poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozczarowanie

     Kilka dni wahałam się przed napisaniem tego posta. Nie lubię pisać o rzeczach przykrych, nie ma na nie miejsca w malutkim raju. zostawiam je za drzwiami. Jednak teraz winna Wam jestem wyjaśnienie i być może przestrogę.
     Chodzi o te konferencje w siedzibie Biebrzańskiego Parku Narodowego.
     Nie umiem wyjaśnić, jakim cudem to w ogóle miało miejsce i jak dyrekcja mogła do czegoś takiego dopuścić. Może ich też wpuszczono w maliny, tak jak mnie i innych uczestników?

    Usiadłam więc na sali z pięknym kajetem, gotowa wszyściutko akuratnie notować, żeby potem móc przemyśleć i podzielić się. Początek rzeczywiście był obiecujący, traktował o magnetyzmie, polu magnetycznym, uskokach geologicznych i ich wpływie na organizmy żywe.

     Niestety, następnie zaczęło być mniej ciekawie. Jeden z prowadzących zaczął się promować, twierdząc, że znalazł maszynę, która uzdrawia wszystko (łącznie z czakramem wawelskim, bakteriami w benzynie w baku samochodowym i chemtrails) i pomalutku, ale nachalnie zaczęła się promocja "cudownych krążków", które ten pan sprzedaje. Żadnych dokładnych wyjaśnień, wszystko spowite mgłą tajemnicy, tylko rzucane chwytliwe hasła, jak "pole informacyjne", "zmiany paradygmatów", "uzdrowienie", "zapewnienie powodzenia firmy" itp. Przez wpływanie na umysły innych - co jest już zupełnie diaboliczne, bo biała magia kategorycznie odrzuca wpływanie na innych, nieświadomych tego. Nawet zabiegi lecznicze wykonuje się na wyraźną prośbę. 
     Pod koniec nic już nie notowałam, bo nie było co, tylko kątem oka obserwowałam. Dało mi to dużo materiału do przemyśleń.

    Byłyśmy we trójkę, trzy początkujące wiedźmy biebrzańskie i zgodnie zaczęło robić się nam nieprzyjemnie. Niektóre aż miały nudności. Żal mi było też trzech chłopaków, którzy przyjechali aż spod Białowieży. Oni mieli podobne odczucia do nas., tylko wyrażali to bardziej dosadnie.

    Ponieważ część osób zaczęła wychodzić, my też wyszliśmy w czasie przerwy obiadowej. Pojechaliśmy połazić po lesie i to było o wiele bardziej owocne, niż ta komercyjna konferencja.

    Zostawiłam młodych na spacerze i pojechałam do domu. Prawdopodobnie wyniknie z tego ciekawa znajomość, dalsze wzbogacanie naszego kręgu przyjaźni. Jeden mały kotek z leśniczówki znalazł już dom w mieszkaniu kooperatywnym w Białymstoku. Czyli jakaś korzyść jest...

      A dla mnie gorzkie dość doświadczenie, które jednak sporo mnie nauczyło o ludziach. I sprawdzenie przysłowia, że nie wszystko złoto, co się świeci.

11 komentarzy:

  1. Przykre jest to , że cały czas oszukuje się wrażliwych, prawych idealistów usiłując jak najwięcej sprzedać i zarobić. I robi się to w tak perfidny sposób ! I nie chodzi tu tylko o stracony czas, pieniądze itd, ale o poczucie oszustwa, wykorzystania, potraktowania bardzo przedmiotowego- tak bym się czuła, gdybym tam była. Pozdrawiam ze słonecznej na razie Doliny Baryczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też się czułam. Tym bardziej, że pragnę wiedzy tego typu, jak kania dżdżu. Były też jednak plusy - spotkałam po latach chłopaków z Puszczy Białowieskiej, potwierdziło się moje widzenie świata i pokrewność dusz, a co najciekawsze, może prawie nie do uwierzenia, to, że widzę aurę ludzi w sprzyjających warunkach i że nie są to złudzenia optyczne.

