czwartek, 31 sierpnia 2017

Polecie

       Parę dni po zakończeniu sierpniowego kursu wyszłam rano na dwór i poczułam zmianę. Jakby wielka cisza się stała wszędzie, spadła na nasz światek i otulała go. Niby wszystko było, jak zwykle - świerszcze grały, ptaki ćwierkały, z daleka niosły się głosy żniwiarek, ale to wszystko otoczone było ciszą. Było ciepło, obłoki płynęły od południa, co jest u nas rzadkością.
      Wiedziałam, że to już, że przyszło POLECIE. Ono zawsze tak przychodzi - z ciszą, uspokojeniem, dystansem. Potem było załamanie pogody, chłód i deszcz. Teraz znów jest piękne słońce i jasne światło, ale już inne niż latem. Ciepłe dni i zimne noce. Jeszcze nie jesień, ale już nie lato. Po-lecie.
      Pomalutku sumuję tegoroczny sezon, wkładając go w słoje i susząc na zimę. Pomidory w tym roku to katastrofa - najpierw nie rosły przez te chłody, a potem szybciutko złapały zarazę. Ostało się kilka krzaków, widocznie bardziej odpornych, ale dojrzewają powoli. Jest tego na bieżące spożycie. Zerwałam też zielone z tych dogorywających krzewów i robię z nich sałatkę na zimę. Pamiętając, by sparzyć pokrojone i zasypać je solą na kilkanaście godzin, aby pozbyć się tomatyny.
     Ale nigdy nie ma tak, żeby nic się nie udało, zawsze coś wyjdzie lepiej, a inne gorzej. Mam piękną paprykę. Dużo i dorodnie. Kukurydza też wydała kolby dwukrotnie większe, niż w poprzednich latach. Bielinek zniszczył pod koniec sierpnia zewnętrzne liście kapusty, ale główki są duże i zwarte. Groszku zielonego miałam niezmierną obfitość, podobnie jak marchwi, buraczków i fasolki szparagowej. Z pewnym niepokojem przyglądam się zielonym jeszcze strąkom fasolki na suche ziarno - czy zdążą dojrzeć? Truskawki też były piękne. I słoneczniki.
   Zasieliśmy w drugiej połowie sierpnia sałatę i szpinak na jesienny zbiór. Ładnie wykiełkowały i rosną,a w tej chwili zbieram szpinak nowozelandzki. Wysiałam go kiedyś, przed laty, i od tej pory sam się wysiewa w tym samym miejscu. Próbowałam siać gdzie indziej - nie wzeszedł. A tam, gdzie się zadomowił, w tej części Starego Warzywnika, wyrasta co roku między innymi warzywami czy na ścieżkach. Witam go mile i korzystamy ze znakomitych liści przez całą drugą połowę lata i początek jesieni.

     Jabłek mamy nadobfitość. Mam nadzieję, że antonówki uda się zawieźć do pana, który ma wyciskarkę soku. Byłby świetny napój na całą zimę. Cydru może zrobię trochę, ale niewiele. Wyciskanie idzie dość dobrze, ale najpierw trzeba jabłka rozdrobnić, a to jest dość trudne.

     W części ozdobnej nadszedł czas chwały dla wrzosowiska. Kiedy inne rabaty powoli usuwają się w cień, ono rozjarzyło się kolorami i formami.
     Także róże kwitną po raz drugi bardzo obficie, a hortensja krzewiasta zmienia barwę z białej na truskawkową.

     Zieleń na drzewach jest jeszcze soczysta, z lekka tylko zaczyna przygasać. Cieszy mnie ta soczystość, bo w zeszłym roku niektóre drzewa zaczęły zrzucać liście już w lipcu - z powodu suszy.

    Tak, komarów ciągle nie brakuje. Z ich to powodu ciężko jest odprężyć się czy medytować na dworze.

    Dziękuję bardzo za zdjęcia, które niektórzy już przysłali, a które zrobili w czasie stażu.
Takie oto kolumny blasku widzieliśmy w zaczarowanym lesie. Wrażenie było naprawdę niezwykłe, kiedy tak znienacka pojawiały się i znikały.



19 komentarzy:

  1. Piekne, tajemnicze zdjecie... zaczarowany las, zaczarowane dusze....

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas tak samo. Polecie. Inne światło. Babie lato, grzyby i dużo ciszy. Moge jeszcze posiać szpinak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz posiać, jeśli chcesz. Ja posieję jeszcze jedną partię później, jesienią. Świetnie zimuje pod lekkim przykryciem, a na wiosnę jest bardzo wcześnie. zobacz, a u nas babiego lata jeszcze nie ma, tylko rosa rano na pajęczynach.

