Mija czas, a mi coraz trudniej zaglądać na bloga. Mimo chłodnej wiosny i początku lata, natura robi swoje. Ogród znowu stał się nieprzeniknionym buszem, zaczął owocować i zaczął się też wielki czas przetwarzania jego darów. Czas wegetacyjny jest dość krótki u nas, trzeba więc szykować zapasy i od razu zagospodarowywać to, co ogród daje.
Truskawki obrodziły w tym roku, po kilku suchych latach nareszcie mamy ich obfitość i to pięknych. Oczywiście zjadane są na surowo, poza tym robię dżemy i soki. Obrodził groszek zielony, pięknie pnie się po walcach z siatki leśnej. Ten najwcześniej zasiany też już jest zbierany. Co ciekawe - chłody zahamowały wzrost groszku wysianego na początku kwietnia, tak, że przez pewien czas jego wielkość była taka sama, jak tego wysianego na początku maja. Natomiast zaczął owocować odpowiednio wcześnie. Czyli warto siać wcześnie.
Jem już też wczesną kapustę, przepiękne, niewielkie, ale zwięzłe główki. No i oczywiście zioła, cebulka dymka, botwinka, rzepka (bo rzodkiewka już się skończyła), rozmaite sałaty, roszponka, pieprzniczek, rabarbar itp...
Na strychu sukcesywnie suszą się kolejne zbiory ziół i przypraw. Jak tylko deszcze ustaną, trzeba będzie zbierać porzeczki.
Fasola, chociaż nieco uszkodzona na początku czerwca przez przymrozki, też dzielnie sobie poczyna i przez ten miesiąc wspięła się już do korony ustrojstwa oraz wykształciła dużą liczbę pąków kwiatowych. Wewnątrz kręgu utworzonego przez sznurki do fasoli było puste miejsce, więc posadziłam tam kilka flanców późnej kapusty, których miałam nadmiar. Rosną przepięknie, zagłuszając (no, prawie) chwasty. Jako roślina znosząca półcień, kapusta nadje się w takie lekko zacienione miejsca.
Niestety, nie udało się zebrać siana. Trochę tylko, tyle, ile z mężem daliśmy radę skosić i wysuszyć między deszczami. Będę chyba musiała kupić....
Na czerwcowym zjeździe było pusto, przyjechała tylko jedna para i, w dniu ich wyjazdu, zaprzyjaźniona z nami od kilku lat miła znajoma. Zdarzyła się też pewna przykra historia - pani, która przyjechała na kurs, złapała kleszcza. Twierdzi, że był rumień i że musi teraz przyjmować antybiotyki. Dlatego uwaga: za kleszcze, komary i inne żmije nie biorę odpowiedzialności. Tu jest dziki park Biebrzański, trzeba się też z tym liczyć i odpowiednio zabezpieczać. A przede wszystkim dokładnie codziennie oglądać ciało, zwłaszcza po wycieczkach. Ale nawet w ogrodzie można je znaleźć. I stosować odpowiednie replenty. Olejki naturalne są naprawdę skuteczne, ale co kto lubi.
Czarna kurka wysiedziała 5 kurczaczków. Niestety, którejś nocy (a raczej nad ranem) do małego, przenośnego kurniczka włamało się jakieś duże zwierzę i wyniosło kurę het, na łąki i jeszcze dalej. Tylko czarne piórka znaczyły trasę. Z 5 kurczaków znalazłam 3, z tym jednego po wielogodzinnych poszukiwaniach i polowaniu. Uciekał jak mysz i odzywał się w coraz to innym punkcie ogrodu.
Teraz próbuję wychować je w domu, a nie jest łatwo. Do tej pory kurczaki u nas lęgły się co roku, ale zawsze były wychowywane przez matki.
Przy dwóch nieznośnych psach i dwóch kotach, co wiadomo, musiałam znaleźć bezpieczne miejsce. Na dokładkę lampy u nas mają żarówki energooszczędne i nie grzeją, a jest chłodno... No i znalazłam bezpieczne miejsce - duże drewniane pudło z kurczakami wstawiłam do piekarnika kuchenki. Tam też jest lampka, która grzeje. Zacisznie, bez przeciągów. Chociaż brzmi nieco makabrycznie. Regularnie trzeba to-to karmić, poić i zmieniać podkłady. Na noc gaszę światło, a wstawiam termoforek. I tak czas leci. Czekam na ciepłą pogodę, żeby wyprowadzać je na spacerki do kojca na podwórzu.