      Usuń
  2. Kiedyś dawno byłam na takich spotkaniach przez Nieznany Świat organizowanych, wyniosłam z tego bardzo dużo, mądrzy prelegenci, ciekawe tematy, przyznaję że się ucieszyłam że coś się dalej dzieje tak ciekawego, ze warto pojechać, posłuchać.
    Wiedźmy Biebrzańskie serdecznie Was wspieram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tutaj wszystko było ukierunkowane na komercję, niewiele konkretów, tylko chwytliwe hasełka i przechwalanie się, co też ta ich cudowna maszyna może. Za sowitą zapłatą, oczywiście.

      Usuń
  3. Niestety w każdym zawodzie są naciągacze i cwaniacy. A jeśli chodzi o tematy na pograniczu nauki i magii, to jeszcze łatwiej o oszustwa wszelakie. Też się czasem natykam na takich ludzi. Mimo wszystko nadal lubię zgłębiać "magiczną" wiedzę, szczególnie jej psychologiczne oblicze. Zresztą nawet fantastyka to mój ulubiony gatunek filmów i książek. Pozdrawiam wiedźmowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było spotkanie wiedźm i wiedźminów, trzy po trzy. Śmiesznie wypadło. Nie wiedziałam tylko, że naciągacze mają wstęp na tak szacowną imprezę, jak Wszechnica Biebrzańska.

      Usuń
  4. Szkoda, bo nastawiałam się na jakąś ciekawą relację.
    Pozytywy widzę jeszcze takie: 1. Wiedźmy trzymają się razem. 2. Wasze solidarne wyjście być może dało do myślenia, jeśli nie "sprzedawcom", to przynajmniej organizatorom.
    Ciepłe myśli ślę z południa wschodniej ściany:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymknęliśmy się cichutko w czasie przerwy, nie sądzę, żeby ktoś zwracał na to uwagę. Ludzi było sporo. Teraz przynajmniej wiem, że wiedzy muszę szukać sama i u sprawdzonych ludzi.

      Usuń
  5. Wystąpienie pana od krążków było nieudane. Ci, którzy go znają twierdzą, że niektórym pomaga (nie wiem, nie znam, nie umiem ocenić) i przede wszystkim że nie umie przekazać tego, co chce powiedzieć, wyjaśnić swojej pracy, wytłumaczyć swoich teorii. Z tym zgadzam się w 100%.

    Ale mam taką refleksję: naciągacze umieją przekonywać, mydlić oczy i sprzedawać. Nie sądzę, żeby ktoś wyszedł stamtąd "komercyjnie" przekonany, z poczuciem olśnienia, a tym bardziej z zakupionym kompletem magicznych krążków (jak to bywa np. z garnkami). Logika może pokrętna ale czy można być pewnym, czy to naciągacz, świr czy może niezrozumiany wizjoner?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, bo jednym z dwóch prezenterów był pan Wojciech Puchalski. Czyżby jakiś krewny? Przez delikatność nie przytoczyłam argumentów, jakich używano, żeby nas przekonać o cudownej mocy tych krążków, teraz przytoczę tylko jeden, który mnie szczególnie uderzył: że przy ich pomocy można wpływać na innych ludzi, ich decyzje, ich stosunek do nas i do naszego biznesu.

      Usuń
    2. Krewny (to nie tajemnica, o czym zresztą była mowa na forum) raczej nie zawiódł. Zdecydowanie zawiódł pan od krążków. Widziałem go pierwszy raz i nigdy nie dane mi było odczuć działania jego "urządzeń". Ale słyszałem o nim i jego pracy również dobre rzeczy, stąd ta obrona, tak po ludzku myślę sobie, że może nie trzeba od razu tak zupełnie potępiać.

      Ja mam poczucie że wyniosłem dużo (również z drugiego dnia i rozmów w mniejszych grupach w czasie spaceru), to fajne otwarcie na inne spojrzenia i inspiracja do zgłębiania pewnych rzeczy we własnym zakresie. Cieszę się też, że poznałem dyrektora i pracowników parku - bardzo pozytywne osoby! Mimo tego, że też trochę się zawiodłem i że jechałem 4 godziny w jedną stronę, wyjazd uważam za wartościowy i inspirujący.

      Rozumiem odczucia i zastrzeżenia, nie chciałem w ciemno bronić czegokolwiek ani się kłócić, pomyślałem tylko że przyda się w tym wątku również spojrzenie bardziej pobłażliwe :) Pozdrawiam ciepło! I gratuluję ciekawego bloga.

      Usuń