Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
poniedziałek, 6 października 2014
Piroplazmoza
Tiki jest chory, bardzo chory już od kilku dni. Był tutejszy weterynarz w sobotę, orzekł psią sepsę (cokolwiek to znaczy) i dał antybiotyki. Niestety, z psiakiem było coraz gorzej. Wtulał się we mnie, wlókł się za mną na trzęsących łapkach, padając na nos, aż mi się serce krajało. Wczoraj przestał nawet pić, bo po każdym łyku wymiotował.
Dziś rano zawieźliśmy go do dobrej przychodni weterynaryjnej do Suwałk. Orzeczenie: piroplazmoza czyli babeszjoza spowodowana najprawdopodobniej ukąszeniem kleszcza. Dostał kroplówkę i masę leków. Oraz orzeczenie, że nie jest z nim tak najgorzej, są szanse, że z tego wyjdzie, choć trzeba będzie go leczyć dość długo i konsekwentnie.
Po powrocie już widać poprawę: zrobił siusiu, napił się, a przed chwilą zjadł trochę. I nie wymiotuje. Teraz leży mi na stopach, łapeczkę z wenflonem trzyma sztywno i walczy.
Taki malutki, a taki dzielny.
Ludzie, chrońcie swoje psy przed kleszczami. Do tej pory stosowałam Front Line, potem jakieś oleje aromatyczne, ale okazuje się, że i do jednego i do drugiego nasze klaszcze już się przyzwyczaiły. Trzeba zmieniać produkty. Wiem, że to chemia i że nie jest to może najzdrowsze, ale choroba jest jeszcze gorsza. Zdrowy rozsądek podpowiada, żeby wybierać mniejsze zło.
Pani weterynarz powiedziała mi, że kleszcze jesienne są najbardziej jadowite i że w tej chwili jest jakaś epidemia babeszjozy - codziennie mają co najmniej jednego chorego psiaka, jeśli nie kilka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ech, mieliśmy pierdyliardy kleszczy w tym roku. Ja sama dwa razy miałam odczyn charakterystyczny dla boreliozy i musiałam brać antybiotyk. Nasze sunie miały w tym roku obroże (takie same, co w zeszłym) Foresto firmy Bayer. Nie śmierdzą, można się do psa przytulać (nawet dzieci), a co ważne dla nas - można się w nich kąpać. koszt ok. 100 zł dla dużego psa, ale wystarczają na cały sezon. Bardzo polecam.
OdpowiedzUsuńNiech Tiki szybko wraca do zdrowia!
Dzięki za radę, możliwe, że skorzystam. Moje psy panicznie boją się wody, więc ich nie kąpię, tylko często szczotkuję.
UsuńBiedny Tiki - niech już zdrowieje i żadnych kleszczy nie przynosi...
OdpowiedzUsuńZdrowieje pomalutku. A z kleszczami... pełno ich, a on buszuje po krzakach.
UsuńTrzymam kciuki za wyzdrowienie :)
OdpowiedzUsuńŚliczny piesek :)
Dzięki! Śliczny, ale dość wredny dla wszystkich, poza mną. Dla mnie jest idealny. Mąż dziś orzekł, że już z nim dobrze, bo znowu zaczął na niego warczeć.
UsuńTiki, dasz radę!!! u mnie na podwórzu pies nie łapie, ale w terenie - masakra!!! mam oczy dookoła głowy, najgorzej chyba było wiosną - po jednym spacerze z 5 przynosił...
OdpowiedzUsuńNo właśnie! A mój na terenie łapie, wiesz - 3 hektary buszu :)
UsuńKciuki za Tikiego na wszystkich łapach u nas!
OdpowiedzUsuńW takiej sierści jak u niego łatwo kleszcza przeoczyć.
Trzymajcie się i dużo zdrowia... dla Wszystkich!
Fakt, łatwo przeoczyć. No i w końcu nie tarmoszę go cały czas.
