Pierwsza pojawiła się kiedyś, kilka lat temu, bardzo dyskretnie. Jak duch przemykała wśród trzcin nad rzeczką, która płynie środkiem szerokich łąk zalewowych za naszym domem. Kiedyś, kiedy lodowce topniały, płynęła tamtędy olbrzymia rzeka, niosąca piach i bryły lodu. Piach utworzył na podkładzie z gliny niewysokie wydmy, taką plażę pofałdowaną. Na jednej z nich stoi nasz dom.
Tylko na przedwiośniu woda znów zalewa pradolinę, tworząc szerokie płycizny, na których buszuje ptactwo.I wczoraj zobaczyłam ich całe stado, rozproszone po obu stronach rzeki i obu stronach mostu i drogi na Lipsk, wiodącej groblą wśród rozlewisk. Eleganckie, niepokalanie białe, dystyngowane. Nie ukrywały się ani się nie bały, jak ta pierwsza. Duże, majestatyczne ptaki - czaple białe. Co najmniej 20, może więcej. Co ciekawe, to stado było mieszane, białym damom towarzyszyło kilka siwych kuzynek. A dziś zaobserwowałam kuriozum - jedną siwą, która miała część piór białych. Czyżby dochodziło do małżeństw mieszanych? Przeszukałam atlasy ornitologiczne i nie znalazłam o tym wzmianki, co nie znaczy, że nie istnieje. O wierzbie karłowatej też nie ma żadnej wzmianki w materiałach Biebrzańskiego Parku Narodowego, a rośnie na bagnach i ma się dobrze.
Czaple białe, ptaki wielkości bociana, ale o innej sylwetce. Do niedawna w Polsce nie występowały, potem były bardzo rzadkie, ale od kilku ( a może już kilkunastu?) lat zadomowiły się nad Biebrzą i jest ich coraz więcej. Czaple siwe za to były od zawsze, ale też dość nieliczne.
Ponieważ po zimie ze śniegiem nagle wybuchło prawie lato, mamy co niemiara zajęć w ogrodzie. Pracuję sobie pomalutku, oszczędzając bolący kręgosłup, odpoczywając co kilkanaście minut, ale mimo to coś tam już zrobiłam. Założyłam mianowicie inspekt na grubej warstwie słomy i obornika, a wybierając do niego ziemię kompostową z zeszłorocznej wieży ziemniaczanej spostrzegłam, że ziemia na głębokości ok. 10 centymetrów była jeszcze zamarznięta. To było trzy dni temu, dziś już jest miękka, ale ciągle opita wodą.
Przygotowałam kawałek oczyszczonej ziemi pod groch. Trudno, będę go siać poza czasem sadzenia, wcześniej się nie dało. Rośnie u mnie w ogrodzie taka roślina z rodziny wilczomleczowatych (wydzielają biały sok po złamaniu liścia), która jest moim utrapieniem. Wypuszcza w tempie ekspresowym pod ziemią długie, kruche kłącza i w przeciągu paru tygodni potrafi doszczętnie zarosnąć grządkę, pokrywając ją gęstą siatką tych kłączo-korzeni. Bardzo trudno ją wyplenić, bo korzenie potrafią schodzić dość głęboko i łamią się bardzo łatwo, a każdy kawałek daje nową roślinę. Właśnie z nimi walczyłam, przygotowując zagonek pod groch.
Bardzo przydatne w tej chwili są super-widły z Barkowa, przyjazne dla pleców i pracuje się nimi szybciej, niż widłami szerokozębnymi. We Francji mają podobne narzędzie, zwane grelinette.
Pracuję więc sobie w ogrodzie, w ciepłym słońcu. Czasem przysiadam na ławeczce albo stosie gałęzi, a nade mną przepływają wielkie ptaszyska. Rozpoznaję je - bocian, żurawie, czapla biała, czapla siwa, łabędzie z ich charakterystycznym poświstem skrzydeł, orzeł. Gołąb ukradkiem wpada w świerk, pewnie buduje tam gniazdo, jak w zeszłym roku. Ptasi drobiazg uwija się wszędzie, robiąc masę hałasu. Czasem zatrzepocze motyl. Nastawiam nos na zapachy - jeszcze wczoraj były piękne, ale potem sąsiad polał łąkę gnojowicą i zamiast wąchania mam czyszczenie zatok.... Na szczęście ten odorek po paru dniach mija.
Kiedy wiatr rozwiewa ten "upojny" zapach, czuć korzenną woń nabrzmiewających pąków i świeżutkiej trawy.
Korzystam ze słońca, z ciepła, z wolności, kiedy nie trzeba narzucać na siebie kilku warstw odzieży, wychodząc z domu, a można wyskoczyć, jak się stoi. Grabimy, sadzimy, czyścimy. Dobrze jest.
Fotografia autorstwa Mateusza Matysiaka.
Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
Etykiety
borówka amerykańska
budki lęgowe
burak liściowy
cebula
chwasty
cieplarnie
ciepła grządka
cykoria sałatowa
czosnek
drób
drzewa
drzewa i krzewy owocowe
drzewa owocowe
dynie
dżdżownice
F1
fasola
filmy
funkcjonowanie roślin
gleba
GMO
gnojówki
gnój
grządki
grządki permakulturowe
grzyby
historia
humus
inicjatywy
inspekty
jabłonie
jagody goji
jarzebinogrusza
jesień
jesion
kalendarz biodynamiczny
kompost
konstrukcje
korzenie
kret
króliki
kuchnia
kury
las
leki
marchewka
mikoryza
mydlnica
narzędzia
nasiona
nasiona ekologiczne
naturalne środki myjące
nawożenie
ochrona naturalna
oczko wodne
odczyn gleby
ogród na stoku
orzechy piorące
owady pożyteczne
owce
pasternak
permakultura
pietruszka
pigwa
pismo Słowian
płoty
podlewanie
podlewanie butelkowe
podniesione grządki
pomidory
próchnica
przechowywanie
przycinanie drzew
ptaki
rabaty ozdobne.
ręczniki obrzędowe
sad
sadzenie
sadzenie drzew
samosiejki
sąsiedztwo roślin
seler
siew
słoma
słomiane grządki
Słowianie
sole mineralne
staw
staże
szkodniki
szparagi
szpinak
szpinak. grządki
ściółka
ściółkowanie
świdośliwa
trawnik
tworzenie
tyczki
uprawa
wały permakulturowe
warsztaty
warzywa
wegetarianizm
wiedza
wieża ziemniaczana
wiśnia syberyjska
woda
wzniesione grządki
zakładanie ogrodu
zasilanie
zbiory
zdrowa żywność
zdrowie
zielony nawóz
ziemniaki
ziemniaki w słomie
zima
zioła
zrębki
zwierzęta
żywopłot
żyzność
Jak pięknie;)Zazdroszczę czapli!U mnie tylko turkawki, zięby i szpaki:)))
OdpowiedzUsuńMoże gdzieś tam na rozlewiskach bywają również? Ja pierwszy raz w życiu widziałam więcej, niż jedną. Naprawdę są niesamowite.
UsuńU nas czaple białe rezydują niemal przez cały rok. Zniknęły na chwilę w styczniu i już są z powrotem. Siwe rezydują cały rok. Ale mieszanej nie widziałam!.
OdpowiedzUsuńTak, jest już kilka ostoi w Polsce na podmokłych terenach. Piękne są, prawda?
Usuń,,Jak pięknie" ! - I też tak zawołam :D
OdpowiedzUsuńNareszcie człowiek czuje, że żyje na wsi w zielonym raju!
UsuńU nas tez jest mnostwo czapli, ale przewazaja szare, choc bialych tez jest kilka sztuk. Za to mamy zatrzesienie innego drobiu ozdobnego, gesi, kaczki, labedzie, perkozy, lyski i kurki wodne, a na zime przylatuja kormorany.
OdpowiedzUsuńTe inne u nas też są, ale ciut dalej - na jeziorach. W tym miejscu Biebrza jest jeszcze młodziutka i malutka, to głównie ptaki brodzące się pokazują.
UsuńNudna jestem, ale kiedy Cię czytam, ogarnia mnie wielki smutek. Tam gdzie byłam nie było wprawdzie czapli białych, były za to stada żurawi każdej wiosny i jesieni w tym samym miejscu, mogłam je widzieć z okna w kuchni. Orzeł też się trafiał. O drobnicy i bażantach nawet nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńWidzisz, a bażantów w naszym regionie nie ma. Nie smuć się, to tylko taki interwał. Jeśli tylko zechcesz, to będziesz znów miała bażanty, sarny i żurawie za oknami.
UsuńCzaple i u nas, na Mazurach, ostatnio dość liczne, białe rzadziej widuję. Cudne. Żurawie drą się nieustannie.
OdpowiedzUsuńOdkąd żubry pracowicie piętrzą wodę w sąsiadującym lesie, mamy olbrzymie rozlewiska, stąd dużo czapli, generalnie zdecydowanie więcej ostatnio ptaków i zwierząt, np. łosi.
Pozdrawiam iście wiosennie z Mazur
Żubry spiętrzają wodę? Może pomyliło Ci się z bobrami?
UsuńA u mnie wiosna w tym roku pojawila sie pozniej ... W piatek i sobote byly pierwsze cieple dni, a od niedzieli znowu powialo chlodem i jest szaro, buro i ponuro. Masz racje, ze wiosna jest bardzo kaprysna ... W londynskich parkach tez czaple mieszkaja, ale najwiecej tu kaczek i gesi. W sobote bedac na spacerze, nawet robilam zdjecia jednej czapli, ale niestety mi nie wyszly, a szkoda.
OdpowiedzUsuńWlasnie skonczylam czytac Twojego bloga, przeczytalam wszystkie posty i jestem pod ogromnym wrazeniem Twojej wiedzy. Szkoda tylko, ze nie mam gdzie wykorzystac Twoich rad, ale namawiam corke do czytania, bo ona ma dzialke.
U nas ciągle bardzo ciepło i przyjemnie. Rozlewiska Biebrzy to królestwo dzikich ptaków, ale też łosi, bobrów, wilków i innych zwierzaków. Trudniej nieco je obserwować, niż w parku, ale to natura. Życzę Ci powodzenia tam, gdzie jesteś.
UsuńNiepokalane, białe, dystyngowane - piękniej nie można ...Zazdroszczę tych ptasich obserwacji . U mnie najbardziej "egzotyczny" z ptasich gości to dwa lata temu dudek.Przylatywał do ogrodu i żerował czasami tak długo , że mogłam z zapartym tchem naoglądać się do woli. Niestety zniknął .Tak dużo lasów wycięto wokół , że pewnie nie wróci.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że wróci. One sobie żyją teraz nawet w parkach i ogrodach, a jeśli w lesie, to na brzegu. To nie jest ptak leśny.
Usuń