Wczoraj dranie postanowiły wykąpać się w spodeczku z piciem. Kiedy zobaczyłam je, takie mokre i łyse jak dinozaury, to nie było wyjścia - kurczaki za pazuchę, pod polarek i schnąć! Chyba było im tam dobrze, bo mościły się i spały, dopiero kiedy wyschły, zaczęły się wiercić i wyglądać przy szyi. Mam nadzieję, że przeżyją...
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Mimo tego kleszcz warto było przyjechać ,a jeśli miałabym mieć pretensje to tylko do siebie za brak czujności.Swoją drogą, dziś wyczytałam w prasie,że błędem popełnianym nagminnie przez lekarzy pierwszego kontaktu jest podawanie od razu antybiotyku.Pozdrawiam Elżbieta
OdpowiedzUsuńAle może jednak zrób test, na wszelki wypadek. Ten dobry test, bo ten powszechnie stosowany jest niedokładny. Rzeczywiście, stosowanie antybiotyku bez stwierdzenia, czy jest borelioza, nie ma sensu. Tak mała dawka nie pomoże, jeśli choroba jest, a tylko osłabi niepotrzebnie organizm, jeśli jej nie ma. To dobrze, że coś wyniosłaś z naszego spotkania.
UsuńMała podpowiedź-ja do naczynia w ktòrym mam wodę dla kurczakòw (przeważnie stary kafel od pieca)wstawiam odwròcony (do gòry dnem) słoik właśnie po to aby kurczaki się nie potopiły i nie zmoczyły...Julia
OdpowiedzUsuńskorzystałam z doskonałego pomysłu, wprawdzie kafla nie wstawiałam, bo nie ma miejsca, tylko mniejsze naczynie z małym słoiczkiem. Dziękuję.
UsuńMała podpowiedź-ja do naczynia w ktòrym mam wodę dla kurczakòw (przeważnie stary kafel od pieca)wstawiam odwròcony (do gòry dnem) słoik właśnie po to aby kurczaki się nie potopiły i nie zmoczyły...Julia
OdpowiedzUsuńKleszcz to może człowieka dopaść na cud przyciętym tyrawniczku pod betonowym blokiem w sercu dużego miasta. Pretensje o kleszcze i gradobicia to do Zwierzchności ( Księga Stworzenia podstawą do wpisów w księdze skarg i zażaleń ) a nie do ludzi. Do ludzi to można mieć pretensje o brak przyzwoitości, empatii i brak jeszcze paru innych cech ( ze szczególnym naciskiem położonym na brak rozumu )ale na pewno nie o to że na świecie istnieją kleszcze przenoszące boreliozę. A w ogóle to najśmieszniej jest jak ktoś własny brak rozumu usiłuje sobie zrekompensować przywalaniem bliźnim pretensjami o jakość stworzenia.Taaa...
OdpowiedzUsuńNie sądzę raczej, żeby ktoś miał pretensje. Mnie było bardzo głupio, że coś takiego się zdarzyło i ludzie, zamiast skorzystać z czaru i piękna tego miejsca, złapali kłopoty i teraz cierpią...Że nie uprzedziłam, że zabrałam na spacer po łące i lesie... chciała bym, żeby pobyt tu kojarzył się z pięknem i z Naturą.
UsuńKleszcze z pewnością są częścią Natury. Podobnie jak żmije, przed którymi ostrzegamy naszych beztroskich spacerowiczów.
UsuńA tak na marginesie, czy kiedyś ludzie mniej się bali, czy może było mniej kleszczy?
Pamiętam beztroskie uwalanie się na każdej możliwej łące. A teraz? Każdy ( włącznie ze mną ) trzęsie się, że kleszcze oblezą.
Dziewczyny, nie ma co tak od razu panikować. Natychmiastowy [czyli zazwyczaj następnego dnia] rumień po kleszczu wystepuje bardzo często i jest reakcją alergiczną organizmu na ślinę kleszcza. Należy się martwić dopiero gdy w ciągu miesiąca wystąpi następny. Blady z czerwoną obwódką.
OdpowiedzUsuńWiem to od lekarza, bo kilka dni temu też mi się dziad wbił w nogę. Na własnym tarasie!
Z miasta pozdrawiam:) szczerze zazdroszcząc:):)
OdpowiedzUsuń