Wiecie, pisałam o bobrach, które osiedliły się u nas. Zbudowały tamę na granicy naszego tereny, w dole strumyka. Poziom wody w strumieniu się podniósł, ale tylko wzdłuż MOJEJ łąki i to nawet nie całej. Moja łąka rozciąga się od tamy na 300 metrów w górę strumienia. Dalej zaczynają się łąki sąsiada, które są położone wyżej, niż nasze i to małe spiętrzenie do nich nawet nie dochodzi.
Otóż dziś pod wieczór zastałam jego dwóch synów w trakcie rozwalania tamy. Kiedy mnie zobaczyli, chcieli się schować, ale z nasypu nad stawem widziałam ich jak na dłoni. Zapytani, dlaczego to robią, odpowiedzieli, że u nich łąki zalewa. A mnie wtedy krew zalała. Wytłumaczyłam im to, co napisałam powyżej - u mnie trochę zalewa, mnie to nie przeszkadza, moja ziemia, moja sprawa, moje bobry. A im nic do tego. No to poszli. Nie wiem, czy chyłkiem nie wrócą.
W sumie sąsiedzi to fajni ludzie, ale coś mają z tym rozwalaniem tam. Rozwalają je na całym strumieniu, w górę i w dół, z daleka od nich. Takie, które im nie mogą w żaden sposób zaszkodzić.
Kurczę blade, facet ma kilkadziesiąt hektarów, może, z dzierżawami, nawet ponad 100, co mu szkodzi ten strumyk poszerzony o trzydzieści centymetrów? A nawet tego nie, tym razem, bo wszystko zostaje u mnie. Tama miała może 50 cm wysokości, a jego tereny są ponad półtora metra wyżej. Na pewno go nie zalewało.
Wściekła jestem, jak nie wiem co. Czemu wleźli aż na sam koniec mojej ziemi, żeby zniszczyć coś tak bezinteresownie?
Czy ktoś wie, co mówi prawo w takim przypadku? Czy mają prawo niszczyć te tamy wszędzie, gdzie im się podoba?
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
O matko, nie wiem co prawo na to, ale bobry są pod ochroną częściową a na rozwalanie tam trzeba mieć zezwolenie wojewody. Znalazłam ci artykuł o bobrach na Podlasiu i o nowych ustaleniach, które mają obowiązywać od połowy czerwca: http://wyborcza.biz/biznes/1,100969,15903991,Podlaskie__Uproszczenie_przepisow_ma_pomoc_ograniczyc.html
OdpowiedzUsuńA w ogóle to jakim prawem oni to rozwalają na twoim terenie???
Dzięki za link, ale u mnie się nie otwiera, piszą, że trzeba mieć prenumeratę. No właśnie, to mnie wk...wiło - na moim terenie. Ale oni rozwalają żeremia wszędzie w okolicy.
UsuńFaktycznie, mnie się teraz już też nie otwiera, za pierwszym razem mi się udało. Ale poczytałam jeszcze, i prawo tego zakazuje, ale jak widać miejscowi prawo mają w d...
UsuńWysłałam Ci maila.
Usuńnie wiem jak tam jakieś nowe przepisy, ale patrząc na te wcześniejsze niszczenie tam jest nielegalne. Było też tak, że można zniszczyć tamę tylko jeśli faktycznie są do tego powody (udokumentowane), a na cały proceder zostanie wydana zgoda przez władze lokalne i chyba rdoś
OdpowiedzUsuńWiesz, tutaj wszyscy czniają prawo pisane.... Zniszczyć bobry, zniszczyć łosie, pozabijać ptaki. Łąki i pola rozjeździć ciężkimi ciągnikami, a potem szukać winnych.
UsuńJa też nie wiem, co na to prawo, ale wiem, co na to etyka. To zwykła bezmyślność i okrucieństwo - takie samo, które bez mrugnięcia okiem morduje kociaki i psiaki. Dla zasady. Bo tak. Bo bobry to szkodniki i już.
OdpowiedzUsuńWiesz, co jest dziwne? To są bardzo mili ludzie, dobrze traktują swego psiaka i kota, pomagają nam sporo. Dbają o krowy, ale jak o przedmioty. To, jak się czuje zwierzę uwiązane na krótkim postronku w oborze przez 7 miesięcy w roku ich nie obchodzi. Dobrze, że choć latem wypasają się na łąkach. A jednocześnie rozwalają bobrze tamy pasjami. Rozumiałam jeszcze, jak było to u nich, chociaż ich łąki są rozjeżdżone ciągnikiem, dlatego po obfitych deszczach są mokre, nie z powodu bobrów. Brak logiki i całkowite uprzedmiotowienie zwierząt.
UsuńTo widzę jakaś masowa chłopska przypadłość: zwierzęta są elementem gospodarstwa, jak ciągnik i widły. Mają być tam, są po to, jak nie to na śmietnik! Zresztą trzeba sobie jakoś to w głowie poukładać, jeśli hoduje się świnkę, czy kurę lat kilka, a potem ją ciach! - siekierą, czy innym nożem uśmierca. Nie można się pewnie za bardzo ze zwierzętami wówczas zaprzyjaźniać, bo będzie bardziej boleć... W chłopskim światopoglądzie są dwa kolory: czarny i biały, a te szarości to filozoficzne dyrdymały...
