie na wyścigi z komarami po południu. Zaraz idę je podlać, bo ten upał sprawia, że się pokładają.
      Połowę tunelu wyścieliłam kartonami, będę w nich robić dziury i sadzić pomidory. Ten patent sprawdził się w zeszłym roku z kapustą, to może z pomidorami też. Bo muszę się przyznać, że pielenie w folii mnie przerasta - sauna tam niesamowita panuje latem.

      Duże ptaki ustąpiły na niebie miejsca tym mniejszym, tylko czasem przemknie bocian z przekąską dla młodych, a tak to różny drobiazg uwija się na wszystkie strony, śpiewa, pokrzykuje, myszkuje w gałęziach. Żaby wieczorami dają koncerty, a nocą śpiewa słowik.

     Wegetacja jest nieco przyspieszona w porównaniu z innymi latami, ale nie tak bardzo, jak w innych regionach. Noce są chłodne i gwiaździste. Bzy pachną, powoli kończąc swój występ. Kwitną głogi, dobre na serce. Jutro ich nazbieram i ususzę.

      Mam wrażenie, że co dzień jest święto, w tym złocie, zieleni i błękicie.


poniedziałek, 7 maja 2018

Utrudnienia w komentarzach

         Od pewnego czasu jestem zalewana spamem, na dodatek zawierającym wirusy. Przez jakiś czas po prostu usuwałam te komentarze po kilka razy dziennie, ale mnożą się jak stonka i jest ich coraz więcej. Dlatego włączyłam czasowo weryfikację obrazkową, może to ich przystopuje.
         Jeśli nawet to nic nie da, to nie wiem, co robić....

piątek, 4 maja 2018

Jak w raju

          W tym roku wiosna nas rozpieszcza przepiękną pogodą i upałami całkiem letnimi. Aż się wierzyć nie chce, że jeszcze miesiąc temu wszystko było skute lodem! Eksplozja zieleni, kwiatów, zapachów i ptasiego gwaru.  Zmiana scenerii z brązowo-burej szarości w rozedrgany młodymi kolorami raj.

 Kwitnie wszystko naraz - jabłonie, grusze, wiśnie, czeremchy. Zapach wręcz upajający, z zielonymi nutami iglaków. Czy ktoś czuł kiedyś zapach modrzewi? Przecudny! Można w tych zapachach pływać, kąpać się, brodzić... Zwłaszcza wieczorami, po ciepłym dniu, kiedy żaby grają swój koncert, a żurawie na pobliskiej łące im wtórują. Czasem odzywa się klekotka bociana, często śpiew melodyjny drozda i wilgi.


 Groszek pomału wychodzi z ziemi i już woła o pielenie. W tym roku mam 8 takich walców z siatki. A groszek powschodził nierówno: niezawodny Telefon pięknie, nasiona rzekomo ekologiczne - prawie wcale, musiałam dosiewać Sześciotygodniowym.


Można też zajrzeć do inspektu, gdzie w towarzystwie rzodkiewki i różnych sałat rosną sobie dynie Amazonki. Kiedy minie niebezpieczeństwo chłodnych nocy, zdejmę skrzynię inspektową i dynie będą miały dużo przestrzeni wokół siebie.

 To Nowy Warzywnik (tiaaa, nowy - jakieś 15 lat ma). Jak widzicie z pomocą Pierra jakoś sobie radzę z sianiem i sadzeniem. Te grządki to kilkuletnie wały, które już się rozłożyły, pozostawiając próchnicę.


 Pomidory i inne papryki chwilowo czekają, w namiotach foliowych jeszcze ziemia nie przygotowana. Pracuję powolutku, a tutaj obawiam się trochę Zimnych Ogrodników. W tej chwili gromadzę kartony, żeby nimi przykryć ziemię. Ściółka ze słomy bardzo ładnie wygląda, ale niezbyt zdaje egzamin jako zapora przeciw chwastom. Musiała to by być sieczka i bardzo grubo... A kartony, rozłożone w zeszłym roku eksperymentalnie na skrawku ziemi spisały się pięknie.


Kiedyś, bardzo dawno temu, wysiałam nasiona pierwiosnków ogrodowych. Do tej pory mamy ich mnóstwo, w różnych kolorach.

       Pracuję powoli, często odpoczywając. Po raz pierwszy od lat nie kręcę się jak fryga, żeby ze wszystkim nadążyć. Ile dam radę, tyle zrobię. Dojrzałam do kontemplacji, do uczestniczenia. Mogę siedzieć i tylko zachwycać się tym, co robi przyroda przy moim niewielkim udziale.