      Usuń
  3. Aż się sielsko zrobiło... polecie... ciekawa i adekwatna nazwa. Też już kilka lat temu zauważyłam tą przedziwną ciszę, nie mam pojęcia skąd się bierze. Nam w tym roku wszystko zjadają ślimaki nagie, tata dziennie zbiera ich po 100 do 140 sztuk.
    A tego cydru to bym się napiła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ślimaki to jest jeden ekologiczny sposób: kaczki biegusy. Wcinają je jak cukierki. A cydr mi schodzi na bieżąco, w zeszłym roku 10 litrów zeszło w kilka dni.

      Usuń
    2. A ta cisza dla mnie jest bardzo znacząca, bo tylko w niej każdy dźwięk ma sens. Lubię ją bardzo....

      Usuń
  4. W tym roku niewiele co nam się udało wyhodować przez wiosenne przymrozki i późniejsze opady deszczu. Jeśli chodzi o uprawy to ten rok oceniam na bardzo mizerny :/
    Cieszę się, że twoje plony są lepsze :)
    Zdjęcie bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas nie ma tak naprawdę złych lat (tylko w zeszłym roku było bardzo marnie, ale susza też była niesamowita), kiedy jedno nie wyjdzie, to coś innego się uda. Zawsze coś jest i to smaczne.

      Usuń
  5. Cudnie piszesz, Jagodo. Twoje opisy ogrodowego stanu rzeczy to czysta poezja...
    U nas też pomidory złapały zarazę. I ogórki. Ale malin mrowie. I czarny bez spokojnie dojrzewa, z czego korzystam robiac sobie powoli soki i konfitury. Polecie...Tak, polecie, wieczór niby jeszcze ciepły, ale nocka przyjdzie chłodna...Tak, czy siak chwilo trwaj, jesteś piękna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój bez kwitł bardzo obficie, ale jagód nie widać. Muszę przyjrzeć się lepiej, ale chyba po prostu wymarzły. U nas ostatnie przymrozki były na początku czerwca.... Za to jeżyny mają sporo owocow.

      Usuń
  6. Ja nazywam tę porę przedjesienią i bardzo ją lubię. Cisza i rosa na pajęczynach, cudne światło. U mnie pomidorów zatrzęsienie i fasolka szparagowa nie do przejedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz szczęście z tymi pomidorami! Też lubię tę porę roku, ale mam wrażenie, że obecna będzie też zaskakująca (jak całe to lato). W tej chwili leje. Hej - ho, będą grzyby!

      Usuń
  7. pięknie rozpoczynamy jesień.... z Twoim tekstem.
    Piękny post :) i ten blask ze zdjęcia... chce się żyć....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten blask pojawił się, towarzyszył nam, a potem się zwinął. I dobrze - nie można wiecznie żyć uniesieniami, trzeba też żyć spokojem i ciszą. A blask wróci. I za którymś już razem zostanie. A może to ja wejdę w niego?

      Usuń
    2. zdziwiłam się, bo przedwczoraj też mi opowiadała Nastolatka o takich blaskach-prześwitach słońca przez drzewa. Mówiła, że było to dziwne, ranek bardzo wcześnie wstające słońce, aż takie dziwne uczucia miała....

      pozdrowienia posyłam z uśmiechem

      Usuń
    3. U nas było wczesne popołudnie i te słupy były prawie pionowe. Wynik obłoków, wiatru i sama nie wiem czego jeszcze. Pojawiały się nagle i niedługo znikały, by pojawić się w innym miejscu. Było to zupełnie niezwykłe!

      Usuń
  8. Lubię taką ciszę :-)
    U mnie zupełnie było na odwrót - pomidory mi się udały, papryka była marna. Zrobiłam parę słoiczków zielonych, troszkę ususzyłam, resztę zjedliśmy na bieżąco. Udały mi się ogórki. Wystarczyło dla mnie i było jeszcze się czym podzielić. Tak samo z truskawkami. W zeszłym roku ścięłam je zupełnie i przykryłam słomą. W tym roku obrodziły niesamowicie. Był pomysł o powiększenie poletka, ale ręka w dalszym ciągu nie sprawna i skończyło się na planach :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie uchwycony moment w zaczarowanym lesie.

    OdpowiedzUsuń