UsuńCiężko jest komuś z innego środowiska w otoczeniu prawdziwie prostych ludzi wsi. Nawet, jak szanujesz ich ciężką pracę itd., mnóstwo spraw jest nie do zaakceptowania, a w najlepszym razie nie do pojęcia.
Obserwuję ten fenomen od kilku dobrych lat.
Sił i wytrwałości życzę, także w obronie chronionych bobrów.
Wiesz, to jest po prostu pragmatyzm. Żeby żyć, trzeba jeść. wolę taka hodowlę, niż przemysłową. Cała bieda w tym, że teraz to przemysłowe podejście "wchodzi pod strzechy".
UsuńTrzeba miec zgode na rozebranie tamy wybudowanej przez bobry. Nie mozna tak sobie pojsc i zdewastowac. Jednak przepisy przepisami a rzeczywistosc pokazuje nam co sie dzieje :(
OdpowiedzUsuńEch, jak już pisałam: "prawo, prawem, a moje musi być na wierzchu". Fakt, niektóre przepisy sama uważam za bzdurne, ale akurat nie ten.
UsuńZnam rolników nie od dziś. Znam historie, gdzie na bobry napuszcza się psy, traktuje się je widłami, bo ich tamy powodują zalewanie łąk, a same bobry wycinają drzewa, które są własnością rolników. Mentalność tych ludzi jest przerażająca...
OdpowiedzUsuńAkurat w tym przypadku ani im nie zalewa, ani im nic nie wycinają, ale widły owszem, mieli.
UsuńNiestety, Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Białymstoku przygotował projekt zarządzenia zezwalającego na czynności podlegające zakazom w stosunku do bobra europejskiego (Castor fiber) i zamierza zezwolić na niszczenie i usuwanie tam wybudowanych przez bobry na ciekach zlokalizowanych na terenie województwa podlaskiego, poza obszarami Natura 2000 i rezerwatami przyrody. Zarządzenie ma obowiązywać przez okres pięciu lat.
OdpowiedzUsuńJednak na Twoim terenie nikt nie ma prawa niczego niszczyć.
U nas (w regionie) są problemy z bobrami, ale akurat tam obowiązuje Natura 2000. Oficjalnie nie ma przyzwolenia na niszczenie tam, ale jak jest nieoficjalnie nie wiem. Może tak, jak u Ciebie.
Wiesz, są różne sposoby - można mieć pozwolenie, można nawet wnieść o przesiedlenie bobrów. Jeśli naprawdę komuś to przynosi szkodę. W tym wypadku nie przynosiło.
UsuńZmieniony bieg rzeczki wpływającej do głownej rzeki na okcinku ( meandrami) 2 km.brak dostępu do głownej rzeki przez teren w całości pokryty kanałami i dopływami. zniknięcie olszyny i brzeziny. 10 ha łąk niedostępne, zalane, zryte. plon 4 lat gospodarki bobra na jednej nadbużańskiej łące. pracowite zwierzątka. to druga strona programu ochrony gatunkowej bobra. 2 lata temu zaanektowały inną wąską strugę - teraz ma szerokość 100 m i oczywiście ani jednego drzewa na przestrzeni 3 km długości już nie ma. te łaki i pola nie są teraz uprawiane, ale pare lat temu kilka dobrych przyczep siana zwożono. gdyby właściciel dalej krowy hodował bobrom by się tak dobrze na jego łące nie żyło.
OdpowiedzUsuńMożna na to spojrzeć z innej strony: rezerwuar wilgoci na wypadek suszy, podnoszący wtedy poziom wód gruntowych lub, w przypadku ulewnych deszczów - zatrzymujący falę powodziową. Miejsce gniazdowania dla ptaków, ostoja dla innych zwierząt. Drzew wszystkich nie zjadają, widzę to u siebie - utrzymują je w formie krzewów i zawsze zostawiają kilka witek, żeby nie umarły. Gdyby właścicielom zależało na tych łąkach, to dość łatwo jest otrzymać pozwolenie nie tylko na niszczenie tam, ale też na interwencyjny odłów bobrów. Mało kto wie, ale żywe bobry są wziętym towarem eksportowym i nasz kraj nieźle na tym zarabia. Na Podlasiu w tej chwili jest tak wiele ziemi opuszczonej, że tych kilka hektarów łąk zalewowych można odżałować. Wielu ludzi kosi łąki tylko dlatego, że są dopłaty, nie mając co zrobić z sianem. W sumie sporo korzyści (zwłaszcza ze względu na powodzie), a szkoda niewielka. Poza tym rolnicy dostają w takim wypadku odszkodowanie.
UsuńBrzegi rzek to najbardziej ludzie pozmieniali, niestety...
OdpowiedzUsuńU nas na stawie (prywatnym zaznaczam) ktoś zabił bobra. Też już pisałam o tym u siebie kilka słów :-(
Taka ludzka mentalność, przyrody nie szanują... Łatwiej zabić po kryjomu niż postarać się o przesiedlenie... Ja oczywiście tego nie popieram! Popieram bobry, które przecież też gdzieś muszą żyć!