UsuńJak od razu widać poprawę, to powinno być dobrze. Moje wszystkie psy to przechodziły. Na szczęście interwencja w porę jest zwykle skuteczna. Żadne środki nie działają w 100%, szczególnie jak jest tak dużo kleszczy jak teraz. Ja już mnóstwo środków wypróbowałam a i tak znajduję kleszcze na psach. I jeszcze trzeba pamiętać, żeby uważać też w zimie. Moja suka w chorowała w styczniu, wystarczyła lekka odwilż.
OdpowiedzUsuńJa się zastanawiam, jakim cudem one do tej pory nic nie złapały, mają już po 6 lat i to pierwszy raz. A ciepłą porą żyją głównie na dworze.
UsuńPrzeszłam to z moją sunią jakieś 2 lata temu. Psinka żyje do dziś, ale atak tej choroby wywołał chorobę autoimmunologiczną, mianowicie Pęcherzycę. Psinka na Encortonie będzie do końca życia.
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę Tikiemu i braku powikłań.
Tfu, tfu, tfu, na...kleszcze urok (bo przecież nie na psa). Mam nadzieję, że jemu to się nie zdarzy.
UsuńRównież trzymam kciuki za zdrowie Tikiego. Powiedz mu, że zdrowy ma być, bo kto będzie obszczekiwać i obwarkiwać obcych ludzi;)
OdpowiedzUsuńA tak co do weterynarza, zrobił mu morfologię krwi i biochemię? Nie żebym miała coś do niego, ale niestety teraz samemu też wszystko trzeba sprawdzać.
Ten nasz nic nie zrobił, ale w poradni i owszem - całe badanie krwi, jak się patrzy. Stąd wiemy, co to jest. Akurat obszczekiwanie i obwarkiwanie to mniej przyjemne jego cechy. Chociaż... w alarmy nie muszę inwestować. Ale kto by tak wodził za mną zakochanym wzrokiem, kto by się tak fajnie przytulał i kto by mi zimą grzał stopy przy kompie?
UsuńKupiliśmy dwie drogie obroże bajerowskie, chronią przez 8 miesięcy. Mogą się kąpać w nich, obroże nie śmierdzą choć na początku troszkę tak. Bokserka koleżanki mimo kropelek też złapała kleszcza szybko zauważyła, ale i tak się martwi. Za zdrowie Tikiego trzymam mocno kciuki z całej siły.
OdpowiedzUsuńWiesz to taki zapewne głupi pomysł bo przecież się nie znam nie wiem czy to możliwe ale kiedyś wilczura naszego pierwszego z nosówki wyprowadziłam sama choć wet radził natychmiast uśpić. Podawałam tylko i wyłącznie samo żółtko to polizał i zjadł trochę i mleko zsiadłe do picia, pił je. Po dwóch tygodniach lekarz zobaczył zdziwił się że to coś co zaordynował tak pomogło :) Opowiedziałam co dawałam. A właściwie teraz mi przyszło do głowy a może to wcale nie była nosówka, przecież w tym czasie byliśmy z trzymiesięcznym wilczurkiem w Borach Tucholskich, gdy wracaliśmy już miał łepek zwieszony a my wtedy dwudziestolatki i mieszczuchy niedoświadczane wcale, nic nie wiedzieliśmy przecież o ochronie przed kleszczami. Wilczurek jeść przestał, nie pił, wymiotował, nie podnosił się z posłania, może i nosówka a może kleszcz? W każdym razie przeżył i jeszcze długo żył i wysoko skakał i pływał nasze kochane pierwsze psie.
Bedę musiała bliżej zainteresować się tymi obrożami. Ciekawe, czy robią też takie dla 60 kg psa? Bo Lunie też się należy. A co do chorób, to wiele z nich daje podobne objawy. Rozstrzygające jest badanie krwi, ono najlepiej pokazuje, co jest.
Usuńkochana, ja nie zaglądałam na blogi przez ten czas i nie wiedziałam, że twój Tiki chory! trzymajcie się obydwoje dzielnie. ja nie mam żadnych mądrych rad w tym temacie, więc tylko wspieram was ciepło i z serca życzę powrotu do zdrowia dla psiaka!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że z psiaczkiem już lepiej:) Mój pupil także parę razy "złapał" kleszcza, ale jak dotąd na szczęście żadnych objawów....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Boszszsz, biduś kochany, malutki...
OdpowiedzUsuń